czwartek, 29 sierpnia 2013

22

Usiadłam na pobliskiej ławce  i spokojnie zaczekałam na Harrego. Naprawdę źle się czułam.. Och! Wiedziałam, że ta kawa to nie dobry pomysł. Pewnie mi zaszkodziła.. Zabiję Sykes'a. Obiecuję!
Przyjrzałam się przechodniom. Po drugiej stronie ulicy zauważyłam, kłócącą się parę. Kobieta była w zaawansowanej ciąży, a mężczyzna nawet nie zwracał na to uwagi i dalej się na nią darł. Myślałam, że zaraz ją uderzy.. Ona była bliska płaczu, ale facet skończył na nią krzyczeć i lekko trącił i ręką po czym odszedł.
Bezradna usiadła na ławce, która znajdowała się naprzeciwko mnie. Jak można kłócić się z kobietą, która jest w ciąży, do jasnej cholery?! Biedna nie może się denerwować, a pewnie sama zastanawia się, co dokładnie się dzieje. Mąż, który ją kocha, nagle na nią wrzeszczy kiedy ona, urodzi mu dziecko... Ugh.. Przecież to logiczne.. Ujrzałam przed sobą czarnego Rang Rovera. Podniosłam się z ławki i skierowałam do samochodu. Usiadłam na miejscy pasażera i zapięłam pasy.
-Dobrze się czujesz?-spytał Harry zerkając na mnie.-Blada jesteś..
-Tak, wszystko dobrze.-zapewniłam.-To pewnie po tej kawie.
-O boże!-zawołał.-On cię chciał otruć!
Parsknęliśmy oboje śmiechem.
I pomyśleć, że gdybym nie była sławna, to chciałabym, żeby mój facet miał takie cechy, jak Harry.
Był zabawny, opiekuńczy, ale nadal zachowywałby się, jak mój przyjaciel.. Nawet ta cholerna zazdrość!
Spojrzał na mnie uśmiechając się. Po chwili dojechaliśmy na miejsce. Lekko mnie zemdliło i poczułam lekkie ukłucie w dolnej części brzucha. Zgięłam się w pół, przytrzymując się drzwi, od samochodu. Nie zauważyłam kiedy Harry znalazł się przy mnie.
-Na pewno, wszystko dobrze?-spytał ponownie Styles.
Nie, nic nie było dobrze. Czułam się gorzej, niż wcześniej. Teraz już wszystko mnie bolało. Nogi, ręce, barki, brzuch i głowa.. Coś pominęłam? Nie, chyba to wszystko było najistotniejsze. Czemu się tak czuję?
-Chyba nie.-odpowiedział sobie sam i wziął mnie na ręce.
Jeszcze umiem chodzić. Serio, dałabym sobie radę sama. Ale wiecznie pomocny Harry, wie lepiej jak się czuję. Mogłam się domyśleć. Wszedł do domu, nadal niosąc mnie na rękach.
-Czuję, jakbym nosił dwunastolatkę.-zażartował.
-Możesz mnie odstawić?-spytałam, otwierając oczy.
Chłopak postawił mnie na ziemię. Po chwili odzyskałam równowagę, by znowu ją stracić. Było mi nie dobrze.. Naprawdę myślałam, że zwymiotuję. Pobiegłam do toalety, zamykając za sobą drzwi. Jestem jak medium.. Wiem, co się zaraz stanie... Kiedy usłyszałam kroki Harrego, zamknęłam deskę i spuściłam wodę. Usiadłam na niej i spojrzałam na Harrego stojącego w progu.
-Nie chcę, żebyś mnie widział w takim stanie.-szepnęłam i wstałam.
Oparłam się o umywalkę i spojrzałam w lustro. Styles zamiast wyjść podszedł bliżej i objął mnie w pasie.
Wyglądałam okropnie.. Blado. Włosy całkiem mi oklapły, usta i oczy niczym nie wyróżniały się od twarzy. Tak samo matowe. Już wtedy czułam, co się święci. Obawy się potwierdziły..
Miesiąc temu, kiedy z Harrym, baraszkowaliśmy, zapomnieliśmy o jednej rzeczy... I teraz wszystko zrobiło się jasne. Z początku zaczęłam panikować, że nie damy sobie rady, że jestem za młoda i takie tam.. A teraz, jak już jestem prawie pewna to.. Nic się nie zmieniło. Ja nie chcę mieć dziecka. Nie lubię dzieci, nie chcę ich mieć i nigdy nie zamierzałam. Nawet z Harrym. Dziecko przekreśla twoją młodość. Nie mam ochoty, spędzać roku, przebierając pieluszki, wycierając jego rzygi i słuchania wrzasku. Nie chcę dziecka!
Poczułam, jak słone łzy spływają ciurkiem po moich policzkach, jedna za drugą.
-Heej...-usłyszałam szept Harrego. Odwróciłam się w objęciach,w  jego stronę i spojrzałam w oczy.
-Ja nie chcę...-tyle zdołałam powiedzieć i znowu zalałam się łzami.
Chłopak mocno przycisnął mnie do siebie.
Dziecka nie powinno się mieć w wieku dwudziestu lat. Może trzydziestu, ale proszę... Ja mam przed sobą całe życie. Powinnam teraz imprezować, bawić się, pić i korzystać z młodości. Ale niestety, nie mogę z niej skorzystać.. To wszystko przekreśliło, to coś w moim brzuchu. Nie chcę go... Ono nie jest niczemu winne. To całkowicie moja wina... Ale tak czy siak, to nie zmienia mojego nastawienia, okej? Nie chcę rodzić, wychowywać i być poważnym, ale młodym rodzicem.. N-I-G-D-Y.
Co teraz? Co powinnam zrobić? Myślałam, że to po kawie.. A mogłam się tego spodziewać. Brak okresu, już przez dwa tygodnie. Mdłości, bóle głowy... Idiotka!
-May...-odezwał się Harry.
Oderwałam się od niego i spuchniętymi oczami popatrzyłam na niego.
Był w szoku. To było widać... Ale jak ma, nie być? Jest gwiazdą.. Występuje, śpiewa w zespole, jeździ w trasy, a do tego czasami nie ma czasu odsapnąć. To straszne uczucie, kiedy nie ma go obok mnie. Przekonałam się o tym, przez ten miesiąc kiedy ich nie było...Nie znośne.
-Uspokój się.-westchnął.-To już się stało i... Nie mamy nic do gadania. Uwierz, że też nie myślałem teraz o dziecku, ale jeśli już to tylko z tobą.
-Nie rozumiesz!-krzyknęłam.-Nie chcę tego cholernego dziecka! Ani teraz, ani jutro, ani nigdy! Czy to takie trudne? Nie lubię dzieci! Nigdy nie chciałam ich mieć! Nie ważne, czy z osobą którą kocham, czy nie! Po prostu nie chcę tego dziecka!
Przeszłam obok niego i poszłam do pokoju, zamykając ówcześnie drzwi.
Może powiedziałam odrobinę za dużo, ale taka była prawda. Co ma zrobić? To nie on, nosi w sobie to dziecko. Nie on jest urodzi. I zapewne nie on będzie je wychowywał. Tak! Będzie dalej jeździł w trasy, a ja będę siedziała z tym dzieckiem. Nie dam sobie rady.. Ja to wiem. Chodzi zwyczajnie o to, że nie mam wprawy, do czegoś takiego. Między mną, a Destiny jest tylko dwa lata różnicy... Jak byłam mała nie odczuwałam tego. Ale to niczego nie zmienia. To moje dziecko i to, ja pełnie za nie, odpowiedzialność.
-May otwórz drzwi.-usłyszałam skruszony głos Harrego, za drzwiami.
Zapukał lekko w drzwi.
Otarłam wierzchem ręki oczy i wstałam z podłogi. Podeszłam do drzwi, ale ich nie otworzyłam. Przystawiłam ucho do drzwi.
-May, jeśli mnie słyszysz...-odezwał się znowu.-Musisz wiedzieć, że ja naprawdę, chcę ci pomóc. Rozumiem, że się złościsz.. Ale przestań. Jesteśmy oboje.. Przecież cię nie zostawię.
Na te słowa, otworzyłam od razu drzwi. W te słowa uwierzyłam.
-Naprawdę?-spytałam pociągając nosem.
-Pewnie!-uśmiechnął się szeroko.
Wpadłam w jego ramiona. Podniósł mnie i zakręcił wokół własnej osi.



Elie: Strasznie mi trudno, ale muszę to ogłosić. To przed ostatni rozdział.. Niestety. Przepraszam. Nie dam rady dalej tego ciągnąć. Wiem, że to wszystko już się robi oczywiste i że nie ma sensu, ale chcę to dokończyć. Jest coraz gorzej i krócej, ale mam pustkę w głowie. 
Natchnęło mnie na zupełnie inną historię.. Dlatego założyłam nowego bloga, na którego was serdecznie zapraszam. http://take-me-to-a-dark-paradise.blogspot.com/
Pozdrawiam! ;*

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

21


Miesiąc później.


Był wyjątkowo piękny dzień, jak na Londyn. Jak zwykle parnie, ale naprawdę wakacyjnie. Cały dzień spędziliśmy w dom, w końcu sami. Nie było wizyt Liama, Zayna, czy tego dupka Louisa, który chyba sobie... Odpuścił? No nie wiem. Nie pisze, nie odzywa się.. Unika kontaktu. Dziwne, prawda? Tak czy siak, podczas, gdy oglądaliśmy coś w telewizji dostałam sms'a od Nathana. Uśmiech wymalował mi się na twarzy. Chciał się spotkać. Dawno się nie widzieliśmy. Ostatnio rozmawialiśmy, kiedy byłam w Long Beach. W ciągu tego czasu dużo się pozmieniało i pewnie miałabym mu dużo, do opowiedzenia. A brakowało mi naszych rozmów i wypadów. Niestety Harremu nie było do śmiechu, kiedy dowiedział się, że wychodzę.
Zabronił mi! Co za ironia! Bez urazy, Harry, ale nie mam zamiaru cię słuchać. To mój przyjaciel! Tak jak ty przyjaźnisz się z Ed'em, czy chłopakami, jak mam prawo spotkać się z kolegą. Kiedy mu to powiedziałam, nic to nie zmieniło. Upierał się przy swoim. I że Nath nie jest dziewczyną.. Takie tam. Tyle, że ja wiem, że to nie chodzi tylko o to, że oni się nie lubię. No proszę.. Harry jest zwyczajnie zazdrosny. Potraktujmy to jako karę, z galę.
Poszłam na górę wziąć prysznic i przebrać się. Znowu umówiliśmy się w Starbucksie. Och! Od tej kawy, bardziej przytyję! Wyjęłam z szafy ciemne dżinsy i bluzkę z krótkim rękawem w kwiatki, na niebieskim tle. Na to cienki sweterek z kwiatowym motywem. Na stopy włożyłam welurowe, ciemno różowe obcasy i do tego turkusową listonoszkę. Przeczesałam włosy i zeszłam na dół, gdzie Harry jadł lody z kubełka. Zauważyłam, że często to robi. Zwłaszcza kiedy się denerwuje. Oj, biedactwo!
-No nie idź..-jęknął, wbijając łyżkę w kubełek lodów truskawkowych.
-Posłuchaj.-podjęłam.-Proś mnie, błagaj na kolanach. To nic nie da, skarbie! Nie idę się z nim spotkać, żeby nie wiadomo, co wyprawiać. Jest moim kumplem. No wiesz, jak brat. Więc cokolwiek powiesz, ja i tak pójdę.
Już myślałam, że to zadziało. Było cicho, on dalej jadł lody, więc pomyślałam, że mogę dalej się przygotowywać. Podeszłam do lusterka, przy schodach i przejrzałam się po raz kolejny. Chyba robią mi się zmarszczki. Powinna spędzać mnie czasu z Niallem. Bo dostanę szczękościsku. To nie zdrowe.. Brzuch boli, łzy lecą, ale on dalej się śmieje z byle czego, więc.. Naprawdę! Nie polecam jeśli nie chcesz liftingu, przed trzydziestką.
Musnęłam ostatni raz rzęsy, tuszem i zamrugałam kilka razy.
-Proszeęęęę!-zawołał uderzając łyżką o blat.
Pokręciłam głową, uśmiechając się i założyłam torbę na ramię. Dziwnie się czułam w wyprostowanych włosach, ale ujdzie.
Podeszłam do niego i pocałowałam w czoło.
-Kocham cię!-mruknęłam, pstrykając go w nosek.
Ruszyłam w stronę drzwi i pomachałam Harremu na pożegnanie.
-Foch!-krzyknął, a ja zamknęłam za sobą drzwi.
Postanowiłam się przejść. Założyłam okulary przeciwsłoneczne i ruszyłam w stronę centrum.
Niedziela... Des nie odzywa się od dwóch dni. Od czasu, kiedy wróciła do Long Beach rozmawiałyśmy codziennie. U rodziców nie jest za dobrze. Są dla siebie oschli. Nie rozmawiają ze sobą. Tata częściej wyjeżdża, albo mama wraca późno. Podobno tata przeniósł się do pokoju gościnnego. Destiny nie za bardzo potrafi z nimi porozmawiać. Boi się. Oni zachowują się wobec niej, jakby nigdy nic się nie stało.
To jest dziecinne. Des nie ma tam z kim, za bardzo porozmawiać. Kiedy wczoraj był u nas Niall i Liam, Horan mówił, że postara się do niej przyjechać. Też się nad tym zastanawiam. Mogłabym przyjechać na kilka dni. Może udałoby mi się porozmawiać z mamą, bo z tatą jest o wiele trudniej. Po prostu, może Des by się uśmiechnęła. Wiem, że jest jej trudno, ale czuje, że musi tam być. To trudne.  W każdym razie, rozważam, czy nie zabrać się z Niallem.
Przeszłam przez jezdnie i ujrzałam duże logo Starbucksu. Podeszłam do ceglanego budynku. Przed wejściem na schody lekko mnie zatoczyło. Straciłam równowagę i zrobiło mi się słabo.
-Wszystko w porządku?-spytał starszy pan.
Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową. Po chwili wszystko wróciło do normy. Podniosłam głowę i weszłam po schodach do środka.

~*~

Siedzieliśmy już drugą godzinę w kawiarni, a kresu tematu, nie było widać. Albo ja wpadałam na pomysł, co można obgadać, albo on. Gadał jak baba. To przerażające! Temat spadł na jego zespół. Teraz trasa i wydanie singla. Muszą dużo pracować. Normalka.
-A może chcesz poznać, chłopaków?-spytał znienacka.
Nie wiem.. Znaczy nie byłam pewna. Wiedzą, że jestem ze Stylesem. Na pewno by mnie nie polubili. Jestem pewna. Szczerze to nie jest dobry pomysł.
Próbowałam sprawić mentalnie, by zmienił zdanie, ale on był wyraźnie podekscytowany.
-Tak!-zawołał.-Chodźmy!
Pociągnął mnie za rękę w stronę wyjścia.Wsiedliśmy do jego samochodu i po chwili znaleźliśmy się na pustych ulicach Londynu. Dochodziła trzecia. Nie czułam się za dobrze. Głowa mnie bolała i ręce, a także nogi. Boże, nie chcę żadnego choróbska! Nie mogę być teraz chora! Ja w ogóle nie mogę być chora! Nie znoszę chorób! Jest ktoś kto lubi? Byłam wypompowana. Po półgodzinie znaleźliśmy się przed dużym domem.
-To dom Max'a.-oznajmił Nath.-Często u niego przesiadujemy.
Skinęłam głową i weszliśmy do środka. Oglądali mecz. Kilkoro z nich. Jeden stał w kuchni i coś gotował.
Co chwile krzyczeli: "Gol, gol!" Jak Niall i Louis...
Poczułam się lekko skrępowana. Oni mnie znielubią.. Od pierwszego wejrzenia! Ja to czułam!
-Wróciłem!-zawołał Nathan.
Każdy obrócił głowę  w naszą stronę.
Zapewne nie tego oczekiwali. Chyba myśleli, że sam przyjdzie. Nie... Ups! Wpadka!
Max spojrzał na nas i uśmiechnął się. Siva i Jay... Ich twarz nie wyrażała, żadnych emocji. Natomiast Tom.. Nie wyglądał na zadowolonego.
-To chyba był zły pomysł.-syknęłam w stronę Nathana.
-To May!-oznajmił ignorując moje słowa.
Uśmiechnęłam się do nich naturalnie, ale czułam jak moją twarz, a raczej policzki oblewa, rumieniec.
-Nie dość, że się z nią spotykasz, to jeszcze ją tu przyprowadzasz.-prychnął Tom i odwrócił się.
Pozostali podeszli do nas. Wydawało mi się, że tylko Max był pozytywnie nastawiony.
-Hej jestem Max.-przywitał się chłopak w różowym fartuszku. Uśmiechnęłam się i uścisnęłam jego dłoń.
Tak jak pozostałych. Wydawało się miło..
Max ugotował obiad, który był przepyszny. Była rozmowa.. Dotyczyła mnie. Moją karierę i zdrowie, ale nie pytali o Stylesa. Niestety Tom, nadal nie był przekonany do mnie. Co chwilę dogryzał mi, ale byłam przyzwyczajona. Normalnie drugi Louis!
-Wróciłaś do Harrego, tak?-spytał uszczypliwie.
Spuściłam wzrok na talerz.
-Tak.-zgodziłam się, przygryzając wargę.
-Jak możesz spotykać się z taką ofermą?!-zawołał.-Kim on jest? Śpiewa sobie w zespole.. Bo ktoś mu pomógł? Pieprzony X-Factor? Co to jest za muzyka, gdzie w kółko śpiewają o jednym? Nie jest ci wstyd? Spotykać się z męską dziwką?
Nerwy mi normalnie puściły... Co on ma do Harrego? Serio.. Niech spojrzy na siebie i swoją dziewczynę. Galaretowate uda, wystające sutki i oponka, zamiast brzucha. No proszę..
-Tom!-warknął Nathan.
Wstałam od stołu.
-Wybacz mi, ale nie będę tracić czasu na twoje, puste gadki. -oznajmiłam, całkiem pewnym siebie głosem.-Nie wiesz o niczym, nie zdajesz sobie sprawy o czym mówisz... Nie wiesz, jakie naprawdę jest życie. Potrafisz tylko o nim mówić. Więc proszę cię, z łaski swojej, życzę ci, żeby życie dało ci takiego kopa w dupę, jak nam. -zakończyłam swój monolog.
Nałożyłam torbę na ramię i zasunęłam za sobą krzesło, po czym udałam się do wyjścia.
Usłyszałam, że ktoś za mną idzie.
-Olej go.-mruknął Siva uśmiechając się.
-Racja.-przytaknął Jay.
-Dziękuje za obiad. Był świetny!-zwróciłam się do Maxa.-Lepiej już pójdę!
Ucałowałam w policzek Nathana i wyszłam z domu.
Nawet nie wiedziałam, gdzie byłam... Szłam przed siebie, ale szczerze czułam się coraz gorzej. Nogi same uginały się pod moim ciężarem. Głowa nie przestawała boleć, a do tego pobolewał mnie brzuch.
Postanowiłam zadzwonić do Harrego.


Elie: Hej hej, kaczorki! ^^ Jak podoba wam się rozdział.. Nie mówiłam o tym wcześniej, ale trochę się pozmienia... Trochę, czyli dużo.
Rodzinny obiadek u The Wanted? 
Kocham was i dziękuje za komentarze. ;**

piątek, 23 sierpnia 2013

20

Czułam jak narasta we mnie złość. Jak ona śmie obrażać mojego chłopaka. Na początku wydawała się w porządku. Aż byłam skłonna zobaczyć się z nią drugi raz, ale.. Cofam to! Co za suka! Myśli, że jej uwierzę? Czy ona, aby nie chce mi go odebrać? Puszczalska ździra!
-On lubi starsze, więc wiesz...-dodała, mieszając kawę.
Wtedy puściły mi nerwy.
-Jeśli myślisz, że twoje zdanie, znaczy dla mnie cokolwiek, to się grubo mylisz, Tay. Wiem, jak wybrałam i oprócz mnie nikt o tym nie decyduje. Zwłaszcza ty! Harry po prostu źle wybrał, natrafić na ciebie do żadna przyjemność. Mam nadzieję, że to nasz ostatnie spotkanie.-warknęłam i wzięłam torebkę.
-Och... Myliłam się, co do ciebie. Jesteś taka głupia, jak on. Jesteście siebie warci.-odpaliła.
-Taylor! Uraziłaś moją dumę.-udałam wzruszenie.
-Jesteś beznadziejna! Kiedyś mi podziękujesz, kiedy Harry już się tobą znudzi. A wierz mi.. Prędzej czy później, zobaczy, że jesteś przereklamowana.
Zacisnęłam wargi w prostą linię i... Nie zamierzałam mieć skrupułów. Wzięłam moją mrożoną kawę i chlusnęłam jej w twarz.
-Nie zapominaj, że to ty byłaś "bólem dupy" Harrego, skarbie.-powiedziałam jej prosto w twarz i uśmiechnęłam się złośliwie.
Założyłam torebkę na ramię i wyszłam z kawiarni z podniesioną głową
Gdyby nie ludzie siedzący tam, rozszarpałabym ją gołymi rękami. Co tam odciski palców.. Należało jej się! Biedactwo było zaskoczone? Och jakże mi przykro!
Parsknęłam śmiechem pod nosem i wsiadłam do samochodu.
Pięknie to załatwiłaś May! Szacunek! Jak Harry się o tym dowie, to już nie będzie taki pewien, co do swojej "Sweetie". Ale ja się nie ugnę! O nie tym razem, Styles! Przegiąłeś i to równo! Ale pewnie gdyby nie to spotkanie, to nie miałabym okazji oblać Taylor Swift kawą. Nie żałuję!
Kiedy zaparkowałam samochód na podjeździe, w domu jeszcze nikogo nie było. Usiadłam na kanapie i włączyłam MTV.
Ona chyba naprawdę myślała, że ja to kupię! Och rozumem to ty nie, grzeszysz kochana! Nigdy więcej nie posłucham Harrego i jego "świetnych" rad! Nigdy więcej!  Jestem na niego wściekła, a to wszystko jego wina! Dostanie! Dostanie obiecuję!
Nagle na ekranie pojawił się wielki napis "Red Tour  2013 Taylor Swift"
-No chyba nie!-mruknęłam pod nosem, przełączając kanał.
Usłyszałam zgrzyt w drzwiach. Odwróciłam się i ujrzałam Harrego. Wstałam z kanapy i skierowałam się w jego stronę. Najlepiej wydarłabym mu wszystkie włosy. Szykuj się Harry!
-Co ty sobie, kurwa myślałeś?! Co, kurwa, jest z tobą nie tak?! Nie znoszę cię! Jesteś pieprzonym dupkiem!-krzyczałam na niego.
Okładałam pięściami jego klatkę piersiową i rzucałam obelgi w jego stronę. Kiedy siła mi się skończyła, a wszystkie przekleństwa mi się wyczerpały ujrzałam, roześmianą twarz Harrego.
Wyjął zza siebie dużą, zieloną żabę-maskotkę i słodko się uśmiechnął.
-Ooo! Ale i tak cię kocham!-dodałam i zawiesiłam ręce na jego szyi.
Automatycznie złość ulotniła się ze mnie, ustępując miejsce, radości i szczęściu.. Co za słodki Harry! Takiego lubię.. Przyniósł mi maskotkę z wesołego miasteczka i powiedział, że kocha mnie najmocniej, na świecie! Zacisnęłam powieki, kładąc brodę na jego ramieniu. Od razu przypomniało mi się, co mówiła Taylor. Teraz dopiero mnie to, zabolało. Jakoś dotarły do mnie te słowa i zakłuły.
-Co się stało?-spytał, łapiąc mnie za ramiona.
Otarł kciukiem łzę i spojrzał głęboko w oczy.
Usiedliśmy na kanapie i wszystko po woli mu wytłumaczyłam. Zaznaczałam czyja to była wina. Musiał wiedzieć, że to była jego wina! Był zły, kiedy opowiedziałam mu, jak mnie nazwała, ale śmiał się kiedy chlusnęłam jej kawą w twarz.
-Szkoda, że ta kawa nie była gorąca.-westchnął.
Zaśmiałam się i zaczęłam bawić się jego włosami. Harry odwrócił głowę w moja stronę.
-Przepraszam. -szepnął.-To moja wina.
Uśmiechnęłam się zawadiacko.
-Wybaczę ci jeśli mnie, pocałujesz.-mruknęłam.
Chłopak od razu wpił się w moje usta. Pchnął mnie na kanapę, delikatnie rozchylając moje wargi swoim językiem. Błądził po moim podniebieniu, tocząc z moim językiem wojnę. Ujęłam jego twarz w ręce i zassałam jego dolną wargę. Chłopak sięgnął do mojej bluzy, którą zwinnie zsunął z ramiona i zaczął interesować się bluzkę. Po chwili ona też wylądowała, za kanapą. Zaczął składać pocałunki na mojej szyi, co chwilę zasysając skórę. Zerwałam (nie dosłownie) z niego koszulkę i przejechałam dłońmi po jego torsie.
To była kwestia czasu, kiedy oboje byliśmy nadzy i leżeliśmy na podłodze obok kominku. Otulało nas ciepłem. Jeszcze tak bardzo go nie pragnęłam i czułam, że on też. Kiedy poczułam go w sobie.. Jego delikatne, ale stanowcze ruchy.. Nasz przyspieszone oddechy i bicie serca, które dało się słyszeć z kuchni. To było czułe.. Delikatne... To był zdecydowanie najlepszy seks w życiu.
Nic nie ma bardziej romantycznego, niż seks przy kominku. Kiedy możesz wyraźnie dostrzec jego zielone oczy. To było idealne! Po chwili opadł obok mnie. Położyłam głowę na jego torsie i przygryzłam wargę.
-Kocham cię.-wyszeptałam.
Chłopak w odpowiedzi mocno pocałował mnie w czubek głowy.



~*~

Rano obudził mnie dzwonek do drzwi. Powoli zaczynam mieć dosyć, porannych odwiedzin. Chciałabym jeden poranek dla nas. Albo cały dzień dla nas.
Jestem teraz szczęśliwa! Kocham go! Nad życie.. Moje zdrowie jest prawie unormowane. Lekarz mówi, że jest coraz lepiej. Przytyłam kilogram! Wszystko idzie w dobrym kierunku! Ba! Lepiej być nie może.
Założyłam na siebie krótki fioletowy szlafrok i poczłapałam na dół. Kiedy otworzyłam drzwi, ujrzałam Des.
Stała w progu z trzęsącymi się rękami. Oczy miała spuchnięte i zaczerwienione. O nie! Jeśli to Niall to nogi z dupy mu powyrywam! Cokolwiek jej zrobił! Jakkolwiek ją potraktował! Niech się szykuje! Wykastruje go! Uważaj Horan! Nadchodzę!
-Co się stało?-spytałam.
Des usiadła na krzesełku przy wyspie i zaczęła nerwowo obgryzać paznokcie. Wybiła 11.00
-Zadzwoniłam do mamy..-zaczęła łamiącym się głosem.
O boże! Coś im się stało? Nie proszę! Wystarczy mi wrażeń! Naprawdę! Więcej nie potrzebuje...
-Chyba nie chcący odebrała, bo nawet nie zauważyła.. -kontynuowała.-Słyszałam jak się kłócą.. Byli jacyś oschli wobec siebie. Aż padło dziwne słowo. Mianowicie mama powiedziała, że... Że tata miał rację i rozwód to dobry... To dobry pomysł.
Jej głos całkowicie ucichł, a ona znowu pogrążyła się we łzach.
Co oni do cholery jasnej, sobie wyobrażają, hmm? Po dwudziestu latach małżeństwa, kiedy już są w średnim wieku, nagle im się odechciewa i uważają, że rozwód to świetny pomysł? Gratuluję! Szkoda, że z nami o tym nie porozmawiają. Kiedy Des przyszła myślałam, że chodzi o Horana, czy cuś. Ale, że o rodziców? Nigdy bym niespodziewała.! Zrobiło mi się smutno.. Ale byłam też cholernie zła.. Co im odbiło?
Teraz? Czemu? Jaki jest powód?
-Dlatego wracam do domu.-ponownie usłyszałam łamiący się głos Destiny.-Dzisiaj.
Przytuliłam ją mocno... Co by było, gdybym nie miała siostry? Gdybym była z tym sama? Nie poradziłabym sobie.. Nie dałabym rady. Ale mamy siebie. Dla Des rodzina zawsze była najważniejsza. Uważała, że nasza jest idealna, ale się przeliczyła.. Tylko czemu, co się stało? Byli na wakacjach, szczęśliwi uśmiechnięci, a teraz nagle.. Nic z tego nie rozumiem.
-Jak wrócisz, daj znać.. Powiedz mi jak to wszystko wygląda, dobrze?-spytałam i pogłaskałam ją po głowie.
Dziewczyna kiwnęła głową i pociągnęła nosem.
-Nie martw się, Des.. Oni są dorośli. Nie ty powinnaś się tym martwić.
Uśmiechnęła się przez łzy i skierowała do wyjścia. Przed domem czekał Niall, oparty o maskę samochodu.
Pomachał do mnie i uśmiechnął się, na co ja wykonałam ten sam gest. Wziął Des za rękę i otworzył jej drzwi do samochodu.
Masz szczęście Horan, pomyślałam zamykając drzwi.
Ujrzałam Harrego, schodzącego po schodach.
-Co się stało? Kto to był?-spytał.




Elie: Wiecie? Chyba odzyskałam wenę.. I dobrze mi z tym. Ale teraz czas na rujnowanie, po trochu wszystkiego.. Co wy na to? Po eksperymentujmy trochę!
Pozdrawiam, Elie


środa, 21 sierpnia 2013

19

Niall jest... Bardzo przekonujący. Wszyscy przystali na to, a ja nie miałam nastroju, by pojechać do "Wesołego Miasteczka". Choćby dlatego, że nie byłam "wesoła". Mój chłopak lekceważy mnie i moje argumenty.. Ma gdzieś, że ta panienka od siedmiu boleści, zwana Taylor Swift, chce go uwieść.. Zaciągnąć do łóżka, a później z satysfakcją popatrzy na mnie tymi swoimi skośnymi oczami.. A ja będę miała ochotę rzucić się na nią z pazurami, ale mam godność, więc tylko zakręca dupcią, a Harremu wystawie szanownie środkowy palec. To jest ten najczarniejszy scenariusz. Wcześniej mogą wyjść na kawę, albo się pocałować. To i tak daje do myślenia. Ugh! Za dużo myślisz, May!
-Zjedz coś.-odezwała się Eleanor, uśmiechając się do mnie.
-Emocje odbierając głód.-rzuciłam, piorunując wzrokiem Harrego.
Wszyscy popatrzyli na mnie pytająco.
-Nie ważne.-mruknęłam.
Nagle zabrzęczał telefon Harrego. Podeszłam do blatu gdzie leżał jego BlackBerry i zamrałam kiedy zauważyłam, kto dzwoni. "Sweetie". Sweetie.. Swiftie. Chyba gorzej być nie może. Mój humor jeszcze bardziej się popsuł. Jak on może mieć ją zapisaną, jako Sweetie.. Ja nadal jestem "May", a ona? Nie znoszę jej! Nie znoszę Harrego! Nie znoszę tego pieprzonego świata!
-Haaaaryyy!-zawołałam chłopaka, który razem z Louisem i Niallem siedzieli na kanapie oglądając telewizję.
Chłopak odwrócił głowę kiedy wskazałam na jego telefon.
-Sweetie dzwoni.-oznajmiłam sztucznie miłym głosem
Harry jak wystrzelony z procy, przeskoczył przez kanapę i biegiem ruszył do kuchni. Wręczyłam mu telefon, z poirytowaną miną.
-Nie zdążyłem zmienić, jak się roztaliśmy.-zaczął się tłumaczyć
-O tak! Jasne!-kiwałam głową zdenerwowana.
-May, mówię poważnie.-jęknął Harry.
Dzwonek zrobił sie głośniejszy i zaczął mnie bardziej irytować. Tak jak Harry, jego głos i cała sytuacja.
-Odbierz ten cholerny telefon!-wrzasnęłam.
Odgarnęłam grzywkę i podparłam się ręką o blat i uniosłam jedną brew wyczekując reakcji Harrego.
-Cześć Tay!-przywitał się Harry i skierował w głąb korytarza.
Warknęłam pod nosem i wzięłam do ręki byle jaką gazetę. Przerzucałam nerwowo jej kartki.
-Cześć Tay!-udałam piskliwy głosik.
Dziewczyny bardziej zdezorientowane niż chłopcy.
-Długa historia.-mruknęłam i odłożyłam gazetę.
Po chwili Harry znowu wrócił i wręczył mi telefon.
Zamrszczyłam brwi i bezgłośnie spytałam, o co chodzi. Chłopak śmiał się.
Co do cholery..? Wzięłam telefon i przyłożyłam do ucha, czego zaraz pożałowałam. Jaki ona ma piskilwy głos!
-May!-krzyknęła do słuchawki.
-Taylor!-odkrzyknęłam już z mniejszym entuzjazmem.
-Jeśli nie masz dziś, nic do roboty  to może pójdziemy na kawę? -zaproponowała.
Wytrzeszczyłam oczy i zamilkłam na sekundę.
Czy ona mi właśnie zaproponowała kawę? Dzisiaj? Razem? Czy ona w ogóle jest miła? Nie czaję...
Powinnam pójść? Nie.. A po co? No chyba nie chce się zaprzyjaźnić, prawda? Nie, dziękuje! Wolę jechać do tego zakichanego "Wesołego Miasteczka".
-Kawa?-spytałam odwracając się do dziewczyn i Harrego stojącego obok Eleanor.-Dzisiaj?
Harry uśmiechnął się i pokiwał głową unosząc kciuki. No chyba nie, Styles! Nie, nie zamierzam spotykać się na kawę z Twoją byłą. Może jeszcze was ze swatam, hmm? Nie, nigdzie nie idę!
-Zaczekasz chwilkę?-spytałam Taylor.
-Jasne!
Przykryłam dłonią słuchawkę i podeszłam do Harrego.
-Nie ma mowy!-szepnęłam zdenerwowana.
-Ale czemu, nie? Ona serio nie jest taka, zła.!-upierał się Harry.
-To nadal twoja była!-warknęłam.
Jak on śmie?! Zerwali ze sobą! Zazwyczaj z osobami, z którymi zrywasz nie utrzymujesz kontaktu, no bo zerwaliście! Chyba, że w dobrym kontakcie. No sama nie wiem. Ale to jest bezczelna. Ona i Harry! To tak, jakbym kazała Harremu spotkać się z Lukie'm, bo przecież możemy być przyjaciółmi. On nie jest taki zły!
No proszę..!
Harry zrobił maślane oczka, więc uległam.. Ugh! To będą najdłuższe dwie godziny mojego życia.
-Dobrze.-zgodziłam się z małym entuzjazmem.-Gdzie i o której?
-Może w Starbucksie, za dwie godziny?
Dziewczyna zapiszczała do słuchawki i podziękowała mi. Przewróciłam oczami i się rozłączyłam.
-Zabiję cię kiedyś!-warknęłam złowrogo w stronę Harrego.
Rzuciłam telefon na blat i pobiegłam do pokoju.
Usiadłam na lóżku i spojrzałam w okno.
Dlaczego się zgodziłam? Mogłam postawić na swoim, pokazać, że jestem twarda i żadna panienka  nie stanie na mojej drodze. Ale nie! Ja jak zwykle wszystko psuje.. Godzę się, a później tego żałuje. Gdybym była odważna, to pewnie nawet teraz zadzwoniłabym do niej i odmówiła. Jednak ja jestem tą ciepłą kluchą.
Och May! Co się z tobą stało? Jeszcze nie dawno, bez uczuć.. Nie przejmowałam się nikim i niczym, a teraz? Zrobiłam to, żeby nie zranić Harrego. Żeby był szczęśliwy.. Boże! Ja już nie jestem egoistką!
Nie myślałam, o sobie! Na początku podobała mi się zmiana. To, że się uśmiechałam. To, że się zakochałam. Ale teraz?
Leżałam na łóżku i rozmyślałam tak, przez.. Długo. Aż w końcu przyszły Des z El.
-Gdyby Louis kazał mi się spotkać z Hannah, tak samo bym się wkurzyła.-mruknęła Eleanor siadając obok mnie.
Zaśmiałam się pod nosem.
-Po udaje, że mi się podoba, a później wrócę do domu.-oznajmiłam i podeszłam do lusterka.
Przeczesałam włosy i poprawiłam makijaż.
-Później do Was zadzwonię! Zróbicie zdjęcia w "Wesołym Miasteczku"!-zawołałam i wzięłam torebkę po czym zbiegłam na dół. Bez słowa wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu.
Pogada, pogada i wrócę do domu. My się więcej nie spotkamy, udowodnię Harremu, że nic nas nie łączy i wszystko wróci do normy, a następnym razem na nic się nie zgodzę.
Zaprakowałam przed Starbucksem i wysiadłam z samochodu. Już przez szybę widziałam siedzącą przy stoliku Taylor, która mieszała słomką kawę. Nabrałam powietrza i pchnęłam szklane drzwi.
Dziewczyna od razu mnie wypatrzyła i gestem dłoni zachęciła do stolika.
-May!-zawołała.
Uśmiechnęłam się i usiadłam naprzeciwko niej. Kelnerka podeszła do nas, a ja zamówiłam mrożoną kawę.
-Cieszę się, mogłyśmy się spotkać.-oznajmiła uśmiechnięta Tay.
No i tak przez pierwszą godzinę rozmawiałyśmy o jej karierze o mojej, już prawie zakończonej. Ogólnie dziewczyna opowiadała o swoim życiu, przed tym wszystkim, aż temat spadł na tym ile fanów straciła po zakończonym związku z Harrym i nagle powiedziała coś dziwnego.
-Strasznie żałuję tego związku..
Uniosłam brew i upiłam łyk kawy.
-Tobie też radzę, May. Jesteś fajną dziewczyną i prędzej czy później Harry zrobi coś głupiego, przez co będziesz cierpieć.



________________________________
Och jestem zbyt uległa.. Ale coś zrozumiałam!
Dlatego jestem, ale taki shit tu wam dałam, więc...
Przepraszam! Ale i tak was kocham!



wtorek, 13 sierpnia 2013

18


                                                                  Czytać informacje pod spodem!

Ugh... Po co ludzie wymyślają rolety, skoro i tak świeci przez nie, słońce? To bez sensu? Ogarnęłam, że już raczej nie usnę i wstałam z łóżka. Słyszałam na dole, jak ktoś sie tłucze w kuchni i wiedziałam, że Harry wstał wcześniej. Jednak nawet jeśli, chciał zrobić przeprosinowe śniadanie, to nie ma na co, liczyć. Nigdy nie byłam zazdrosna o żadnego faceta.. Chyba, że o Luke'a. Ale Harry jest bardziej na poważnie i.. Kiedy widzisz swojego faceta, rozmawiającego ze swoją ex, jedyne co przychodzi Ci namyśl, to że ona chce ci go odebrać, albo gorzej.. Ugh! I po co o tym myślisz, idiotko?! Tak czy siak, rozmawiali... Chociaż nie. To nie była rozmowa to były... Chichotki! Stali przy ścianie szepcząc coś sobie na ucho i zachodząc się od śmiechu. A mówił, że to będzie nasz wieczór.. Ale nie! Gówno z tego wyszło! Cały czas gadał i śmiał się z Tejlorcią, a ja byłam zmuszona, do wysłuchiwania pijanej Perrie, na temat jej wysuszonych włosów, co.. Nie było fajne!
A zresztą! Taylor robiła wszystko, żeby Harry nie mógł oderwać od niej wzroku. To podciągała sobie do góry sukienkę, zarzucała włosami, albo uśmiechała się do niego uwodzicielsko.. Widziałam.. Chciała go szybko zaciągnąć do łóżka.
Zeszłam na doł,  przeczesując dłonią  włosy, kiedy ujrzałam sylwetkę Harrego. Stał przy płycie indukcyjnej, co chwilę przewracając, coś na patleni.
-Dzień dobry!-zawołał, radośnie.
Zignorowałam go i podeszłam do lodówki. Wyjęłam karton mleka i nalałam do szklanki.
-Głodna?-nie dawał za wygraną.
Posłałam mu piorunujące spojrzenia.
Na pewno wyglądałam strasznie. Jak wkurzony szop. W pidżamie z poczochranymi włosami i nie domytym make-up'em...
Pociągnęłam łyk i poszłam do salonu. Spoczęłam na kanapie i wzięłam do ręki pierwszą lepszą gazetę, byle czymś się zająć.
-Nie rozumiem..-odezwał się Harry, siedzący przy stole. Zajadał się tuczącą jajecznicą.. Phi!
-Za co ty mnie tak, karasz?-spytał.
Wtedy to nerwy normalnie mi puściły. To normalne. Przecież każdy facet, będzie teraz udawał, że nic się nie stało, a jeśli już sobie przypomni to będzie mówił, że to nic takiego. Że wymyślam.
-Nawet mnie nie denerwuj, Harry.-warknęłam podchodząc do niego.
-Nie wiedziałem, że jesteś, taka zazdrosna..-mruknął pod nosem.
-Jesteś skończonymi idiotą.. Albo niedorozwinięty. -fuknęłam.-Mówisz, mi że ten wieczór będzie nasz, po czym spędzasz go ze swoją byłam.. No.. Gratulacje! Pobiłeś samego siebie.
Zaklaskałam w dłonie i złośliwie się uśmiechnęłam.
-My tylko rozmawialiśmy/.-wypierał się.
-O tak! -zawołałam.-Zaczyna się od rozmowy.. Później jest pierwsza kawa. Pójście do siebie do domu. Wypicie lampki wina i nieświadomie..
-May, o czym ty mówisz?-parsknął śmiechem Harry.
Może nie brzmiałam zbyt poważnie, ale on powinien to wyczuć. Ja serio byłam wściekła, a on zwyczajnie dalej jadł i śmiał się ze mnie.
-Mówię tylko, jak to widzę.. -westchnęłam.
-Zaczekaj, czy to nie ty spotykasz się z Nathanem, chociaż wiesz, że go nie lubię?-spytał, a na jego twarzy wymalował sie szczeniacki uśmiech.
-Co? Teraz będziesz mi wypominał, że spotykam się z kimś kogo nie lubisz? Nath jest tylko moim przyjacielem! A nie byłym.-dodałam.
-Nie przeginaj!
Wtedy ktoś odchrząknął za naszymi plecami, a w progu stało kilku naszych znajomych. A właściwie do Destiny z Niallem i Eleanor z Louisem.
Posłałam ostatnie znaczące spojrzenie Harremu i powędrowałam na górę przebrać się.
Kiedy szukałam odpowiednich ciuchów zdałam sobie sprawę, że to nasza pierwsza poważna kłótnia i.. Wyglądała dosyć zabawnie. Teraz złość lekko mi przeszła i byłabym w stanie wybaczyć Harremu, pod warunkiem, że on mnie przeprosi, bo złamał obietnicy. A mi się obietnic nie łamie. Albo są albo ich nie ma.
Poza tym wypomina mi, że widuję się, z Nathanem gdzie w tym czasie, on pewnie widzi sie z panną Swift na kawce w Starbucksie! Jestem zazdrosna! Wiem! Ale przecież na moim miejscu, większość dziewczyn zachowało by się tak samo, prawda? To było jak, oberwać freesbe w łeb.. Albo gorzej!
Wyjęłam z szafy, jasno niebieską poprzecieraną bluzkę na ramiączkach, schowałam ją  w obcisłą spódnicę we wzorki, a na ramiona narzuciłam, krótką bluzę w kolorze mięty. Na stopy włożyłam  białe trampki na podwójnej platformie. Przeczesałam włosy, nałożyłam troszkę pudru, pomalowałam oczy i lekko usta, po czym zeszłam do reszty towarzystwa. Starałam się unikać rozbawionego wzroku Harrego, który co jakiś czas spoglądał w moją stronę.
-Nie będę pytać, co między Wami zaszło.-odezwał się Niall, zajadając jajecznicą.
-Niall!-syknęła Des, klepiąc go po ramieniu.
Chłopak wzruszył ramionami, nie przestając przeżuwać buzią.
-To jakie plany na dziś?-spytała Eleanor. -Perrie pojechała z Zaynem do Bradford, a Liam chciał spędzić z Dan więcej czasu, zanim ona pojedzie do domu.
-Na mnie nie patrzcie.-mruknęła Destiny.-Rzadko tu bywam.
Zawiesiłam ręce na jej ramionach, stojąc od tyłu i pocałowałam w głowę.
-Jedźmy do Wesołego Miasteczka!-zawołał Niall.


_____________________________________________________
Krótki.. Przepraszam. Dzisiaj soczewki wpadły mi do kranu, a nie mogę nigdzie znaleźć  okularów.
Na szczęście, miałam rozdział napisany w zeszycie i moja koleżanka, go przepisała, więc przepraszam, za jakiekolwiek błędy, które pewnie się tu wkradły.  I jednocześnie mam informacje.. Wybaczcie.
Zawieszam bloga.. Znaczy nie zawieszam.. Ugh! Chodzi o to, że możliwe, że do końca wakacji, żaden rozdział się nie pojawi. Jest mało komentarzy i widzę, że coraz mnie osób odwiedza.. Także... Przepraszam.

piątek, 9 sierpnia 2013

17

Wysiadłam z limuzyny, stawiając nogi na miękkim, czerwonym dywanie. Moje oczy przez chwilę przyzwyczajały się do blasku fleszu. Na przemian paparazzi wykrzykiwali moje imię. Ruszyłam kilka kroków naprzód i położyłam rękę na biodrze. Nie musiałam się trudzić, tak jak inne dziewczyny, w długich i wąskich sukienkach, martwiące się, że potkną się i zrobią z siebie pośmiewisko. Moja sukienka była krótka i mi się strasznie podobała! Lekki wiatr rozwiewał moje włosy dodając oszałamiającego efektu. Nagle poczułam, czyjąś dłoń w talii. Odwróciłam głowę i ujrzałam twarz, Harrego.  Uśmiechnęłam się do niego i oboje spojrzeliśmy w obiektywy aparatów. Za nami stali Perrie z Zaynem. Louis i Liam i Niall z... Des? Destiny? Co ona tu robi? Nic nie wiedziałam o jej wizycie.
Poczułam nagłą falę gorąca i byłam strasznie szczęśliwa. Nie mogłam się doczekać, kiedy wejdziemy do środka, żebym mogła się z nią przywitać.
Jeszcze stanęłyśmy z dziewczynami (czyt. Perrie, ja i Des), a później Pezz ze swoim zespołem.
Kiedy weszliśmy do środka, było już tłoczno. Większość osobistości, stało przy barze z lampką szampana w ręku, śmiejąc się lub rozmawiając. Kiedy już mogłyśmy odetchnąć, Des rzuciła mi się w ramiona.
-Och, May!-zawołała, niemalże mnie dusząc.
-Des! Ja.. Nie mogę.. Oddychać!-wykrztusiłam.
Dziewczyna zwolniła uścisk i ujęła moją dłoń w dłoniach.
-Co się stało?-spytała.
Dobrze wiedziałam, co miała na myśli, ale nie chciałam o tym teraz rozmawiać. Zwłaszcza przy tych wszystkich ludziach. Szepnęłam jej na ucho, że porozmawiamy o tym później i starałam się pokazać, że dobrze się bawię. Ludzi było sporo, gdzie nie spojrzysz, zobaczysz wielką gwiazdę. Justin Bieber, Rihanna, Taylor Swift... Osoby, które kojarzę z gazet i poprzednich gal. Zostałam zawołana za kulisy, gdzie miałam jeszcze chwilę na przygotowanie się. Prowadzący już oficjalnie rozpoczął galę. Jak zwykle w moim brzuchu rozpoczęła się rewolucja i zaczęłam się denerwować. Pamiętaj May, powtarzałam w myślach, dasz sobie radę! Nagle usłyszałam swoje imię i wyszłam zza kurtyny. Zostałam powitana gromkimi brawami. Pomachałam do wszystkich i starałam się, aby mój uśmiech był naturalny. Stanęłam na podeście i powitałam wszystkich. Jako, że pierwsza miała wręczać trzeba było rozgrzać publiczność. Na przodzie znajdowali się fani i organizatorzy gali.
-Strasznie się cieszę, że znowu mogę tu być!-powiedziałam do mikrofonu, na co wszyscy znowu zaczęli klaskać.
I to mnie denerwowało. Co nie powiesz, to będą klaskać. Mów budyń, zaczną wrzeszczeć.
Asystent wręczył mi kopertę z wynikiem.
-W tym roku mam zaszczyt, wręczyć nagrodę, Najlepszej piosenkarce roku. -oznajmiłam, a z telebimu leciały informację na temat nominowanych.
Więc w skrócie: Taylor Swift, Selena Gomez, Rihanna i Kelly Clarkson. Szczerze to sama się zastanawiałam, kto tym razem zgarnie nagrodę. Jak zwykle.
-Jesteście podekscytowani, nie?-spytałam, wzbudzając napięcie.
Wszyscy zaczęli krzyczeć, że tak.
-Ja też.-odpowiedziałam, a oni się zaśmiali.
Irytujące!
-Więc w tym roku, mam przyjemność wręczyć nagrodę...-powiedziałam, otwierając kopertę.-Taylor Swift!
Usłyszałam oklaski, krzyki, niektórzy nawet wstali. Taylor szła, w kierunku sceny, ściskając ręce swoich fanów. Miała na sobie, świecącą, niebieską, mini sukienkę. Związane wysoko włosy i mocny makijaż
Wzięłam do ręki statuetkę i kiedy dziewczyna znalazła się przy mnie wręczyłam jej, całując powietrze obok jej policzka. Dziewczyna ukłoniła się przed wszystkimi i zaczęła swoje show, podczas, gdy ja zeszłam ze sceny za kulisy. Zrobiło mi się trochę słabo... Było duszno i pewnie dlatego to wszystko.. Presja i tak dalej.
Usiadłam na krzesło i sięgnęłam po butelkę wody, stojącą na stoliku. Po chwili pojawiła się przy mnie Des.
Uśmiechnęła się i pogratulowała mi. Cieszyłam się, że przyjechała. Rzadko kiedy odwiedzała mnie w Londynie, bo nie znosiła tego miasta i pogody. Dla niej zawsze musiało być słonecznie. Tak więc nic szczególnego jej tu nie ciągnęło.
Niestety, korzystając z chwili kiedy byłyśmy same, Des wykorzystała okazję i by spytać się, co robiłam w szpitalu. A to wszystko przez te głupie gazety..! Każdy zadawał sobie pytanie, co robiłam w szpitalu? Czemu był Harry, skoro nie jesteśmy razem? A może do siebie wróciliśmy? Szczerze? Miałam to w dupie! Bardzo chcę się skupić na swoim zdrowiu, ale jakoś nie specjalnie mi to wychodzi. Rano zjadłam ciastko i... Tylko to. Harry nawet o tym nie wie, bo szybko poszedł, ale ja czuję się z tym źle.. To nie wygląda na takie łatwe, jakie jest. A poza tym, cały czas mam chęć na prochy.. Staje się to uciążliwe, bo zajmuje całe moje myśli i staję się coraz bardziej skłonna, do spotkania się z Eddiem.
Nie miałam wyjścia i opowiedziała wszystko Des. Miała nie mówić rodzicom, a jeśli widzieli gazety, to po prostu byłam na badaniach kontrolnych. I już! Nie powiem... Była zdziwiona.. Przestraszona i.. Zła? Tak z pewnością. Była cholernie zła, że jej nic nie powiedziałam i, że w ogóle to zrobiłam.
-Wiem..-przyznałam jej rację wbijając wzrok w buty.-Byłam głupia!
Zaśmiałam się cicho, a Des objęła mnie ramieniem.
-Chodźmy!-zawołała Destiny.-Zaraz pewnie chłopcy dostaną nagrodę!
Wpadłyśmy w głupawkę! Ona potrafi poprawić humor i  wie o wszystkim, co nie miało jeszcze zdarzenia, ale to Des. Jej nie ogarniesz!
Wróciłyśmy na swoje miejsca, kiedy właśnie Chloe Kardashian, wymieniała nominowanych do Najlepszego Boysbandu Roku. Obie trzymałyśmy za nich kciuki i moim zdaniem, zgarną nagrodę raz-dwa, bo reszta (The Wanted, nie obrażając Nathana, Muse, Mumford&Sons). Trzymałam mocno kciuki, a kiedy wreszcie, Chloe oznajmiła, kto wygrał tegoroczną nagrodę, skakałam z radości, razem z Des i Perrie. Chłopcy dostali nagrodę! Uniosłam kciuki i uśmiechnęłam się do nich. Po wykonaniu "Best Song Ever", gdzie nie obeszło się bez zwariowanego tańca, większość udało się na After Party, do jakiegoś klubu. Nie bardzo chciałam tam iść. Byłam wykończona.. Zauważyłam, że zmęczenie, coraz częściej mi doskwiera i zaczęło mnie to denerwować. Ale uległam namowom Harrego i Nialla.. Zależało im, żeby to oblać, więc... Nie miałam głosu.

Klub był zatłoczony... Gorąc, ciasno i nie zbyt przyjemnie. Poznałam kilka nowych osób, czy gwiazd.. Kto, jak co woli. Taylor, nie wydawała się taka zła, jak nie którzy mówią (czyt. Cara). Była całkiem miła i zabawna. Jakoś rozmowa sama popłynęła, a to ciekawe... Polubiłam ją. Choć strzegłam od niej Harrego. Wiem, wiem.. Nie są razem, ale zawsze jest jakaś, mini szansa, że... ugh!
Usiadłam przy barze i bacznie obserwowałam każdy ruch Harrego.. I co z tego, że rozmawiał z Liamem?!


__________________________________________
Ugh! Przepraszam, ale wydaje mi się, że...
Jest coraz bardziej bezsensu. Miałam nadzieję, że jeśli już będą razem, to uda mi się to jakoś pociągnąć, tak, żeby Was nie zanudzić, ale czuję, że mi się nie udało...Nie uważać, że trzeba wprowadzić coś..? Och, nie wiem! Coś innego? Albo zostawić to?



sobota, 3 sierpnia 2013

16

Samotna łza spłynęła mi po policzku. Więc do tego doszło? Świetnie! Wiedziałam.. Ja to zwyczajnie czułam. Odzwyczaiłam się od jedzenia i w pewnym sensie nie czuje głodu. Jedyny jaki czuje, to  głód narkotykowy, jeżeli coś takiego istnieje.
Chciałam jak najszybciej stamtąd wyjść. Szpital zawsze źle mi się kojarzył, ale zazwyczaj nie chodziło o mnie. O kogoś z bliskich. Jednak teraz.. Czułam się zmęczona. Całym tym cyrkiem! Nie wiedziałam, że za spełnienie swoich marzeń, trzeba, aż tak zapłacić. Gdybym wiedziała, nawet bym się za to nie brała.
-Mogę już iść?-spytałam, łamiącym się głosem.
Pielęgniarka wypisała mi jakąś karteczkę i kazała zgłosić się do lekarza na kontrole. Poza tym poleciła mi, żebym zapisała się do psychologa i zaczęła więcej jeść.
Czyś ty babo zgłupiała?! Gdybym jadła normalnie i byłoby to dla mnie proste, to nie byłabym anorektyczką, idiotko! Miałam ochotę wykrzyczeć jej to w twarz, ale w odpowiednim momencie, Harry wziął mnie za rękę i wyszliśmy z gabinetu.
Teraz miałam ochotę zniknąć z show-biznesu. Na chwilę, jeśli nie na zawsze. Stojący paparazzi, przed szpitalem, bardzo mnie zdenerwowali i lekko ich trącając, przeszliśmy do samochodu.
W ciszy usiedliśmy do środka.
-Co teraz?-spytała Eleanor.
Przełknęłam ślinę i przejrzałam się w lusterku.
-Mam wszystkiego dość.-westchnęłam.-Możesz mnie zawieść do domu?
Spojrzałam na Harrego i blado się uśmiechnęłam. Chłopak zapalił samochód i ruszyliśmy w stronę mojego domu.
Po pół godzinie, znaleźliśmy się pod moim domem. El, pożegnała się ze nami i obiecała, że wieczorem zadzwoni, a Harry poszedł ze mną do domu.
Weszliśmy do środka, a chłopak do razu skierował się na górę.
-Gdzie idziesz?-spytałam, robiąc sobie kawy.
-Najpierw pozbyć się tego świństwa, a później zadzwonię do twojego managera i powiem, że...
-Ja to zrobię!-weszłam mu w słowo i wyjęłam telefon z kieszeni.
Będzie zdziwiony. Polecą pytania: "Co się stało''? "Dlaczego"? I tak było! Teraz nagle zaczął się interesować. Dla mnie odwołał wszystkie sesje i kazał mi odpoczywać. Nagle teraz?! A wcześniej? To on mi kazał schudnąć! Czyżby poczucie winy? W samą porę, Daryl! Na razie znikam ze wszystkich sesji. Może głupio to brzmi, ale chcę przybrać na wadzę.
-I po wszystkim!-zawołał Hazz, schodząc po schodach na dół.-Twoja koleżanka, Amfa, wylądowała w kibelku!
Zaśmiałam się i pociągnęłam łyk kawy.
Harry podszedł bliżej, ale milczał. Jakby się czymś denerwował. Ma coś na sumieniu? Błagam, nie oświadczaj się! Harry! Całe życie przed nami!
-Powinnaś ze mną zamieszkać.-rzucił nagle i stanął obok mnie, opierając się o blat.
Zakrztusiłam się kawą i nerwowo zaczęłam kaszleć. Czy on zaproponował mi, mieszkanie z nim? Nie... On dał nacisk na "powinnaś". O nie! Żadnego rozkazywania! Nie mi! Może to wzmocniłoby nasz związek, ale tak nagle? Dopiero, co wróciłam do domu i nie zamierzam, jak na razie, go opuszczać.
-Co?-spytałam odstawiając kubek.
-Uważam, że powinnaś ze mną zamieszkać.-powtórzył.-Chcę cię mieć na oku.. Po tym, co się zdarzyło.
-Nie ufasz mi?
-Jasne, że ufam.-powiedział, obracając się w moją stronę. Ujął moją dłoń i spojrzał w oczy.
-Po prostu, chcę ci pomóc. I zadbam o twoją dietę.-dodał, z uśmiechem.
Wizja mieszkania z nim pod jednym dachem nie wydaje się być koszmarem, ze snów. Kiedy to kobieta stoi przy garach w jakiejś starej sukience, z papierosem w ustach, gotująca jakieś bardzo tłuste danie. W całym domu panuje bałagan. Ciuchy, leżą gdzie popadnie, wszędzie kurz i brudno. Do tego okazuje się, że jesteś w ciąży, a twój chłopak wyjeżdża w trasy koncertowe i pewnie śpi na boku z inną dziewczyną.
W to raczej nie wierzę.. Za dużo przeszliśmy, żeby to się tak skończyło. Bardziej wierzę w moje wymarzoną wizje. Kiedy to śpisz ze swoim ukochanym w jednym łóżku, a on budzi Cię składając delikatne pocałunki, na twoim obojczyku, szyi... Potem robi ci śniadanie. Razem spędzacie dzień, chodząc po mieście. Na obiady, czytając w ogródku i wygłupiając się. Wieczorem oglądacie jakiś film i ponownie zasypiasz w ramionach ukochanego.
Oprzytomniałam i uśmiechnęłam się twierdząco. Chłopak objął mnie w tali i wysoko podniósł.
-Puść mnie, kołku!-wrzasnęłam i zaczęłam się śmiać.
Chłopak odstawił mnie na ziemię, a ja przewróciłam oczami i poszłam na górę pakować, rzeczy.
-Sprzedaj ten dom!-zawołał za mną Styles.
-Chyba śnisz!
Wyjęłam walizkę i torbę na potrzebne rzeczy i po kolei zaczęłam to wszystko pakować.
Nie powiedziałabym tego Stylesowi, ale w pewnym sensie, cieszę się, że będziemy razem mieszkać. I że pomyślał o mnie. Będziemy  nareszcie sami, a tego bardzo potrzebujemy, zwłaszcza po tym, co się ostatnio stało. Wyjęłam wszystkie, ciuchy z szafy i wpakowałam do walizki.


*Następny dzień*
Obudziłam się wtulona w nagi tors Stylesa, zaczęłam zataczać kółka na jego klasie. Nie myślcie, że do czegoś doszło.. Nie, do niczego! Po prostu, siedzieliśmy wieczorem przy kominku, przeglądając wszystkie możliwe strony plotkarskie i czytaliśmy te brednie, na nasz temat. Zwłaszcza dzisiejsze, wczorajsze zdjęcia spod szpitala. Wszyscy myślą, że znowu jesteśmy razem.. Świetnie!
Harry zamruczał coś pod nosem, po czym otworzył oczy.
-Jak się spało?-spytałam siadając na łóżku.
-Z tobą, zawsze świetnie!-mruknął, poruszając znacząco brwiami, za co oberwał poduszką.
Zaczęliśmy wojnę i oboje wylądowaliśmy na podłodze. Chciałam wstać, ale Harry złapał mnie w swoich wielkich ramionach, uniemożliwiając, jakikolwiek ruch. W końcu, oboje wstaliśmy, ale chłopak nadal obejmował mnie w tali, co doprowadzało nas do głupawki. Ogarnęliśmy się dopiero wtedy, kiedy w drzwiach stanął Horan z Liamem, trzymając tort w ręku.
Odchrząknęłam głośno, a Hazz zwolnił uścisk, wypuszczając mnie.
-Cześć, chłopaki!-przywitałam ich, kierując się do łazienki.
Minęłam ich w przejściu, odwzajemniając ich uśmiech i zniknęłam za drzwiami drzwi.
Wzięłam lekki prysznic, zrobiłam lekki makijaż, równocześnie, wysłuchując jęków Danielle i Eleanor, żebym szybciej wyszła. Przeczesałam lekko włosy i wyszłam z łazienki, całkiem gotowa.
Zeszłam na dół, gdzie wszyscy już zajadali się tortem śmietankowym, z kawałkami truskawek. Na mnie też czekał jeden kawałek.  Stanęłam przy blacie.
-Wahasz się, jakby to była sprawa życia i śmierci.-mruknął, kpiąco Louis.
-Ej!-szepnęła El, klepiąc go po ramieniu.
Hazz z Lou, wymienili mordercze spojrzenia. Nastała napięta atmosfera. Starałam się odzyskać humor, a Tomlinsonowi go popsuć. Przyciągnęłam do siebie Harrego i mocno wpiłam w usta. Kątem oka, widziałam, jak Louis spuścił wzrok, wbijając widelczyk, w ciastko.
Ja również wróciłam do swojego ciastka i już bez skrupułów, zaczęłam je konsumować. Wtedy poczułam chęć, wzięcia, chociaż jednej... Małej dawki. Która, zapewne, nie miałaby dużego znaczenia, ale wiem, że nikomu by to się nie spodobało. Zwłaszcza Harremu, czy Eleanor. Wzięłam głęboki oddech.
-Czy to znaczy, że na razie mamy tu do was przychodzić.-spytała Perrie.
Kiwnęłam głową, a Harry ją zignorował podchodząc bliżej do Liama.
Oni stają się coraz bardziej dziwniejsi. Stają, jak najdalej od siebie. Nie rozmawiają. Posyłają mordercze spojrzenia. A ja nadal nic z tego nie rozumiem.
-Idziecie na galę?-spytał Zayn, przerywając ciszę.
O szlag! Zupełnie o tym zapomniałam! Daryl przypominał mi o tym, jakieś dwa, trzy tygodnie temu. Ale przez ten czas tyle się wydarzyło. Harry, kontrakt, sesje, narkotyki... Wyleciało mi z głowy. Wtedy nie było najważniejsze, a teraz... Nawet zapomniałam to potwierdzić. Otóż dziś odbywa się gala MTV VMA. Miałam rozdać jedną z nagród, nawet nie wiem, w jakiej kategorii. Miałam odpisać, managerowi imprezy, czy się zgadzam, a to już DZISIAJ. Wzięłam do ręki telefon i odszukałam jego numer. Wystukałam odpowiedź, że będę na pewno. Po kilku chwilach dostałam odpowiedź, że już miał szukać kogoś innego, ale jestem ja. Uśmiechnęłam się do wyświetlacza.
-Tak.-oznajmiłam, chowając telefon do tylnej kieszeni.
To już drugi rok z rzędu, kiedy wręczam nagrodę. W tamtym roku, wręczałam najlepszemu zespołowi roku, a teraz ma to robić Demi Lovato. Zawsze miałam wrażenie, że nie pasuje, do całej tej sielanki. Nie miałam wielu okazji by porozmawiać z nimi. I jakoś się do tego nie paliłam. Wystarczy mi, że będzie nasze towarzystwo.
-Wręczasz jakąś nagrodę?-spytał Niall.
Kiwnęłam głową, krojąc kolejny kawałeczek ciastka.
-Uff...-westchnął Harry.-Przynajmniej nie muszę Cię zapraszać!-zażartował.
Sprzedałam mu kopa, a wszyscy się zaśmiali.
Kiedy Niall, zjadł resztę tortu (rany, jaki on ma spust!), oni zaczęli się zbierać. Było mi troszkę smutno, bo ani Danielle, ani Eleanor nie idą na galę. Dan cały czas szuka pracy i rozważa, czy nie wyjechać, na kilka dni do swojej rodziny. Liam był wyraźnie smutny i starałam się poprawić mu humor, ale ja to nie Niall. Niestety. Za to Els, zwyczajnie stchórzyła. Bała się, że napadną ją anty-fanki, co mogło być prawdopodobne, ale nie musiało. Ta dziewczyna musi uwierzyć w siebie!
Nie wiedziałam, co na siebie włożyć. Ann nie mogła mnie przygotować, bo była w Grecji i poleciła mi swoją koleżanką. I mam nadzieję, że nie spieprzy mi wyglądu, co faktycznie brzmi trochę płytko. Harry powiedział, że najwygodniej by mu było, gdyby mógł iść w zwykłych wytartych rurkach i bluzce, ale mu zabroniłam.
Chciał, żebym pojechała z nim do Lou, która dba o ich wygląd. Bardzo mu zależało na tym, żebym ją poznała. Widocznie była dla niego bardzo ważna. Zgodziłam się i pojechaliśmy do niej.

~*~
Przyglądałam się loczkowi, siedzącemu na fotelu, pod grzebieniem Lou. Ależ ona była zwariowaną dziewczyną! Dużo mówiła, śmiała się, jednocześnie robiąc fryzurę Harremu, czy później chłopakom, zajmowała się też swoją córką. Lux była słodkim dzieckiem, potrafiła sama się sobą zająć, ale ja do dzieci się nie nadaje. One mnie nie lubią. Polubiłam Lou i mam wrażenie, że ona mnie też.
-A kto będzie Ciebie przygotowywał?-spytała Lou, wycierając włosy Zayna, ręcznikiem.
Siedziałam sobie, na kolanach u Harrego, robiąc warkoczyk z pojedynczego kosmyka włosów.
-Moja stylistka nie da rady i poleciła mi swoją koleżankę...-oznajmiłam wyciągając wizytówkę.-Meryl Andreus.-przeczytałam, na głos.
-O boże!-zawołała Lou, odwracając głowę w moją stronę.
Nie chcący pociągnęła za włosy Zayna, na co chłopak głośno zawył.
-Wybacz, Zaynie.-zwróciła sie do niego Lou, po czym ponownie spojrzała na mnie.-May, nie daj się tej pokrace! Znam ją i nie jednej gwiazdce, spieprzyła fryzurę!
Zmroziłam się na jej słowa. Świetnie! Moja "stylistka", to jakaś ciota, która sprawi, że na gali zamiast łabędzia będę wyglądała, jak brzydkie kaczątko! Genialnie! Zawsze tak jest! Jeśli już coś jest dobrze, to musi się zepsuć i... Grr!
-Nawet do niej nie idź, tylko siadaj tu na fotel i ja się tobą zajmę!-rzuciła, kiedy wylakierowała włosy Malika.
Wygoniła chłopaków ze studia i kazała mi usiąść na fotelu.
Najpierw zajęła się moim włosami. Umyła je, wysuszyła i wymodelowała. Następnie zrobiła lekki makijaż.
Miała wizję całego moje wyglądu. Wyglądała na szczęśliwą, kiedy wyszłam z przymierzalni, już przebrana.
Czułam się świetnie! Sukienka była lekka, a szpilki wygodne, co jest bardzo ważne. Cieszyłam się.
-Wszyscy gotowi!-zawołał Lou.-Teraz tylko zdjęcie!
Wzięła ze stolika swojego Iphone'a i zrobiła zdjęcie. Zrobiłyśmy razem z Perrie 'dziubki', a Lou pstryknęła dwa zdjęcia.
A więc zaraz wszystko się zacznie.





__________________________
Przepraszam, przepraszam, przepraszam! 
Strasznie Was przepraszam za tak długą nie obecność. Nie planowałam tego uwierzcie mi!
A do tego ten rozdział, taki beznadziejny. Mam wrażenie, że tracę wenę, a z każdym rozdziałem jest coraz gorzej..;c

Obserwatorzy