niedziela, 1 września 2013

23

Miesiąc później.


-Harry!-zawołałam, wkładając do torebki telefon.-Spóźnimy się! Po raz kolejny!
-No chwilę! Jeszcze włosy!-odkrzyknął z góry.
Westchnęłam poirytowana. Podeszłam do lusterka i przejrzałam. Poprawiłam włosy i musnęłam usta błyszczykiem. Trochę się pozmieniało przez ten czas. Nie wiem tylko, czy na lepsze, czy na gorsze.
Zapewne dla wielu fanek to był wielki cios, ale myślę, że większość z nich zrozumiało. Chodzi o to, że One Direction odwołało trasę "Where We Are". Dalej koncertują, ale skupiają się bardziej na Anglii. Na początku czułam się trochę winna, bo to był pomysł Harrego. Wiedziałam, że zostanę znienawidzona, ale wtedy dołączył się Zayn. Po zaręczynach z Perrie, chcieli zacząć wszystko organizować i tyle rzeczy się pozmieniało. Louis nie jest z Eleanor. Ale też nie jest sobą. Zmienił się. Nie wiem, jak i czemu, ale jest w porządku. Nie rozmawiam z nim, ani nie mamy jakiegoś bliższego kontaktu, ale to widać. Niestety z Eleanor nie jest dobrze. Kiedy Louis pod wpływem alkoholu ją uderzył, przedawkowała i rodzina namówiła ją na odwyk. Odwiedzam ją prawie codziennie. Louis też. Choć ona nie może mu wybaczyć, to w jakiś sposób mają kontakt. Myślę, że każdemu z chłopaków wyjdzie ten rok na dobre. Jednak ja nadal nie czułam się z tym dobrze, że musieli odwołać trasę. Chociaż mówili, że to dobry pomysł i że to nie koniec One Direction. Że będą nadal koncertować i postarają się spotykać z fanami. Ale dopiero kiedy byłam na zakupach w centrum handlowym z Danielle, podbiegło do nas kilka fanek. I dopiero one uświadomiły mi, że jeśli są prawdziwymi fankami, to będą czekać.
-Wow! Jesteś coraz większa!-powiedział, stojąc na środku schodów.
-Jak zwykle.-mruknęłam pod nosem.
Zawsze z rana mi o tym mówił. Każdego dnia, ranka, popołudnia, czy wieczora. Ale to nic w porównaniu do Nialla. Uparł się, że będzie chrzestnym i kiedy mnie nie zobaczy, gada do brzucha, jak upośledzony. On nie jest, nie wiadomo jak wielki. Lekko zaokrąglony. Przytyłam tylko 3 kilo.
-Spóźnimy się!-syknęłam do Stylesa, który przeglądał się w lustrze.-Cymbale!
Trzepnęłam go gazetą po głowie. Chłopak spojrzał na mnie swoim "poważnym" spojrzeniem i złapał w swoje sidła.
-Przeproś i pocałuj.-wskazał swoje usta. Uformował je w dziubek. Przewróciłam oczami i cmoknęłam go w usta. Chłopak puścił mnie i skierowaliśmy się do wyjścia.


~*~
Przed każdą wizytą u ginekologa jestem zdenerwowana. Nie tak jak Harry, który denerwuje się za nas oboje. Objawia się to tym, że siedzi cicho i jedzie 120km/h. Zawsze jeździł, jak wariat, ale teraz boję się, że w końcu coś się stanie. Ale on nie słucha. Jedzie i jest zawsze strasznie podekscytowany. To druga wizyta na USG. I szczerze mówiąc też się bałam.
Chyba się pogodziłam z tym, że nie będę się wiecznie bawić, bo  za siedem miesięcy będę mamą.. Nadal to do mnie nie dochodzi i czasem żałuję, ale... Ale się stało. Szczęście, że nie popadłam w jakąś depresję. Tyle nie naczytałam, że szukałam tylko jakiś objawów.
Po godzinie dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z samochodu. Nie było takiej katastrofy jak za pierwszym razem. Kiedy nie mogliśmy wejść, bo wszystko było oblegane przez dziennikarzy. Ale wtedy, było ich kilku. Nie byli natrętni, ani wkurzający. Uszło. Weszliśmy do placówki i skierowaliśmy się na drugie piętro.
-Denerwujesz się?-spytałam kiedy usiedliśmy w poczekalni.
-Nie.-odpowiedział całkiem pewny. Zaczął strzelać palcami.
Zaśmiałam się i wzięłam go za rękę.
-Nie wcale.-parsknęłam.
Nagle drzwi od gabinetu się otworzyły, a starsza pani stanęła w progu. Gestem ręki zaprosiła nas do środka.
To wszystko było dla mnie takie nowe. Nie mogłam się przyzwyczaić.Czułam się starsza, niż byłam. Nadal miałam tylko dwadzieścia lat, a Harry dziewiętnaście. Boże.. Gdyby można było tak cofnąć czas, do tego dnia i sobie odpuścić... Albo, żeby ktoś wpadł do nas, na wieczór, ale nic z tych rzeczy. Nie wiem, czy kocham to dziecko. Nie wiem, czy je pokocham. Nie wiem, czy coś dla mnie znaczy. Po prostu wiem, że mam je w sobie. To by było na tyle.
Pani doktor kazał położyć mi się na kozetce. Byłam przerażona. Ale nadal nie tak, jak Harry.
Kiedy jeździła urządzeniem, bo podbrzuszu, starałam się wyczytać z jej miny, co mam mi do powiedzenia. Ale jej twarz była poważna. Mam się spodziewać najgorszego? Pani Grace Holmes, był miłą starszą panią. Można było się z nią dogadać. Sympatyczna, pięćdziesięciolatka.
Nagle na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Harry spojrzał na mnie pytająco, stojąc za nią, z założonymi rękami. Wzruszyłam bezradnie ramionami, uśmiechając się.
-Bliźniaki!-zawołała lekarka.
-Co?!-wrzasnął Harry.
-O kurwa!-zaklęłam.


~*~
Bliźniaki. Bliźniaki, bliźniaki, bliźniaki. Tylko te słowa powtarzały się w kółko po mojej głowie, podczas powrotu do domu. Nie! Nie wierzę! Bliźniaki?! Jakiś chory żart! I wcale nie zabawny! Bliźniaki! No chyba jej się coś pomyliło. Spojrzałam jeszcze raz na zdjęcie USG. Nie. To nie żart widać.
Spojrzałam na licznik. 140km/h
-Zwolnij.-powiedziałam, spoglądając na niego.
On w porównaniu do mnie, chyba się cieszył. Nie wiem, co tu było takiego zabawnego. Nie możemy mieć bliźniaków. Nigdy! I w ogóle!
-Co się cieszysz?-spytałam, na co parsknął śmiechem.
Nie zwolnił. Jechał dalej. Ja tępo wpatrywałam się w zdjęcie. Nie wierzę. U nas w rodzinie nie było bliźniaków.. Mama ma brata, ale starszego. Nie wiem, jak z babcią. Harry nigdy nie miał bliźniaków. W każdym razie, byłam w szoku. Nie wierzyłam, w to co się dzieje. Do głowy by mi nie wpadło, że mogę być ciąży mnogiej. No serio... Jedno dziecko. Jedno. Nie dwa.
Zza krzaków, wyskoczył policjant z fotoradarem. No świetnie! Jeszcze tego mi było trzeba! Mandat.
-Gratuluję!-mruknęłam.
Harry posłał mi  buziaka i otworzył okno. Policjant kazał mu wysiąść z samochodu. Widziałam przez szybę, że musiał dmuchać. Słyszałam pojedyncze słowa, na temat mandatu, punktów karnych. Obiło mi się o uszy 200 funtów i 10 punktów karnych. Zdenerwowałam się. Wzięłam do ręki USG i wysiadłam z samochodu.
-Słuchaj pan!-warknęłam podchodząc do policjanta.-Właśnie wracam od lekarza i okazało się, że jestem w ciąży z bliźniakami, a pan mi tu pieprzy o mandacie?!
Pokazałam mu zdjęcie z USG. Mężczyzna zmarszczył czoło. Kątem oka, widziałam, jak Harry próbuje stłumić śmiech.
-Proszę pani, ale ja tu nic nie wiedzę!-zawołał policjant uśmiechając się.
-Tu! Jedno jajeczko. Tu drugie!-wskazałam na zdjęcie.
Poprawił swoją czapkę. Wyprawił nam kazanie, ale puścił bez mandatu. Podziękowaliśmy i wróciliśmy do samochodu.
-Powinieneś mi dziękować.-mruknęłam, chowając USG do torebki.
Chłopak złożył delikatny pocałunek na moich ustach.


~*~
Siedziałam na kanapie i patrzyłam przez okno. Nie wierzę. Ja naprawdę nie wierze, że jestem w ciąży i że będę wychowywać dzieci. Zostałam mamą, a Harry tatą. Czuję, że to do mnie nie pasuje. Teraz pytanie czy żałuje?
Gdyby nie to,że byłam wtedy w barze i nie przespałam się z Harrym... Gdyby nie to, że byliśmy "parą". Gdyby nie to wszystko, co się do tej pory stało, myślę, że nadal byłabym taka jak kiedyś. Bez uczuć, dalej siedziałabym  w tym gównie, zwanym modelingiem. W każdym razie. Nie nie żałuje! Co by było, gdybym zakochała się w kimś innym, niż w Harrym? Wtedy też byłabym szczęśliwa? Kochałabym tego kogoś, całym sercem i nie chciałabym, żeby mnie opuszczał? A może wyglądałoby to inaczej? Wtedy Des nie zakochałaby się w Niallu. Nawet bym ich nie znała. Nie miała przyjaciółek. Byłby inaczej, inaczej w sposób dla mnie najgorszy.
Więc może lepiej, że to wszystko potoczyło się tak, a nie inaczej? Może powinnam się teraz cieszyć?
Po chwili dołączył do mnie na kanapę Harry z miską popcornu.
-Jak będzie parka, to ja wybieram dla dziewczynki.-oznajmił nawiązując do ciąży.
Zaśmiałam się i wtuliłam w jego tors.
-Co ze ślubem?-spytał.
-Nie denerwuj mnie, na razie.-warknęłam. Słowo "małżeństwo" jest poważne, ale "ciąża" poważniejsze. Jednak na razie, kwestia ślubu, nie była dla mnie najważniejsza. Nie wiem czemu, ale nie paliło mi się do małżeństwa. Ale jeśli już, to tylko z Harrym.
-Tylko mówię...-odparł skruszony.-Za nie długo, w żadną sukienkę się nie wciśniesz.
Wpadł w głupawkę za, co oberwał poduszką.

Elie: O matko! Wierzycie? To już koniec... To serio koniec. I szczerze mówiąc, jestem zadowolona, z całej historii. Jednocześnie wiem, że ten ostatni rozdział powinien być tak.. Wow! Niestety nie udało mi się. Wybaczcie. Szału nie ma, dupy nie urywa, staniki nie latają... 
Większość scen jest z życia. Moja ciocia tak samo zareagowała na ciążę. I dosłownie tak samo było, z mandatem. 
Dziękuje że byliście, wspieraliście i komentowaliście! Wiecie, że teraz będę urzędować na drugim blogu. Także! Pozdrawiam! ;*

czwartek, 29 sierpnia 2013

22

Usiadłam na pobliskiej ławce  i spokojnie zaczekałam na Harrego. Naprawdę źle się czułam.. Och! Wiedziałam, że ta kawa to nie dobry pomysł. Pewnie mi zaszkodziła.. Zabiję Sykes'a. Obiecuję!
Przyjrzałam się przechodniom. Po drugiej stronie ulicy zauważyłam, kłócącą się parę. Kobieta była w zaawansowanej ciąży, a mężczyzna nawet nie zwracał na to uwagi i dalej się na nią darł. Myślałam, że zaraz ją uderzy.. Ona była bliska płaczu, ale facet skończył na nią krzyczeć i lekko trącił i ręką po czym odszedł.
Bezradna usiadła na ławce, która znajdowała się naprzeciwko mnie. Jak można kłócić się z kobietą, która jest w ciąży, do jasnej cholery?! Biedna nie może się denerwować, a pewnie sama zastanawia się, co dokładnie się dzieje. Mąż, który ją kocha, nagle na nią wrzeszczy kiedy ona, urodzi mu dziecko... Ugh.. Przecież to logiczne.. Ujrzałam przed sobą czarnego Rang Rovera. Podniosłam się z ławki i skierowałam do samochodu. Usiadłam na miejscy pasażera i zapięłam pasy.
-Dobrze się czujesz?-spytał Harry zerkając na mnie.-Blada jesteś..
-Tak, wszystko dobrze.-zapewniłam.-To pewnie po tej kawie.
-O boże!-zawołał.-On cię chciał otruć!
Parsknęliśmy oboje śmiechem.
I pomyśleć, że gdybym nie była sławna, to chciałabym, żeby mój facet miał takie cechy, jak Harry.
Był zabawny, opiekuńczy, ale nadal zachowywałby się, jak mój przyjaciel.. Nawet ta cholerna zazdrość!
Spojrzał na mnie uśmiechając się. Po chwili dojechaliśmy na miejsce. Lekko mnie zemdliło i poczułam lekkie ukłucie w dolnej części brzucha. Zgięłam się w pół, przytrzymując się drzwi, od samochodu. Nie zauważyłam kiedy Harry znalazł się przy mnie.
-Na pewno, wszystko dobrze?-spytał ponownie Styles.
Nie, nic nie było dobrze. Czułam się gorzej, niż wcześniej. Teraz już wszystko mnie bolało. Nogi, ręce, barki, brzuch i głowa.. Coś pominęłam? Nie, chyba to wszystko było najistotniejsze. Czemu się tak czuję?
-Chyba nie.-odpowiedział sobie sam i wziął mnie na ręce.
Jeszcze umiem chodzić. Serio, dałabym sobie radę sama. Ale wiecznie pomocny Harry, wie lepiej jak się czuję. Mogłam się domyśleć. Wszedł do domu, nadal niosąc mnie na rękach.
-Czuję, jakbym nosił dwunastolatkę.-zażartował.
-Możesz mnie odstawić?-spytałam, otwierając oczy.
Chłopak postawił mnie na ziemię. Po chwili odzyskałam równowagę, by znowu ją stracić. Było mi nie dobrze.. Naprawdę myślałam, że zwymiotuję. Pobiegłam do toalety, zamykając za sobą drzwi. Jestem jak medium.. Wiem, co się zaraz stanie... Kiedy usłyszałam kroki Harrego, zamknęłam deskę i spuściłam wodę. Usiadłam na niej i spojrzałam na Harrego stojącego w progu.
-Nie chcę, żebyś mnie widział w takim stanie.-szepnęłam i wstałam.
Oparłam się o umywalkę i spojrzałam w lustro. Styles zamiast wyjść podszedł bliżej i objął mnie w pasie.
Wyglądałam okropnie.. Blado. Włosy całkiem mi oklapły, usta i oczy niczym nie wyróżniały się od twarzy. Tak samo matowe. Już wtedy czułam, co się święci. Obawy się potwierdziły..
Miesiąc temu, kiedy z Harrym, baraszkowaliśmy, zapomnieliśmy o jednej rzeczy... I teraz wszystko zrobiło się jasne. Z początku zaczęłam panikować, że nie damy sobie rady, że jestem za młoda i takie tam.. A teraz, jak już jestem prawie pewna to.. Nic się nie zmieniło. Ja nie chcę mieć dziecka. Nie lubię dzieci, nie chcę ich mieć i nigdy nie zamierzałam. Nawet z Harrym. Dziecko przekreśla twoją młodość. Nie mam ochoty, spędzać roku, przebierając pieluszki, wycierając jego rzygi i słuchania wrzasku. Nie chcę dziecka!
Poczułam, jak słone łzy spływają ciurkiem po moich policzkach, jedna za drugą.
-Heej...-usłyszałam szept Harrego. Odwróciłam się w objęciach,w  jego stronę i spojrzałam w oczy.
-Ja nie chcę...-tyle zdołałam powiedzieć i znowu zalałam się łzami.
Chłopak mocno przycisnął mnie do siebie.
Dziecka nie powinno się mieć w wieku dwudziestu lat. Może trzydziestu, ale proszę... Ja mam przed sobą całe życie. Powinnam teraz imprezować, bawić się, pić i korzystać z młodości. Ale niestety, nie mogę z niej skorzystać.. To wszystko przekreśliło, to coś w moim brzuchu. Nie chcę go... Ono nie jest niczemu winne. To całkowicie moja wina... Ale tak czy siak, to nie zmienia mojego nastawienia, okej? Nie chcę rodzić, wychowywać i być poważnym, ale młodym rodzicem.. N-I-G-D-Y.
Co teraz? Co powinnam zrobić? Myślałam, że to po kawie.. A mogłam się tego spodziewać. Brak okresu, już przez dwa tygodnie. Mdłości, bóle głowy... Idiotka!
-May...-odezwał się Harry.
Oderwałam się od niego i spuchniętymi oczami popatrzyłam na niego.
Był w szoku. To było widać... Ale jak ma, nie być? Jest gwiazdą.. Występuje, śpiewa w zespole, jeździ w trasy, a do tego czasami nie ma czasu odsapnąć. To straszne uczucie, kiedy nie ma go obok mnie. Przekonałam się o tym, przez ten miesiąc kiedy ich nie było...Nie znośne.
-Uspokój się.-westchnął.-To już się stało i... Nie mamy nic do gadania. Uwierz, że też nie myślałem teraz o dziecku, ale jeśli już to tylko z tobą.
-Nie rozumiesz!-krzyknęłam.-Nie chcę tego cholernego dziecka! Ani teraz, ani jutro, ani nigdy! Czy to takie trudne? Nie lubię dzieci! Nigdy nie chciałam ich mieć! Nie ważne, czy z osobą którą kocham, czy nie! Po prostu nie chcę tego dziecka!
Przeszłam obok niego i poszłam do pokoju, zamykając ówcześnie drzwi.
Może powiedziałam odrobinę za dużo, ale taka była prawda. Co ma zrobić? To nie on, nosi w sobie to dziecko. Nie on jest urodzi. I zapewne nie on będzie je wychowywał. Tak! Będzie dalej jeździł w trasy, a ja będę siedziała z tym dzieckiem. Nie dam sobie rady.. Ja to wiem. Chodzi zwyczajnie o to, że nie mam wprawy, do czegoś takiego. Między mną, a Destiny jest tylko dwa lata różnicy... Jak byłam mała nie odczuwałam tego. Ale to niczego nie zmienia. To moje dziecko i to, ja pełnie za nie, odpowiedzialność.
-May otwórz drzwi.-usłyszałam skruszony głos Harrego, za drzwiami.
Zapukał lekko w drzwi.
Otarłam wierzchem ręki oczy i wstałam z podłogi. Podeszłam do drzwi, ale ich nie otworzyłam. Przystawiłam ucho do drzwi.
-May, jeśli mnie słyszysz...-odezwał się znowu.-Musisz wiedzieć, że ja naprawdę, chcę ci pomóc. Rozumiem, że się złościsz.. Ale przestań. Jesteśmy oboje.. Przecież cię nie zostawię.
Na te słowa, otworzyłam od razu drzwi. W te słowa uwierzyłam.
-Naprawdę?-spytałam pociągając nosem.
-Pewnie!-uśmiechnął się szeroko.
Wpadłam w jego ramiona. Podniósł mnie i zakręcił wokół własnej osi.



