piątek, 5 lipca 2013

9

Obudziłam się, z lekkim bólem głowy. Wszyscy spali, gdzie popadnie. Na podłodze, na kanapie i parapecie, albo na stole (w przypadku Nialla). Wstałam z szezlongu i skierowałam się do kuchni, po szklankę wody.
Nadal zastanawiała mnie, ta wczorajsza rozmowa z Harrym. Byłam zmęczona, żeby kontynuować z nim konwersacje, ale widziałam i czułam, że było coś jeszcze.. Coś, czego wyraźnie nie chciał mi powiedzieć. 
Szybko tego uniknął. Padłam, jak zmięta stówka. 
Nie tylko, ja nie spałam. El siedziałam przy blacie, na krzesełku barowym i odliczała coś białego. Kiedy podeszłam bliżej, widziałam, że są to tabletki. Szeptem liczyła je, odkładając resztę do fiolki. Do tej fiolki, którą wczoraj widziałam, w jej tylnej kieszeni spodni. Kiedy skończyła, postanowiłam, ujawnić się.
-Dzień dobry!-westchnęłam z uśmiechem na twarzy. Starałam się zachować, jakby nigdy się nic nie stało. 
Dziewczyna na dźwięk mojego głosu, podskoczyła na krzesełku, a fiolka wypadła jej z rąk. 
Schyliłam się po flakonik i dokładnie przyjrzałam się etykiecie.
Szok! Jedyne, co przyszło mi na myśl, to szok! Eleanor? Ona, tak doskonała dziewczyna? Wysoka, zgrabna, śliczna i zabawna, dziewczyna bez nałogów. Ale.. Ale jak?
-May, to nie tak, jak myślisz.-zaczęła się nerwowo, tłumaczyć.
Nie wiedziałam, jak się zachować! Co powiedzieć, jak zareagować?! Nic, zero, null! 
-Spokojnie...-szepnęłam, oddając jej fiolkę, z narkotykiem. 
Cóż... Eleanor i amfetamina? Nie.. Czemu? Po co? Po co, niszczy sobie życie, tym świństwem? Jaki ma w tym interes? To bez sensu! Els, jest idealna! Tego nie potrzeba jej do szczęścia.
Nie wiem, jak to się stało, ale dziewczyna nagle, wybuchła płaczem. Schowała głowę w dłoniach i cicho szlochała. 
Usiadłam na przeciwko niej i położyłam dłoń na ramieniu. Nagle z jej ust, wypłynął potok słów. 
Zaczęła mi wszystko opowiadać. Tak normalnie się przede mną otworzyła, znając mnie zaledwie, kilka dni. To... Miłe. 
A to, cała historia. Kiedy El, zaczęła spotykać się z Louisem, nie obawiała się, niczego, bo kochała, go i miała nadzieje, że jego fanki to zaakceptują. Myliła się. Kiedy wszyscy dowiedzieli się o tym, że są razem, fanki naskoczyła na nią. Groziły jej, prześladowały, a ona.. Nie mogła się z tym pogodzić. Nie potrafiła sobie z tym poradzić. Louis mówił jej, żeby się tym nie przejmowała, ale ona tak nie potrafiła. Presja, była coraz większa, a ona popadła w coraz większy dół. Żeby całkiem nie dać im się, poszła na imprezę. Odważyła się dopiero, po pół roku. Całkiem sama. Była zdziwiona swoją odwagą. Tam poznała chłopaka, który przed toaletą, sprzedawał właśnie pigułki. Nie wie, co ją tknęło, ale podeszła do niego i kupiła, to świństwo. No i ciągnie się z tym, od tamtego czasu. 
Byłam wstrząśnięta. A zarazem zdziwiona jej odwagą. Pomyślałam, że byłoby nie fair, kiedy to samo bym, ukryła przed nią.Więc, również opowiedziałam, jej o swojej sytuacji. Nie mogła uwierzyć. Tak, jak ja. Przynajmniej byłyśmy we dwie. We dwie w tym, bagnie. 
Kiedy El, uspokoiła się do kuchni wszedł Harry z Niallem. Calder natychmiast, schowała flakonik do kieszeni.
-Co tam masz? -usłyszałam głos Nialla.
-Pokaż!-dodał Styles.
Wstałam i "zagrodziłam" im dojście, do dziewczyny.
-Ciekawość to pierwszy, stopień do piekła.-mruknęłam. -A teraz, brać się za śniadanie! 
Popchnęłam ich w stronę lodówki i poklepałam po tyłkach.
-Boże..-jęknął Horan.-Stary współczuje się takiej, laski!
Zagotowało się we mnie. Jako że emocje, mną kierowały Niall, dostał szmatką po głowie. Przynajmniej poprawiło humor Calder.
Harry przejął stery jeśli chodzi o gotowanie. Nie wygrałam, jeśli chodzi o to, co będziemy jeść na śniadanie, więc mogłam się tylko, przyglądać, jak robi omlety. Powodzenia, Styles!
Chłopak, znalazł miskę i potrzebne składniki, gdzie w tym czasie wszyscy już się rozbudzili, a Niall puścił na cały głos piosenkę Biebera i Minaj "Beauty And A Beat" i zaczął tańczyć, jak głupi razem z Liamem.
Witamy w wariatkowie! Byłam ciekawa, co tam robi Styles, więc przysiadłam się na krzesełku, do blatu i zajrzałam do miski.
-Rozpraszasz mnie.-westchnął, przestając na chwilę mieszać.
-Wiem, że jestem pociągająca, ale opamiętaj się, choć na chwilę!-mruknęłam i uśmiechnęłam się zadziornie, opuszczając kuchnie.
May jeden, Harry zero! Taki wynik mi się podoba! Lubiłam się z nim droczyć. Jego poirytowana mina i wielkie oczy... To takie zabawne.
Kiedy nasz kucharz, podał śniadanie, wszyscy pomieścili się, jakoś przy stole. Jeśli można to tak, nazwać. Perrie i Danielle, musiały usiąść na kolanach, swoich chłopaków. Karmili się nawzajem. Ciekawe, jak to jest znaleźć sobie, kogoś kogo pokochasz, bez względu na wygląd, wady czy, co tam? Zastanawianie się nad tym, bardzo mnie pochłonęło i nie za bardzo słuchałam tego, co się do mnie, mówi.
-May!-zawołał Liam.
Oprzytomniałam i popatrzyłam na niego.
-Tak? Zamyśliłam się.-wymamrotałam i upiłam łyk kawy.
-Pytałem się, kiedy wracacie.. Ze Stanów. -dodał, na koniec.
Louis zakrztusił się napojem i zaczął cicho śmiać. Harry klepnął go mocno, po plecach. Raczej miał taki zamiar.
-Ee..Może w sobotę? Chyba tak.
-W sumie my też mamy kilka dni wolnego. Może też przylecimy?-zaproponował Malik.
Wszyscy zaczęli się zgadzać, a ja byłam przerażona. Po co, oni? Po co? Przecież, to wszystko miało być sztucznie, wtedy kiedy, musimy... A tak? Tak to, cały czas, 24/h, trzeba udawać przed nimi. Do dupy!
Bardzo lubię ich towarzystwo i pewnie, będzie miło.. Ale.. Ludzie! To miał być MÓJ wyjazd! Nie Harrego! Nie reszty! Grr!!
-Dobry pomysł! Muszę tylko załatwić wolne.-zawtórowała Dan.
Utłukę! Wielkimi oczami spojrzałam na Harrego, który był zaskoczony przebieg wydarzeń.
Po chwili, wszyscy zaczęli się zbierać, z wymówką, że muszą się spakować. Tylko Louis i my siedzieliśmy przy stole. Ten z cwaniacki uśmieszkiem, wpatrywał się w szklankę wody.
-Będzie ciekawie!-mruknął z ironią.-Do jutra gołąbeczki!
Wstał i również z nim odszedł.
Ocipieję, z nim! Za każdym razem, musi dodać swoje trzy grosze! W końcu, zorientują się, o co chodzi.. Co za ciota! Jest jedynym z chłopaków, którego nie znoszę. Wczorajsze teksty, dzisiejsze zachowanie... Irytujący człek!
Harry został, żeby pomóc mi posprzątać. Nagle dostałam sms, od Nathana:

