Po tym telefonie, ja, jak i cały mój świat, legł... Nie będę się powtarzać! Po prostu, to wszystko wydarzyło się, tak nagle i to moja wina! Gdybym nie stała w tej kuchni, jak idiotka i ich nie podsłuchiwała, to może nie byłoby, całego tego zajścia. No, ale przecież to ja! Zawsze coś spieprzę! Nie musiałam wychodzić. Może bym go zatrzymała.. A teraz on jest, w drodze na lotnisko, albo już w samolocie!
Gratulacje, May. Prawdopodobnie zniszczyłaś wszystkim wakacje! Pokłony!
Z coraz gorszym humorem, wróciłam do domu. Nie wiem, gdzie wywiało Perrie i Zayna, ale w tym momencie mało mnie to, obchodziło. Poszłam do siebie do pokoju i weszłam pod kołdrę, naciągając ją na głowę.
Szkoda, że wszystko nie jest, takie proste, jak w podstawówce... Wtedy, nikt nie kochał.. Mógł się najwyżej zauroczyć.. A teraz? Jesteśmy dorośli... Bożee... Ułatw mi życie! Wszystko jest takie, skomplikowane.
Nagle ktoś zapukał do drzwi i wszedł do środka. Podniosłam głowę, spod kołdry i ujrzałam Louisa. Jeszcze tego, cymbała mi brakowało. Ostatnią osobą, której bym się tu spodziewała, był właśnie Tomlinson.
-Jeśli nie masz, nic ciekawego do powiedzenia, to lepiej wyjdź!-warknęłam, siadając po turecku.
Chłopak zaśmiał się lekceważąco i usiadł na brzegu łóżka.
-Ładnie go, załatwiłaś..Skarbie. -mruknął, spoglądając na mnie.
-Nie przeginaj.. Nie jestem w nastroju. -westchnęłam, związując włosy w lekkiego koka.
-Jestem tu po to, żeby poprawić ci humor.-szepnął, przybliżając się do mnie.
Był niebezpiecznie blisko. Gdybym go nie znała, zachowywał się jak jakiś... Gwałciciel? Może to za ostre, ale jego ton, oczy i uśmiech. To, że jego ręka znajdowała się na moim udzie. To wszystko było, przerażające.
-Nawet mnie, nie dotykaj!-syknęłam i wstałam z łóżka.
Jedynym sposobem, żeby się go pozbyć, było wyjście z pokoju, w którym byliśmy sam, na sam.
Już miałam otwierać drzwi, kiedy chłopak ścisnął moje nadgarstki i przyciągnął do siebie. Podniósł mój podbródek, tak, że byłam zmuszona patrzeć w jego ślepia. Świeciły się zwycięsko.
-Puść mnie!-powiedziałam, łamiącym się głosem.
-Nie stawiaj mi się, kochanie! Przecież jesteś wolna, co ci szkodzi?-spytał, chamsko.
-Wolna to może być, dziwka. Ja ewentualnie mogę być sama.. Ty nie jesteś.. -mruknęłam zdenerwowana.
Jak on śmie? Zjawia się tu, sprawia, że zaczyna się go bać i myśli, że rzucę się na niego i wylądujemy w łóżku? Nie ma mowy!
I oni są przyjaciółmi? Jak? Louis wie, że Harry mnie kocha (o ile jeszcze kocha ), ale nie sprawia mu to różnicy. Rany, jaki on jest fałszywy. Jak można tak postąpić, wobec przyjaciela.? Nie pojmuje tego.
-O mnie się nie martw! -szepnął.
Muszę przejąć inicjatywę. Nie może pomyśleć, że ma nade mną przewagę. No bądź babą z jajami, May! Nie taką rozlazą kluską! Miałam ochotę, strzelić mu w ten nie wyparzony, ryj... Ale się powstrzymałam.
-Nie będę, tak jak inne laski, na twoje zawołanie pędzić do łóżka, razem z tobą. Nie jestem z tych.. To ty jesteś dziwkarzem i widać, że Tobie to pasuje. Szkoda mi tylko, El, bo marnuje się z tobą. Mogłaby znaleźć sobie, lepszego, ładniejszego i, takiego który ją kocha-akcentowałam każde, wypowiedziane słowo.-Ale musiała, zakochać się w takim, padalcu, jak ty. Przykro mi... Ale nie, licz na to, że kiedykolwiek poddam się twoim zalotom. Nie jestem na tyle głupia!
-Ale podpisałaś kontrakt.. Wystarczy to!
Zwolnił uścisk. Wykorzystałam to, jako ucieczkę. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z pokoju.
-Ale pamiętaj!-zawołał za mną. -Ja zawsze dostaje, to czego chcę!
Jego słowa zmroziły mnie. Poczułam się osamotniona..
Straciłam najważniejszą osobę w moim życiu. Jedyną, która sprawiała, że uśmiech malował mi się na twarzy, kiedy tylko go zobaczyłam. Ten który poprawiał mi humor... Teraz zniknął. Prawdopodobnie na zawsze. A to wszystko przeze mnie, bo jestem opóźniona w rozwoju. Ktoś musi ucierpieć, żebym ja zrozumiała.. Zrozumiała, że przez ten cały czas, kiedy uważałam go za swojego przyjaciela, poczułam do niego coś więcej, ale wyraźnie nie chciałam tego do siebie, przyjąć. I teraz wszystko popsułam! Genialna ja!
To nie ma sensu, żebym wydzwaniała do niego i prosiła go o spotkanie.. Bo on mam nie już dość. Nie dziwie mu się! Wszystko spieprzyłam.
Usiadłam przy wysepce i obmyślałam, co teraz zrobić.
-Chyba wracam do domu.-oznajmiłam kiedy Des, stanęła mi przed oczami.
-Dlaczego?-spytała Perrie, wchodząc do kuchni.
Oni znikają i zjawiają się kiedy chcą!
-To nie ma sensu.. Wracam do pracy. Nie mam humoru na dalsze wakacje. Ale wy przecież możecie zostać. Des się Wami zaopiekuje.-powiedziałam i zeszłam z krzesełka.
-Tak.. Możecie zostać.-dodała Destiny.
Nie odzywając się więcej poszłam do pokoju się pakować.
Tydzień później.
Ale życie jest do dupy! Brak silnej woli. Osiągnęłam swój cel! Schudłam i dalej prowadziłam sesję.. Miałam idealną figurę, jak to twierdził Daryl.. To był powód do szczęścia.. Ale nie potrafiłam skończyć z narkotykami. Brałam ich więcej i czułam, że to uzależnienie wzrosło do maksimum. Nawet nie wiedziałam, kiedy nie byłam pod wpływem prochów.. One miały nade mną kontrolę! To było potworne!
Chodziłam zaćpana i żadne ostrzeżenia Eleanor nie pomagały. Poza tym cały czas byłam w dołku, bo Harry wcale się do mnie nie odzywał, a ja go bardzo potrzebowałam. Byłam tchórzem, bo bałam się z nim spotkać, sam na sam. W mediach było głośno, o naszym rozstaniu... To było bolesne, kiedy czytałam.
Zeszłam na dół, by zrobić sobie kawy i włączyłam telewizor. Na kanapie leżała, Eleanor. Spędziła tę noc u mnie, po kłótni z Louisem, kiedy on wyrzucił ją z domu. Przyszła cała zapłakana, ale powiedziała, że jest gotowa mu wybaczyć. Miłość jest ślepia!
Na ekranie pojawił się prezenter, a nad nim małe zdjęcie, które po chwili powiększyło się, na cały ekran.
-Harry Styles, z One Direction, jest znowu wolny! -mówił mężczyna.-Podobno rozstał się z modelką May Dowell i znowu zaczyna prowadzić dawne życie. Plotki głoszą, że Harry nie ma zamiaru wiązać się z kimś, na dłuższą metę.
W tym momencie moje serce rozerwało się na pół.. Życie nie ma sensu.. Skoro tchórzysz, a facet, w którym najprawdopodobniej się zakochałaś, nie szuka żadnej dziewczyny, chyba, że powrócił do dawnego życia.. To by bolało najbardziej! Ale on o mnie zapomniał... Przestał kochać. Teraz życie całkiem, straciło sens.
Zdecydowana i pewna, poszłam na górę do swojego pokoju i wyjęłam dwie saszetki z narkotykiem. W jednym była końcówka, a w drugim pół.. Teraz, albo nigdy.. Albo się odważysz, albo będziesz tchórzem, do końca swojego życia... A w cholerę, z takim życiem!
Harry
Przechadzałem się uliczkami i postanowiłem skręcić w tą, na której mieszkała May. Po co? Sam nie wiem..
Ona z pewnością już o mnie, nie pamięta i będzie niezręcznie, kiedy z stanęlibyśmy oko w oko.
Jednak coś mnie podkusiło, żeby podejść do samych drzwi. I co? Zapukasz, ona otworzy, a ty? Jak wmurowany, będziesz patrzeć się na nią w ciszy.. Bez sensu.
Głupia ręka! Po co pukasz?! Za późno. Stałem przy drzwiach przez chwilę, ale nikt nie otwierał. Pomyślałem, że na pewno nikogo nie ma, ale po chwili usłyszałem krzyk. Pchnąłem drzwi i wszedłem do środka. To był głos Eleanor! Wołała May! Pobiegłem do jej pokoju... Nie było jej. Odszukałem je w łazience. El klęczała przy, nieprzytomnej May...
-Co się stało?!-spytałem przerażony.
-Ja... Nie wiem..-jąkała, rozpaczliwie.-Chyba przedawkowała...
Zamarłem.
____________________________________________
Obrót sprawy... Łuuu.! Zrobiło się mroczno i szpitalnie.
Nastrój udzielił mi się od pewnej piosenki, Aaliyah "Try Again".
Melodia... Wpłynęła na mnie! I bum, mamy taki rozdział?
Podoba się? ;*
Akurat w takim momencie? Serio? Weźźźź teraz mnie chyba ciekawość rozsadzi co dalej :D. Rozdział genialny, idealny w każdym calu!
OdpowiedzUsuńhttp://rid-nik-and-london.blogspot.com/
Ridley<3
Nom, podoba sie i to calkiem, calkiem:)
OdpowiedzUsuńWybacz mi, ale pisze z komorki i sa takie bledy w moim komentarzu, a nie inne;(
Przeczytalam od poczatku do konca i to chyba ze trzy razy. Tak bardzo zaskoczylas mnie tym rozdzialem, ze az zaczynam sie obawic jaki szok zaserwujesz nam nastepnym razem. A tak na serio to cudny rozdzial;p
Wiem, ze pisze od rzeczy, ale gdy komentuje przelewam wszystko co wpadnie mi do glowy;D
Moim zdaniem Louis zachowal sie jak totalny dupek. Jak ja bym takiego dopadla to bym mu nogi z dupy urwala xd
Przystawia sie do May, kloci z El, ogolnie zachowuje sie jak jakis niewyzyty seksualnie. Mam nadzieje, ze przejrzy na oczy. I jaki z niego przyjaciel, gdy chce poderwac May wiedzac, ze Harry sie w niej kocha?
Och, May jakie ty masz ciezkie zycie;)
Narkotyki to nie wybor, ale ona w sumie go nie miala. Cholerne uzaleznienie. Dziwie sie tylko, ze tak szybko sie poddala...
Ale Harry ja uratuje! Mowie ci, ja to czuje! Ale ty i tak wiesz lepiej, wiec nie bede snoc domyslow;D
Kocham cie za ten rozdzial<3
Jest akcja i to najwazniejsze:)
Pozdrawiam;*
Maddie
bożebożebożebożebożebożebożeboże...
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do The Versatile Blogger Award: http://mydreamislivewithyou.blogspot.com/2013/07/the-versatile-blogger-award.html
OdpowiedzUsuńojojo :(
OdpowiedzUsuńM E G A ♥!
I właśnie, dlatego bałam się przeczytać nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńOczywiście cieszę się, że May w końcu zrozumiała, że czuje coś do Harry'ego no, ale cholera, ona przedawkowała! Boże, co ta miłość z nimi robi? Po cholerę im to wszystko? Niech będą razem i będzie cacy. Jak posłuchają mnie to będą mieć życie jak ta lala. Tyle, że te durne matoły mnie ignorują. -.-
I teraz nie ma innej opcji. Oni muszą być razem i koniec kropka. Dobranoc, Amen-mówiła dla was Iza z Suwałk, JOŁ <3
Pozdrawiam i życzę weny, Kochana <33