wtorek, 9 lipca 2013

10

Ten dzień! Ten, na który czekam każdego miesiąca... Żeby zobaczyć swoją rodzinę i miasto... Tego mi brakuje i to, dosyć często. Byłam niewyspana, bo Nathan wyszedł ode mnie, koło jedenastej, a w tym czasie dużo się porobiło... No właśnie z tym problem.. Oglądaliśmy sobie film.. Już nie pamiętam jaki. Chyba Ostatnią  Piosenkę. Jak, zapewne, każda dziewczyna uroniłam kilka łez, oglądając końcówkę filmu, kiedy tata Ronnie umiera, a ona w tej sukni siedzi na korytarzu szpitalnym. Wtedy niespodziewanie, Nathan przycisnął mnie do siebie i pocałował w czubek głowy. Tak po prostu! I szybko! Nie zareagowałam... No chyba, że reakcją będzie miły uśmiech i wtulenie się w jego tors... No chyba, że to... Ale nie wiedziałam, czemu tak robiłam? Całkiem się mu poddałam. Ja serio, nad tym nie panowałam. To mnie trochę przerażało... Zwłaszcza, że dokładnie nie znałam go.. A co jeśli na ściemnia coś mediom? Zniszczą mnie! Ale nie... Nathan taki, nie jest.. To dobry przyjaciel. Czuły i opiekuńczy.. Takich lubię.
Kiedy film się skończył, było po dziesiątej, a ja nie byłam spakowana. Wtedy zaproponował, że pomoże mi się spakować. Poszliśmy do pokoju, a z garderoby wyjęłam, torbę i kuferek.
Było zabawnie! Nath, wyjmował niepotrzebne ciuchy, a ja z powrotem je chowałam i brałam te "bardziej potrzebne". I cały czas. Nawet próbował mój podkład. Z pretekstem, czy będzie mu pasować..! On jest przezabawny! Oboje padliśmy na łóżko, głośno śmiejąc się.
-Masz śliczny, uśmiech.-powiedział.
Lekko się zarumieniłam.
-I nawzajem!
Chwilę później poszedł. Nadal nie mogłam się uspokoić i na wspomnienie, tego co się wydarzyło, uśmiech malował mi się na twarzy. Pocieszny z niego chłopak. I koło dwunastej, kiedy byłam spakowana, dopiero zasnęłam.
A rano obudził mnie budzik. Wstałam o siódmej i poszłam się odświeżyć. Założyłam coś luźnego i związałam włosy w luźnego koka. Ale przedtem stanęłam na wadze.. I oto chwila prawdy... Jest! O tak! Yeah!! Kilogram! Schudłam kilogram! Nareszcie! Ileż można? Wyliczając wszystko, prochy biorę cztery dni. Wychodzi nawet, pięć, jeśli chodzi o dawkę, bo przed wczoraj, brałam dwa razy... Jeśli by zwiększyć dawkę, to może... Może schudnę szybciej? Skuteczniej? I znowu, będę mogła brać udział w sesjach!? Na to liczę! Czyli wystarczy, brać dwa razy dziennie. Na przykład rano i wieczorem i już! Taż to proste! Ciekawe, jaką dawkę bierze Eleanor!
Wciągnęłam wszystko i poczułam nie przyjemne pieczenie, w śluzówkach.. Z każdym dniem, boli coraz bardziej!
Nagle zadzwonił telefon. Perrie?
-No hej, Pezz!-przywitałam ją, trzymając telefon uchem i ramieniem, równocześnie pakując ostatnią bluzkę, do torby.
-Cześć! Pomyślałam, że może razem pojedziemy? Będę przejeżdżać obok ciebie. Co ty, na to?-spytałam, radosnym głosem.
Wiecznie uśmiechnięta! To w  niej lubię!
-Świetnie! -zgodziłam się, zapinając torbę.
-Będę za półgodziny!
Wsunęłam telefon do kieszeni i sięgnęłam po kosmetyki. Po kolei pakowałam fluid, puder, tusz i takie tam.
Nim się obejrzałam, półgodziny minęło, a ja nie zdążyłam zjeść śniadanie.. Wyjdzie mi to na dobre.
Wzięłam torebkę,  torbę i kuferek i zeszłam na dół. Jak zwykle, przewrażliwiona posprawdzałam, gaz, okna itp. Zakluczyłam drzwi i wsiadłam do samochodu, Pezz, wcześniej chowając, torby do bagażnika.
Przywitałam ją całusem, w policzek i ruszyłyśmy na lotnisko.
Poczułam jak kręci mi się w głowie, a przed oczami wszystko mi się rozmazywało. Nałożyłam na nos, okulary przeciwsłoneczne.
-May, dobrze się czujesz?-spytała, Perrie, spoglądając na mnie.
-Tak, wszystko w porządku.-zapewniłam.
Podparłam głowę, ręką i patrzyłam na jezdnię. Chwilkę potem, odzyskałam wigor i poczucie humoru. Dojechałyśmy 10 minut, przed czasem, ale byli już Louis z El i Liam z Dan. Po chwili dołączyli chłopaki.
I wtedy nastąpiła bardzo.. Jakby to powiedzieć? Zjawisko, niespotykane. Kiedy para się wita, zazwyczaj przytula się, lub całuje. A my? My, jak kumple, powiedzieliśmy sobie "cześć!". Idioci! Reszta patrzyła na nas, jak na ufoludków. Ale Styles, przejął stery i złapał mnie za rękę. Jednak wyglądał na dziwnego... Obrażonego.. Znowu? Zwariuję! Ja naprawdę, zwariuję! Ileż można? Jest dobrze, potem źle, znowu dobrze, a teraz? Źle!
Po odprawie, kiedy zajęliśmy swoje miejsca, odetchnęłam. Zawsze się denerwowałam odprawą. Że czegoś zapomniałam. Paszportu, biletu.. Usiadłam między Harrym, a Eleanor, a obok niej Louis.
-Znowu twoje humorki?-spytałam, kiedy wystartowaliśmy.
-Nie żartuj! -warknął szeptem.
Mówiliśmy, tak żeby nikt nas nie usłyszał. Lub przynajmniej nie wyczuł napiętej atmosfery.
-Naprawdę chcesz skandalu?-spytał, wyjmując książkę.
-Proszę cię... -jęknęłam, powoli rozumiejąc, o co chodzi.-Nathan to mój przyjaciel i mam prawo się z nim, spotykać. Nic nas nie łączy, jeśli o to, ci chodzi. Kapewu?
-W przeciwieństwie do ciebie, ja staram się unikać, jakichkolwiek kontaktów z dziewczynami, na rzecz kontraktu..-mruknął.
-Jak poznasz, moją siostrę, też będziesz się obawiał, że oskarżą cię o to, że się z nią, przespałeś? Popadasz w paranoję, Styles! Myślisz, że będę się izolować od ludzi? Nie zamierzam.
Chłopak popadł w zadumę, udając, że czyta książkę.
-Może, masz rację. Ja tylko się troszczę o reputację..-zauważył.
-A o mnie, nie?-spytałam, lekko urażona.
Chłopak uśmiechnął się zadziornie i zatopił w lekturze.
Eleanor spała, Harry czytał książkę, a ja wyciągnęłam z torebki słuchawki i zaczęłam słuchać swojego ulubionego zespołu -ROOM 94. Palce podrygiwały mi w rytm "Superstar", a następnie "Girl Next Door".
Nagle poczułam wibracje w Iphone'ie. Louis.. Skąd on ma mój, numer?

Wiesz, jakie jest moje marzenie?

Niee... I nie wiem, czy chcę wiedzieć..

Moim marzeniem jest, zobaczyć cię w końcu, w bikini... Jutro. 

Wychyliłam się przed El i pokazałam mu środkowego palca, na co on się zaśmiał złośliwe.
Nie znoszę! Nie znoszę, go! Co za typ! Właśnie tego, nie lubię facetach! Pewności siebie! On jest płytki, jak brodzik. Nie wiem, co El w nim widzisz... Albo, jak on zachowuje się wobec niej?
Skakałam z radości, kiedy w końcu dolecieliśmy. Pogoda, z porównaniem do Londynu... Z jakim porównaniem? Tu nie ma porównania! W Long Beach było słonecznie! Londyn =deszcz.
Lotnisko znajdowało się nie daleko, naszego osiedla, gdzie od dawna mieszkamy. Teraz muszę się przygotować na jedno. Pytania od mamy.."Czemu nie zadzwoniłaś?", "Ale mam nie posprzątane" itd. Jak każda mama w średnim wieku, ma hopla na punkcie czystości. Ale ja wiem, że taka nie będę. Owszem lubię posprzątać, ale po chwili i tak jest bałagan, więc nie widzę  tym sensu.
-Rany, May daleko jeszcze?-jęknął Horan.
Przewróciłam oczami i dalej podążałam, z dziewczynami na przodzie. Sama na początku, zastanawiałam się, czy na pewno dobrze idziemy, ale kiedy ujrzałam nasz dom, byłam całkiem szczęśliwa.
-Dobra, teraz tak. -zaczęłam przed wejściem. -Moi rodzice, nie wiedzą, że przylecieliście ze mną, jasne? Więc błagam, nie zachowujcie się tak, jak u mnie, okej?
Wszyscy, a raczej chłopcy, bo to do nich, było kierowane, skinęli głowami i sprawnie weszliśmy po schodach, na górę. Pchnęłam drzwi i moim oczom ukazał się hol. Był taki, jak zapamiętałam. Płyty ułożone, w szachownice, po prawej kuchni, w której przeważały, biel i szarość, obok niej, małe drzwi do ogrodu. Na wprost salon, po lewej jadalnie, a kilka schodków wyżej, była łazienka i dwie sypialnie. Natomiast, na dole, znajdowała się sypialnia rodziców, druga łazienka, pokój gościnny i siłka.
-Witam, w moich skromnych progach.-westchnęłam odwracając się do nich.
Wszyscy uśmiechnęli się. Nagle z jednych, z drzwi na górze, wyłoniła się sylwetka mojej siostry.
-May!-wrzasnęła, zbiegając na dół. Rzuciła mi się na szyję, a ja mocno ją uścisnęłam.
Po kolei zaczęłam przedstawiać jej wszystkich. Najpierw dziewczyny potem chłopaków. Miejmy nadzieję, że się polubią. Na koniec, zostawiłam Harrego.
-A to..-wskazałam na Stylesa.
-To twój "chłopak".-weszła mi w słowo Des, robią cudzysłów w powietrzu.
Nikt tego nie zauważył, gdyż byli pochłonięci, oglądaniem mieszkania.
-Ona wie.-mruknęłam.
Chłopak skinął głową i uścisnął dłoń Destiny.
Już miałam się pytać, gdzie rodzice, kiedy oboje wyszli z siłowni.
Mama była wyraźnie zaskoczona. Na jej twarzy wymalował się uśmiech. Ucałowała mnie w dwa policzki, a tata uniósł w górę i zakręcił wokół własnej osi. Potem znowu, przedstawiłam pozostałych, a mama jak oparzona, zaczęła przygotowywać obiad. Po niespełna, piętnastu minutach, obiad- gotowy.
Usiedliśmy do stołu, gdzie mniej więcej, po dostawce krzeseł, starczyło miejsca, mama z tatą i Des, przyglądali się nam zza blatu.
-Czemu nie mówiłaś, że przyjedziesz? -spytała mama.
-Miała być niespodzianka. Mieliście poznać moich przyjaciół i..-zawiesiłam głos i przełknęłam ślinę.-Mojego chłopaka.
Louis, jak zwykle musiał coś wymamrotać pod nosem. Zapewne coś uszczypliwego.
-Ale my jutro wyjeżdżamy do Hiszpanii..-westchnęła bez radna.
-To nic, jedźcie!-machnęłam na to ręką.-Damy sobie radę!
-No tak, ale przyjechałaś do nas i...
-To duże dzieci, Al. Musimy korzystać, z tych wakacji. A May, może przylecieć do nas, jeszcze raz? Prawda?-spytał tata, błagalnym tonem.
Kiwnęłam głową.
-Daj spokój mamo.-włączyła się do rozmowy Des. -Wyluzuj!
Des, jak zwykle podchodzi do sytuacji, na luzie i to zawsze przekonuje mamę.
Po chwili rodzice wycofali się, mówiąc, że idą się pakować. I zostaliśmy sami.  Każdy z nas był zmęczony. Zmiana strefy czasowej, jest bardzo męcząca. Jestem przyzwyczajona, ale jakoś jeszcze działa. Dlatego po obiedzie padliśmy wszyscy.
Jaki był problem? Pokoje... Był tylko jeden gościnny. Więc tak, my (ja+Styles), zajmiemy mój pokój. Pezz z Zaynem mogą, pójść spać dzisiaj do nas, a jak rodzice wyjadą to pójdą do nich do pokoju. El i Lou, wezmą gościnny a Niall... A Des, zaproponowała, że przygarnie do siebie Niall, jeśli będzie trzymał ręce przy sobie, na co on uśmiechnął się do niej zadziornie... Dogadują się.. To plus. Problem był z Liamem i Danielle. Bo uparli się, że będą spać na dużym materacy, w pokoju Louisa i Eleanor. Dobre, materace są wygodne, ale bez przesady. Ale oni są uparci. Zawsze muszą postawić na swoim? Dan, powiedziała, że będzie zabawnie. Ale później wkroczyła Perrie, mówiąc, że oni mogą zająć sypialnie rodziców, a oni zostaną w moim pokoju. Nie wiem ile się tak kłócili, bo ja poszłam pod prysznic i chciałam się położyć, spać.


_____________________________________________________________________


4 komentarze:

  1. Współczuję ci z tymi bliźniakami, ale w każdej sytucji można znaleźć coś pozytywnego:)
    Rozdził świetny;p
    Już polubiłam Des;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O zapomniałam! Z przyczyn technicznych nie mogę dodać rozdziału na bloga, więc wracam z kontynuacją opowiadania o 1D i LM na: stereo-soldier.blogspot.com
      Przepraszam za ten zamęt, ale wkurzyłam się na blogspota;(

      Pozdrawiam i mam nadzieję, że wpadniesz<3
      W tym tygodniu dodam nowy rozdział:)

      Usuń
  2. Mam ogromną nadzieję, że Harry nie zakocha się w siostrze May.
    Z resztą ona chyba woli Nialla, nie? Oby :D
    Louis jest jakiś podejrzany.
    Ogólnie rozdział bardzo mi się podoba.
    Pozdrawiam i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie chciałabyś zwiastunu na tego bloga
    jeśli tak to zapraszam do
    zwiastuno-mania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy