piątek, 12 lipca 2013

11

Chyba wygrała Perrie, bo kiedy się obudziłam oboje spali, wtuleni w siebie, na dwuosobowym materacu. Tacy słodcy... Już nie wspomnę o tym, jak Harry wierci się na łóżku i zdzielił mnie łokciem, po twarzy. Siniak murowany...
Wstałam z łóżka, kiedy ten czubek jeszcze spał i zeszłam na dół. Dan i Liam, już nie spali, a robili śniadanie.
-Co ty robisz?-spytałam Dan, która wyjmowała mąkę z szafki.
-Śniadanie..-odparła obojętnie.
-Jesteś gościem. Usiądź na dupie, a ja to zrobię.-powiedziałam stanowczo i przejęłam miskę z mąką i jajkami.
-No przestań! -jęknęła Danielle.
Dziewczyna poddała się i zajęła miejsce obok swojego chłopaka.
Muszę przyznać, że głupio się czuję, otoczona samymi parami, dookoła. El i Lou, Dan i Li, Zayn i Pezz..
A ja jestem z chłopakiem, którego nawet nie kocham, a on mnie..Głupie uczucie... Poza tym, oni stali się dla mnie bardzo ważni i... Trudno mi jest ich okłamywać. Oni myślą, że my naprawdę się kochamy i jesteśmy szczęśliwy, a tak serio, to czuję się do niego uwiązana. Nie mogę nic zrobić, nie mogę pójść bez niego, nigdzie, bo piszą, że już się rozstaliśmy, a Leesh jest wściekła! I tak się wszystko komplikuje z dnia, na dzień... Ja... Źle się z tym czuję. Czasami mnie nosi i mam ochotę, umówić się na wywiad z byle jakim, dziennikarzem i żeby on napisał w swoim brukowcu, że nie jesteśmy parą.
Nagle wszyscy zaczęli się schodzić na dół.
-Co ci się stało?-spytała Perrie, upijając łyk wody.
Przejrzałam się w lustrze, w przedpokoju, gdzie ujrzałam siniaka pod okiem.
-Zabiję cię!-warknęłam.
-No co?!-jęknął, nie wzruszony.
Rodziców już nie było. W ich pokoju znalazłam tylko karteczkę, że o szóstej rano, wyjechali na lotnisko. No to jedni, z głowy. Des spała... Nie  budzi się jej wcześniej, niż przed 11.00. Później jest zepsuta.. Niall natomiast był wypoczęty i szczęśliwy (?). Niee. Ja wcale się nie zastanawiam, co u nich się działo.. !
-To co dzisiaj robimy?-spytał Liam, biorąc do ręki małą butelkę, soku pomarańczowego.
Każdy się zamyślił. W końcu ujrzałam sprytny, a zarazem złośliwy uśmieszek i spojrzenie Louisa. Od razu wiedziałam, co miał na myśli. Jednak nie mogłam tego pojąć, jak można być takim podłym i... Zboczonym?
Jak? On.. Wydawał się, niby taki zabawny, przyjacielski no i... Taki w porządku.. Ale spójrzmy prawdzie w oczy. To skurwiel..! Nie ma co! Nie ma na niego, usprawiedliwienia, wyjaśnienia, czy łagodności. Przynajmniej ja, taka nie będę. Ze mną sobie nie pogra. Nie ulegnę. Ani jego oczom... Ani uśmiechu..
Nie tylko ze względu na Eleanor.. Ja po prostu się nim brzydzę! Być z nią i w dodatku, przelecieć kilka innych. Gratulacje Tomlinson! Jesteś pierwszy, jeśli chodzi o złamane serca!
-Może pójdziemy na plażę?-zaproponował w końcu, ten idiota.-Jest taka piękna pogoda, nieprawdaż?
Zwrócił swój wzrok na mnie, a ja sztucznie się uśmiechnęłam.
-Bynajmniej.-mruknęłam obojętnie, próbując znaleźć bezpieczne miejsca, z dala od niego, podeszłam do Stylesa, który automatycznie, zawiesił na mnie swoją dużą rękę, która była ciężka. Za każdym razem wydaje się, cięższa.
Odwróciłam głowę, w jego stronę i spojrzałam wyżej.
-Ciężko mi.-jęknęłam, śmiejąc się.
Chłopak też zaśmiał się i nagle, musnął moje usta.
Kolejny szok, zaskoczenie i zamurowanie..
Ekhm, Styles, co to było?! Zawsze, jak już to robi, to bez żadnego uprzedzenia. Ale co ja mogę? Jesteśmy tu, otoczeni ludźmi, którzy myślą, że się kochamy, idiotko!
Wymusiłam uśmiech, który nie wyglądał naturalnie, bo Harry delikatnie się zmieszał i szepnął mi do ucha
-Wybacz.
Ominął mnie i dołączył do chłopaków.
Jak zwykle, niezręcznie..!
-Nie musicie się krępować.-mruknęła Perrie, uśmiechnięta.
Od uśmiechnęłam się do niej i poklepałam po ramieniu. Zaczęliśmy się przygotowywać do wyjścia. Des dalej spała. Zostawiłam jej karteczkę, żeby później do nas, doszła. Przebrałam się w strój kąpielowy, w którym Louis, tak bardzo chciał mnie zobaczyć i miałam ochotę, tak mu przywalić, w te jego śliczną buźkę, żeby dupą się nakrył! O tym marzę!
Ale dziś mam się dobrze bawić! Razem z przyjaciółmi, "chłopakiem" i siostrą! A on, nie istnieje!
Nałożyłam na kostium, zwiewną sukienkę, rzymianki. Zostało mi tylko jedno...
Moja przyjaciółka Amfa! W tym samym czasie, z El kierowałyśmy do łazienki. Jak zwykle odbyła rytuał i spojrzałam na proszek. To uczucie, które towarzyszyło od początku, jest ze mną do teraz.
Eleanor, ścisnęła moją rękę i uśmiechnęła się blado.
-Nie musisz, tego robić.-szepnęła, a oczy jej zwilgotniały.
-Jeśli chcę mieć pracę, to muszę. Już nie długo i się skończy.-dodałam na koniec, by ją zapewnić.
Pieczenie. Ostre. I genialny, energetyk! Coraz gorsze uczucie, a później lepszy stan euforii!
Ale uczucie, na początku jest straszne...Wykańcza mnie.. Już czasami nie mam siły.. Energia spada mi do minimum, kiedy narkotyk przestaje działać. Nie mam siły iść, głowa mnie boli i w ogóle nie kontaktuje ze światem.
-Idziemy?-spytała Els.
Kiwnęłam głową i wyszłyśmy z łazienki. Wszyscy już na dole, czekali na nas. Wzięłyśmy torebki zeszłyśmy na dół. Pojechaliśmy na dwa auta. Harry ja, Liam, Danielle i Zayn Perrie Eleanor, Louis i Niall.
Pokierowałam, Harrego jak ma jechać, na plażę, która znajdowała się dosłownie dziesięć minut, drogi na nogach. Ale nie! Przepraszam! On jest mądrzejszy! Wie, gdzie są skróty, których nie ma!
Po półgodziny dojechaliśmy na miejsce. Znaleźliśmy wolne miejsce i rozłożyliśmy leżak, ręczniki i torby.
Harry nasmarował mi plecki, kiedy w tym czasie dostałam sms od Louisa.

Sexy paseczki! Like it! 

Przewróciłam oczami i wrzuciłam telefon, z powrotem do torby. Rozłożyliśmy się na leżakach i odprężyli.
Słonko mocno grzało, a ja czułam, że zaczynam się spiekać i jutro nie będę miała życia. Mam taki problem, że na początku opalam się na czerwono i dopiero po dwóch dniach jestem, brązowa.
Kiedy leżenie się znudziło, zagraliśmy w siatkówkę, a w tym czasie doszła Destiny. Leżała obok Niall na leżaku. Ja wiem, że ona mi o czymś nie powiedziała i szykuje się rodzinna rozmowa.
Diall.. Nestiny! Pasuje!
Ze Stylesem nie da się grać! On cały czas, fauluje! I to tylko, mnie! Widzi, że piłka jest moja i mogę ją odbić bez problemu, to rzuca się na mnie i lądujemy oboje na piasku.
-Przestaniesz w końcu?!-wrzasnęłam.
Chłopak przewrócił się tak, że była nade mną.
-Złość piękności szkodzi, słonko!
Tym razem ja przekręciłam się nad niego.
-W takim razie, ty często się złościsz!-zakończyłam naszą, jakże krótką rozmowę.
Chłopak w ramach zemsty, zrzucił mnie z siebie na rozgrzany piasek. Zrobiłam fochniętą minę, na co on podał mi ręką.
-A wal się!-warknęłam i sama wstałam.
Wróciłam na leżak i oznajmiłam, że idę do baru kupić coś do picia. Louis poleciał ze mną. Zaoferował swoją pomoc. Jego towarzystwo, doprowadza do szału,a pomoc? On w ogóle wie, co to znaczy?
Jeśli chce poprawić nasze stosunki, to za późno! Dla mnie i tak, będzie tym chłodnym, rock'n'roll 'owcem .
-Skąpy ten stój..-szepnął mi do ucha.
Wzięłam z lodówki dwie Coca-Cole Zero i skierowałam się do kasy.
-Jakbyś nie zauważył, to bikini. -ucięłam i otworzyłam portfel wręczając, kasjerowi butelki z piciem.
-W sumie nic by to nie zmieniło, jeśli byłabyś bez niego.-dodał.
-Nie dla ciebie, gnojku!- warknęłam, już lekko zirytowana.
Chłopak spoważniał, a zmarszczka na czole pogłębiła się.
-Posłuchaj, mnie!-rzucił chłodno, łapiąc mnie za łokieć.-Ja zawsze dostaje to, czego chcę! Zapamiętaj to, sobie!
Puścił moją rękę i odszedł.
Stałam tam, zdenerwowana i lekko zmęczona. Czułam, jak siły mnie opuszczają. Zrobiło mi się słabo.
Wróciłam do reszty i zauważyłam, że już się zbierają. Ulga.. Nie musiałam się tłumaczyć, tylko kiwnęłam głową.
Nie wszyscy byli przyzwyczajeni do zmiany strefy i poszli się położyć. Weszłam do salonu, gdzie siedział Harry i poczułam, jak nogi mi się uginają i upadam na ziemię. Harry znalazł się przy mnie. Wziął na ręce i położył na sofie. Czułam się wyczerpana. Zero energii.. Zero mnie.
Chciałam się uśmiechnąć, podziękować, albo powiedzieć, że nic mi nie jest, ale nie mogłam. Nie miałam siły.
-May, co się stało?-pytał gorączkowo Harry.-Mam zadzwonić po lekarza?
Oprzytomniałam i lekko usiadłam.
-Nie waż się! Nikomu, masz o tym nie mówić, jasne? -zagroziłam.
Chłopak kiwnął głową. Nagle poczułam, lekki strumień krwi, płynący z nosa. Złapałam się za nos.
-Na pewno wszystko dobrze?
-Tak.-zapewniłam.-Pójdę się położyć.
Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy.
Wszystko się komplikuje.. Nie idzie po mojej myśli. Nie potrafię tego kontrolować. Ale głód i sam narkotyk, jest dla mnie za silny.. Ja nie potrafię sobie z nim poradzić. Nie umiem wytrzymać... Jestem za słaba. Ale lekko uzależniona... Znaczy jeśli będę chciała, to rzucę.. Muszę schudnąć. Ja schudnę, rzucę i będę szczęśliwa. Na razie nie mam, co marzyć. Jeśli nie schudnę, to się z tym wykończę.
Może wymyśliłabym inny sposób.. Ale nie. Ja od razu sięgnęłam po to świństwo. Jakby nie było innego wyjścia. Może teraz, chodziłabym na jakieś ćwiczenia? Pilates, joga, zumba? Wszystko jest możliwe, ale ja muszę wybrać drogę na skróty, bo jakżeby inaczej! Później sobie nie radzę i nie mam komu o tym, powiedzieć. Przyjaciółce, która też bierze? Carze, która jest kilkaset kilometrów ode mnie? To bez sensu.. W tym, jestem sama... Jestem sama z moim problemem. On rośnie.. Przerasta mnie, moje doświadczenie i zdrowie. Narusza samopoczucie i psuje dzień. Dni z moich wakacji. Które mają być niezapomniane, bo z przyjaciółmi.
Przespałam się godzinę, po czym zeszłam na dół. Nikogo nie było. Usłyszałam, jakiś dźwięk przed domem. Wyszłam, a na ulicy, jeździł w tę i z powrotem Harry na deskorolce.
-Gdzie wszyscy?-spytałam, podchodząc bliżej.
-Śpią. Znaczy Niall i Des, siedzą w pokoju i oglądają film. Perrie i Zayn, wyszli, pozwiedzać miasto. Dan i Liam, poszli na kolacje, a Eleanor i Louis, śpią.
-Faktycznie, śpią. A ty spałeś?
Pokręcił głową.
-Nie wierzę, że ty na tym, jeździsz.-parsknęłam śmiechem i podparłam dłonie, na biodrach.
-No po patrz! -zrobił jakiś trik, sztuczkę, czy jak to się tam, nazywa i uśmiechnął się zwycięsko.-Spróbuj.
Ustąpił mi miejsca.
-Nie... Ja nigdy na czymś, takim nie jeździłam.-zaprzeczyłam.
-To okazji, żeby spróbować.-zachęcił.-No przecież, będę obok.
Uległam i ostrożnie weszłam na deskę. Od razu złapałam się ramion Stylesa i nie miałam zamiaru puszczać.
Zaczął mi wyjaśniać, jak mam skręcać i się poruszać. Niby go słuchałam, ale była przerażona. Kurczowo się go trzymałam.
-Dobra.. May, możesz mnie puścić.-chrząknął.
Zaczęliśmy się śmiać, ale pokręciłam głową.
W końcu, on szedł tuż obok mnie, kiedy ja odpychałam się nogą. Wiedziałam, że to nie dobry pomysł. W końcu runęłam na ziemię. Albo raczej na Stylesa, który próbował mnie złapać i też wylądował na asfalcie.
-Nic ci nie jest?-spytał, kiedy spokojnie, leżałam na jego torsie.
-Nie... Miałam dobra amortyzacje.-powiedziałam uśmiechnięta.
Chłopak przybliżył lekko twarz i uśmiechnął się. Patrzyliśmy tak na siebie, jakbyśmy zastygli w miejscu...


____________________
Przepraszam.  Nie mogę sie skupić przez te krzyki. Boże jak one krzyczą!  Jest rozdział. Przepraszam. . Zkiepszczony. :'(

3 komentarze:

  1. W TAKIM MOMENCIE? No zlituj się ^^
    _________________
    Ommomom B O S K I *.*

    czekam na nn :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest świetny i nie waż się myśleć inaczej, rozumiesz? Uwierz w siebie Kochana! :)
    Boże.. jak ja mam dość Louisa. Czemu on zachowuje się jak dupek? Skoro zarywa do May, to znaczy, że nie jest prawdziwym przyjacielem Harry'ego. No bo, przecież wszyscy myślą, że oni są prawdziwą parą, nie?
    May musi przestać brać ten narkotyki, nie ma innego wyjścia.
    Powiedz mi, że oni się pocałują, proszę! Jak ja chcę żeby oni się w sobie tak naprawdę zakochali. Znaczy wiem, że Harry już jest zakochany, ale żeby jeszcze May go pokochała. Z resztą co ja gadam, ona już go kocha tyle, że jeszcze o tym nie wie :D
    Pozdrawiam i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwsze dni w nowym miejscu zawsze sa ciezkie i to nie tylko dla chlopakow z One Direction:)
    Mimo, ze May zna idealnie miejsce, w ktorym obecnie przebywa to jednak brakuje jej stabilnosci, ktoara zachwiana jest prze pojawienie sie 1D w jej zyciu;p
    Chlopaki komplikuja wszysyko co dzieje sie wokol niej i to bardzo. Szcegolniw Harry i Louis. Styles mimo calej tej "ustawki" stara sie nawiazac sie kontakt z May. Jesli chodzi o Tomlinsona to on traktuje ja bardzej jako obiekt seksualny, tak mi sie wydaje. Przynajmniej w tym momencie;)
    Rozdzial jak zwykle swietny, czekam na nexta;p

    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy