Usiadłam na pobliskiej ławce i spokojnie zaczekałam na Harrego. Naprawdę źle się czułam.. Och! Wiedziałam, że ta kawa to nie dobry pomysł. Pewnie mi zaszkodziła.. Zabiję Sykes'a. Obiecuję!
Przyjrzałam się przechodniom. Po drugiej stronie ulicy zauważyłam, kłócącą się parę. Kobieta była w zaawansowanej ciąży, a mężczyzna nawet nie zwracał na to uwagi i dalej się na nią darł. Myślałam, że zaraz ją uderzy.. Ona była bliska płaczu, ale facet skończył na nią krzyczeć i lekko trącił i ręką po czym odszedł.
Bezradna usiadła na ławce, która znajdowała się naprzeciwko mnie. Jak można kłócić się z kobietą, która jest w ciąży, do jasnej cholery?! Biedna nie może się denerwować, a pewnie sama zastanawia się, co dokładnie się dzieje. Mąż, który ją kocha, nagle na nią wrzeszczy kiedy ona, urodzi mu dziecko... Ugh.. Przecież to logiczne.. Ujrzałam przed sobą czarnego Rang Rovera. Podniosłam się z ławki i skierowałam do samochodu. Usiadłam na miejscy pasażera i zapięłam pasy.
-Dobrze się czujesz?-spytał Harry zerkając na mnie.-Blada jesteś..
-Tak, wszystko dobrze.-zapewniłam.-To pewnie po tej kawie.
-O boże!-zawołał.-On cię chciał otruć!
Parsknęliśmy oboje śmiechem.
I pomyśleć, że gdybym nie była sławna, to chciałabym, żeby mój facet miał takie cechy, jak Harry.
Był zabawny, opiekuńczy, ale nadal zachowywałby się, jak mój przyjaciel.. Nawet ta cholerna zazdrość!
Spojrzał na mnie uśmiechając się. Po chwili dojechaliśmy na miejsce. Lekko mnie zemdliło i poczułam lekkie ukłucie w dolnej części brzucha. Zgięłam się w pół, przytrzymując się drzwi, od samochodu. Nie zauważyłam kiedy Harry znalazł się przy mnie.
-Na pewno, wszystko dobrze?-spytał ponownie Styles.
Nie, nic nie było dobrze. Czułam się gorzej, niż wcześniej. Teraz już wszystko mnie bolało. Nogi, ręce, barki, brzuch i głowa.. Coś pominęłam? Nie, chyba to wszystko było najistotniejsze. Czemu się tak czuję?
-Chyba nie.-odpowiedział sobie sam i wziął mnie na ręce.
Jeszcze umiem chodzić. Serio, dałabym sobie radę sama. Ale wiecznie pomocny Harry, wie lepiej jak się czuję. Mogłam się domyśleć. Wszedł do domu, nadal niosąc mnie na rękach.
-Czuję, jakbym nosił dwunastolatkę.-zażartował.
-Możesz mnie odstawić?-spytałam, otwierając oczy.
Chłopak postawił mnie na ziemię. Po chwili odzyskałam równowagę, by znowu ją stracić. Było mi nie dobrze.. Naprawdę myślałam, że zwymiotuję. Pobiegłam do toalety, zamykając za sobą drzwi. Jestem jak medium.. Wiem, co się zaraz stanie... Kiedy usłyszałam kroki Harrego, zamknęłam deskę i spuściłam wodę. Usiadłam na niej i spojrzałam na Harrego stojącego w progu.
-Nie chcę, żebyś mnie widział w takim stanie.-szepnęłam i wstałam.
Oparłam się o umywalkę i spojrzałam w lustro. Styles zamiast wyjść podszedł bliżej i objął mnie w pasie.
Wyglądałam okropnie.. Blado. Włosy całkiem mi oklapły, usta i oczy niczym nie wyróżniały się od twarzy. Tak samo matowe. Już wtedy czułam, co się święci. Obawy się potwierdziły..
Miesiąc temu, kiedy z Harrym, baraszkowaliśmy, zapomnieliśmy o jednej rzeczy... I teraz wszystko zrobiło się jasne. Z początku zaczęłam panikować, że nie damy sobie rady, że jestem za młoda i takie tam.. A teraz, jak już jestem prawie pewna to.. Nic się nie zmieniło. Ja nie chcę mieć dziecka. Nie lubię dzieci, nie chcę ich mieć i nigdy nie zamierzałam. Nawet z Harrym. Dziecko przekreśla twoją młodość. Nie mam ochoty, spędzać roku, przebierając pieluszki, wycierając jego rzygi i słuchania wrzasku. Nie chcę dziecka!
Poczułam, jak słone łzy spływają ciurkiem po moich policzkach, jedna za drugą.
-Heej...-usłyszałam szept Harrego. Odwróciłam się w objęciach,w jego stronę i spojrzałam w oczy.
-Ja nie chcę...-tyle zdołałam powiedzieć i znowu zalałam się łzami.
Chłopak mocno przycisnął mnie do siebie.
Dziecka nie powinno się mieć w wieku dwudziestu lat. Może trzydziestu, ale proszę... Ja mam przed sobą całe życie. Powinnam teraz imprezować, bawić się, pić i korzystać z młodości. Ale niestety, nie mogę z niej skorzystać.. To wszystko przekreśliło, to coś w moim brzuchu. Nie chcę go... Ono nie jest niczemu winne. To całkowicie moja wina... Ale tak czy siak, to nie zmienia mojego nastawienia, okej? Nie chcę rodzić, wychowywać i być poważnym, ale młodym rodzicem.. N-I-G-D-Y.
Co teraz? Co powinnam zrobić? Myślałam, że to po kawie.. A mogłam się tego spodziewać. Brak okresu, już przez dwa tygodnie. Mdłości, bóle głowy... Idiotka!
-May...-odezwał się Harry.
Oderwałam się od niego i spuchniętymi oczami popatrzyłam na niego.
Był w szoku. To było widać... Ale jak ma, nie być? Jest gwiazdą.. Występuje, śpiewa w zespole, jeździ w trasy, a do tego czasami nie ma czasu odsapnąć. To straszne uczucie, kiedy nie ma go obok mnie. Przekonałam się o tym, przez ten miesiąc kiedy ich nie było...Nie znośne.
-Uspokój się.-westchnął.-To już się stało i... Nie mamy nic do gadania. Uwierz, że też nie myślałem teraz o dziecku, ale jeśli już to tylko z tobą.
-Nie rozumiesz!-krzyknęłam.-Nie chcę tego cholernego dziecka! Ani teraz, ani jutro, ani nigdy! Czy to takie trudne? Nie lubię dzieci! Nigdy nie chciałam ich mieć! Nie ważne, czy z osobą którą kocham, czy nie! Po prostu nie chcę tego dziecka!
Przeszłam obok niego i poszłam do pokoju, zamykając ówcześnie drzwi.
Może powiedziałam odrobinę za dużo, ale taka była prawda. Co ma zrobić? To nie on, nosi w sobie to dziecko. Nie on jest urodzi. I zapewne nie on będzie je wychowywał. Tak! Będzie dalej jeździł w trasy, a ja będę siedziała z tym dzieckiem. Nie dam sobie rady.. Ja to wiem. Chodzi zwyczajnie o to, że nie mam wprawy, do czegoś takiego. Między mną, a Destiny jest tylko dwa lata różnicy... Jak byłam mała nie odczuwałam tego. Ale to niczego nie zmienia. To moje dziecko i to, ja pełnie za nie, odpowiedzialność.
-May otwórz drzwi.-usłyszałam skruszony głos Harrego, za drzwiami.
Zapukał lekko w drzwi.
Otarłam wierzchem ręki oczy i wstałam z podłogi. Podeszłam do drzwi, ale ich nie otworzyłam. Przystawiłam ucho do drzwi.
-May, jeśli mnie słyszysz...-odezwał się znowu.-Musisz wiedzieć, że ja naprawdę, chcę ci pomóc. Rozumiem, że się złościsz.. Ale przestań. Jesteśmy oboje.. Przecież cię nie zostawię.
Na te słowa, otworzyłam od razu drzwi. W te słowa uwierzyłam.
-Naprawdę?-spytałam pociągając nosem.
-Pewnie!-uśmiechnął się szeroko.
Wpadłam w jego ramiona. Podniósł mnie i zakręcił wokół własnej osi.
Elie: Strasznie mi trudno, ale muszę to ogłosić. To przed ostatni rozdział.. Niestety. Przepraszam. Nie dam rady dalej tego ciągnąć. Wiem, że to wszystko już się robi oczywiste i że nie ma sensu, ale chcę to dokończyć. Jest coraz gorzej i krócej, ale mam pustkę w głowie.
Natchnęło mnie na zupełnie inną historię.. Dlatego założyłam nowego bloga, na którego was serdecznie zapraszam. http://take-me-to-a-dark-paradise.blogspot.com/
Pozdrawiam! ;*
Ale super, że May jest w ciąży, ale szkoda, że już koniec...;( Ale będę czytać nowego bloga, na pewno! ;*
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że May jest w ciąży. Jestem jasnowidzem, kurde! Yeah, jestem najlepsza, prawda? :C
OdpowiedzUsuńOni będą takimi świetnymi rodzicami. Czy Ty też to widzisz? OMG Jaram się <3
No i czego beczysz May? To zbawienie! Boże, będę ciocią! OMG, kurde! Czy wy to słyszycie? Kocham ten rozdział, naprawdę. Przykro mi, że kończysz historię tej odlotowej pary, ale wszystko ma swój koniec, prawda?
Pozdrawiam i życzę weny <3
AAAWWW <3 KOCHAM BD DZIECKO! !♥♥♥
OdpowiedzUsuńszkoda, że to przedostatni :<
jtr. rano, jak tylko wstanę biorę się za Twojego nowego bloga! I dziekuję za reklamę mojego bloga, nawet nie wiesz, jakie to miłe :D
Weny kochana!
Ściskam
Kiyoko
Szkoda, że to ostatni :C Ale drugi jest świetny XD
OdpowiedzUsuńharry-lizzie.blogspot.com
Koccccham :* <333