Elie: Strasznie mi trudno, ale muszę to ogłosić. To przed ostatni rozdział.. Niestety. Przepraszam. Nie dam rady dalej tego ciągnąć. Wiem, że to wszystko już się robi oczywiste i że nie ma sensu, ale chcę to dokończyć. Jest coraz gorzej i krócej, ale mam pustkę w głowie. 
Natchnęło mnie na zupełnie inną historię.. Dlatego założyłam nowego bloga, na którego was serdecznie zapraszam. http://take-me-to-a-dark-paradise.blogspot.com/
Pozdrawiam! ;*

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

21


Miesiąc później.


Był wyjątkowo piękny dzień, jak na Londyn. Jak zwykle parnie, ale naprawdę wakacyjnie. Cały dzień spędziliśmy w dom, w końcu sami. Nie było wizyt Liama, Zayna, czy tego dupka Louisa, który chyba sobie... Odpuścił? No nie wiem. Nie pisze, nie odzywa się.. Unika kontaktu. Dziwne, prawda? Tak czy siak, podczas, gdy oglądaliśmy coś w telewizji dostałam sms'a od Nathana. Uśmiech wymalował mi się na twarzy. Chciał się spotkać. Dawno się nie widzieliśmy. Ostatnio rozmawialiśmy, kiedy byłam w Long Beach. W ciągu tego czasu dużo się pozmieniało i pewnie miałabym mu dużo, do opowiedzenia. A brakowało mi naszych rozmów i wypadów. Niestety Harremu nie było do śmiechu, kiedy dowiedział się, że wychodzę.
Zabronił mi! Co za ironia! Bez urazy, Harry, ale nie mam zamiaru cię słuchać. To mój przyjaciel! Tak jak ty przyjaźnisz się z Ed'em, czy chłopakami, jak mam prawo spotkać się z kolegą. Kiedy mu to powiedziałam, nic to nie zmieniło. Upierał się przy swoim. I że Nath nie jest dziewczyną.. Takie tam. Tyle, że ja wiem, że to nie chodzi tylko o to, że oni się nie lubię. No proszę.. Harry jest zwyczajnie zazdrosny. Potraktujmy to jako karę, z galę.
Poszłam na górę wziąć prysznic i przebrać się. Znowu umówiliśmy się w Starbucksie. Och! Od tej kawy, bardziej przytyję! Wyjęłam z szafy ciemne dżinsy i bluzkę z krótkim rękawem w kwiatki, na niebieskim tle. Na to cienki sweterek z kwiatowym motywem. Na stopy włożyłam welurowe, ciemno różowe obcasy i do tego turkusową listonoszkę. Przeczesałam włosy i zeszłam na dół, gdzie Harry jadł lody z kubełka. Zauważyłam, że często to robi. Zwłaszcza kiedy się denerwuje. Oj, biedactwo!
-No nie idź..-jęknął, wbijając łyżkę w kubełek lodów truskawkowych.
-Posłuchaj.-podjęłam.-Proś mnie, błagaj na kolanach. To nic nie da, skarbie! Nie idę się z nim spotkać, żeby nie wiadomo, co wyprawiać. Jest moim kumplem. No wiesz, jak brat. Więc cokolwiek powiesz, ja i tak pójdę.
Już myślałam, że to zadziało. Było cicho, on dalej jadł lody, więc pomyślałam, że mogę dalej się przygotowywać. Podeszłam do lusterka, przy schodach i przejrzałam się po raz kolejny. Chyba robią mi się zmarszczki. Powinna spędzać mnie czasu z Niallem. Bo dostanę szczękościsku. To nie zdrowe.. Brzuch boli, łzy lecą, ale on dalej się śmieje z byle czego, więc.. Naprawdę! Nie polecam jeśli nie chcesz liftingu, przed trzydziestką.
Musnęłam ostatni raz rzęsy, tuszem i zamrugałam kilka razy.
-Proszeęęęę!-zawołał uderzając łyżką o blat.
Pokręciłam głową, uśmiechając się i założyłam torbę na ramię. Dziwnie się czułam w wyprostowanych włosach, ale ujdzie.
Podeszłam do niego i pocałowałam w czoło.
-Kocham cię!-mruknęłam, pstrykając go w nosek.
Ruszyłam w stronę drzwi i pomachałam Harremu na pożegnanie.
-Foch!-krzyknął, a ja zamknęłam za sobą drzwi.
Postanowiłam się przejść. Założyłam okulary przeciwsłoneczne i ruszyłam w stronę centrum.
Niedziela... Des nie odzywa się od dwóch dni. Od czasu, kiedy wróciła do Long Beach rozmawiałyśmy codziennie. U rodziców nie jest za dobrze. Są dla siebie oschli. Nie rozmawiają ze sobą. Tata częściej wyjeżdża, albo mama wraca późno. Podobno tata przeniósł się do pokoju gościnnego. Destiny nie za bardzo potrafi z nimi porozmawiać. Boi się. Oni zachowują się wobec niej, jakby nigdy nic się nie stało.
To jest dziecinne. Des nie ma tam z kim, za bardzo porozmawiać. Kiedy wczoraj był u nas Niall i Liam, Horan mówił, że postara się do niej przyjechać. Też się nad tym zastanawiam. Mogłabym przyjechać na kilka dni. Może udałoby mi się porozmawiać z mamą, bo z tatą jest o wiele trudniej. Po prostu, może Des by się uśmiechnęła. Wiem, że jest jej trudno, ale czuje, że musi tam być. To trudne.  W każdym razie, rozważam, czy nie zabrać się z Niallem.
Przeszłam przez jezdnie i ujrzałam duże logo Starbucksu. Podeszłam do ceglanego budynku. Przed wejściem na schody lekko mnie zatoczyło. Straciłam równowagę i zrobiło mi się słabo.
-Wszystko w porządku?-spytał starszy pan.
Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową. Po chwili wszystko wróciło do normy. Podniosłam głowę i weszłam po schodach do środka.

~*~

Siedzieliśmy już drugą godzinę w kawiarni, a kresu tematu, nie było widać. Albo ja wpadałam na pomysł, co można obgadać, albo on. Gadał jak baba. To przerażające! Temat spadł na jego zespół. Teraz trasa i wydanie singla. Muszą dużo pracować. Normalka.
-A może chcesz poznać, chłopaków?-spytał znienacka.
Nie wiem.. Znaczy nie byłam pewna. Wiedzą, że jestem ze Stylesem. Na pewno by mnie nie polubili. Jestem pewna. Szczerze to nie jest dobry pomysł.
Próbowałam sprawić mentalnie, by zmienił zdanie, ale on był wyraźnie podekscytowany.
-Tak!-zawołał.-Chodźmy!
Pociągnął mnie za rękę w stronę wyjścia.Wsiedliśmy do jego samochodu i po chwili znaleźliśmy się na pustych ulicach Londynu. Dochodziła trzecia. Nie czułam się za dobrze. Głowa mnie bolała i ręce, a także nogi. Boże, nie chcę żadnego choróbska! Nie mogę być teraz chora! Ja w ogóle nie mogę być chora! Nie znoszę chorób! Jest ktoś kto lubi? Byłam wypompowana. Po półgodzinie znaleźliśmy się przed dużym domem.
-To dom Max'a.-oznajmił Nath.-Często u niego przesiadujemy.
Skinęłam głową i weszliśmy do środka. Oglądali mecz. Kilkoro z nich. Jeden stał w kuchni i coś gotował.
Co chwile krzyczeli: "Gol, gol!" Jak Niall i Louis...
Poczułam się lekko skrępowana. Oni mnie znielubią.. Od pierwszego wejrzenia! Ja to czułam!
-Wróciłem!-zawołał Nathan.
Każdy obrócił głowę  w naszą stronę.
Zapewne nie tego oczekiwali. Chyba myśleli, że sam przyjdzie. Nie... Ups! Wpadka!
Max spojrzał na nas i uśmiechnął się. Siva i Jay... Ich twarz nie wyrażała, żadnych emocji. Natomiast Tom.. Nie wyglądał na zadowolonego.
-To chyba był zły pomysł.-syknęłam w stronę Nathana.
-To May!-oznajmił ignorując moje słowa.
Uśmiechnęłam się do nich naturalnie, ale czułam jak moją twarz, a raczej policzki oblewa, rumieniec.
-Nie dość, że się z nią spotykasz, to jeszcze ją tu przyprowadzasz.-prychnął Tom i odwrócił się.
Pozostali podeszli do nas. Wydawało mi się, że tylko Max był pozytywnie nastawiony.
-Hej jestem Max.-przywitał się chłopak w różowym fartuszku. Uśmiechnęłam się i uścisnęłam jego dłoń.
Tak jak pozostałych. Wydawało się miło..
Max ugotował obiad, który był przepyszny. Była rozmowa.. Dotyczyła mnie. Moją karierę i zdrowie, ale nie pytali o Stylesa. Niestety Tom, nadal nie był przekonany do mnie. Co chwilę dogryzał mi, ale byłam przyzwyczajona. Normalnie drugi Louis!
-Wróciłaś do Harrego, tak?-spytał uszczypliwie.
Spuściłam wzrok na talerz.
-Tak.-zgodziłam się, przygryzając wargę.
-Jak możesz spotykać się z taką ofermą?!-zawołał.-Kim on jest? Śpiewa sobie w zespole.. Bo ktoś mu pomógł? Pieprzony X-Factor? Co to jest za muzyka, gdzie w kółko śpiewają o jednym? Nie jest ci wstyd? Spotykać się z męską dziwką?
Nerwy mi normalnie puściły... Co on ma do Harrego? Serio.. Niech spojrzy na siebie i swoją dziewczynę. Galaretowate uda, wystające sutki i oponka, zamiast brzucha. No proszę..
-Tom!-warknął Nathan.
Wstałam od stołu.
-Wybacz mi, ale nie będę tracić czasu na twoje, puste gadki. -oznajmiłam, całkiem pewnym siebie głosem.-Nie wiesz o niczym, nie zdajesz sobie sprawy o czym mówisz... Nie wiesz, jakie naprawdę jest życie. Potrafisz tylko o nim mówić. Więc proszę cię, z łaski swojej, życzę ci, żeby życie dało ci takiego kopa w dupę, jak nam. -zakończyłam swój monolog.
Nałożyłam torbę na ramię i zasunęłam za sobą krzesło, po czym udałam się do wyjścia.
Usłyszałam, że ktoś za mną idzie.
-Olej go.-mruknął Siva uśmiechając się.
-Racja.-przytaknął Jay.
-Dziękuje za obiad. Był świetny!-zwróciłam się do Maxa.-Lepiej już pójdę!
Ucałowałam w policzek Nathana i wyszłam z domu.
Nawet nie wiedziałam, gdzie byłam... Szłam przed siebie, ale szczerze czułam się coraz gorzej. Nogi same uginały się pod moim ciężarem. Głowa nie przestawała boleć, a do tego pobolewał mnie brzuch.
Postanowiłam zadzwonić do Harrego.


Elie: Hej hej, kaczorki! ^^ Jak podoba wam się rozdział.. Nie mówiłam o tym wcześniej, ale trochę się pozmienia... Trochę, czyli dużo.
Rodzinny obiadek u The Wanted? 
Kocham was i dziękuje za komentarze. ;**

piątek, 23 sierpnia 2013

20

Czułam jak narasta we mnie złość. Jak ona śmie obrażać mojego chłopaka. Na początku wydawała się w porządku. Aż byłam skłonna zobaczyć się z nią drugi raz, ale.. Cofam to! Co za suka! Myśli, że jej uwierzę? Czy ona, aby nie chce mi go odebrać? Puszczalska ździra!
-On lubi starsze, więc wiesz...-dodała, mieszając kawę.
Wtedy puściły mi nerwy.
-Jeśli myślisz, że twoje zdanie, znaczy dla mnie cokolwiek, to się grubo mylisz, Tay. Wiem, jak wybrałam i oprócz mnie nikt o tym nie decyduje. Zwłaszcza ty! Harry po prostu źle wybrał, natrafić na ciebie do żadna przyjemność. Mam nadzieję, że to nasz ostatnie spotkanie.-warknęłam i wzięłam torebkę.
-Och... Myliłam się, co do ciebie. Jesteś taka głupia, jak on. Jesteście siebie warci.-odpaliła.
-Taylor! Uraziłaś moją dumę.-udałam wzruszenie.
-Jesteś beznadziejna! Kiedyś mi podziękujesz, kiedy Harry już się tobą znudzi. A wierz mi.. Prędzej czy później, zobaczy, że jesteś przereklamowana.
Zacisnęłam wargi w prostą linię i... Nie zamierzałam mieć skrupułów. Wzięłam moją mrożoną kawę i chlusnęłam jej w twarz.
-Nie zapominaj, że to ty byłaś "bólem dupy" Harrego, skarbie.-powiedziałam jej prosto w twarz i uśmiechnęłam się złośliwie.
Założyłam torebkę na ramię i wyszłam z kawiarni z podniesioną głową
Gdyby nie ludzie siedzący tam, rozszarpałabym ją gołymi rękami. Co tam odciski palców.. Należało jej się! Biedactwo było zaskoczone? Och jakże mi przykro!
Parsknęłam śmiechem pod nosem i wsiadłam do samochodu.
Pięknie to załatwiłaś May! Szacunek! Jak Harry się o tym dowie, to już nie będzie taki pewien, co do swojej "Sweetie". Ale ja się nie ugnę! O nie tym razem, Styles! Przegiąłeś i to równo! Ale pewnie gdyby nie to spotkanie, to nie miałabym okazji oblać Taylor Swift kawą. Nie żałuję!
Kiedy zaparkowałam samochód na podjeździe, w domu jeszcze nikogo nie było. Usiadłam na kanapie i włączyłam MTV.
Ona chyba naprawdę myślała, że ja to kupię! Och rozumem to ty nie, grzeszysz kochana! Nigdy więcej nie posłucham Harrego i jego "świetnych" rad! Nigdy więcej!  Jestem na niego wściekła, a to wszystko jego wina! Dostanie! Dostanie obiecuję!
Nagle na ekranie pojawił się wielki napis "Red Tour  2013 Taylor Swift"
-No chyba nie!-mruknęłam pod nosem, przełączając kanał.
Usłyszałam zgrzyt w drzwiach. Odwróciłam się i ujrzałam Harrego. Wstałam z kanapy i skierowałam się w jego stronę. Najlepiej wydarłabym mu wszystkie włosy. Szykuj się Harry!
-Co ty sobie, kurwa myślałeś?! Co, kurwa, jest z tobą nie tak?! Nie znoszę cię! Jesteś pieprzonym dupkiem!-krzyczałam na niego.
Okładałam pięściami jego klatkę piersiową i rzucałam obelgi w jego stronę. Kiedy siła mi się skończyła, a wszystkie przekleństwa mi się wyczerpały ujrzałam, roześmianą twarz Harrego.
Wyjął zza siebie dużą, zieloną żabę-maskotkę i słodko się uśmiechnął.
-Ooo! Ale i tak cię kocham!-dodałam i zawiesiłam ręce na jego szyi.
Automatycznie złość ulotniła się ze mnie, ustępując miejsce, radości i szczęściu.. Co za słodki Harry! Takiego lubię.. Przyniósł mi maskotkę z wesołego miasteczka i powiedział, że kocha mnie najmocniej, na świecie! Zacisnęłam powieki, kładąc brodę na jego ramieniu. Od razu przypomniało mi się, co mówiła Taylor. Teraz dopiero mnie to, zabolało. Jakoś dotarły do mnie te słowa i zakłuły.
-Co się stało?-spytał, łapiąc mnie za ramiona.
Otarł kciukiem łzę i spojrzał głęboko w oczy.
Usiedliśmy na kanapie i wszystko po woli mu wytłumaczyłam. Zaznaczałam czyja to była wina. Musiał wiedzieć, że to była jego wina! Był zły, kiedy opowiedziałam mu, jak mnie nazwała, ale śmiał się kiedy chlusnęłam jej kawą w twarz.
-Szkoda, że ta kawa nie była gorąca.-westchnął.
Zaśmiałam się i zaczęłam bawić się jego włosami. Harry odwrócił głowę w moja stronę.
-Przepraszam. -szepnął.-To moja wina.
Uśmiechnęłam się zawadiacko.
-Wybaczę ci jeśli mnie, pocałujesz.-mruknęłam.
Chłopak od razu wpił się w moje usta. Pchnął mnie na kanapę, delikatnie rozchylając moje wargi swoim językiem. Błądził po moim podniebieniu, tocząc z moim językiem wojnę. Ujęłam jego twarz w ręce i zassałam jego dolną wargę. Chłopak sięgnął do mojej bluzy, którą zwinnie zsunął z ramiona i zaczął interesować się bluzkę. Po chwili ona też wylądowała, za kanapą. Zaczął składać pocałunki na mojej szyi, co chwilę zasysając skórę. Zerwałam (nie dosłownie) z niego koszulkę i przejechałam dłońmi po jego torsie.
To była kwestia czasu, kiedy oboje byliśmy nadzy i leżeliśmy na podłodze obok kominku. Otulało nas ciepłem. Jeszcze tak bardzo go nie pragnęłam i czułam, że on też. Kiedy poczułam go w sobie.. Jego delikatne, ale stanowcze ruchy.. Nasz przyspieszone oddechy i bicie serca, które dało się słyszeć z kuchni. To było czułe.. Delikatne... To był zdecydowanie najlepszy seks w życiu.
Nic nie ma bardziej romantycznego, niż seks przy kominku. Kiedy możesz wyraźnie dostrzec jego zielone oczy. To było idealne! Po chwili opadł obok mnie. Położyłam głowę na jego torsie i przygryzłam wargę.
-Kocham cię.-wyszeptałam.
Chłopak w odpowiedzi mocno pocałował mnie w czubek głowy.



~*~

Rano obudził mnie dzwonek do drzwi. Powoli zaczynam mieć dosyć, porannych odwiedzin. Chciałabym jeden poranek dla nas. Albo cały dzień dla nas.
Jestem teraz szczęśliwa! Kocham go! Nad życie.. Moje zdrowie jest prawie unormowane. Lekarz mówi, że jest coraz lepiej. Przytyłam kilogram! Wszystko idzie w dobrym kierunku! Ba! Lepiej być nie może.
Założyłam na siebie krótki fioletowy szlafrok i poczłapałam na dół. Kiedy otworzyłam drzwi, ujrzałam Des.
Stała w progu z trzęsącymi się rękami. Oczy miała spuchnięte i zaczerwienione. O nie! Jeśli to Niall to nogi z dupy mu powyrywam! Cokolwiek jej zrobił! Jakkolwiek ją potraktował! Niech się szykuje! Wykastruje go! Uważaj Horan! Nadchodzę!
-Co się stało?-spytałam.
Des usiadła na krzesełku przy wyspie i zaczęła nerwowo obgryzać paznokcie. Wybiła 11.00
-Zadzwoniłam do mamy..-zaczęła łamiącym się głosem.
O boże! Coś im się stało? Nie proszę! Wystarczy mi wrażeń! Naprawdę! Więcej nie potrzebuje...
-Chyba nie chcący odebrała, bo nawet nie zauważyła.. -kontynuowała.-Słyszałam jak się kłócą.. Byli jacyś oschli wobec siebie. Aż padło dziwne słowo. Mianowicie mama powiedziała, że... Że tata miał rację i rozwód to dobry... To dobry pomysł.
Jej głos całkowicie ucichł, a ona znowu pogrążyła się we łzach.
Co oni do cholery jasnej, sobie wyobrażają, hmm? Po dwudziestu latach małżeństwa, kiedy już są w średnim wieku, nagle im się odechciewa i uważają, że rozwód to świetny pomysł? Gratuluję! Szkoda, że z nami o tym nie porozmawiają. Kiedy Des przyszła myślałam, że chodzi o Horana, czy cuś. Ale, że o rodziców? Nigdy bym niespodziewała.! Zrobiło mi się smutno.. Ale byłam też cholernie zła.. Co im odbiło?
Teraz? Czemu? Jaki jest powód?
-Dlatego wracam do domu.-ponownie usłyszałam łamiący się głos Destiny.-Dzisiaj.
Przytuliłam ją mocno... Co by było, gdybym nie miała siostry? Gdybym była z tym sama? Nie poradziłabym sobie.. Nie dałabym rady. Ale mamy siebie. Dla Des rodzina zawsze była najważniejsza. Uważała, że nasza jest idealna, ale się przeliczyła.. Tylko czemu, co się stało? Byli na wakacjach, szczęśliwi uśmiechnięci, a teraz nagle.. Nic z tego nie rozumiem.
-Jak wrócisz, daj znać.. Powiedz mi jak to wszystko wygląda, dobrze?-spytałam i pogłaskałam ją po głowie.
Dziewczyna kiwnęła głową i pociągnęła nosem.
-Nie martw się, Des.. Oni są dorośli. Nie ty powinnaś się tym martwić.
Uśmiechnęła się przez łzy i skierowała do wyjścia. Przed domem czekał Niall, oparty o maskę samochodu.
Pomachał do mnie i uśmiechnął się, na co ja wykonałam ten sam gest. Wziął Des za rękę i otworzył jej drzwi do samochodu.
Masz szczęście Horan, pomyślałam zamykając drzwi.
Ujrzałam Harrego, schodzącego po schodach.
-Co się stało? Kto to był?-spytał.




Elie: Wiecie? Chyba odzyskałam wenę.. I dobrze mi z tym. Ale teraz czas na rujnowanie, po trochu wszystkiego.. Co wy na to? Po eksperymentujmy trochę!
Pozdrawiam, Elie


środa, 21 sierpnia 2013

19

Niall jest... Bardzo przekonujący. Wszyscy przystali na to, a ja nie miałam nastroju, by pojechać do "Wesołego Miasteczka". Choćby dlatego, że nie byłam "wesoła". Mój chłopak lekceważy mnie i moje argumenty.. Ma gdzieś, że ta panienka od siedmiu boleści, zwana Taylor Swift, chce go uwieść.. Zaciągnąć do łóżka, a później z satysfakcją popatrzy na mnie tymi swoimi skośnymi oczami.. A ja będę miała ochotę rzucić się na nią z pazurami, ale mam godność, więc tylko zakręca dupcią, a Harremu wystawie szanownie środkowy palec. To jest ten najczarniejszy scenariusz. Wcześniej mogą wyjść na kawę, albo się pocałować. To i tak daje do myślenia. Ugh! Za dużo myślisz, May!
-Zjedz coś.-odezwała się Eleanor, uśmiechając się do mnie.
-Emocje odbierając głód.-rzuciłam, piorunując wzrokiem Harrego.
Wszyscy popatrzyli na mnie pytająco.
-Nie ważne.-mruknęłam.
Nagle zabrzęczał telefon Harrego. Podeszłam do blatu gdzie leżał jego BlackBerry i zamrałam kiedy zauważyłam, kto dzwoni. "Sweetie". Sweetie.. Swiftie. Chyba gorzej być nie może. Mój humor jeszcze bardziej się popsuł. Jak on może mieć ją zapisaną, jako Sweetie.. Ja nadal jestem "May", a ona? Nie znoszę jej! Nie znoszę Harrego! Nie znoszę tego pieprzonego świata!
-Haaaaryyy!-zawołałam chłopaka, który razem z Louisem i Niallem siedzieli na kanapie oglądając telewizję.
Chłopak odwrócił głowę kiedy wskazałam na jego telefon.
-Sweetie dzwoni.-oznajmiłam sztucznie miłym głosem
Harry jak wystrzelony z procy, przeskoczył przez kanapę i biegiem ruszył do kuchni. Wręczyłam mu telefon, z poirytowaną miną.
-Nie zdążyłem zmienić, jak się roztaliśmy.-zaczął się tłumaczyć
-O tak! Jasne!-kiwałam głową zdenerwowana.
-May, mówię poważnie.-jęknął Harry.
Dzwonek zrobił sie głośniejszy i zaczął mnie bardziej irytować. Tak jak Harry, jego głos i cała sytuacja.
-Odbierz ten cholerny telefon!-wrzasnęłam.
Odgarnęłam grzywkę i podparłam się ręką o blat i uniosłam jedną brew wyczekując reakcji Harrego.
-Cześć Tay!-przywitał się Harry i skierował w głąb korytarza.
Warknęłam pod nosem i wzięłam do ręki byle jaką gazetę. Przerzucałam nerwowo jej kartki.
-Cześć Tay!-udałam piskliwy głosik.
Dziewczyny bardziej zdezorientowane niż chłopcy.
-Długa historia.-mruknęłam i odłożyłam gazetę.
Po chwili Harry znowu wrócił i wręczył mi telefon.
Zamrszczyłam brwi i bezgłośnie spytałam, o co chodzi. Chłopak śmiał się.
Co do cholery..? Wzięłam telefon i przyłożyłam do ucha, czego zaraz pożałowałam. Jaki ona ma piskilwy głos!
-May!-krzyknęła do słuchawki.
-Taylor!-odkrzyknęłam już z mniejszym entuzjazmem.
-Jeśli nie masz dziś, nic do roboty  to może pójdziemy na kawę? -zaproponowała.
Wytrzeszczyłam oczy i zamilkłam na sekundę.
Czy ona mi właśnie zaproponowała kawę? Dzisiaj? Razem? Czy ona w ogóle jest miła? Nie czaję...
Powinnam pójść? Nie.. A po co? No chyba nie chce się zaprzyjaźnić, prawda? Nie, dziękuje! Wolę jechać do tego zakichanego "Wesołego Miasteczka".
-Kawa?-spytałam odwracając się do dziewczyn i Harrego stojącego obok Eleanor.-Dzisiaj?
Harry uśmiechnął się i pokiwał głową unosząc kciuki. No chyba nie, Styles! Nie, nie zamierzam spotykać się na kawę z Twoją byłą. Może jeszcze was ze swatam, hmm? Nie, nigdzie nie idę!
-Zaczekasz chwilkę?-spytałam Taylor.
-Jasne!
Przykryłam dłonią słuchawkę i podeszłam do Harrego.
-Nie ma mowy!-szepnęłam zdenerwowana.
-Ale czemu, nie? Ona serio nie jest taka, zła.!-upierał się Harry.
-To nadal twoja była!-warknęłam.
Jak on śmie?! Zerwali ze sobą! Zazwyczaj z osobami, z którymi zrywasz nie utrzymujesz kontaktu, no bo zerwaliście! Chyba, że w dobrym kontakcie. No sama nie wiem. Ale to jest bezczelna. Ona i Harry! To tak, jakbym kazała Harremu spotkać się z Lukie'm, bo przecież możemy być przyjaciółmi. On nie jest taki zły!
No proszę..!
Harry zrobił maślane oczka, więc uległam.. Ugh! To będą najdłuższe dwie godziny mojego życia.
-Dobrze.-zgodziłam się z małym entuzjazmem.-Gdzie i o której?
-Może w Starbucksie, za dwie godziny?
Dziewczyna zapiszczała do słuchawki i podziękowała mi. Przewróciłam oczami i się rozłączyłam.
-Zabiję cię kiedyś!-warknęłam złowrogo w stronę Harrego.
Rzuciłam telefon na blat i pobiegłam do pokoju.
Usiadłam na lóżku i spojrzałam w okno.
Dlaczego się zgodziłam? Mogłam postawić na swoim, pokazać, że jestem twarda i żadna panienka  nie stanie na mojej drodze. Ale nie! Ja jak zwykle wszystko psuje.. Godzę się, a później tego żałuje. Gdybym była odważna, to pewnie nawet teraz zadzwoniłabym do niej i odmówiła. Jednak ja jestem tą ciepłą kluchą.
Och May! Co się z tobą stało? Jeszcze nie dawno, bez uczuć.. Nie przejmowałam się nikim i niczym, a teraz? Zrobiłam to, żeby nie zranić Harrego. Żeby był szczęśliwy.. Boże! Ja już nie jestem egoistką!
Nie myślałam, o sobie! Na początku podobała mi się zmiana. To, że się uśmiechałam. To, że się zakochałam. Ale teraz?
Leżałam na łóżku i rozmyślałam tak, przez.. Długo. Aż w końcu przyszły Des z El.
-Gdyby Louis kazał mi się spotkać z Hannah, tak samo bym się wkurzyła.-mruknęła Eleanor siadając obok mnie.
Zaśmiałam się pod nosem.
-Po udaje, że mi się podoba, a później wrócę do domu.-oznajmiłam i podeszłam do lusterka.
Przeczesałam włosy i poprawiłam makijaż.
-Później do Was zadzwonię! Zróbicie zdjęcia w "Wesołym Miasteczku"!-zawołałam i wzięłam torebkę po czym zbiegłam na dół. Bez słowa wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu.
Pogada, pogada i wrócę do domu. My się więcej nie spotkamy, udowodnię Harremu, że nic nas nie łączy i wszystko wróci do normy, a następnym razem na nic się nie zgodzę.
Zaprakowałam przed Starbucksem i wysiadłam z samochodu. Już przez szybę widziałam siedzącą przy stoliku Taylor, która mieszała słomką kawę. Nabrałam powietrza i pchnęłam szklane drzwi.
Dziewczyna od razu mnie wypatrzyła i gestem dłoni zachęciła do stolika.
-May!-zawołała.
Uśmiechnęłam się i usiadłam naprzeciwko niej. Kelnerka podeszła do nas, a ja zamówiłam mrożoną kawę.
-Cieszę się, mogłyśmy się spotkać.-oznajmiła uśmiechnięta Tay.
No i tak przez pierwszą godzinę rozmawiałyśmy o jej karierze o mojej, już prawie zakończonej. Ogólnie dziewczyna opowiadała o swoim życiu, przed tym wszystkim, aż temat spadł na tym ile fanów straciła po zakończonym związku z Harrym i nagle powiedziała coś dziwnego.
-Strasznie żałuję tego związku..
Uniosłam brew i upiłam łyk kawy.
-Tobie też radzę, May. Jesteś fajną dziewczyną i prędzej czy później Harry zrobi coś głupiego, przez co będziesz cierpieć.



________________________________
Och jestem zbyt uległa.. Ale coś zrozumiałam!
Dlatego jestem, ale taki shit tu wam dałam, więc...
Przepraszam! Ale i tak was kocham!



wtorek, 13 sierpnia 2013

18


                                                                  Czytać informacje pod spodem!

Ugh... Po co ludzie wymyślają rolety, skoro i tak świeci przez nie, słońce? To bez sensu? Ogarnęłam, że już raczej nie usnę i wstałam z łóżka. Słyszałam na dole, jak ktoś sie tłucze w kuchni i wiedziałam, że Harry wstał wcześniej. Jednak nawet jeśli, chciał zrobić przeprosinowe śniadanie, to nie ma na co, liczyć. Nigdy nie byłam zazdrosna o żadnego faceta.. Chyba, że o Luke'a. Ale Harry jest bardziej na poważnie i.. Kiedy widzisz swojego faceta, rozmawiającego ze swoją ex, jedyne co przychodzi Ci namyśl, to że ona chce ci go odebrać, albo gorzej.. Ugh! I po co o tym myślisz, idiotko?! Tak czy siak, rozmawiali... Chociaż nie. To nie była rozmowa to były... Chichotki! Stali przy ścianie szepcząc coś sobie na ucho i zachodząc się od śmiechu. A mówił, że to będzie nasz wieczór.. Ale nie! Gówno z tego wyszło! Cały czas gadał i śmiał się z Tejlorcią, a ja byłam zmuszona, do wysłuchiwania pijanej Perrie, na temat jej wysuszonych włosów, co.. Nie było fajne!
A zresztą! Taylor robiła wszystko, żeby Harry nie mógł oderwać od niej wzroku. To podciągała sobie do góry sukienkę, zarzucała włosami, albo uśmiechała się do niego uwodzicielsko.. Widziałam.. Chciała go szybko zaciągnąć do łóżka.
Zeszłam na doł,  przeczesując dłonią  włosy, kiedy ujrzałam sylwetkę Harrego. Stał przy płycie indukcyjnej, co chwilę przewracając, coś na patleni.
-Dzień dobry!-zawołał, radośnie.
Zignorowałam go i podeszłam do lodówki. Wyjęłam karton mleka i nalałam do szklanki.
-Głodna?-nie dawał za wygraną.
Posłałam mu piorunujące spojrzenia.
Na pewno wyglądałam strasznie. Jak wkurzony szop. W pidżamie z poczochranymi włosami i nie domytym make-up'em...
Pociągnęłam łyk i poszłam do salonu. Spoczęłam na kanapie i wzięłam do ręki pierwszą lepszą gazetę, byle czymś się zająć.
-Nie rozumiem..-odezwał się Harry, siedzący przy stole. Zajadał się tuczącą jajecznicą.. Phi!
-Za co ty mnie tak, karasz?-spytał.
Wtedy to nerwy normalnie mi puściły. To normalne. Przecież każdy facet, będzie teraz udawał, że nic się nie stało, a jeśli już sobie przypomni to będzie mówił, że to nic takiego. Że wymyślam.
-Nawet mnie nie denerwuj, Harry.-warknęłam podchodząc do niego.
-Nie wiedziałem, że jesteś, taka zazdrosna..-mruknął pod nosem.
-Jesteś skończonymi idiotą.. Albo niedorozwinięty. -fuknęłam.-Mówisz, mi że ten wieczór będzie nasz, po czym spędzasz go ze swoją byłam.. No.. Gratulacje! Pobiłeś samego siebie.
Zaklaskałam w dłonie i złośliwie się uśmiechnęłam.
-My tylko rozmawialiśmy/.-wypierał się.
-O tak! -zawołałam.-Zaczyna się od rozmowy.. Później jest pierwsza kawa. Pójście do siebie do domu. Wypicie lampki wina i nieświadomie..
-May, o czym ty mówisz?-parsknął śmiechem Harry.
Może nie brzmiałam zbyt poważnie, ale on powinien to wyczuć. Ja serio byłam wściekła, a on zwyczajnie dalej jadł i śmiał się ze mnie.
-Mówię tylko, jak to widzę.. -westchnęłam.
-Zaczekaj, czy to nie ty spotykasz się z Nathanem, chociaż wiesz, że go nie lubię?-spytał, a na jego twarzy wymalował sie szczeniacki uśmiech.
-Co? Teraz będziesz mi wypominał, że spotykam się z kimś kogo nie lubisz? Nath jest tylko moim przyjacielem! A nie byłym.-dodałam.
-Nie przeginaj!
Wtedy ktoś odchrząknął za naszymi plecami, a w progu stało kilku naszych znajomych. A właściwie do Destiny z Niallem i Eleanor z Louisem.
Posłałam ostatnie znaczące spojrzenie Harremu i powędrowałam na górę przebrać się.
Kiedy szukałam odpowiednich ciuchów zdałam sobie sprawę, że to nasza pierwsza poważna kłótnia i.. Wyglądała dosyć zabawnie. Teraz złość lekko mi przeszła i byłabym w stanie wybaczyć Harremu, pod warunkiem, że on mnie przeprosi, bo złamał obietnicy. A mi się obietnic nie łamie. Albo są albo ich nie ma.
Poza tym wypomina mi, że widuję się, z Nathanem gdzie w tym czasie, on pewnie widzi sie z panną Swift na kawce w Starbucksie! Jestem zazdrosna! Wiem! Ale przecież na moim miejscu, większość dziewczyn zachowało by się tak samo, prawda? To było jak, oberwać freesbe w łeb.. Albo gorzej!
Wyjęłam z szafy, jasno niebieską poprzecieraną bluzkę na ramiączkach, schowałam ją  w obcisłą spódnicę we wzorki, a na ramiona narzuciłam, krótką bluzę w kolorze mięty. Na stopy włożyłam  białe trampki na podwójnej platformie. Przeczesałam włosy, nałożyłam troszkę pudru, pomalowałam oczy i lekko usta, po czym zeszłam do reszty towarzystwa. Starałam się unikać rozbawionego wzroku Harrego, który co jakiś czas spoglądał w moją stronę.
-Nie będę pytać, co między Wami zaszło.-odezwał się Niall, zajadając jajecznicą.
-Niall!-syknęła Des, klepiąc go po ramieniu.
Chłopak wzruszył ramionami, nie przestając przeżuwać buzią.
-To jakie plany na dziś?-spytała Eleanor. -Perrie pojechała z Zaynem do Bradford, a Liam chciał spędzić z Dan więcej czasu, zanim ona pojedzie do domu.
-Na mnie nie patrzcie.-mruknęła Destiny.-Rzadko tu bywam.
Zawiesiłam ręce na jej ramionach, stojąc od tyłu i pocałowałam w głowę.
-Jedźmy do Wesołego Miasteczka!-zawołał Niall.


_____________________________________________________
Krótki.. Przepraszam. Dzisiaj soczewki wpadły mi do kranu, a nie mogę nigdzie znaleźć  okularów.
Na szczęście, miałam rozdział napisany w zeszycie i moja koleżanka, go przepisała, więc przepraszam, za jakiekolwiek błędy, które pewnie się tu wkradły.  I jednocześnie mam informacje.. Wybaczcie.
Zawieszam bloga.. Znaczy nie zawieszam.. Ugh! Chodzi o to, że możliwe, że do końca wakacji, żaden rozdział się nie pojawi. Jest mało komentarzy i widzę, że coraz mnie osób odwiedza.. Także... Przepraszam.

piątek, 9 sierpnia 2013

17

Wysiadłam z limuzyny, stawiając nogi na miękkim, czerwonym dywanie. Moje oczy przez chwilę przyzwyczajały się do blasku fleszu. Na przemian paparazzi wykrzykiwali moje imię. Ruszyłam kilka kroków naprzód i położyłam rękę na biodrze. Nie musiałam się trudzić, tak jak inne dziewczyny, w długich i wąskich sukienkach, martwiące się, że potkną się i zrobią z siebie pośmiewisko. Moja sukienka była krótka i mi się strasznie podobała! Lekki wiatr rozwiewał moje włosy dodając oszałamiającego efektu. Nagle poczułam, czyjąś dłoń w talii. Odwróciłam głowę i ujrzałam twarz, Harrego.  Uśmiechnęłam się do niego i oboje spojrzeliśmy w obiektywy aparatów. Za nami stali Perrie z Zaynem. Louis i Liam i Niall z... Des? Destiny? Co ona tu robi? Nic nie wiedziałam o jej wizycie.
Poczułam nagłą falę gorąca i byłam strasznie szczęśliwa. Nie mogłam się doczekać, kiedy wejdziemy do środka, żebym mogła się z nią przywitać.
Jeszcze stanęłyśmy z dziewczynami (czyt. Perrie, ja i Des), a później Pezz ze swoim zespołem.
Kiedy weszliśmy do środka, było już tłoczno. Większość osobistości, stało przy barze z lampką szampana w ręku, śmiejąc się lub rozmawiając. Kiedy już mogłyśmy odetchnąć, Des rzuciła mi się w ramiona.
-Och, May!-zawołała, niemalże mnie dusząc.
-Des! Ja.. Nie mogę.. Oddychać!-wykrztusiłam.
Dziewczyna zwolniła uścisk i ujęła moją dłoń w dłoniach.
-Co się stało?-spytała.
Dobrze wiedziałam, co miała na myśli, ale nie chciałam o tym teraz rozmawiać. Zwłaszcza przy tych wszystkich ludziach. Szepnęłam jej na ucho, że porozmawiamy o tym później i starałam się pokazać, że dobrze się bawię. Ludzi było sporo, gdzie nie spojrzysz, zobaczysz wielką gwiazdę. Justin Bieber, Rihanna, Taylor Swift... Osoby, które kojarzę z gazet i poprzednich gal. Zostałam zawołana za kulisy, gdzie miałam jeszcze chwilę na przygotowanie się. Prowadzący już oficjalnie rozpoczął galę. Jak zwykle w moim brzuchu rozpoczęła się rewolucja i zaczęłam się denerwować. Pamiętaj May, powtarzałam w myślach, dasz sobie radę! Nagle usłyszałam swoje imię i wyszłam zza kurtyny. Zostałam powitana gromkimi brawami. Pomachałam do wszystkich i starałam się, aby mój uśmiech był naturalny. Stanęłam na podeście i powitałam wszystkich. Jako, że pierwsza miała wręczać trzeba było rozgrzać publiczność. Na przodzie znajdowali się fani i organizatorzy gali.
-Strasznie się cieszę, że znowu mogę tu być!-powiedziałam do mikrofonu, na co wszyscy znowu zaczęli klaskać.
I to mnie denerwowało. Co nie powiesz, to będą klaskać. Mów budyń, zaczną wrzeszczeć.
Asystent wręczył mi kopertę z wynikiem.
-W tym roku mam zaszczyt, wręczyć nagrodę, Najlepszej piosenkarce roku. -oznajmiłam, a z telebimu leciały informację na temat nominowanych.
Więc w skrócie: Taylor Swift, Selena Gomez, Rihanna i Kelly Clarkson. Szczerze to sama się zastanawiałam, kto tym razem zgarnie nagrodę. Jak zwykle.
-Jesteście podekscytowani, nie?-spytałam, wzbudzając napięcie.
Wszyscy zaczęli krzyczeć, że tak.
-Ja też.-odpowiedziałam, a oni się zaśmiali.
Irytujące!
-Więc w tym roku, mam przyjemność wręczyć nagrodę...-powiedziałam, otwierając kopertę.-Taylor Swift!
Usłyszałam oklaski, krzyki, niektórzy nawet wstali. Taylor szła, w kierunku sceny, ściskając ręce swoich fanów. Miała na sobie, świecącą, niebieską, mini sukienkę. Związane wysoko włosy i mocny makijaż
Wzięłam do ręki statuetkę i kiedy dziewczyna znalazła się przy mnie wręczyłam jej, całując powietrze obok jej policzka. Dziewczyna ukłoniła się przed wszystkimi i zaczęła swoje show, podczas, gdy ja zeszłam ze sceny za kulisy. Zrobiło mi się trochę słabo... Było duszno i pewnie dlatego to wszystko.. Presja i tak dalej.
Usiadłam na krzesło i sięgnęłam po butelkę wody, stojącą na stoliku. Po chwili pojawiła się przy mnie Des.
Uśmiechnęła się i pogratulowała mi. Cieszyłam się, że przyjechała. Rzadko kiedy odwiedzała mnie w Londynie, bo nie znosiła tego miasta i pogody. Dla niej zawsze musiało być słonecznie. Tak więc nic szczególnego jej tu nie ciągnęło.
Niestety, korzystając z chwili kiedy byłyśmy same, Des wykorzystała okazję i by spytać się, co robiłam w szpitalu. A to wszystko przez te głupie gazety..! Każdy zadawał sobie pytanie, co robiłam w szpitalu? Czemu był Harry, skoro nie jesteśmy razem? A może do siebie wróciliśmy? Szczerze? Miałam to w dupie! Bardzo chcę się skupić na swoim zdrowiu, ale jakoś nie specjalnie mi to wychodzi. Rano zjadłam ciastko i... Tylko to. Harry nawet o tym nie wie, bo szybko poszedł, ale ja czuję się z tym źle.. To nie wygląda na takie łatwe, jakie jest. A poza tym, cały czas mam chęć na prochy.. Staje się to uciążliwe, bo zajmuje całe moje myśli i staję się coraz bardziej skłonna, do spotkania się z Eddiem.
Nie miałam wyjścia i opowiedziała wszystko Des. Miała nie mówić rodzicom, a jeśli widzieli gazety, to po prostu byłam na badaniach kontrolnych. I już! Nie powiem... Była zdziwiona.. Przestraszona i.. Zła? Tak z pewnością. Była cholernie zła, że jej nic nie powiedziałam i, że w ogóle to zrobiłam.
-Wiem..-przyznałam jej rację wbijając wzrok w buty.-Byłam głupia!
Zaśmiałam się cicho, a Des objęła mnie ramieniem.
-Chodźmy!-zawołała Destiny.-Zaraz pewnie chłopcy dostaną nagrodę!
Wpadłyśmy w głupawkę! Ona potrafi poprawić humor i  wie o wszystkim, co nie miało jeszcze zdarzenia, ale to Des. Jej nie ogarniesz!
Wróciłyśmy na swoje miejsca, kiedy właśnie Chloe Kardashian, wymieniała nominowanych do Najlepszego Boysbandu Roku. Obie trzymałyśmy za nich kciuki i moim zdaniem, zgarną nagrodę raz-dwa, bo reszta (The Wanted, nie obrażając Nathana, Muse, Mumford&Sons). Trzymałam mocno kciuki, a kiedy wreszcie, Chloe oznajmiła, kto wygrał tegoroczną nagrodę, skakałam z radości, razem z Des i Perrie. Chłopcy dostali nagrodę! Uniosłam kciuki i uśmiechnęłam się do nich. Po wykonaniu "Best Song Ever", gdzie nie obeszło się bez zwariowanego tańca, większość udało się na After Party, do jakiegoś klubu. Nie bardzo chciałam tam iść. Byłam wykończona.. Zauważyłam, że zmęczenie, coraz częściej mi doskwiera i zaczęło mnie to denerwować. Ale uległam namowom Harrego i Nialla.. Zależało im, żeby to oblać, więc... Nie miałam głosu.

Klub był zatłoczony... Gorąc, ciasno i nie zbyt przyjemnie. Poznałam kilka nowych osób, czy gwiazd.. Kto, jak co woli. Taylor, nie wydawała się taka zła, jak nie którzy mówią (czyt. Cara). Była całkiem miła i zabawna. Jakoś rozmowa sama popłynęła, a to ciekawe... Polubiłam ją. Choć strzegłam od niej Harrego. Wiem, wiem.. Nie są razem, ale zawsze jest jakaś, mini szansa, że... ugh!
Usiadłam przy barze i bacznie obserwowałam każdy ruch Harrego.. I co z tego, że rozmawiał z Liamem?!


__________________________________________
Ugh! Przepraszam, ale wydaje mi się, że...
Jest coraz bardziej bezsensu. Miałam nadzieję, że jeśli już będą razem, to uda mi się to jakoś pociągnąć, tak, żeby Was nie zanudzić, ale czuję, że mi się nie udało...Nie uważać, że trzeba wprowadzić coś..? Och, nie wiem! Coś innego? Albo zostawić to?



sobota, 3 sierpnia 2013

16

Samotna łza spłynęła mi po policzku. Więc do tego doszło? Świetnie! Wiedziałam.. Ja to zwyczajnie czułam. Odzwyczaiłam się od jedzenia i w pewnym sensie nie czuje głodu. Jedyny jaki czuje, to  głód narkotykowy, jeżeli coś takiego istnieje.
Chciałam jak najszybciej stamtąd wyjść. Szpital zawsze źle mi się kojarzył, ale zazwyczaj nie chodziło o mnie. O kogoś z bliskich. Jednak teraz.. Czułam się zmęczona. Całym tym cyrkiem! Nie wiedziałam, że za spełnienie swoich marzeń, trzeba, aż tak zapłacić. Gdybym wiedziała, nawet bym się za to nie brała.
-Mogę już iść?-spytałam, łamiącym się głosem.
Pielęgniarka wypisała mi jakąś karteczkę i kazała zgłosić się do lekarza na kontrole. Poza tym poleciła mi, żebym zapisała się do psychologa i zaczęła więcej jeść.
Czyś ty babo zgłupiała?! Gdybym jadła normalnie i byłoby to dla mnie proste, to nie byłabym anorektyczką, idiotko! Miałam ochotę wykrzyczeć jej to w twarz, ale w odpowiednim momencie, Harry wziął mnie za rękę i wyszliśmy z gabinetu.
Teraz miałam ochotę zniknąć z show-biznesu. Na chwilę, jeśli nie na zawsze. Stojący paparazzi, przed szpitalem, bardzo mnie zdenerwowali i lekko ich trącając, przeszliśmy do samochodu.
W ciszy usiedliśmy do środka.
-Co teraz?-spytała Eleanor.
Przełknęłam ślinę i przejrzałam się w lusterku.
-Mam wszystkiego dość.-westchnęłam.-Możesz mnie zawieść do domu?
Spojrzałam na Harrego i blado się uśmiechnęłam. Chłopak zapalił samochód i ruszyliśmy w stronę mojego domu.
Po pół godzinie, znaleźliśmy się pod moim domem. El, pożegnała się ze nami i obiecała, że wieczorem zadzwoni, a Harry poszedł ze mną do domu.
Weszliśmy do środka, a chłopak do razu skierował się na górę.
-Gdzie idziesz?-spytałam, robiąc sobie kawy.
-Najpierw pozbyć się tego świństwa, a później zadzwonię do twojego managera i powiem, że...
-Ja to zrobię!-weszłam mu w słowo i wyjęłam telefon z kieszeni.
Będzie zdziwiony. Polecą pytania: "Co się stało''? "Dlaczego"? I tak było! Teraz nagle zaczął się interesować. Dla mnie odwołał wszystkie sesje i kazał mi odpoczywać. Nagle teraz?! A wcześniej? To on mi kazał schudnąć! Czyżby poczucie winy? W samą porę, Daryl! Na razie znikam ze wszystkich sesji. Może głupio to brzmi, ale chcę przybrać na wadzę.
-I po wszystkim!-zawołał Hazz, schodząc po schodach na dół.-Twoja koleżanka, Amfa, wylądowała w kibelku!
Zaśmiałam się i pociągnęłam łyk kawy.
Harry podszedł bliżej, ale milczał. Jakby się czymś denerwował. Ma coś na sumieniu? Błagam, nie oświadczaj się! Harry! Całe życie przed nami!
-Powinnaś ze mną zamieszkać.-rzucił nagle i stanął obok mnie, opierając się o blat.
Zakrztusiłam się kawą i nerwowo zaczęłam kaszleć. Czy on zaproponował mi, mieszkanie z nim? Nie... On dał nacisk na "powinnaś". O nie! Żadnego rozkazywania! Nie mi! Może to wzmocniłoby nasz związek, ale tak nagle? Dopiero, co wróciłam do domu i nie zamierzam, jak na razie, go opuszczać.
-Co?-spytałam odstawiając kubek.
-Uważam, że powinnaś ze mną zamieszkać.-powtórzył.-Chcę cię mieć na oku.. Po tym, co się zdarzyło.
-Nie ufasz mi?
-Jasne, że ufam.-powiedział, obracając się w moją stronę. Ujął moją dłoń i spojrzał w oczy.
-Po prostu, chcę ci pomóc. I zadbam o twoją dietę.-dodał, z uśmiechem.
Wizja mieszkania z nim pod jednym dachem nie wydaje się być koszmarem, ze snów. Kiedy to kobieta stoi przy garach w jakiejś starej sukience, z papierosem w ustach, gotująca jakieś bardzo tłuste danie. W całym domu panuje bałagan. Ciuchy, leżą gdzie popadnie, wszędzie kurz i brudno. Do tego okazuje się, że jesteś w ciąży, a twój chłopak wyjeżdża w trasy koncertowe i pewnie śpi na boku z inną dziewczyną.
W to raczej nie wierzę.. Za dużo przeszliśmy, żeby to się tak skończyło. Bardziej wierzę w moje wymarzoną wizje. Kiedy to śpisz ze swoim ukochanym w jednym łóżku, a on budzi Cię składając delikatne pocałunki, na twoim obojczyku, szyi... Potem robi ci śniadanie. Razem spędzacie dzień, chodząc po mieście. Na obiady, czytając w ogródku i wygłupiając się. Wieczorem oglądacie jakiś film i ponownie zasypiasz w ramionach ukochanego.
Oprzytomniałam i uśmiechnęłam się twierdząco. Chłopak objął mnie w tali i wysoko podniósł.
-Puść mnie, kołku!-wrzasnęłam i zaczęłam się śmiać.
Chłopak odstawił mnie na ziemię, a ja przewróciłam oczami i poszłam na górę pakować, rzeczy.
-Sprzedaj ten dom!-zawołał za mną Styles.
-Chyba śnisz!
Wyjęłam walizkę i torbę na potrzebne rzeczy i po kolei zaczęłam to wszystko pakować.
Nie powiedziałabym tego Stylesowi, ale w pewnym sensie, cieszę się, że będziemy razem mieszkać. I że pomyślał o mnie. Będziemy  nareszcie sami, a tego bardzo potrzebujemy, zwłaszcza po tym, co się ostatnio stało. Wyjęłam wszystkie, ciuchy z szafy i wpakowałam do walizki.


*Następny dzień*
Obudziłam się wtulona w nagi tors Stylesa, zaczęłam zataczać kółka na jego klasie. Nie myślcie, że do czegoś doszło.. Nie, do niczego! Po prostu, siedzieliśmy wieczorem przy kominku, przeglądając wszystkie możliwe strony plotkarskie i czytaliśmy te brednie, na nasz temat. Zwłaszcza dzisiejsze, wczorajsze zdjęcia spod szpitala. Wszyscy myślą, że znowu jesteśmy razem.. Świetnie!
Harry zamruczał coś pod nosem, po czym otworzył oczy.
-Jak się spało?-spytałam siadając na łóżku.
-Z tobą, zawsze świetnie!-mruknął, poruszając znacząco brwiami, za co oberwał poduszką.
Zaczęliśmy wojnę i oboje wylądowaliśmy na podłodze. Chciałam wstać, ale Harry złapał mnie w swoich wielkich ramionach, uniemożliwiając, jakikolwiek ruch. W końcu, oboje wstaliśmy, ale chłopak nadal obejmował mnie w tali, co doprowadzało nas do głupawki. Ogarnęliśmy się dopiero wtedy, kiedy w drzwiach stanął Horan z Liamem, trzymając tort w ręku.
Odchrząknęłam głośno, a Hazz zwolnił uścisk, wypuszczając mnie.
-Cześć, chłopaki!-przywitałam ich, kierując się do łazienki.
Minęłam ich w przejściu, odwzajemniając ich uśmiech i zniknęłam za drzwiami drzwi.
Wzięłam lekki prysznic, zrobiłam lekki makijaż, równocześnie, wysłuchując jęków Danielle i Eleanor, żebym szybciej wyszła. Przeczesałam lekko włosy i wyszłam z łazienki, całkiem gotowa.
Zeszłam na dół, gdzie wszyscy już zajadali się tortem śmietankowym, z kawałkami truskawek. Na mnie też czekał jeden kawałek.  Stanęłam przy blacie.
-Wahasz się, jakby to była sprawa życia i śmierci.-mruknął, kpiąco Louis.
-Ej!-szepnęła El, klepiąc go po ramieniu.
Hazz z Lou, wymienili mordercze spojrzenia. Nastała napięta atmosfera. Starałam się odzyskać humor, a Tomlinsonowi go popsuć. Przyciągnęłam do siebie Harrego i mocno wpiłam w usta. Kątem oka, widziałam, jak Louis spuścił wzrok, wbijając widelczyk, w ciastko.
Ja również wróciłam do swojego ciastka i już bez skrupułów, zaczęłam je konsumować. Wtedy poczułam chęć, wzięcia, chociaż jednej... Małej dawki. Która, zapewne, nie miałaby dużego znaczenia, ale wiem, że nikomu by to się nie spodobało. Zwłaszcza Harremu, czy Eleanor. Wzięłam głęboki oddech.
-Czy to znaczy, że na razie mamy tu do was przychodzić.-spytała Perrie.
Kiwnęłam głową, a Harry ją zignorował podchodząc bliżej do Liama.
Oni stają się coraz bardziej dziwniejsi. Stają, jak najdalej od siebie. Nie rozmawiają. Posyłają mordercze spojrzenia. A ja nadal nic z tego nie rozumiem.
-Idziecie na galę?-spytał Zayn, przerywając ciszę.
O szlag! Zupełnie o tym zapomniałam! Daryl przypominał mi o tym, jakieś dwa, trzy tygodnie temu. Ale przez ten czas tyle się wydarzyło. Harry, kontrakt, sesje, narkotyki... Wyleciało mi z głowy. Wtedy nie było najważniejsze, a teraz... Nawet zapomniałam to potwierdzić. Otóż dziś odbywa się gala MTV VMA. Miałam rozdać jedną z nagród, nawet nie wiem, w jakiej kategorii. Miałam odpisać, managerowi imprezy, czy się zgadzam, a to już DZISIAJ. Wzięłam do ręki telefon i odszukałam jego numer. Wystukałam odpowiedź, że będę na pewno. Po kilku chwilach dostałam odpowiedź, że już miał szukać kogoś innego, ale jestem ja. Uśmiechnęłam się do wyświetlacza.
-Tak.-oznajmiłam, chowając telefon do tylnej kieszeni.
To już drugi rok z rzędu, kiedy wręczam nagrodę. W tamtym roku, wręczałam najlepszemu zespołowi roku, a teraz ma to robić Demi Lovato. Zawsze miałam wrażenie, że nie pasuje, do całej tej sielanki. Nie miałam wielu okazji by porozmawiać z nimi. I jakoś się do tego nie paliłam. Wystarczy mi, że będzie nasze towarzystwo.
-Wręczasz jakąś nagrodę?-spytał Niall.
Kiwnęłam głową, krojąc kolejny kawałeczek ciastka.
-Uff...-westchnął Harry.-Przynajmniej nie muszę Cię zapraszać!-zażartował.
Sprzedałam mu kopa, a wszyscy się zaśmiali.
Kiedy Niall, zjadł resztę tortu (rany, jaki on ma spust!), oni zaczęli się zbierać. Było mi troszkę smutno, bo ani Danielle, ani Eleanor nie idą na galę. Dan cały czas szuka pracy i rozważa, czy nie wyjechać, na kilka dni do swojej rodziny. Liam był wyraźnie smutny i starałam się poprawić mu humor, ale ja to nie Niall. Niestety. Za to Els, zwyczajnie stchórzyła. Bała się, że napadną ją anty-fanki, co mogło być prawdopodobne, ale nie musiało. Ta dziewczyna musi uwierzyć w siebie!
Nie wiedziałam, co na siebie włożyć. Ann nie mogła mnie przygotować, bo była w Grecji i poleciła mi swoją koleżanką. I mam nadzieję, że nie spieprzy mi wyglądu, co faktycznie brzmi trochę płytko. Harry powiedział, że najwygodniej by mu było, gdyby mógł iść w zwykłych wytartych rurkach i bluzce, ale mu zabroniłam.
Chciał, żebym pojechała z nim do Lou, która dba o ich wygląd. Bardzo mu zależało na tym, żebym ją poznała. Widocznie była dla niego bardzo ważna. Zgodziłam się i pojechaliśmy do niej.

~*~
Przyglądałam się loczkowi, siedzącemu na fotelu, pod grzebieniem Lou. Ależ ona była zwariowaną dziewczyną! Dużo mówiła, śmiała się, jednocześnie robiąc fryzurę Harremu, czy później chłopakom, zajmowała się też swoją córką. Lux była słodkim dzieckiem, potrafiła sama się sobą zająć, ale ja do dzieci się nie nadaje. One mnie nie lubią. Polubiłam Lou i mam wrażenie, że ona mnie też.
-A kto będzie Ciebie przygotowywał?-spytała Lou, wycierając włosy Zayna, ręcznikiem.
Siedziałam sobie, na kolanach u Harrego, robiąc warkoczyk z pojedynczego kosmyka włosów.
-Moja stylistka nie da rady i poleciła mi swoją koleżankę...-oznajmiłam wyciągając wizytówkę.-Meryl Andreus.-przeczytałam, na głos.
-O boże!-zawołała Lou, odwracając głowę w moją stronę.
Nie chcący pociągnęła za włosy Zayna, na co chłopak głośno zawył.
-Wybacz, Zaynie.-zwróciła sie do niego Lou, po czym ponownie spojrzała na mnie.-May, nie daj się tej pokrace! Znam ją i nie jednej gwiazdce, spieprzyła fryzurę!
Zmroziłam się na jej słowa. Świetnie! Moja "stylistka", to jakaś ciota, która sprawi, że na gali zamiast łabędzia będę wyglądała, jak brzydkie kaczątko! Genialnie! Zawsze tak jest! Jeśli już coś jest dobrze, to musi się zepsuć i... Grr!
-Nawet do niej nie idź, tylko siadaj tu na fotel i ja się tobą zajmę!-rzuciła, kiedy wylakierowała włosy Malika.
Wygoniła chłopaków ze studia i kazała mi usiąść na fotelu.
Najpierw zajęła się moim włosami. Umyła je, wysuszyła i wymodelowała. Następnie zrobiła lekki makijaż.
Miała wizję całego moje wyglądu. Wyglądała na szczęśliwą, kiedy wyszłam z przymierzalni, już przebrana.
Czułam się świetnie! Sukienka była lekka, a szpilki wygodne, co jest bardzo ważne. Cieszyłam się.
-Wszyscy gotowi!-zawołał Lou.-Teraz tylko zdjęcie!
Wzięła ze stolika swojego Iphone'a i zrobiła zdjęcie. Zrobiłyśmy razem z Perrie 'dziubki', a Lou pstryknęła dwa zdjęcia.
A więc zaraz wszystko się zacznie.





__________________________
Przepraszam, przepraszam, przepraszam! 
Strasznie Was przepraszam za tak długą nie obecność. Nie planowałam tego uwierzcie mi!
A do tego ten rozdział, taki beznadziejny. Mam wrażenie, że tracę wenę, a z każdym rozdziałem jest coraz gorzej..;c

środa, 24 lipca 2013

15

Harry
-Jak to przedawkowała?!-wrzasnąłem, zdenerwowany.
Dziewczyna bardziej się rozpłakała.
-Na co czekasz?! -krzyknąłem.-Dzwoń po pogotowie!
El,
pobiegła na dół, a ja uklęknąłem przy May.
Ona brała..? Jak? Dlaczego? Po co? Przecież ona nie miała powodów. Była taka śliczna. Niszczyła się w ten sposób. Była strasznie wychudzona.. Miała zapadnięte policzki i podkrążone oczy, a także bladą cerę. W niczym nie przypominała mi, mojej May. Tej dziewczyny, która tryskała radością i energią. Teraz leżała nie przytomna. Co chwilę sprawdzałem, czy oddycha.
Po pięciu minutach, zjawiła się karetka. Zabrali ją na noszach. Miałem wrażenie, że jeśli się ją, choć dotknie, to połamie się kości. Nie pozwolili mi jechać z nią. Na szczęście Eleanor, miała samochód. Wsiedliśmy do auta i szybko pojechaliśmy do szpitala.
Przy recepcji, nie pozwolili mi wejść, więc skłamałem, że to moja narzeczona, a El to jej siostra i weszliśmy na oddział. May leżała, na łóżku, przykryta szpitalną kołdrą. Była podłączona do przeróżnych, urządzeń, a w nosie miała wąsy, tlenowe. Wyglądała, jak jedna, wielka kupka, nieszczęścia. Musiałem wiedzieć, wszystko.
-Jak..? Jak to się stało? Możesz mi to wyjaśnić?-spytałem, lekko spuszczając z tonu.
Els, siedziała przestraszona na krześle i kiwała się w przód i w tył, pochylona, nad swoimi nogami. Całkiem zbladła, a ręce jej się trzęsły.
-To moja wina...-wyszeptała.
-Wiedziałaś?!-wrzasnąłem.
-Ciszej!-skarciła mnie pielęgniarka.-To szpital.
Kiwnąłem głową, na zgodę i spojrzałem pytająco na Eleanor.
-Tak..-przytaknęła cicho.
-I pozwoliłaś jej na, to? Przyjaciółka?
-To nie tak, jak myślisz, Harry. -zaprzeczyła.
-Oświeć mnie, Eleanor!
-Ona wcale nie chciała...-zaczęła.-Kiedy dowiedziała się, że musi schudnąć nie wiedziała, co zrobić i, dlatego zaczęła znowu brać.
-Znowu? -spytałem, zdziwiony
-Tak. Codziennie dążyła do tego, żeby schudnąć. Zwiększyła dawkę, żeby szybciej schudnąć, ale była coraz słabsza. Nie słuchała mnie, kiedy mówiłam jej, żeby skończyła. W końcu jej się udało. Schudła tyle ile potrzebowała. Ale uzależniła się.. Potem ty zniknąłeś.. Całkiem się załamała, bo coś zrozumiała i zadręczała się problemami, a "to" jej pomagało. Nie wiedziałam, że dojdzie do tego.
Dziewczyna znowu wybuchnęła płaczem. Ukryła twarz w dłoniach i cicho szlochała.
Usiadłem obok niej i objąłem ramieniem. Dziewczyna natychmiast się we mnie wtuliła.
-Co miałaś na myśli, mówiąc, że coś zrozumiała?-spytałem, zbaczając z tematu.
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie, przez łzy.
-Zrozumiała, że cię kocha..-powiedziała, uśmiechnięta El.-Tylko boi się do tego, przyznać.
W mojej głowie zrodziły się najprzeróżniejsze myśli.. Czy.. Ona mówi prawdę? May mnie kocha?
Pojawiła się mini-nadzieja, że jeśli wszystko już będzie z nią dobrze to.. Może.. Uda nam się w końcu. Tak naprawdę! To było całkiem możliwe, o ile Els, mówiła prawdę.
Nagle z jej sali, wyszedł lekarz. Od razu do niego podeszliśmy i spytaliśmy, co z nią.
-Zrobiliśmy jej płukanie żołądka.-wyjaśnił.-Wszystko powinno już być dobrze. Dziewczyna kontaktuje i mówiła, że chyba ktoś jej dosypał, coś do drinka.
Od razu, skinęliśmy głowami.
-Mam nadzieję, że zgłosicie to na policję.-dodał, na odchodnym na co my, przytaknęliśmy.
Weszliśmy do środka. Leżała tam, z otwartymi oczami. Rozglądała się po sali
-Harry?-spytała widząc mnie.
Uśmiechnąłem się ciepło i usiadłem na krzesełku obok łóżka.
-Dobra.. To może wy lepiej porozmawiajcie, a ja pojadę do ciebie, po jakieś ciuchy i kosmetyczkę.-wtrąciła Eleanor i wyszła z uśmiechem na twarzy.
-Co ty tutaj robisz?-zadała pytanie po raz kolejny.
-To ja bym chciał wiedzieć, czemu tu tutaj jesteś..-odparłem stanowczo.
Dziewczyna przekręciła głowę w przeciwną stronę i wpatrywała się w okno.
Usiadłem na brzegu łóżka i ująłem jej dłoń. May gwałtownie spojrzała to na mnie, to na rękę.
-Po co to zrobiłaś? -spytałem, półszeptem.
Dziewczyna nagle się rozpłakała. Nie mogła opanować emocji. Ścisnęła moją dłoń, a drugą otarła łzy.
Usiadła na łóżku, a ja mocno ją przytuliłem.  Więcej się nie odezwaliśmy. Siedzieliśmy tak w ciszy.
Chyba jej to pasowało. Przyglądałem się jej twarzy. Poprawiłem jej kosmyk włosów za ucho, na co dziewczyna się zaśmiała.
-No co?-spytałem, rozbawiony.
-Nie wierzę w to, co się dzieje.-szepnęła, uśmiechając się promiennie. -Nie wierzę, że znowu się zakochałam..
Spuściła głowę.
-To uwierz.-szepnąłem i przybliżyłem twarz do niej.
Nagle dziewczyna wpiła się w moje usta, wplatając swoje dłonie w moje włosy. Po chwili pocałunku, oderwaliśmy się od siebie, przypominając, że całujemy się na szpitalnym łóżku.


May
To było niesamowite. Nigdy wcześniej, nie przypuszczałam, że mogę się zakochać, po raz drugi. To było surrealne! A teraz? Siedzę na szpitalnym łóżku, a obok siebie mam swojego "księcia z bajki".
Z szerokim uśmiechem i seksownymi dołeczkami w policzkach. Nie pomyślałabym, że mogę się zakochać w kimś takim, jak Harry. Kimś od zmienił się razem ze mną. Potrafi być, czuły i opiekuńczy. A nie napalony i denerwujący. Zawsze trzeba dać szanse miłości. Czasami stoi tuż pod nosem.
-Kiedy będziesz, mogła stąd wyjść? -spytał Harry.
Wzruszyłam, bezradnie, ramionami.
-Poszukam, lekarza.-oznajmił i zniknął.
Błagam niech to nie będzie, żadne złudzenie! Niech to się dzieje naprawdę! Zaczęło mi to odpowiadać.. Jedyne, nad czym się zastanawiam, to czy ja pamiętam, jak zachowuje się osoba w związku? Ach, powinnam. Niespełna dwa tygodnie temu, byliśmy "razem". Leesh i Daryl, na pewno się wściekną, kiedy dowiedzą się, że znowu jesteśmy razem. Daryl może nie, ale Leesh, z pewnością
Opadłam głową, na poduszkę i zamknęłam oczy.
Ale się pozmieniało. Ja, nadal, nie mogę w to uwierzyć! Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę! Że, on mnie pokochał, a ja jego. I byłam taka głupia i mu odmówiłam... Zmarnowałam jedną szansę i dostałam drugą.. Której na pewno nie zmarnuję.
Po chwili do sali, wszedł Harry i doktor.
-Ja się pani czuje, panno Dowell?-spytał, trzymając w ręce moją kartę badań.
-Świetnie!-mruknęłam, spoglądając na Harrego.
-I jest pani na siłach, by wyjść, ze szpitala?-spytał podejrzliwie.
-Zapewniam pana, że wszystko ze mną, dobrze!
-W taki razie, proszę od dwa, podpisy. I niech się pan nią, opiekuje!-dodał, zwracając się do Harrego.
Chłopak uśmiechnął się promiennie i skinął głową.
W po chwili zjawiła się Eleanor, z torbą ciuchów i kosmetyków.
-Nie wiedziałam, co wybrać!-zawołała.-Masz wielką szafę!
Zaśmiałam się poszłyśmy do łazienki. Zdjęłam z siebie ubranie szpitalne i założyłam swoje. Przeczesałam włosy, przypudrowałam buźkę, zakrywając podkrążone oczy i bladą cerę.
Wyszłyśmy z łazienki,  a na sali czekała pielęgniarka. Chciała wykonać, wszystkie podstawowe badanie. Pobrała mi krew, zrobiła echo serca, a na koniec zważyła. Była przerażona moją wagą.
-50 kilogramów?!-zawołała, patrząc na licznik.-Dziecko! To podchodzi pod pierwsze, stadium anoreksji!
Przerażona spojrzałam na nią. Oczy mi się zaszkliły... Wiedziałam!
Poczułam, jak Harry od tyłu mnie, mocno przytula.

_____________________________________
Za słodko, nie uważacie? Ni jestem pewna, czy nadal
będzie się to Wam podobać, ale liczę na to. ;*
Czekam tylko, na Waszą opinię, co do Harrego i May.
Loveit! <3

niedziela, 21 lipca 2013

14

Po tym telefonie, ja, jak i cały mój świat, legł... Nie będę się powtarzać! Po prostu, to wszystko wydarzyło się, tak nagle i to moja wina! Gdybym nie stała w tej kuchni, jak idiotka i ich nie podsłuchiwała, to może nie byłoby, całego tego zajścia. No, ale przecież to ja! Zawsze coś spieprzę! Nie musiałam wychodzić. Może bym go zatrzymała.. A teraz on jest, w drodze na lotnisko, albo już w samolocie!
Gratulacje, May. Prawdopodobnie zniszczyłaś wszystkim wakacje! Pokłony!
Z coraz gorszym humorem, wróciłam do domu. Nie wiem, gdzie wywiało Perrie i Zayna, ale w tym momencie mało mnie to, obchodziło. Poszłam do siebie do pokoju i weszłam pod kołdrę, naciągając ją na głowę.
Szkoda, że wszystko nie jest, takie proste, jak w podstawówce... Wtedy, nikt nie kochał.. Mógł się najwyżej zauroczyć.. A teraz? Jesteśmy dorośli... Bożee... Ułatw mi życie! Wszystko jest takie, skomplikowane.
Nagle ktoś zapukał do drzwi i wszedł do środka. Podniosłam głowę, spod kołdry i ujrzałam Louisa. Jeszcze tego, cymbała mi brakowało. Ostatnią osobą, której bym się tu spodziewała, był właśnie Tomlinson.
-Jeśli nie masz, nic ciekawego do powiedzenia, to lepiej wyjdź!-warknęłam, siadając po turecku.
Chłopak zaśmiał się lekceważąco i usiadł na brzegu łóżka.
-Ładnie go, załatwiłaś..Skarbie. -mruknął, spoglądając na mnie.
-Nie przeginaj.. Nie jestem w nastroju. -westchnęłam, związując włosy w lekkiego koka.
-Jestem tu po to, żeby poprawić ci humor.-szepnął, przybliżając się do mnie.
Był niebezpiecznie blisko. Gdybym go nie znała, zachowywał się jak jakiś... Gwałciciel? Może to za ostre, ale jego ton, oczy i uśmiech. To, że jego ręka znajdowała się na moim udzie. To wszystko było, przerażające.
-Nawet mnie, nie dotykaj!-syknęłam i wstałam z łóżka.
Jedynym sposobem, żeby się go pozbyć, było wyjście z pokoju, w którym byliśmy sam, na sam.
Już miałam otwierać drzwi, kiedy chłopak ścisnął moje nadgarstki i przyciągnął do siebie. Podniósł mój podbródek, tak, że byłam zmuszona patrzeć w jego ślepia. Świeciły się zwycięsko.
-Puść mnie!-powiedziałam, łamiącym się głosem.
-Nie stawiaj mi się, kochanie! Przecież jesteś wolna, co ci szkodzi?-spytał, chamsko.
-Wolna to może być, dziwka. Ja ewentualnie mogę być sama..  Ty nie jesteś..  -mruknęłam zdenerwowana.
Jak on śmie? Zjawia się tu, sprawia, że zaczyna się go bać i myśli, że rzucę się na niego i wylądujemy w łóżku? Nie ma mowy!
I oni są przyjaciółmi? Jak? Louis wie, że Harry mnie kocha (o ile jeszcze kocha ), ale nie sprawia mu to różnicy. Rany, jaki on jest fałszywy. Jak można tak postąpić, wobec przyjaciela.? Nie pojmuje tego.
-O mnie się nie martw! -szepnął.
Muszę przejąć inicjatywę. Nie może pomyśleć, że ma nade mną przewagę. No bądź babą z jajami, May! Nie taką rozlazą kluską! Miałam ochotę, strzelić mu w ten nie wyparzony, ryj... Ale się powstrzymałam.
-Nie będę, tak jak inne laski, na twoje zawołanie pędzić do łóżka, razem z tobą. Nie jestem z tych.. To ty jesteś dziwkarzem i widać, że Tobie to pasuje. Szkoda mi tylko, El, bo marnuje się z tobą. Mogłaby znaleźć sobie, lepszego, ładniejszego i, takiego który ją kocha-akcentowałam każde, wypowiedziane słowo.-Ale musiała, zakochać się w takim, padalcu, jak ty. Przykro mi... Ale nie, licz na to, że kiedykolwiek poddam się twoim zalotom. Nie jestem na tyle głupia!
-Ale podpisałaś kontrakt.. Wystarczy to!
Zwolnił uścisk. Wykorzystałam to, jako ucieczkę. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z pokoju.
-Ale pamiętaj!-zawołał za mną. -Ja zawsze dostaje, to czego chcę!
Jego słowa zmroziły mnie. Poczułam się osamotniona..
Straciłam najważniejszą osobę w moim życiu. Jedyną, która sprawiała, że uśmiech malował mi się na twarzy, kiedy tylko go zobaczyłam. Ten który poprawiał mi humor... Teraz zniknął. Prawdopodobnie na zawsze. A to wszystko przeze mnie, bo jestem opóźniona w rozwoju. Ktoś musi ucierpieć, żebym ja zrozumiała.. Zrozumiała, że przez ten cały czas, kiedy uważałam go za swojego przyjaciela, poczułam do niego coś więcej, ale wyraźnie nie chciałam tego do siebie, przyjąć. I teraz wszystko popsułam! Genialna ja!
To nie ma sensu, żebym wydzwaniała do niego i prosiła go o spotkanie.. Bo on mam nie już dość. Nie dziwie mu się! Wszystko spieprzyłam.
Usiadłam przy wysepce i obmyślałam, co teraz zrobić.
-Chyba wracam do domu.-oznajmiłam kiedy Des, stanęła mi przed oczami.
-Dlaczego?-spytała Perrie, wchodząc do kuchni.
Oni znikają i zjawiają się kiedy chcą!
-To nie ma sensu.. Wracam do pracy. Nie mam humoru na dalsze wakacje. Ale wy przecież możecie zostać. Des się Wami zaopiekuje.-powiedziałam i zeszłam z krzesełka.
-Tak.. Możecie zostać.-dodała Destiny.
Nie odzywając się więcej poszłam do pokoju się pakować.

Tydzień później.

Ale życie jest do dupy! Brak silnej woli. Osiągnęłam swój cel!  Schudłam i dalej prowadziłam sesję.. Miałam idealną figurę, jak to twierdził Daryl.. To był powód do szczęścia.. Ale nie potrafiłam skończyć z narkotykami. Brałam ich więcej i czułam, że to uzależnienie wzrosło do maksimum. Nawet nie wiedziałam, kiedy nie byłam pod wpływem prochów.. One miały nade mną kontrolę! To było potworne!
Chodziłam zaćpana i  żadne ostrzeżenia Eleanor nie pomagały. Poza tym cały czas byłam w dołku, bo Harry wcale się do mnie nie odzywał, a ja go bardzo potrzebowałam. Byłam tchórzem, bo bałam się z nim spotkać, sam na sam. W mediach było głośno, o naszym rozstaniu... To było bolesne, kiedy czytałam.
Zeszłam na dół, by zrobić sobie kawy i włączyłam telewizor. Na kanapie leżała, Eleanor. Spędziła tę noc u mnie, po kłótni z Louisem, kiedy on wyrzucił ją z domu. Przyszła cała zapłakana, ale powiedziała, że jest gotowa mu wybaczyć. Miłość jest ślepia!
Na ekranie pojawił się prezenter, a nad nim małe zdjęcie, które po chwili powiększyło się, na cały ekran.
-Harry Styles, z One Direction, jest znowu wolny! -mówił mężczyna.-Podobno rozstał się z modelką May Dowell i znowu zaczyna prowadzić dawne życie. Plotki głoszą, że Harry nie ma zamiaru wiązać się  z kimś, na dłuższą metę. 
W tym momencie moje serce rozerwało się na pół.. Życie nie ma sensu.. Skoro tchórzysz, a facet, w którym najprawdopodobniej się zakochałaś, nie szuka żadnej dziewczyny, chyba, że powrócił do dawnego życia.. To by bolało najbardziej!  Ale on o mnie zapomniał... Przestał kochać. Teraz życie całkiem, straciło sens.
Zdecydowana i pewna, poszłam na górę do swojego pokoju i wyjęłam dwie saszetki z narkotykiem. W jednym była końcówka, a w drugim pół.. Teraz, albo nigdy.. Albo się odważysz, albo będziesz tchórzem, do końca swojego życia... A w cholerę, z takim życiem!


Harry
Przechadzałem się uliczkami i postanowiłem skręcić w tą, na której mieszkała May. Po co? Sam nie wiem..
Ona z pewnością już o mnie, nie pamięta i będzie niezręcznie, kiedy z stanęlibyśmy oko w oko.
Jednak coś mnie podkusiło, żeby podejść do samych drzwi. I co? Zapukasz, ona otworzy, a ty? Jak wmurowany, będziesz patrzeć się na nią w ciszy.. Bez sensu.
Głupia ręka! Po co pukasz?! Za późno. Stałem przy drzwiach przez chwilę, ale nikt nie otwierał. Pomyślałem, że na pewno nikogo nie ma, ale po chwili usłyszałem krzyk. Pchnąłem drzwi i wszedłem do środka. To był głos Eleanor! Wołała May! Pobiegłem do jej pokoju... Nie było jej. Odszukałem je w łazience. El klęczała przy, nieprzytomnej May...
-Co się stało?!-spytałem przerażony.
-Ja... Nie wiem..-jąkała, rozpaczliwie.-Chyba przedawkowała...
Zamarłem.


____________________________________________
Obrót sprawy... Łuuu.! Zrobiło się mroczno i szpitalnie.
Nastrój udzielił mi się od pewnej piosenki, Aaliyah "Try Again".
Melodia... Wpłynęła na mnie! I bum, mamy taki rozdział?
Podoba się? ;*

piątek, 19 lipca 2013

13

Harry

Wyszedłem z domu, bez słowa... Wiedziałem, wiedziałem, że tak będzie.. Jednak to bardziej bolało, kiedy się dowiedziałem, od niej. Jej słowa zabolały.. Samo "nie". Teraz wszystko runęło. Już mam wszystkiego dosyć. Poczynając od Modestu, tych wakacji i kończąc na May... Chciałabym odpocząć. Od niej!
Te wakacje, są do dupy! Wracam do Londynu i nie liczę się ze zdaniem innych.
Bo co ja sobie, myślałem? Że powiem jej, co czuję, a  ona nagle wpadnie mi w ramiona i też powie, że mnie kocha? Lovestory is not, real! Miłość jest przereklamowana! Pierwszy raz, poczułem coś do niej.. Do dziewczyna, a ona.? Mnie zwyczajnie spławia! Pewnie byłoby najlepiej, gdybym zniknął.. Albo ona zniknęła.



May
Skołowana wybiegłam z pokoju, na dół, gdzie wszyscy osłupieni, wpatrywali się w siebie.
Nie ważne, że byłam w pidżamie.. Nie ważne, że miałam skołtunione włosy i byłam bez makijażu. Nie mogłam mu pozwolić, żeby odszedł. Nie może!
Rzuciłam się biegiem, do drzwi w zamiar, biec za nim, ale poczułam, jak ktoś łapie mnie w pasie i odciąga, do pokoju.
-Musisz, dać mu czas.-usłyszałam szept Zayna.
Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu.
Czemu ten świat jest, taki do dupy?! Dlaczego, to mi przytrafiają się, takie beznadziejne... Przygody?
Och proszę, jest tyle dziewczyn na świecie, którym bardziej by na to, zasłużyła. I niech mi ktoś powie, że marzy o tym, żeby jakiś chłopak się w niej zakochał, a ona później go odtrąci, bo zabiję!
Odwróciłam się stronę torsu Zayna i niepohamowanie wybuchnęła płaczem. Chłopak przycisnął mnie do siebie.
To wszystko nie ma sensu.. Życie nie ma sensu! Nie ma sensu, skoro wszystko się nagle komplikuje, a ja nie potrafię sobie poradzić.. Wszystko legło.. Gdzieś daleko i głęboko.
Nabrałam głęboko powietrza i pobiegłam do pokoju.
Byłam całą roztrzęsiona. Ręce mi się trzęsły, nerwowo nabierałam powietrza, a z oczu kapały mi resztki, łez.
Wyjęłam z torby saszetkę z proszkiem i rozsypałam, na biurku! Nie sprawdzałam ile, tylko sypałam na oko.
Pochyliłam się nad proszkiem, kiedy usłyszałam, że drzwi się uchylają. Do pokoju weszła Eleanor i odciągnęła mnie od, możliwe popełnienia, strasznego błędu. Ale teraz się to, nie liczyło.
-Nie pod wpływem, nerwów.-szepnęła, schowała proszek do saszetki i spojrzała na mnie.
Nie mogłam się powstrzymać. Emocje, po prostu przeważały nade, mną. Znowu łzy popłynęły mi po policzkach. Eleanor przytuliła mnie do siebie.
-Ja naprawdę nic, nie wiedziałam..-wyszeptałam.-Pewnie inaczej bym, zareagowała. Els, ja nie chciałam go urazić.
-Przestań! Wszystko się ułoży, rozumiesz?-położyła mi ręce na ramionach i uśmiechnęła się ciepło.
Wymusiłam uśmiech i otarłam łzy.
Poszłam się przebrać, spięłam lekko włosy i zeszłam na dół. Liam i Danielle, ze wszystkimi się żegnali.
Każdego mocno, przytuliłam i usłyszeliśmy klakson taksówki. Poszli...
Każdy zajął się sobą. Musiałam z kimś porozmawiać, a tutaj, to nie było dobry pomysł. Oznajmiłam, że idę się przejść.
Skierowałam się na plażę. Dzień nie był, jakiś piękny. Troszkę pochmurno, ale za to duszno. Szłam po piasku, wzdłuż oceanu i wyjęłam z kieszeni Iphone'a. Wybrałam numer do Nathana. Musiałam z nim porozmawiać. Opowiedzieć mu o tym.. O wszystkim. Można mu zaufać... Jestem tego pewna.
Od razu odebrał i zanim, mu to wszystko powiedziałam, musiał pięćdziesiąt razy, zapewnić mnie, że nikomu o tym nie wspomni! NIKOMU! Ale kiedy się dowiedział, totalnie odjęło mu mowę. Co się dziwić? To wszystko jest takie, popierdzielone, że równie dobrze, możemy zrobić z tego film.
-Nie będę mu współczuł, bo jest beznadziejny.. Ale wiem, jak się czuje facet, który zostaje odrzucony, przez dziewczynę, którą kocha i May, wierz mi albo nie, ale to nic przyjemnego. Dostać kosza, od dziewczyny takiej, jak ty, to nic przyjemnego.
-Nath!-wrzasnęłam.
-Ja mówię, jak jest! Ale luz... Musi się chłopak ogarnąć. Ma tam, tych swoich kudłatych...
-Nathan!-weszłam mu w słowo, bardziej zdenerwowana.
-Ja ci tu, próbuję poprawić humor, a ty co?-oznajmił, śmiejąc mi się w słuchawkę.
-Ugh... Nie pomagasz.-mruknęłam, obojętnie.
-May, uwierz mi, że mógłbym gadać z tobą godzinami, ale właśnie jesteśmy w trakcie, nagrań, więc..
-Dobrze.. Ale nadal mi nie powiedziałeś, co powinnam zrobić?
-Trzymaj się, dupciu!
Idiota! Skończony idiota, który się ze mną rozłączył w trakcie rozmowy i nazywa mnie "dupcią". Foch! Normalny foch! Nagle poczułam wibracje, telefonu. Harry?
-Harry! Boże! Gdzie ty jesteś?-spytała, zdenerwowana.
-Wracam do Londynu.. Ale to nie istotne. Chciałem ci tylko, powiedzieć, że porozmawiałem sobie z Leesh i zerwałem kontrakt.. Więc, gratulacje, w końcu się uwolniłaś ode mnie. -jego lodowaty ton, zakończył rozmowę.


_____________________________________________________________
Ogłaszam, wszem i wobec, że prawdopodobnie jestem, najgłupszą dziewczyną na świecie!
Od zawieszam bloga i jestem z nowym rozdziałem, po prostu nie ogarniam blogspota. Ale już wszystko się ułożyło, dzięki Izce! (Dziękuje ci, kocie! ^^).

czwartek, 18 lipca 2013

INFORMACJA

Cóż... Coś się spsuło... Wiem, że tak, bo chyba nikt tego, nie czyta, ani nie komentuje i nie widzę sensu, pisania dalej... Nie powiem, trochę mi przykro, ale nie mam zamiaru się tu, żalić, czy coś takiego...
Chyba będę zmuszona zawiesić bloga, do odwołania..
Także.. Do następnego. ;**

poniedziałek, 15 lipca 2013

12

Moment... A wszystko mogłoby się spieprzyć. Jeden ruch i... Jeden pocałunek. Zniszczyłby wszystko. I pewnie by się tak, stało gdyby nie Des, która uratowała mi życie, wołając nas do domu. Gdyby nie ona, pewnie przybliżyłby się bliżej i mnie pocałował... Ale to nie chodzi, o pocałunek na pokaz. O nie! Tam nikogo nie było! To strzeżone osiedle! Paparazzi tam nie, ma! To niczego nie wyjaśnia! Albo wyjaśnia dużo! On po prostu chciał mnie pocałować. Spójrzmy prawdzie w oczy! A ja... Nie chciałam. Dziękowałam Bogu, że Destiny zjawiła się w progu drzwi.
Podniosłam się z jego torsu, nie odrywając od niego wzroku. Mina mu spoważniała. Bez słowa udałam się do domu.
To było krępujące... Za bardzo. Nigdy bym nie pomyślała, że po takim czasie, chce jeszcze uprawiać ze mną seks! Jesteśmy przyjaciółmi! A może...? Nie to niemożliwe.
Weszłam do domu, a Styles zaraz za mną.
-O co chodzi?-spytałam wchodząc do kuchni.
Dziewczyna powyjmowała, wszystkie ulotki jakie miała w szufladzie i zaczęła je przeglądać.
Nagle Horan zbiegł ze schodów, ubierając koszulkę i dołączył do nas.
To było co najmniej, dziwne. Mieszkają w jednym pokoju. On wychodzi, ubierając koszulkę, ona śmieje się pod nosem, a ja...
Nie wiem, co ze sobą zrobić. Oszołomiona, w szoku! Oni na pewno, się ze sobą przespali! Nestiny is real!
Nagle do domu, wpadła zapłakana Danielle. Bez słowa pobiegła na dół do sypialni. Liam zaś, spoczął na kanapie obok Stylesa. Spojrzałam na Des i kiwnęłyśmy głową, po czym skierowały do pokoju. Nagle El do nas, dołączyła.
Danielle leżała na łóżku i płakała.
-Dan co się, stało?-spytała Des, siadając na brzegu łóżka.
Dziewczyna milczała i próbowała opanować płacz. Była zdenerwowana. Ręce jej się trzęsły, oczy miała spuchnięte... Wyglądała strasznie. Zniknęła piękna Danielle, która zawsze była uśmiechnięta.
Dziewczyna usiadła na łóżku, po turecku i otarła łzy.
My też usiadłyśmy na przeciwko niej.
-Zwolnili mnie...-wyszeptała, łamiącym się głosem.
Wszystkie wstrzymałyśmy oddechy. Danielle straciła pracę! Jako tancerka! To, co kocha! Nie może tego robić, bo pewnie jej głupia menadżerka, ją zwolniła! Gratulacje!
Bez słowa, przytuliłam ją do siebie. Dan, jest najmilszą osobą, jaką kiedykolwiek poznałam. Nie potrafi, odpyskować i postawić się w pracy, dlatego ją miotali i teraz, wyrzucili. Tak mi jej szkoda. To nie powinno jej się przytrafić. Ona kocha tańczyć.. To dla niej, ważne.! Najważniejsze!
-Muszę wrócić do Londynu.-dodała po chwili.
Otarła oczy i związała włosy, w wysokiego koka.
-Nie żartuj!-odezwała się Eleanor.
-Muszę z nią porozmawiać, El. Nie mogę tego, tak zostawić.-upierała się Dan.
Dziewczyna więcej się nie odezwała i dalej chodziła po pokoju, z założonymi rękami.
-No to dupa!-westchnęła Des.- Chciałam, żebyśmy sobie zrobili taki, wspólny wieczór, ale nie jesteś w humorze...
Hm... Wieczór powiada? To bardzo dobry pomysł! Zmieńmy tylko formę.
-Lepszy będzie babski wieczór!-mruknęłam uśmiechnięta.
Na twarzy każdej z nas, pojawił się lekki uśmiech. Dan uśmiechnęła się przez łzy.
Zostawiłyśmy ją na chwilę i poszłyśmy wszystko zorganizować. Des zadzwoniła po Perrie, Eleanor dała chłopakom wolną rękę na wieczór, a ja zajęłam się przekąskami. Zamówiłam pizzę i poszłam do sklepu po babeczki. Kiedy wróciłam zmieniłyśmy miejsce, na większe czyli pokój gościnny, w którym zamieszkiwali El i Lou.
Usiadłyśmy w kółeczku, kiedy akurat dostarczyli pizzę i przyniosłam colę, razem z babeczkami.
-To naprawdę babski, wieczór! Jem coś kalorycznego!-palnęłam, biorąc kawałek pizzy, do ręki.
-No nareszcie!-zawołała Perrie.
Tak zaczęła się gadka...Gadałyśmy o wszystkim. Ale najbardziej skupiłyśmy się na dzieciństwie. Ja razem z Des, opowiadałyśmy o swoim, o wadach, zaletach, tak jak dziewczyny o swoim. Wszystkie się o sobie, dowiedziałyśmy dużo ważnych rzeczy.. Śmiesznych i tych, mniej śmiesznych, ale ważniejszych.
Nagle El, się rozpłakała. Każda z początku nie wiedziała dlaczego. Co się stało?
-Ja to mam wrażenie, że Louis już mnie nie kocha...-wyznała, przez łzy.- Nie ma ochoty ze mną sypiać.. Nie mówi mi, że mnie kocha...Najlepiej to by się do mnie, nie odzywał wcale... A ja nie wiem, co się dzieje. Nie chcę go, stracić.
Objęłam ją ramieniem i położyłam głowę, na jej barku.
Ale milczałyśmy... Każda z nas milczała. Do chwili... Perrie, łzy spłynęły po policzkach... Kolejna? Helloł, to nie jest grupowa terapia!
-A ja mam wrażenie, że się z Zaynem oddaliliśmy od siebie..-szepnęła.-Częściej się kłócimy.. To mnie dobija.
Zawsze tak miałam, że kiedy patrzyłam na osobę, która płaczę mi też się zbierało. Trudem powstrzymywałam łzy, patrząc na je dwie, którym łzy kapią z policzków.
-My spędzamy coraz mnie czasu.-westchnęła Dan.-Teraz muszę poszukać pracy, co nas z pewnością oddali...
Kolejne łzy... A je je tłumiłam. Poczułam wielką potrzebę zwierzyć się komuś z moich problemów.. Zwłaszcza uczuciowych. Jeśli chodzi o Stylesa. Nie wiedziałam czy mogę im, zaufać.. Ale tak bardzo chciałam komuś powiedzieć. Nie tłamsić tego w sobie... Trzymać buzię na kłódkę, zawsze będzie trudne, a takie dziewczyny, jak one nie zdarzają się często. Równie dobrze mogły być, jakimś sukami, ale nimi nie są... To jest najpiękniejsze.
-A ja jestem z facetem, którego nie kocham! -wydusiłam w końcu z siebie i położyłam się na dywanie, tłumiąc szloch. Potok łez, wypływał mi na policzki. Cała się trzęsłam, zrobiło mi się zimno i słabo.
Czułam, że każda patrzy na mnie wielkimi oczami i nie wie, co zrobić. Ani o co, zapytać.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i zwinęłam nogi pod podbródek.
-I nigdy go nie kochałam..-wyszeptałam. -Pieprzony Modest!
Wybuchłam kolejną fazą płaczu.
Opowiedziałam im wszystko od początku... Nawet to, jak się poznaliśmy. Zerkałam na nich, żeby zobaczyć ich reakcje. Miny były bezcenne. Nie wiedziałam, jak zareagują.
-May, tak mi przykro.-podjęła Perrie.
-Musicie mi obiecać, że nikomu o tym nie powiecie, ani chłopakom, a szczególnie nie Harremu.. Tylko Des o tym, wie. Błagam was...
-Przestań! -machnęła ręką Els.
-Nikt się nie dowie.-zapewniła Dan.
Otarłam łzy i postanowiłam zejść na dół, po drugą butelkę Coli.
Skradłam się do kuchni, gdzie usłyszałam rozmowę chłopaków.
-To czemu jej nie powiesz?-spytał Niall.
-Bo tchórzy.-wtrącił Louis.
-Kochasz ją?-spytał Liam.
-Tak.. Chyba tak.-odpowiedział Harry.-Ale problem jest w tym, że ona mnie nie kocha! To jest problem! Wykorzystuje tyle okazji, by z przebywać. Mam tyle pretekstów, a zachowuje się, jak licealista! Poza tym, nie wyobrażam sobie, że możemy być razem...
-Ale chciałbyś.-zauważył Zayn.
-I co z tego? Jedyne o czym pewnie, marzy to, to, żeby się ode mnie uwolnić... To z pewnością. A kiedy już się uwolni, to ja stracę jakąkolwiek szansę. Dzisiaj było tyle od pocałunku, ale... Musiał ktoś przeszkodzić.
-Des? -spytał Niall, uśmiechając się.
-A co wy tam, robiliście?-spytał Louis.
To chyba był koniec rozmowy na temat, tajemniczej dziewczyny, którą Styles pokochał całym sercem.
Byłam ciekawa... Strasznie ciekawa, kto to był... I czemu ona jest do niego uwiązana.. Skąd wie, że ona go nie kocha? Znam ją? Ale dzisiaj ją widział... Tylko, że nie zauważyłam, chociaż jednej dziewczyny, z którą Harry by flirtował.. Cały dzień przebywał z nami.. Ze mną... O cholera!
Wzięłam butelkę i popędziłam do pokoju z zamiarem kolejnego zwierzenia.
To ja? Nie, nie mogę! Jak?! On mnie nie kocha! Zwyczajnie, może mi się pomyliło! Idiotko, po co podsłuchujesz?!
-Dziewczyny!-wrzasnęłam, zamykając za sobą drzwi.
Zajęłam swoje miejsce.
-Przed chwilą słyszałam rozmowę chłopaków!  -zaczęłam. -Harry kogoś kocha! Mówił, że wie, że ona na pewno go nie kocha.. I że ma tyle szans, by ją wyrwać, ale nie potrafi, bo zwyczajnie się zakochał i boi się, że ona się wkrótce od niego uwolni i ją straci...-powiedziałam, na jednym tchu.
Wszystkie wpatrywały się we mnie, jakby zobaczyły ducha. Perrie miała otwartą buzię, Des wytrzeszczyła oczy, Dan mało co, nie wypluła Coli, a El nie zakrztusiła się babeczką.
Przez kolejne półgodziny wymyślałyśmy teorię, kto może być tą "szczęściarą".
-Zaraz, zaraz!-zawołała Des.-Przepraszam, czy to nie wy jesteście, w "związku"? I czy on nie ma "wielu okazji by się poderwać"? No wiesz... Może cię w każdej chwili pocałować i powiedzieć, że to na pokaz.
Wtedy przypomniałam sobie, ranek.. Kiedy musnął moje usta i przeprosił... Takie z zaskoczenia bez uprzedzenia... Ale zachował się naturalnie. Jakby to, było normalne, dla związku.
-Mój boże...-westchnęłam, szybciej oddychając.
-Co jest?-spytała Els.
-Dzisiaj, jeździliśmy na desce.. Upadłam na niego, a on... Przybliżył twarz do mojej, jakby... O tym też wspominał...-mówiłam, przypominając sobie to zdarzenie.
-Harry kocha May...-zanuciła Perrie
Spiorunowałam ją wzrokiem.
Niee...! Mi to nie pasuje. Harry może mnie lubić, jedynie jako przyjaciółkę. Bo... Gdy jesteśmy sami, nie zachowuje się jak... No wiecie! Chyba, że dziś kiedy na nim leżałam. To była niezręczna chwila... A on tak przybliżył głowę. To było dziwne. Jeszcze jedno, co mnie zastanawiało to, to, że Harry rozmawiał o tym z chłopakami, czyli oni musieli wiedzieć. Jeśli chodziło o mnie, a co do tego to raczej, nie mam wątpliwości... W takim razie, jeśli oni wiedzą i dziewczyną wiedzą, to nie ma, żadnej tajemnicy... To teraz, będzie jeszcze bardziej krępujące.
Usnęłyśmy wszystkie w jednym pokoju. Gdzie popadnie. Na podłodze i łóżku... Wszędzie. Usnęłam Danielle, na kolanach i tak spałyśmy całą noc.
Rano obudziłam się, doszczętnie połamana.
-Ale dałyśmy sobie.... -jęknęła Perrie.-Nie wyspałam się.
-Ty to, się lepiej zamknij, bo chrapałaś całą noc. -warknęła Des, wstając z podłogi.
Perrie rzuciła w nią poduszką i poszła do toalety.
Zaśmiałyśmy się i zeszłyśmy na dół.  Miałam na sobie,  spodnie od pidżamy w kratkę i szarą bokserkę. Przeszłam obok mojej sypialni, ale nie zastałam w niej Harrego. Wzięłam jego, szarą bluzę i zarzuciłam na siebie. Danielle, nie chciała zejść na śniadanie tylko, się pakowała. Liam od razu, ogłosił, że leci z nią...
I nici, ze wspólnych wakacji. Zaczęły mi się podobać, zwłaszcza, że zostały nam dwa dni.
-Dzień dobry!-zawołałam radośnie i wzięłam do ręki kubek kawy, Horana.
-Ej! -jęknął.
Aha! I jeszcze jedno! Nie zamierzałam o to, pytać Niall, bo mi nie wypada, ale Destiny... Nie mam nic, do stracenia. Kiedy pojawiła się w kuchni, podeszłam do niej.
-Przespałaś się z Horanem? -spytałam dyskretnie, dosypując do kawy, cukru.
-Może..-mruknęła, spoglądając na niego.
Równocześnie się do siebie, uśmiechnęli.
-Czyli tak..-odpowiedziałam, sama sobie i dołączyłam do towarzystwa.
Było mi trochę przykro, że Danielle i Liam, wyjeżdżają. Im też należą się wakacje... Są taką świetną parą...
A Liam, to moim zdaniem, najsympatyczniejszy z chłopaków i tylko z nim, można pogadać normalnie.
Usłyszałam piski Perrie i ujrzałam, jak Zayn nosi ją na barana. Mimowolnie się uśmiechnęłam i przygryzłam wargę.
Przypomniałam sobie wczorajszy wieczór i tą niezręczną sytuacje...
-Harry możemy porozmawiać?-spytałam, a chłopak spojrzał na mnie pytająco.-Na osobności..
Chłopak skinął głową, a ja czułam spojrzenia wszystkich na sobie. Ostatni raz spoglądnęłam na Des i El, który kiwały głowami. Weszliśmy do sypialni i oboje usiedliśmy na łóżku.
Jak zacząć? Co ja mam, mu powiedzieć? Nigdy w życiu, czegoś takiego nie robiłam... Chcę się tylko upewnić.
-Nie myśl sobie, że podsłuchiwałam... Bo naprawdę nie zrobiłam tego specjalnie. -zaczęłam.
Harremu, mina spoważniała, a źrenice się powiększyły.
Nabrałam powietrza i wstałam.
-Ja słyszałam, wczoraj waszą rozmowę i chcę tylko wiedzieć, czy ty...
-Czy coś do ciebie czuje?-wszedł mi w słowo.
Kiwnęłam mnie pewnie głową. Czułam, jak napięcie wzrasta, a ja czułam się coraz, bardziej niekomfortowo.
Chłopak wypuścił głośno powietrze i również wstał. Podszedł do mnie bliżej i podniósł mój podbródek.
-Darzę cię uczuciem, jak nikogo innego, May... Ja zwyczajnie się w Tobie zakochałem..-westchnął.  -A ty..? Czujesz, coś do mnie?
Wtedy mój świat runął. Całkiem, głęboko i daleko.
-Jesteśmy przyjaciółmi, Harry...-szepnęłam, mrugając oczami, by powstrzymać łzy.
-Nic..?
-Nie..
To było moje ostatnie słowo. Chłopak trącił mnie ręką i z trzaskiem wyszedł z pokoju.


____________________________________________
Oto dwunastka, moje panie, tudzież panowie!
Pod tamtym rozdziałem, nie było, ani jednego komentarza, co mnie lekko zmartwiło.
Coś zepsułam? Faktycznie, tamten rozdział nie był idealny i wiem, o tym. Ale staram się.
Z drugiej strony są wakacje i pewnie nie macie czasu, co jest zrozumiałe. Przynajmniej czytacie.
Dziękuje! <3

Obserwatorzy