Chciałbym się z tobą spotkać.. Jutro wyjeżdżasz. Nie wiem, czy wytrzymam!  ; D 
Spodziewaj się mnie, koło siódmej! xx

Uśmiechnęłam się do wyświetlacza i od razu odpisałam:

Będę czekać! xx

Strasznie go polubiłam! Jest podobny do mnie... Mamy wspólny język. To ważne, jeśli chcę się z nim przyjaźnić. Mam nadzieję, że on chcę, bo ja bardzo! Coś ciągnie, do niego. Może jego uśmiech, bo jest zniewalający.
-Kto to?-spytał Harry, zbierając talerze, ze stołu.
-Ee.. Kolega.-mruknęłam najciszej, jak potrafię.
Jednak usłyszał. Nic nie powiedział, tylko załadował zmywarkę.
Niezręcznie! Krępująca chwila, w której nikt nie wiedział, co powiedzieć i jak się zachować. Właśnie taka chwila, nastąpiła między nami.
-Będę się zbierać. -przerwał, ciszę.-Do jutra!
Przytulił mnie na pożegnanie i wyszedł.
To było naprawdę dziwne.. Czyżby był zazdrosny? To świadczy, o tym, że jestem atrakcyjna.
Poszłam do salonu, trochę go ogarnąć, gdzie znalazłam full cap Zayna, z Vansa. Czyli jego też, mam się spodziewać? Nie.. Oddam, mu jutro.
Nadal zastanawiałam się, nad jutrzejszym dniem. To będą bardzo dziwne dni.
Poszłam się odświeżyć i przebrać.
 Musiałam zadzwonić, do Des.
Włączyłam laptopa i zalogowałam się na Skype. Dziewczyna była dostępna i od razu do niej, zadzwoniłam.
-May!-przywitała mnie radośnie, Destiny.
Siedziała na łóżku, przy ścianie, z włosami związanymi w niesfornego koka.
-Des, musimy pogadać.-ucięłam szybko.-To dotyczy, mojego przyjazdu.
Dziewczyna zrobiła zaciekawioną minę.
Nie mam nic do stracenia Mogę jej ufać, więc powinna wiedzieć. Może mi pomoże.
Des, dobrze wiedziała, jaka jestem, albo raczej jaka, byłam i nie miała z tym problemu. Zawsze mówiła, że to moje życie. Z tym się zgadzałam. Uważnie wysłuchała mojej opowieści. Pomijałam te mało istotne, rzeczy (czyt. ćpanie). Od spotkania ze Stylesem, kontraktu, imprezy z El, aż do teraz. Nie pomijając nawet Louisa.
Szok! Na jej twarzy, malował się szok!
-May.. W coś ty się wkopała?-jęknęła, podpierając dłonią czoło.
-Wiem.. Nie musisz mi tego, wypominać. I oni chcą z nami, lecieć!-dodałam, zniesmaczona.
-Jeśli chodzi ci o rodziców, to nie masz się, co martwić.-mruknęłam, patrząc w lewo, na okno.
-To znaczy?-spytałam, unosząc brwi.
-W czwartek wyjeżdżają, do Hiszpanii. Na wakacje. Praktycznie, to przez "wasz" pobyt, ich nie będzie. Jeden problem z głowy.
Odetchnęłam z ulgą. Tęskniłam za nim i to bardzo, ale w ten, ratują mi tyłek, wyjeżdżając. Mam nadzieję, że nie odwołają swoich planów. Będę musiała wtedy, coś wymyślić.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Od razu pomyślałam, że Nathan przyszedł, ale było przed piątą. Pożegnałam się z Des i wyłączyłam laptopa. Poszłam otworzyć, a w drzwiach stał Malik.
Wiedziałam, że przyszedł po czapkę, przed tym, jak chciał mi to wyjaśnić. Wpuściłam go do środka i  z grzeczności spytałam, czy chce się czegoś napić. Zrobiłam nam obojgu herbaty i oboje usiedliśmy na kanapie.
-Chyba nie jesteś zadowolona, że też lecimy, nie?-spytał, upijając łyk.
Byłam zdziwiona jego pytanie i nie wiedziałam, jak zareagować.
-No co ty!-skłamałam.
Uśmiechnęłam się do niego ciepło.
-Rozumiem. Na pewno, chcieliście spędzić ten czas, sami.. No wiesz.-poruszył zabawnie brwiami.
-Daj spokój!-klepnęłam go po ręce i oboje wybuchnęliśmy śmiechem. -Moi rodzice w czwartek wyjeżdżają i zostaje tylko moja siostra, więc mamy chatę wolną.
-Oho! Błagam cię, trzymaj ją z dala od Louisa!-poprosił.
-Co?-spytałam, zaskoczona.
-Albo, nie! Na razie, ciebie ma na celowniku.-dodał po chwili.
Wytrzeszczyłam oczy i mało, co nie zakrztusiłam się herbatą.
-Co masz na myśli?
-Ja..-zaczął, ale nie dane było mu dokończyć, gdyż znowu zadzwonił dzwonek do drzwi.
Podbiegłam szybko i tym razem, nie myliłam się. To był Nathan. Wpuściłam go do środka, a kiedy wszedł do salonu i zobaczył Malika... Oni się zabijali wzrokiem.
Idiotko, przecież oni się nie lubią! Skarciłam się w duchu.
-Będę się zbierać.-mruknął Malik, biorąc czapkę.-Do jutra.
Ucałował mnie w policzek i wyszedł.

______________________________________
Mamy dziewiątkę, rozpoczynającą kolejny sezon!
Cztery komentarze! Jakiś przełom, ale żeby nie
zapeszać! Dziękuje, że to czytacie! I mam nadzieję,
że tym razem nic, nie zepsułam! ;**

5 komentarzy:

  1. Z ciekawości weszłam sobie n twój poil boggera i ppatrzyłam sb na twoje blogi (Bogu dzięki za tablet:-) ). Ale wracając do twojego opowiadania. Jestem pod wrażeniem. Naprawdę jestem pozytywnie zaskoczona:-D Podoba mi się wszystko, począwszy od postaci May, chłopaków 1D, Nathana a kończąc na tym wspaniałym szablonie. Zaczęłam czytać dzisiaj, więc mogę powiedzieć z czystym sumieniem' że jeszcze niespotkałam się chyba z tak ciekawie zarysowaną fabułą opowiadania o One Diretion. Czekam a next i życzę weny. Pozdrawiam:-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Więc zarwalam przez Ciebie noc i... się opłacało.! Ten blog jest CUDOWNY... Zapraszam do siebie --> mydreamislivewithyou.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham! Nathan mnie wkurza i zastanawiam się co jest nie tak z louisem?

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy