Harry
-Jak to przedawkowała?!-wrzasnąłem, zdenerwowany.
Dziewczyna bardziej się rozpłakała.
-Na co czekasz?! -krzyknąłem.-Dzwoń po pogotowie!
El,
pobiegła na dół, a ja uklęknąłem przy May.
Ona brała..? Jak? Dlaczego? Po co? Przecież ona nie miała powodów. Była taka śliczna. Niszczyła się w ten sposób. Była strasznie wychudzona.. Miała zapadnięte policzki i podkrążone oczy, a także bladą cerę. W niczym nie przypominała mi, mojej May. Tej dziewczyny, która tryskała radością i energią. Teraz leżała nie przytomna. Co chwilę sprawdzałem, czy oddycha.
Po pięciu minutach, zjawiła się karetka. Zabrali ją na noszach. Miałem wrażenie, że jeśli się ją, choć dotknie, to połamie się kości. Nie pozwolili mi jechać z nią. Na szczęście Eleanor, miała samochód. Wsiedliśmy do auta i szybko pojechaliśmy do szpitala.
Przy recepcji, nie pozwolili mi wejść, więc skłamałem, że to moja narzeczona, a El to jej siostra i weszliśmy na oddział. May leżała, na łóżku, przykryta szpitalną kołdrą. Była podłączona do przeróżnych, urządzeń, a w nosie miała wąsy, tlenowe. Wyglądała, jak jedna, wielka kupka, nieszczęścia. Musiałem wiedzieć, wszystko.
-Jak..? Jak to się stało? Możesz mi to wyjaśnić?-spytałem, lekko spuszczając z tonu.
Els, siedziała przestraszona na krześle i kiwała się w przód i w tył, pochylona, nad swoimi nogami. Całkiem zbladła, a ręce jej się trzęsły.
-To moja wina...-wyszeptała.
-Wiedziałaś?!-wrzasnąłem.
-Ciszej!-skarciła mnie pielęgniarka.-To szpital.
Kiwnąłem głową, na zgodę i spojrzałem pytająco na Eleanor.
-Tak..-przytaknęła cicho.
-I pozwoliłaś jej na, to? Przyjaciółka?
-To nie tak, jak myślisz, Harry. -zaprzeczyła.
-Oświeć mnie, Eleanor!
-Ona wcale nie chciała...-zaczęła.-Kiedy dowiedziała się, że musi schudnąć nie wiedziała, co zrobić i, dlatego zaczęła znowu brać.
-Znowu? -spytałem, zdziwiony
-Tak. Codziennie dążyła do tego, żeby schudnąć. Zwiększyła dawkę, żeby szybciej schudnąć, ale była coraz słabsza. Nie słuchała mnie, kiedy mówiłam jej, żeby skończyła. W końcu jej się udało. Schudła tyle ile potrzebowała. Ale uzależniła się.. Potem ty zniknąłeś.. Całkiem się załamała, bo coś zrozumiała i zadręczała się problemami, a "to" jej pomagało. Nie wiedziałam, że dojdzie do tego.
Dziewczyna znowu wybuchnęła płaczem. Ukryła twarz w dłoniach i cicho szlochała.
Usiadłem obok niej i objąłem ramieniem. Dziewczyna natychmiast się we mnie wtuliła.
-Co miałaś na myśli, mówiąc, że coś zrozumiała?-spytałem, zbaczając z tematu.
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie, przez łzy.
-Zrozumiała, że cię kocha..-powiedziała, uśmiechnięta El.-Tylko boi się do tego, przyznać.
W mojej głowie zrodziły się najprzeróżniejsze myśli.. Czy.. Ona mówi prawdę? May mnie kocha?
Pojawiła się mini-nadzieja, że jeśli wszystko już będzie z nią dobrze to.. Może.. Uda nam się w końcu. Tak naprawdę! To było całkiem możliwe, o ile Els, mówiła prawdę.
Nagle z jej sali, wyszedł lekarz. Od razu do niego podeszliśmy i spytaliśmy, co z nią.
-Zrobiliśmy jej płukanie żołądka.-wyjaśnił.-Wszystko powinno już być dobrze. Dziewczyna kontaktuje i mówiła, że chyba ktoś jej dosypał, coś do drinka.
Od razu, skinęliśmy głowami.
-Mam nadzieję, że zgłosicie to na policję.-dodał, na odchodnym na co my, przytaknęliśmy.
Weszliśmy do środka. Leżała tam, z otwartymi oczami. Rozglądała się po sali
-Harry?-spytała widząc mnie.
Uśmiechnąłem się ciepło i usiadłem na krzesełku obok łóżka.
-Dobra.. To może wy lepiej porozmawiajcie, a ja pojadę do ciebie, po jakieś ciuchy i kosmetyczkę.-wtrąciła Eleanor i wyszła z uśmiechem na twarzy.
-Co ty tutaj robisz?-zadała pytanie po raz kolejny.
-To ja bym chciał wiedzieć, czemu tu tutaj jesteś..-odparłem stanowczo.
Dziewczyna przekręciła głowę w przeciwną stronę i wpatrywała się w okno.
Usiadłem na brzegu łóżka i ująłem jej dłoń. May gwałtownie spojrzała to na mnie, to na rękę.
-Po co to zrobiłaś? -spytałem, półszeptem.
Dziewczyna nagle się rozpłakała. Nie mogła opanować emocji. Ścisnęła moją dłoń, a drugą otarła łzy.
Usiadła na łóżku, a ja mocno ją przytuliłem. Więcej się nie odezwaliśmy. Siedzieliśmy tak w ciszy.
Chyba jej to pasowało. Przyglądałem się jej twarzy. Poprawiłem jej kosmyk włosów za ucho, na co dziewczyna się zaśmiała.
-No co?-spytałem, rozbawiony.
-Nie wierzę w to, co się dzieje.-szepnęła, uśmiechając się promiennie. -Nie wierzę, że znowu się zakochałam..
Spuściła głowę.
-To uwierz.-szepnąłem i przybliżyłem twarz do niej.
Nagle dziewczyna wpiła się w moje usta, wplatając swoje dłonie w moje włosy. Po chwili pocałunku, oderwaliśmy się od siebie, przypominając, że całujemy się na szpitalnym łóżku.
May
To było niesamowite. Nigdy wcześniej, nie przypuszczałam, że mogę się zakochać, po raz drugi. To było surrealne! A teraz? Siedzę na szpitalnym łóżku, a obok siebie mam swojego "księcia z bajki".
Z szerokim uśmiechem i seksownymi dołeczkami w policzkach. Nie pomyślałabym, że mogę się zakochać w kimś takim, jak Harry. Kimś od zmienił się razem ze mną. Potrafi być, czuły i opiekuńczy. A nie napalony i denerwujący. Zawsze trzeba dać szanse miłości. Czasami stoi tuż pod nosem.
-Kiedy będziesz, mogła stąd wyjść? -spytał Harry.
Wzruszyłam, bezradnie, ramionami.
-Poszukam, lekarza.-oznajmił i zniknął.
Błagam niech to nie będzie, żadne złudzenie! Niech to się dzieje naprawdę! Zaczęło mi to odpowiadać.. Jedyne, nad czym się zastanawiam, to czy ja pamiętam, jak zachowuje się osoba w związku? Ach, powinnam. Niespełna dwa tygodnie temu, byliśmy "razem". Leesh i Daryl, na pewno się wściekną, kiedy dowiedzą się, że znowu jesteśmy razem. Daryl może nie, ale Leesh, z pewnością
Opadłam głową, na poduszkę i zamknęłam oczy.
Ale się pozmieniało. Ja, nadal, nie mogę w to uwierzyć! Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę! Że, on mnie pokochał, a ja jego. I byłam taka głupia i mu odmówiłam... Zmarnowałam jedną szansę i dostałam drugą.. Której na pewno nie zmarnuję.
Po chwili do sali, wszedł Harry i doktor.
-Ja się pani czuje, panno Dowell?-spytał, trzymając w ręce moją kartę badań.
-Świetnie!-mruknęłam, spoglądając na Harrego.
-I jest pani na siłach, by wyjść, ze szpitala?-spytał podejrzliwie.
-Zapewniam pana, że wszystko ze mną, dobrze!
-W taki razie, proszę od dwa, podpisy. I niech się pan nią, opiekuje!-dodał, zwracając się do Harrego.
Chłopak uśmiechnął się promiennie i skinął głową.
W po chwili zjawiła się Eleanor, z torbą ciuchów i kosmetyków.
-Nie wiedziałam, co wybrać!-zawołała.-Masz wielką szafę!
Zaśmiałam się poszłyśmy do łazienki. Zdjęłam z siebie ubranie szpitalne i założyłam swoje. Przeczesałam włosy, przypudrowałam buźkę, zakrywając podkrążone oczy i bladą cerę.
Wyszłyśmy z łazienki, a na sali czekała pielęgniarka. Chciała wykonać, wszystkie podstawowe badanie. Pobrała mi krew, zrobiła echo serca, a na koniec zważyła. Była przerażona moją wagą.
-50 kilogramów?!-zawołała, patrząc na licznik.-Dziecko! To podchodzi pod pierwsze, stadium anoreksji!
Przerażona spojrzałam na nią. Oczy mi się zaszkliły... Wiedziałam!
Poczułam, jak Harry od tyłu mnie, mocno przytula.
_____________________________________
Za słodko, nie uważacie? Ni jestem pewna, czy nadal
będzie się to Wam podobać, ale liczę na to. ;*
Czekam tylko, na Waszą opinię, co do Harrego i May.
Loveit! <3
środa, 24 lipca 2013
niedziela, 21 lipca 2013
14
Po tym telefonie, ja, jak i cały mój świat, legł... Nie będę się powtarzać! Po prostu, to wszystko wydarzyło się, tak nagle i to moja wina! Gdybym nie stała w tej kuchni, jak idiotka i ich nie podsłuchiwała, to może nie byłoby, całego tego zajścia. No, ale przecież to ja! Zawsze coś spieprzę! Nie musiałam wychodzić. Może bym go zatrzymała.. A teraz on jest, w drodze na lotnisko, albo już w samolocie!
Gratulacje, May. Prawdopodobnie zniszczyłaś wszystkim wakacje! Pokłony!
Z coraz gorszym humorem, wróciłam do domu. Nie wiem, gdzie wywiało Perrie i Zayna, ale w tym momencie mało mnie to, obchodziło. Poszłam do siebie do pokoju i weszłam pod kołdrę, naciągając ją na głowę.
Szkoda, że wszystko nie jest, takie proste, jak w podstawówce... Wtedy, nikt nie kochał.. Mógł się najwyżej zauroczyć.. A teraz? Jesteśmy dorośli... Bożee... Ułatw mi życie! Wszystko jest takie, skomplikowane.
Nagle ktoś zapukał do drzwi i wszedł do środka. Podniosłam głowę, spod kołdry i ujrzałam Louisa. Jeszcze tego, cymbała mi brakowało. Ostatnią osobą, której bym się tu spodziewała, był właśnie Tomlinson.
-Jeśli nie masz, nic ciekawego do powiedzenia, to lepiej wyjdź!-warknęłam, siadając po turecku.
Chłopak zaśmiał się lekceważąco i usiadł na brzegu łóżka.
-Ładnie go, załatwiłaś..Skarbie. -mruknął, spoglądając na mnie.
-Nie przeginaj.. Nie jestem w nastroju. -westchnęłam, związując włosy w lekkiego koka.
-Jestem tu po to, żeby poprawić ci humor.-szepnął, przybliżając się do mnie.
Był niebezpiecznie blisko. Gdybym go nie znała, zachowywał się jak jakiś... Gwałciciel? Może to za ostre, ale jego ton, oczy i uśmiech. To, że jego ręka znajdowała się na moim udzie. To wszystko było, przerażające.
-Nawet mnie, nie dotykaj!-syknęłam i wstałam z łóżka.
Jedynym sposobem, żeby się go pozbyć, było wyjście z pokoju, w którym byliśmy sam, na sam.
Już miałam otwierać drzwi, kiedy chłopak ścisnął moje nadgarstki i przyciągnął do siebie. Podniósł mój podbródek, tak, że byłam zmuszona patrzeć w jego ślepia. Świeciły się zwycięsko.
-Puść mnie!-powiedziałam, łamiącym się głosem.
-Nie stawiaj mi się, kochanie! Przecież jesteś wolna, co ci szkodzi?-spytał, chamsko.
-Wolna to może być, dziwka. Ja ewentualnie mogę być sama.. Ty nie jesteś.. -mruknęłam zdenerwowana.
Jak on śmie? Zjawia się tu, sprawia, że zaczyna się go bać i myśli, że rzucę się na niego i wylądujemy w łóżku? Nie ma mowy!
I oni są przyjaciółmi? Jak? Louis wie, że Harry mnie kocha (o ile jeszcze kocha ), ale nie sprawia mu to różnicy. Rany, jaki on jest fałszywy. Jak można tak postąpić, wobec przyjaciela.? Nie pojmuje tego.
-O mnie się nie martw! -szepnął.
Muszę przejąć inicjatywę. Nie może pomyśleć, że ma nade mną przewagę. No bądź babą z jajami, May! Nie taką rozlazą kluską! Miałam ochotę, strzelić mu w ten nie wyparzony, ryj... Ale się powstrzymałam.
-Nie będę, tak jak inne laski, na twoje zawołanie pędzić do łóżka, razem z tobą. Nie jestem z tych.. To ty jesteś dziwkarzem i widać, że Tobie to pasuje. Szkoda mi tylko, El, bo marnuje się z tobą. Mogłaby znaleźć sobie, lepszego, ładniejszego i, takiego który ją kocha-akcentowałam każde, wypowiedziane słowo.-Ale musiała, zakochać się w takim, padalcu, jak ty. Przykro mi... Ale nie, licz na to, że kiedykolwiek poddam się twoim zalotom. Nie jestem na tyle głupia!
-Ale podpisałaś kontrakt.. Wystarczy to!
Zwolnił uścisk. Wykorzystałam to, jako ucieczkę. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z pokoju.
-Ale pamiętaj!-zawołał za mną. -Ja zawsze dostaje, to czego chcę!
Jego słowa zmroziły mnie. Poczułam się osamotniona..
Straciłam najważniejszą osobę w moim życiu. Jedyną, która sprawiała, że uśmiech malował mi się na twarzy, kiedy tylko go zobaczyłam. Ten który poprawiał mi humor... Teraz zniknął. Prawdopodobnie na zawsze. A to wszystko przeze mnie, bo jestem opóźniona w rozwoju. Ktoś musi ucierpieć, żebym ja zrozumiała.. Zrozumiała, że przez ten cały czas, kiedy uważałam go za swojego przyjaciela, poczułam do niego coś więcej, ale wyraźnie nie chciałam tego do siebie, przyjąć. I teraz wszystko popsułam! Genialna ja!
To nie ma sensu, żebym wydzwaniała do niego i prosiła go o spotkanie.. Bo on mam nie już dość. Nie dziwie mu się! Wszystko spieprzyłam.
Usiadłam przy wysepce i obmyślałam, co teraz zrobić.
-Chyba wracam do domu.-oznajmiłam kiedy Des, stanęła mi przed oczami.
-Dlaczego?-spytała Perrie, wchodząc do kuchni.
Oni znikają i zjawiają się kiedy chcą!
-To nie ma sensu.. Wracam do pracy. Nie mam humoru na dalsze wakacje. Ale wy przecież możecie zostać. Des się Wami zaopiekuje.-powiedziałam i zeszłam z krzesełka.
-Tak.. Możecie zostać.-dodała Destiny.
Nie odzywając się więcej poszłam do pokoju się pakować.
Tydzień później.
Ale życie jest do dupy! Brak silnej woli. Osiągnęłam swój cel! Schudłam i dalej prowadziłam sesję.. Miałam idealną figurę, jak to twierdził Daryl.. To był powód do szczęścia.. Ale nie potrafiłam skończyć z narkotykami. Brałam ich więcej i czułam, że to uzależnienie wzrosło do maksimum. Nawet nie wiedziałam, kiedy nie byłam pod wpływem prochów.. One miały nade mną kontrolę! To było potworne!
Chodziłam zaćpana i żadne ostrzeżenia Eleanor nie pomagały. Poza tym cały czas byłam w dołku, bo Harry wcale się do mnie nie odzywał, a ja go bardzo potrzebowałam. Byłam tchórzem, bo bałam się z nim spotkać, sam na sam. W mediach było głośno, o naszym rozstaniu... To było bolesne, kiedy czytałam.
Zeszłam na dół, by zrobić sobie kawy i włączyłam telewizor. Na kanapie leżała, Eleanor. Spędziła tę noc u mnie, po kłótni z Louisem, kiedy on wyrzucił ją z domu. Przyszła cała zapłakana, ale powiedziała, że jest gotowa mu wybaczyć. Miłość jest ślepia!
Na ekranie pojawił się prezenter, a nad nim małe zdjęcie, które po chwili powiększyło się, na cały ekran.
-Harry Styles, z One Direction, jest znowu wolny! -mówił mężczyna.-Podobno rozstał się z modelką May Dowell i znowu zaczyna prowadzić dawne życie. Plotki głoszą, że Harry nie ma zamiaru wiązać się z kimś, na dłuższą metę.
W tym momencie moje serce rozerwało się na pół.. Życie nie ma sensu.. Skoro tchórzysz, a facet, w którym najprawdopodobniej się zakochałaś, nie szuka żadnej dziewczyny, chyba, że powrócił do dawnego życia.. To by bolało najbardziej! Ale on o mnie zapomniał... Przestał kochać. Teraz życie całkiem, straciło sens.
Zdecydowana i pewna, poszłam na górę do swojego pokoju i wyjęłam dwie saszetki z narkotykiem. W jednym była końcówka, a w drugim pół.. Teraz, albo nigdy.. Albo się odważysz, albo będziesz tchórzem, do końca swojego życia... A w cholerę, z takim życiem!
Harry
Przechadzałem się uliczkami i postanowiłem skręcić w tą, na której mieszkała May. Po co? Sam nie wiem..
Ona z pewnością już o mnie, nie pamięta i będzie niezręcznie, kiedy z stanęlibyśmy oko w oko.
Jednak coś mnie podkusiło, żeby podejść do samych drzwi. I co? Zapukasz, ona otworzy, a ty? Jak wmurowany, będziesz patrzeć się na nią w ciszy.. Bez sensu.
Głupia ręka! Po co pukasz?! Za późno. Stałem przy drzwiach przez chwilę, ale nikt nie otwierał. Pomyślałem, że na pewno nikogo nie ma, ale po chwili usłyszałem krzyk. Pchnąłem drzwi i wszedłem do środka. To był głos Eleanor! Wołała May! Pobiegłem do jej pokoju... Nie było jej. Odszukałem je w łazience. El klęczała przy, nieprzytomnej May...
-Co się stało?!-spytałem przerażony.
-Ja... Nie wiem..-jąkała, rozpaczliwie.-Chyba przedawkowała...
Zamarłem.
____________________________________________
Obrót sprawy... Łuuu.! Zrobiło się mroczno i szpitalnie.
Nastrój udzielił mi się od pewnej piosenki, Aaliyah "Try Again".
Melodia... Wpłynęła na mnie! I bum, mamy taki rozdział?
Podoba się? ;*
Gratulacje, May. Prawdopodobnie zniszczyłaś wszystkim wakacje! Pokłony!
Z coraz gorszym humorem, wróciłam do domu. Nie wiem, gdzie wywiało Perrie i Zayna, ale w tym momencie mało mnie to, obchodziło. Poszłam do siebie do pokoju i weszłam pod kołdrę, naciągając ją na głowę.
Szkoda, że wszystko nie jest, takie proste, jak w podstawówce... Wtedy, nikt nie kochał.. Mógł się najwyżej zauroczyć.. A teraz? Jesteśmy dorośli... Bożee... Ułatw mi życie! Wszystko jest takie, skomplikowane.
Nagle ktoś zapukał do drzwi i wszedł do środka. Podniosłam głowę, spod kołdry i ujrzałam Louisa. Jeszcze tego, cymbała mi brakowało. Ostatnią osobą, której bym się tu spodziewała, był właśnie Tomlinson.
-Jeśli nie masz, nic ciekawego do powiedzenia, to lepiej wyjdź!-warknęłam, siadając po turecku.
Chłopak zaśmiał się lekceważąco i usiadł na brzegu łóżka.
-Ładnie go, załatwiłaś..Skarbie. -mruknął, spoglądając na mnie.
-Nie przeginaj.. Nie jestem w nastroju. -westchnęłam, związując włosy w lekkiego koka.
-Jestem tu po to, żeby poprawić ci humor.-szepnął, przybliżając się do mnie.
Był niebezpiecznie blisko. Gdybym go nie znała, zachowywał się jak jakiś... Gwałciciel? Może to za ostre, ale jego ton, oczy i uśmiech. To, że jego ręka znajdowała się na moim udzie. To wszystko było, przerażające.
-Nawet mnie, nie dotykaj!-syknęłam i wstałam z łóżka.
Jedynym sposobem, żeby się go pozbyć, było wyjście z pokoju, w którym byliśmy sam, na sam.
Już miałam otwierać drzwi, kiedy chłopak ścisnął moje nadgarstki i przyciągnął do siebie. Podniósł mój podbródek, tak, że byłam zmuszona patrzeć w jego ślepia. Świeciły się zwycięsko.
-Puść mnie!-powiedziałam, łamiącym się głosem.
-Nie stawiaj mi się, kochanie! Przecież jesteś wolna, co ci szkodzi?-spytał, chamsko.
-Wolna to może być, dziwka. Ja ewentualnie mogę być sama.. Ty nie jesteś.. -mruknęłam zdenerwowana.
Jak on śmie? Zjawia się tu, sprawia, że zaczyna się go bać i myśli, że rzucę się na niego i wylądujemy w łóżku? Nie ma mowy!
I oni są przyjaciółmi? Jak? Louis wie, że Harry mnie kocha (o ile jeszcze kocha ), ale nie sprawia mu to różnicy. Rany, jaki on jest fałszywy. Jak można tak postąpić, wobec przyjaciela.? Nie pojmuje tego.
-O mnie się nie martw! -szepnął.
Muszę przejąć inicjatywę. Nie może pomyśleć, że ma nade mną przewagę. No bądź babą z jajami, May! Nie taką rozlazą kluską! Miałam ochotę, strzelić mu w ten nie wyparzony, ryj... Ale się powstrzymałam.
-Nie będę, tak jak inne laski, na twoje zawołanie pędzić do łóżka, razem z tobą. Nie jestem z tych.. To ty jesteś dziwkarzem i widać, że Tobie to pasuje. Szkoda mi tylko, El, bo marnuje się z tobą. Mogłaby znaleźć sobie, lepszego, ładniejszego i, takiego który ją kocha-akcentowałam każde, wypowiedziane słowo.-Ale musiała, zakochać się w takim, padalcu, jak ty. Przykro mi... Ale nie, licz na to, że kiedykolwiek poddam się twoim zalotom. Nie jestem na tyle głupia!
-Ale podpisałaś kontrakt.. Wystarczy to!
Zwolnił uścisk. Wykorzystałam to, jako ucieczkę. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z pokoju.
-Ale pamiętaj!-zawołał za mną. -Ja zawsze dostaje, to czego chcę!
Jego słowa zmroziły mnie. Poczułam się osamotniona..
Straciłam najważniejszą osobę w moim życiu. Jedyną, która sprawiała, że uśmiech malował mi się na twarzy, kiedy tylko go zobaczyłam. Ten który poprawiał mi humor... Teraz zniknął. Prawdopodobnie na zawsze. A to wszystko przeze mnie, bo jestem opóźniona w rozwoju. Ktoś musi ucierpieć, żebym ja zrozumiała.. Zrozumiała, że przez ten cały czas, kiedy uważałam go za swojego przyjaciela, poczułam do niego coś więcej, ale wyraźnie nie chciałam tego do siebie, przyjąć. I teraz wszystko popsułam! Genialna ja!
To nie ma sensu, żebym wydzwaniała do niego i prosiła go o spotkanie.. Bo on mam nie już dość. Nie dziwie mu się! Wszystko spieprzyłam.
Usiadłam przy wysepce i obmyślałam, co teraz zrobić.
-Chyba wracam do domu.-oznajmiłam kiedy Des, stanęła mi przed oczami.
-Dlaczego?-spytała Perrie, wchodząc do kuchni.
Oni znikają i zjawiają się kiedy chcą!
-To nie ma sensu.. Wracam do pracy. Nie mam humoru na dalsze wakacje. Ale wy przecież możecie zostać. Des się Wami zaopiekuje.-powiedziałam i zeszłam z krzesełka.
-Tak.. Możecie zostać.-dodała Destiny.
Nie odzywając się więcej poszłam do pokoju się pakować.
Tydzień później.
Ale życie jest do dupy! Brak silnej woli. Osiągnęłam swój cel! Schudłam i dalej prowadziłam sesję.. Miałam idealną figurę, jak to twierdził Daryl.. To był powód do szczęścia.. Ale nie potrafiłam skończyć z narkotykami. Brałam ich więcej i czułam, że to uzależnienie wzrosło do maksimum. Nawet nie wiedziałam, kiedy nie byłam pod wpływem prochów.. One miały nade mną kontrolę! To było potworne!
Chodziłam zaćpana i żadne ostrzeżenia Eleanor nie pomagały. Poza tym cały czas byłam w dołku, bo Harry wcale się do mnie nie odzywał, a ja go bardzo potrzebowałam. Byłam tchórzem, bo bałam się z nim spotkać, sam na sam. W mediach było głośno, o naszym rozstaniu... To było bolesne, kiedy czytałam.
Zeszłam na dół, by zrobić sobie kawy i włączyłam telewizor. Na kanapie leżała, Eleanor. Spędziła tę noc u mnie, po kłótni z Louisem, kiedy on wyrzucił ją z domu. Przyszła cała zapłakana, ale powiedziała, że jest gotowa mu wybaczyć. Miłość jest ślepia!
Na ekranie pojawił się prezenter, a nad nim małe zdjęcie, które po chwili powiększyło się, na cały ekran.
-Harry Styles, z One Direction, jest znowu wolny! -mówił mężczyna.-Podobno rozstał się z modelką May Dowell i znowu zaczyna prowadzić dawne życie. Plotki głoszą, że Harry nie ma zamiaru wiązać się z kimś, na dłuższą metę.
W tym momencie moje serce rozerwało się na pół.. Życie nie ma sensu.. Skoro tchórzysz, a facet, w którym najprawdopodobniej się zakochałaś, nie szuka żadnej dziewczyny, chyba, że powrócił do dawnego życia.. To by bolało najbardziej! Ale on o mnie zapomniał... Przestał kochać. Teraz życie całkiem, straciło sens.
Zdecydowana i pewna, poszłam na górę do swojego pokoju i wyjęłam dwie saszetki z narkotykiem. W jednym była końcówka, a w drugim pół.. Teraz, albo nigdy.. Albo się odważysz, albo będziesz tchórzem, do końca swojego życia... A w cholerę, z takim życiem!
Harry
Przechadzałem się uliczkami i postanowiłem skręcić w tą, na której mieszkała May. Po co? Sam nie wiem..
Ona z pewnością już o mnie, nie pamięta i będzie niezręcznie, kiedy z stanęlibyśmy oko w oko.
Jednak coś mnie podkusiło, żeby podejść do samych drzwi. I co? Zapukasz, ona otworzy, a ty? Jak wmurowany, będziesz patrzeć się na nią w ciszy.. Bez sensu.
Głupia ręka! Po co pukasz?! Za późno. Stałem przy drzwiach przez chwilę, ale nikt nie otwierał. Pomyślałem, że na pewno nikogo nie ma, ale po chwili usłyszałem krzyk. Pchnąłem drzwi i wszedłem do środka. To był głos Eleanor! Wołała May! Pobiegłem do jej pokoju... Nie było jej. Odszukałem je w łazience. El klęczała przy, nieprzytomnej May...
-Co się stało?!-spytałem przerażony.
-Ja... Nie wiem..-jąkała, rozpaczliwie.-Chyba przedawkowała...
Zamarłem.
____________________________________________
Obrót sprawy... Łuuu.! Zrobiło się mroczno i szpitalnie.
Nastrój udzielił mi się od pewnej piosenki, Aaliyah "Try Again".
Melodia... Wpłynęła na mnie! I bum, mamy taki rozdział?
Podoba się? ;*
piątek, 19 lipca 2013
13
Harry
Wyszedłem z domu, bez słowa... Wiedziałem, wiedziałem, że tak będzie.. Jednak to bardziej bolało, kiedy się dowiedziałem, od niej. Jej słowa zabolały.. Samo "nie". Teraz wszystko runęło. Już mam wszystkiego dosyć. Poczynając od Modestu, tych wakacji i kończąc na May... Chciałabym odpocząć. Od niej!
Te wakacje, są do dupy! Wracam do Londynu i nie liczę się ze zdaniem innych.
Bo co ja sobie, myślałem? Że powiem jej, co czuję, a ona nagle wpadnie mi w ramiona i też powie, że mnie kocha? Lovestory is not, real! Miłość jest przereklamowana! Pierwszy raz, poczułem coś do niej.. Do dziewczyna, a ona.? Mnie zwyczajnie spławia! Pewnie byłoby najlepiej, gdybym zniknął.. Albo ona zniknęła.
May
Skołowana wybiegłam z pokoju, na dół, gdzie wszyscy osłupieni, wpatrywali się w siebie.
Nie ważne, że byłam w pidżamie.. Nie ważne, że miałam skołtunione włosy i byłam bez makijażu. Nie mogłam mu pozwolić, żeby odszedł. Nie może!
Rzuciłam się biegiem, do drzwi w zamiar, biec za nim, ale poczułam, jak ktoś łapie mnie w pasie i odciąga, do pokoju.
-Musisz, dać mu czas.-usłyszałam szept Zayna.
Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu.
Czemu ten świat jest, taki do dupy?! Dlaczego, to mi przytrafiają się, takie beznadziejne... Przygody?
Och proszę, jest tyle dziewczyn na świecie, którym bardziej by na to, zasłużyła. I niech mi ktoś powie, że marzy o tym, żeby jakiś chłopak się w niej zakochał, a ona później go odtrąci, bo zabiję!
Odwróciłam się stronę torsu Zayna i niepohamowanie wybuchnęła płaczem. Chłopak przycisnął mnie do siebie.
To wszystko nie ma sensu.. Życie nie ma sensu! Nie ma sensu, skoro wszystko się nagle komplikuje, a ja nie potrafię sobie poradzić.. Wszystko legło.. Gdzieś daleko i głęboko.
Nabrałam głęboko powietrza i pobiegłam do pokoju.
Byłam całą roztrzęsiona. Ręce mi się trzęsły, nerwowo nabierałam powietrza, a z oczu kapały mi resztki, łez.
Wyjęłam z torby saszetkę z proszkiem i rozsypałam, na biurku! Nie sprawdzałam ile, tylko sypałam na oko.
Pochyliłam się nad proszkiem, kiedy usłyszałam, że drzwi się uchylają. Do pokoju weszła Eleanor i odciągnęła mnie od, możliwe popełnienia, strasznego błędu. Ale teraz się to, nie liczyło.
-Nie pod wpływem, nerwów.-szepnęła, schowała proszek do saszetki i spojrzała na mnie.
Nie mogłam się powstrzymać. Emocje, po prostu przeważały nade, mną. Znowu łzy popłynęły mi po policzkach. Eleanor przytuliła mnie do siebie.
-Ja naprawdę nic, nie wiedziałam..-wyszeptałam.-Pewnie inaczej bym, zareagowała. Els, ja nie chciałam go urazić.
-Przestań! Wszystko się ułoży, rozumiesz?-położyła mi ręce na ramionach i uśmiechnęła się ciepło.
Wymusiłam uśmiech i otarłam łzy.
Poszłam się przebrać, spięłam lekko włosy i zeszłam na dół. Liam i Danielle, ze wszystkimi się żegnali.
Każdego mocno, przytuliłam i usłyszeliśmy klakson taksówki. Poszli...
Każdy zajął się sobą. Musiałam z kimś porozmawiać, a tutaj, to nie było dobry pomysł. Oznajmiłam, że idę się przejść.
Skierowałam się na plażę. Dzień nie był, jakiś piękny. Troszkę pochmurno, ale za to duszno. Szłam po piasku, wzdłuż oceanu i wyjęłam z kieszeni Iphone'a. Wybrałam numer do Nathana. Musiałam z nim porozmawiać. Opowiedzieć mu o tym.. O wszystkim. Można mu zaufać... Jestem tego pewna.
Od razu odebrał i zanim, mu to wszystko powiedziałam, musiał pięćdziesiąt razy, zapewnić mnie, że nikomu o tym nie wspomni! NIKOMU! Ale kiedy się dowiedział, totalnie odjęło mu mowę. Co się dziwić? To wszystko jest takie, popierdzielone, że równie dobrze, możemy zrobić z tego film.
-Nie będę mu współczuł, bo jest beznadziejny.. Ale wiem, jak się czuje facet, który zostaje odrzucony, przez dziewczynę, którą kocha i May, wierz mi albo nie, ale to nic przyjemnego. Dostać kosza, od dziewczyny takiej, jak ty, to nic przyjemnego.
-Nath!-wrzasnęłam.
-Ja mówię, jak jest! Ale luz... Musi się chłopak ogarnąć. Ma tam, tych swoich kudłatych...
-Nathan!-weszłam mu w słowo, bardziej zdenerwowana.
-Ja ci tu, próbuję poprawić humor, a ty co?-oznajmił, śmiejąc mi się w słuchawkę.
-Ugh... Nie pomagasz.-mruknęłam, obojętnie.
-May, uwierz mi, że mógłbym gadać z tobą godzinami, ale właśnie jesteśmy w trakcie, nagrań, więc..
-Dobrze.. Ale nadal mi nie powiedziałeś, co powinnam zrobić?
-Trzymaj się, dupciu!
Idiota! Skończony idiota, który się ze mną rozłączył w trakcie rozmowy i nazywa mnie "dupcią". Foch! Normalny foch! Nagle poczułam wibracje, telefonu. Harry?
-Harry! Boże! Gdzie ty jesteś?-spytała, zdenerwowana.
-Wracam do Londynu.. Ale to nie istotne. Chciałem ci tylko, powiedzieć, że porozmawiałem sobie z Leesh i zerwałem kontrakt.. Więc, gratulacje, w końcu się uwolniłaś ode mnie. -jego lodowaty ton, zakończył rozmowę.
_____________________________________________________________
Ogłaszam, wszem i wobec, że prawdopodobnie jestem, najgłupszą dziewczyną na świecie!
Od zawieszam bloga i jestem z nowym rozdziałem, po prostu nie ogarniam blogspota. Ale już wszystko się ułożyło, dzięki Izce! (Dziękuje ci, kocie! ^^).
Wyszedłem z domu, bez słowa... Wiedziałem, wiedziałem, że tak będzie.. Jednak to bardziej bolało, kiedy się dowiedziałem, od niej. Jej słowa zabolały.. Samo "nie". Teraz wszystko runęło. Już mam wszystkiego dosyć. Poczynając od Modestu, tych wakacji i kończąc na May... Chciałabym odpocząć. Od niej!
Te wakacje, są do dupy! Wracam do Londynu i nie liczę się ze zdaniem innych.
Bo co ja sobie, myślałem? Że powiem jej, co czuję, a ona nagle wpadnie mi w ramiona i też powie, że mnie kocha? Lovestory is not, real! Miłość jest przereklamowana! Pierwszy raz, poczułem coś do niej.. Do dziewczyna, a ona.? Mnie zwyczajnie spławia! Pewnie byłoby najlepiej, gdybym zniknął.. Albo ona zniknęła.
May
Skołowana wybiegłam z pokoju, na dół, gdzie wszyscy osłupieni, wpatrywali się w siebie.
Nie ważne, że byłam w pidżamie.. Nie ważne, że miałam skołtunione włosy i byłam bez makijażu. Nie mogłam mu pozwolić, żeby odszedł. Nie może!
Rzuciłam się biegiem, do drzwi w zamiar, biec za nim, ale poczułam, jak ktoś łapie mnie w pasie i odciąga, do pokoju.
-Musisz, dać mu czas.-usłyszałam szept Zayna.
Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu.
Czemu ten świat jest, taki do dupy?! Dlaczego, to mi przytrafiają się, takie beznadziejne... Przygody?
Och proszę, jest tyle dziewczyn na świecie, którym bardziej by na to, zasłużyła. I niech mi ktoś powie, że marzy o tym, żeby jakiś chłopak się w niej zakochał, a ona później go odtrąci, bo zabiję!
Odwróciłam się stronę torsu Zayna i niepohamowanie wybuchnęła płaczem. Chłopak przycisnął mnie do siebie.
To wszystko nie ma sensu.. Życie nie ma sensu! Nie ma sensu, skoro wszystko się nagle komplikuje, a ja nie potrafię sobie poradzić.. Wszystko legło.. Gdzieś daleko i głęboko.
Nabrałam głęboko powietrza i pobiegłam do pokoju.
Byłam całą roztrzęsiona. Ręce mi się trzęsły, nerwowo nabierałam powietrza, a z oczu kapały mi resztki, łez.
Wyjęłam z torby saszetkę z proszkiem i rozsypałam, na biurku! Nie sprawdzałam ile, tylko sypałam na oko.
Pochyliłam się nad proszkiem, kiedy usłyszałam, że drzwi się uchylają. Do pokoju weszła Eleanor i odciągnęła mnie od, możliwe popełnienia, strasznego błędu. Ale teraz się to, nie liczyło.
-Nie pod wpływem, nerwów.-szepnęła, schowała proszek do saszetki i spojrzała na mnie.
Nie mogłam się powstrzymać. Emocje, po prostu przeważały nade, mną. Znowu łzy popłynęły mi po policzkach. Eleanor przytuliła mnie do siebie.
-Ja naprawdę nic, nie wiedziałam..-wyszeptałam.-Pewnie inaczej bym, zareagowała. Els, ja nie chciałam go urazić.
-Przestań! Wszystko się ułoży, rozumiesz?-położyła mi ręce na ramionach i uśmiechnęła się ciepło.
Wymusiłam uśmiech i otarłam łzy.
Poszłam się przebrać, spięłam lekko włosy i zeszłam na dół. Liam i Danielle, ze wszystkimi się żegnali.
Każdego mocno, przytuliłam i usłyszeliśmy klakson taksówki. Poszli...
Każdy zajął się sobą. Musiałam z kimś porozmawiać, a tutaj, to nie było dobry pomysł. Oznajmiłam, że idę się przejść.
Skierowałam się na plażę. Dzień nie był, jakiś piękny. Troszkę pochmurno, ale za to duszno. Szłam po piasku, wzdłuż oceanu i wyjęłam z kieszeni Iphone'a. Wybrałam numer do Nathana. Musiałam z nim porozmawiać. Opowiedzieć mu o tym.. O wszystkim. Można mu zaufać... Jestem tego pewna.
Od razu odebrał i zanim, mu to wszystko powiedziałam, musiał pięćdziesiąt razy, zapewnić mnie, że nikomu o tym nie wspomni! NIKOMU! Ale kiedy się dowiedział, totalnie odjęło mu mowę. Co się dziwić? To wszystko jest takie, popierdzielone, że równie dobrze, możemy zrobić z tego film.
-Nie będę mu współczuł, bo jest beznadziejny.. Ale wiem, jak się czuje facet, który zostaje odrzucony, przez dziewczynę, którą kocha i May, wierz mi albo nie, ale to nic przyjemnego. Dostać kosza, od dziewczyny takiej, jak ty, to nic przyjemnego.
-Nath!-wrzasnęłam.
-Ja mówię, jak jest! Ale luz... Musi się chłopak ogarnąć. Ma tam, tych swoich kudłatych...
-Nathan!-weszłam mu w słowo, bardziej zdenerwowana.
-Ja ci tu, próbuję poprawić humor, a ty co?-oznajmił, śmiejąc mi się w słuchawkę.
-Ugh... Nie pomagasz.-mruknęłam, obojętnie.
-May, uwierz mi, że mógłbym gadać z tobą godzinami, ale właśnie jesteśmy w trakcie, nagrań, więc..
-Dobrze.. Ale nadal mi nie powiedziałeś, co powinnam zrobić?
-Trzymaj się, dupciu!
Idiota! Skończony idiota, który się ze mną rozłączył w trakcie rozmowy i nazywa mnie "dupcią". Foch! Normalny foch! Nagle poczułam wibracje, telefonu. Harry?
-Harry! Boże! Gdzie ty jesteś?-spytała, zdenerwowana.
-Wracam do Londynu.. Ale to nie istotne. Chciałem ci tylko, powiedzieć, że porozmawiałem sobie z Leesh i zerwałem kontrakt.. Więc, gratulacje, w końcu się uwolniłaś ode mnie. -jego lodowaty ton, zakończył rozmowę.
_____________________________________________________________
Ogłaszam, wszem i wobec, że prawdopodobnie jestem, najgłupszą dziewczyną na świecie!
Od zawieszam bloga i jestem z nowym rozdziałem, po prostu nie ogarniam blogspota. Ale już wszystko się ułożyło, dzięki Izce! (Dziękuje ci, kocie! ^^).
czwartek, 18 lipca 2013
INFORMACJA
Cóż... Coś się spsuło... Wiem, że tak, bo chyba nikt tego, nie czyta, ani nie komentuje i nie widzę sensu, pisania dalej... Nie powiem, trochę mi przykro, ale nie mam zamiaru się tu, żalić, czy coś takiego...
Chyba będę zmuszona zawiesić bloga, do odwołania..
Także.. Do następnego. ;**
Chyba będę zmuszona zawiesić bloga, do odwołania..
Także.. Do następnego. ;**
poniedziałek, 15 lipca 2013
12
Moment... A wszystko mogłoby się spieprzyć. Jeden ruch i... Jeden pocałunek. Zniszczyłby wszystko. I pewnie by się tak, stało gdyby nie Des, która uratowała mi życie, wołając nas do domu. Gdyby nie ona, pewnie przybliżyłby się bliżej i mnie pocałował... Ale to nie chodzi, o pocałunek na pokaz. O nie! Tam nikogo nie było! To strzeżone osiedle! Paparazzi tam nie, ma! To niczego nie wyjaśnia! Albo wyjaśnia dużo! On po prostu chciał mnie pocałować. Spójrzmy prawdzie w oczy! A ja... Nie chciałam. Dziękowałam Bogu, że Destiny zjawiła się w progu drzwi.
Podniosłam się z jego torsu, nie odrywając od niego wzroku. Mina mu spoważniała. Bez słowa udałam się do domu.
To było krępujące... Za bardzo. Nigdy bym nie pomyślała, że po takim czasie, chce jeszcze uprawiać ze mną seks! Jesteśmy przyjaciółmi! A może...? Nie to niemożliwe.
Weszłam do domu, a Styles zaraz za mną.
-O co chodzi?-spytałam wchodząc do kuchni.
Dziewczyna powyjmowała, wszystkie ulotki jakie miała w szufladzie i zaczęła je przeglądać.
Nagle Horan zbiegł ze schodów, ubierając koszulkę i dołączył do nas.
To było co najmniej, dziwne. Mieszkają w jednym pokoju. On wychodzi, ubierając koszulkę, ona śmieje się pod nosem, a ja...
Nie wiem, co ze sobą zrobić. Oszołomiona, w szoku! Oni na pewno, się ze sobą przespali! Nestiny is real!
Nagle do domu, wpadła zapłakana Danielle. Bez słowa pobiegła na dół do sypialni. Liam zaś, spoczął na kanapie obok Stylesa. Spojrzałam na Des i kiwnęłyśmy głową, po czym skierowały do pokoju. Nagle El do nas, dołączyła.
Danielle leżała na łóżku i płakała.
-Dan co się, stało?-spytała Des, siadając na brzegu łóżka.
Dziewczyna milczała i próbowała opanować płacz. Była zdenerwowana. Ręce jej się trzęsły, oczy miała spuchnięte... Wyglądała strasznie. Zniknęła piękna Danielle, która zawsze była uśmiechnięta.
Dziewczyna usiadła na łóżku, po turecku i otarła łzy.
My też usiadłyśmy na przeciwko niej.
-Zwolnili mnie...-wyszeptała, łamiącym się głosem.
Wszystkie wstrzymałyśmy oddechy. Danielle straciła pracę! Jako tancerka! To, co kocha! Nie może tego robić, bo pewnie jej głupia menadżerka, ją zwolniła! Gratulacje!
Bez słowa, przytuliłam ją do siebie. Dan, jest najmilszą osobą, jaką kiedykolwiek poznałam. Nie potrafi, odpyskować i postawić się w pracy, dlatego ją miotali i teraz, wyrzucili. Tak mi jej szkoda. To nie powinno jej się przytrafić. Ona kocha tańczyć.. To dla niej, ważne.! Najważniejsze!
-Muszę wrócić do Londynu.-dodała po chwili.
Otarła oczy i związała włosy, w wysokiego koka.
-Nie żartuj!-odezwała się Eleanor.
-Muszę z nią porozmawiać, El. Nie mogę tego, tak zostawić.-upierała się Dan.
Dziewczyna więcej się nie odezwała i dalej chodziła po pokoju, z założonymi rękami.
-No to dupa!-westchnęła Des.- Chciałam, żebyśmy sobie zrobili taki, wspólny wieczór, ale nie jesteś w humorze...
Hm... Wieczór powiada? To bardzo dobry pomysł! Zmieńmy tylko formę.
-Lepszy będzie babski wieczór!-mruknęłam uśmiechnięta.
Na twarzy każdej z nas, pojawił się lekki uśmiech. Dan uśmiechnęła się przez łzy.
Zostawiłyśmy ją na chwilę i poszłyśmy wszystko zorganizować. Des zadzwoniła po Perrie, Eleanor dała chłopakom wolną rękę na wieczór, a ja zajęłam się przekąskami. Zamówiłam pizzę i poszłam do sklepu po babeczki. Kiedy wróciłam zmieniłyśmy miejsce, na większe czyli pokój gościnny, w którym zamieszkiwali El i Lou.
Usiadłyśmy w kółeczku, kiedy akurat dostarczyli pizzę i przyniosłam colę, razem z babeczkami.
-To naprawdę babski, wieczór! Jem coś kalorycznego!-palnęłam, biorąc kawałek pizzy, do ręki.
-No nareszcie!-zawołała Perrie.
Tak zaczęła się gadka...Gadałyśmy o wszystkim. Ale najbardziej skupiłyśmy się na dzieciństwie. Ja razem z Des, opowiadałyśmy o swoim, o wadach, zaletach, tak jak dziewczyny o swoim. Wszystkie się o sobie, dowiedziałyśmy dużo ważnych rzeczy.. Śmiesznych i tych, mniej śmiesznych, ale ważniejszych.
Nagle El, się rozpłakała. Każda z początku nie wiedziała dlaczego. Co się stało?
-Ja to mam wrażenie, że Louis już mnie nie kocha...-wyznała, przez łzy.- Nie ma ochoty ze mną sypiać.. Nie mówi mi, że mnie kocha...Najlepiej to by się do mnie, nie odzywał wcale... A ja nie wiem, co się dzieje. Nie chcę go, stracić.
Objęłam ją ramieniem i położyłam głowę, na jej barku.
Ale milczałyśmy... Każda z nas milczała. Do chwili... Perrie, łzy spłynęły po policzkach... Kolejna? Helloł, to nie jest grupowa terapia!
-A ja mam wrażenie, że się z Zaynem oddaliliśmy od siebie..-szepnęła.-Częściej się kłócimy.. To mnie dobija.
Zawsze tak miałam, że kiedy patrzyłam na osobę, która płaczę mi też się zbierało. Trudem powstrzymywałam łzy, patrząc na je dwie, którym łzy kapią z policzków.
-My spędzamy coraz mnie czasu.-westchnęła Dan.-Teraz muszę poszukać pracy, co nas z pewnością oddali...
Kolejne łzy... A je je tłumiłam. Poczułam wielką potrzebę zwierzyć się komuś z moich problemów.. Zwłaszcza uczuciowych. Jeśli chodzi o Stylesa. Nie wiedziałam czy mogę im, zaufać.. Ale tak bardzo chciałam komuś powiedzieć. Nie tłamsić tego w sobie... Trzymać buzię na kłódkę, zawsze będzie trudne, a takie dziewczyny, jak one nie zdarzają się często. Równie dobrze mogły być, jakimś sukami, ale nimi nie są... To jest najpiękniejsze.
-A ja jestem z facetem, którego nie kocham! -wydusiłam w końcu z siebie i położyłam się na dywanie, tłumiąc szloch. Potok łez, wypływał mi na policzki. Cała się trzęsłam, zrobiło mi się zimno i słabo.
Czułam, że każda patrzy na mnie wielkimi oczami i nie wie, co zrobić. Ani o co, zapytać.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i zwinęłam nogi pod podbródek.
-I nigdy go nie kochałam..-wyszeptałam. -Pieprzony Modest!
Wybuchłam kolejną fazą płaczu.
Opowiedziałam im wszystko od początku... Nawet to, jak się poznaliśmy. Zerkałam na nich, żeby zobaczyć ich reakcje. Miny były bezcenne. Nie wiedziałam, jak zareagują.
-May, tak mi przykro.-podjęła Perrie.
-Musicie mi obiecać, że nikomu o tym nie powiecie, ani chłopakom, a szczególnie nie Harremu.. Tylko Des o tym, wie. Błagam was...
-Przestań! -machnęła ręką Els.
-Nikt się nie dowie.-zapewniła Dan.
Otarłam łzy i postanowiłam zejść na dół, po drugą butelkę Coli.
Skradłam się do kuchni, gdzie usłyszałam rozmowę chłopaków.
-To czemu jej nie powiesz?-spytał Niall.
-Bo tchórzy.-wtrącił Louis.
-Kochasz ją?-spytał Liam.
-Tak.. Chyba tak.-odpowiedział Harry.-Ale problem jest w tym, że ona mnie nie kocha! To jest problem! Wykorzystuje tyle okazji, by z przebywać. Mam tyle pretekstów, a zachowuje się, jak licealista! Poza tym, nie wyobrażam sobie, że możemy być razem...
-Ale chciałbyś.-zauważył Zayn.
-I co z tego? Jedyne o czym pewnie, marzy to, to, żeby się ode mnie uwolnić... To z pewnością. A kiedy już się uwolni, to ja stracę jakąkolwiek szansę. Dzisiaj było tyle od pocałunku, ale... Musiał ktoś przeszkodzić.
-Des? -spytał Niall, uśmiechając się.
-A co wy tam, robiliście?-spytał Louis.
To chyba był koniec rozmowy na temat, tajemniczej dziewczyny, którą Styles pokochał całym sercem.
Byłam ciekawa... Strasznie ciekawa, kto to był... I czemu ona jest do niego uwiązana.. Skąd wie, że ona go nie kocha? Znam ją? Ale dzisiaj ją widział... Tylko, że nie zauważyłam, chociaż jednej dziewczyny, z którą Harry by flirtował.. Cały dzień przebywał z nami.. Ze mną... O cholera!
Wzięłam butelkę i popędziłam do pokoju z zamiarem kolejnego zwierzenia.
To ja? Nie, nie mogę! Jak?! On mnie nie kocha! Zwyczajnie, może mi się pomyliło! Idiotko, po co podsłuchujesz?!
-Dziewczyny!-wrzasnęłam, zamykając za sobą drzwi.
Zajęłam swoje miejsce.
-Przed chwilą słyszałam rozmowę chłopaków! -zaczęłam. -Harry kogoś kocha! Mówił, że wie, że ona na pewno go nie kocha.. I że ma tyle szans, by ją wyrwać, ale nie potrafi, bo zwyczajnie się zakochał i boi się, że ona się wkrótce od niego uwolni i ją straci...-powiedziałam, na jednym tchu.
Wszystkie wpatrywały się we mnie, jakby zobaczyły ducha. Perrie miała otwartą buzię, Des wytrzeszczyła oczy, Dan mało co, nie wypluła Coli, a El nie zakrztusiła się babeczką.
Przez kolejne półgodziny wymyślałyśmy teorię, kto może być tą "szczęściarą".
-Zaraz, zaraz!-zawołała Des.-Przepraszam, czy to nie wy jesteście, w "związku"? I czy on nie ma "wielu okazji by się poderwać"? No wiesz... Może cię w każdej chwili pocałować i powiedzieć, że to na pokaz.
Wtedy przypomniałam sobie, ranek.. Kiedy musnął moje usta i przeprosił... Takie z zaskoczenia bez uprzedzenia... Ale zachował się naturalnie. Jakby to, było normalne, dla związku.
-Mój boże...-westchnęłam, szybciej oddychając.
-Co jest?-spytała Els.
-Dzisiaj, jeździliśmy na desce.. Upadłam na niego, a on... Przybliżył twarz do mojej, jakby... O tym też wspominał...-mówiłam, przypominając sobie to zdarzenie.
-Harry kocha May...-zanuciła Perrie
Spiorunowałam ją wzrokiem.
Niee...! Mi to nie pasuje. Harry może mnie lubić, jedynie jako przyjaciółkę. Bo... Gdy jesteśmy sami, nie zachowuje się jak... No wiecie! Chyba, że dziś kiedy na nim leżałam. To była niezręczna chwila... A on tak przybliżył głowę. To było dziwne. Jeszcze jedno, co mnie zastanawiało to, to, że Harry rozmawiał o tym z chłopakami, czyli oni musieli wiedzieć. Jeśli chodziło o mnie, a co do tego to raczej, nie mam wątpliwości... W takim razie, jeśli oni wiedzą i dziewczyną wiedzą, to nie ma, żadnej tajemnicy... To teraz, będzie jeszcze bardziej krępujące.
Usnęłyśmy wszystkie w jednym pokoju. Gdzie popadnie. Na podłodze i łóżku... Wszędzie. Usnęłam Danielle, na kolanach i tak spałyśmy całą noc.
Rano obudziłam się, doszczętnie połamana.
-Ale dałyśmy sobie.... -jęknęła Perrie.-Nie wyspałam się.
-Ty to, się lepiej zamknij, bo chrapałaś całą noc. -warknęła Des, wstając z podłogi.
Perrie rzuciła w nią poduszką i poszła do toalety.
Zaśmiałyśmy się i zeszłyśmy na dół. Miałam na sobie, spodnie od pidżamy w kratkę i szarą bokserkę. Przeszłam obok mojej sypialni, ale nie zastałam w niej Harrego. Wzięłam jego, szarą bluzę i zarzuciłam na siebie. Danielle, nie chciała zejść na śniadanie tylko, się pakowała. Liam od razu, ogłosił, że leci z nią...
I nici, ze wspólnych wakacji. Zaczęły mi się podobać, zwłaszcza, że zostały nam dwa dni.
-Dzień dobry!-zawołałam radośnie i wzięłam do ręki kubek kawy, Horana.
-Ej! -jęknął.
Aha! I jeszcze jedno! Nie zamierzałam o to, pytać Niall, bo mi nie wypada, ale Destiny... Nie mam nic, do stracenia. Kiedy pojawiła się w kuchni, podeszłam do niej.
-Przespałaś się z Horanem? -spytałam dyskretnie, dosypując do kawy, cukru.
-Może..-mruknęła, spoglądając na niego.
Równocześnie się do siebie, uśmiechnęli.
-Czyli tak..-odpowiedziałam, sama sobie i dołączyłam do towarzystwa.
Było mi trochę przykro, że Danielle i Liam, wyjeżdżają. Im też należą się wakacje... Są taką świetną parą...
A Liam, to moim zdaniem, najsympatyczniejszy z chłopaków i tylko z nim, można pogadać normalnie.
Usłyszałam piski Perrie i ujrzałam, jak Zayn nosi ją na barana. Mimowolnie się uśmiechnęłam i przygryzłam wargę.
Przypomniałam sobie wczorajszy wieczór i tą niezręczną sytuacje...
-Harry możemy porozmawiać?-spytałam, a chłopak spojrzał na mnie pytająco.-Na osobności..
Chłopak skinął głową, a ja czułam spojrzenia wszystkich na sobie. Ostatni raz spoglądnęłam na Des i El, który kiwały głowami. Weszliśmy do sypialni i oboje usiedliśmy na łóżku.
Jak zacząć? Co ja mam, mu powiedzieć? Nigdy w życiu, czegoś takiego nie robiłam... Chcę się tylko upewnić.
-Nie myśl sobie, że podsłuchiwałam... Bo naprawdę nie zrobiłam tego specjalnie. -zaczęłam.
Harremu, mina spoważniała, a źrenice się powiększyły.
Nabrałam powietrza i wstałam.
-Ja słyszałam, wczoraj waszą rozmowę i chcę tylko wiedzieć, czy ty...
-Czy coś do ciebie czuje?-wszedł mi w słowo.
Kiwnęłam mnie pewnie głową. Czułam, jak napięcie wzrasta, a ja czułam się coraz, bardziej niekomfortowo.
Chłopak wypuścił głośno powietrze i również wstał. Podszedł do mnie bliżej i podniósł mój podbródek.
-Darzę cię uczuciem, jak nikogo innego, May... Ja zwyczajnie się w Tobie zakochałem..-westchnął. -A ty..? Czujesz, coś do mnie?
Wtedy mój świat runął. Całkiem, głęboko i daleko.
-Jesteśmy przyjaciółmi, Harry...-szepnęłam, mrugając oczami, by powstrzymać łzy.
-Nic..?
-Nie..
To było moje ostatnie słowo. Chłopak trącił mnie ręką i z trzaskiem wyszedł z pokoju.
____________________________________________
Oto dwunastka, moje panie, tudzież panowie!
Pod tamtym rozdziałem, nie było, ani jednego komentarza, co mnie lekko zmartwiło.
Coś zepsułam? Faktycznie, tamten rozdział nie był idealny i wiem, o tym. Ale staram się.
Z drugiej strony są wakacje i pewnie nie macie czasu, co jest zrozumiałe. Przynajmniej czytacie.
Dziękuje! <3
Podniosłam się z jego torsu, nie odrywając od niego wzroku. Mina mu spoważniała. Bez słowa udałam się do domu.
To było krępujące... Za bardzo. Nigdy bym nie pomyślała, że po takim czasie, chce jeszcze uprawiać ze mną seks! Jesteśmy przyjaciółmi! A może...? Nie to niemożliwe.
Weszłam do domu, a Styles zaraz za mną.
-O co chodzi?-spytałam wchodząc do kuchni.
Dziewczyna powyjmowała, wszystkie ulotki jakie miała w szufladzie i zaczęła je przeglądać.
Nagle Horan zbiegł ze schodów, ubierając koszulkę i dołączył do nas.
To było co najmniej, dziwne. Mieszkają w jednym pokoju. On wychodzi, ubierając koszulkę, ona śmieje się pod nosem, a ja...
Nie wiem, co ze sobą zrobić. Oszołomiona, w szoku! Oni na pewno, się ze sobą przespali! Nestiny is real!
Nagle do domu, wpadła zapłakana Danielle. Bez słowa pobiegła na dół do sypialni. Liam zaś, spoczął na kanapie obok Stylesa. Spojrzałam na Des i kiwnęłyśmy głową, po czym skierowały do pokoju. Nagle El do nas, dołączyła.
Danielle leżała na łóżku i płakała.
-Dan co się, stało?-spytała Des, siadając na brzegu łóżka.
Dziewczyna milczała i próbowała opanować płacz. Była zdenerwowana. Ręce jej się trzęsły, oczy miała spuchnięte... Wyglądała strasznie. Zniknęła piękna Danielle, która zawsze była uśmiechnięta.
Dziewczyna usiadła na łóżku, po turecku i otarła łzy.
My też usiadłyśmy na przeciwko niej.
-Zwolnili mnie...-wyszeptała, łamiącym się głosem.
Wszystkie wstrzymałyśmy oddechy. Danielle straciła pracę! Jako tancerka! To, co kocha! Nie może tego robić, bo pewnie jej głupia menadżerka, ją zwolniła! Gratulacje!
Bez słowa, przytuliłam ją do siebie. Dan, jest najmilszą osobą, jaką kiedykolwiek poznałam. Nie potrafi, odpyskować i postawić się w pracy, dlatego ją miotali i teraz, wyrzucili. Tak mi jej szkoda. To nie powinno jej się przytrafić. Ona kocha tańczyć.. To dla niej, ważne.! Najważniejsze!
-Muszę wrócić do Londynu.-dodała po chwili.
Otarła oczy i związała włosy, w wysokiego koka.
-Nie żartuj!-odezwała się Eleanor.
-Muszę z nią porozmawiać, El. Nie mogę tego, tak zostawić.-upierała się Dan.
Dziewczyna więcej się nie odezwała i dalej chodziła po pokoju, z założonymi rękami.
-No to dupa!-westchnęła Des.- Chciałam, żebyśmy sobie zrobili taki, wspólny wieczór, ale nie jesteś w humorze...
Hm... Wieczór powiada? To bardzo dobry pomysł! Zmieńmy tylko formę.
-Lepszy będzie babski wieczór!-mruknęłam uśmiechnięta.
Na twarzy każdej z nas, pojawił się lekki uśmiech. Dan uśmiechnęła się przez łzy.
Zostawiłyśmy ją na chwilę i poszłyśmy wszystko zorganizować. Des zadzwoniła po Perrie, Eleanor dała chłopakom wolną rękę na wieczór, a ja zajęłam się przekąskami. Zamówiłam pizzę i poszłam do sklepu po babeczki. Kiedy wróciłam zmieniłyśmy miejsce, na większe czyli pokój gościnny, w którym zamieszkiwali El i Lou.
Usiadłyśmy w kółeczku, kiedy akurat dostarczyli pizzę i przyniosłam colę, razem z babeczkami.
-To naprawdę babski, wieczór! Jem coś kalorycznego!-palnęłam, biorąc kawałek pizzy, do ręki.
-No nareszcie!-zawołała Perrie.
Tak zaczęła się gadka...Gadałyśmy o wszystkim. Ale najbardziej skupiłyśmy się na dzieciństwie. Ja razem z Des, opowiadałyśmy o swoim, o wadach, zaletach, tak jak dziewczyny o swoim. Wszystkie się o sobie, dowiedziałyśmy dużo ważnych rzeczy.. Śmiesznych i tych, mniej śmiesznych, ale ważniejszych.
Nagle El, się rozpłakała. Każda z początku nie wiedziała dlaczego. Co się stało?
-Ja to mam wrażenie, że Louis już mnie nie kocha...-wyznała, przez łzy.- Nie ma ochoty ze mną sypiać.. Nie mówi mi, że mnie kocha...Najlepiej to by się do mnie, nie odzywał wcale... A ja nie wiem, co się dzieje. Nie chcę go, stracić.
Objęłam ją ramieniem i położyłam głowę, na jej barku.
Ale milczałyśmy... Każda z nas milczała. Do chwili... Perrie, łzy spłynęły po policzkach... Kolejna? Helloł, to nie jest grupowa terapia!
-A ja mam wrażenie, że się z Zaynem oddaliliśmy od siebie..-szepnęła.-Częściej się kłócimy.. To mnie dobija.
Zawsze tak miałam, że kiedy patrzyłam na osobę, która płaczę mi też się zbierało. Trudem powstrzymywałam łzy, patrząc na je dwie, którym łzy kapią z policzków.
-My spędzamy coraz mnie czasu.-westchnęła Dan.-Teraz muszę poszukać pracy, co nas z pewnością oddali...
Kolejne łzy... A je je tłumiłam. Poczułam wielką potrzebę zwierzyć się komuś z moich problemów.. Zwłaszcza uczuciowych. Jeśli chodzi o Stylesa. Nie wiedziałam czy mogę im, zaufać.. Ale tak bardzo chciałam komuś powiedzieć. Nie tłamsić tego w sobie... Trzymać buzię na kłódkę, zawsze będzie trudne, a takie dziewczyny, jak one nie zdarzają się często. Równie dobrze mogły być, jakimś sukami, ale nimi nie są... To jest najpiękniejsze.
-A ja jestem z facetem, którego nie kocham! -wydusiłam w końcu z siebie i położyłam się na dywanie, tłumiąc szloch. Potok łez, wypływał mi na policzki. Cała się trzęsłam, zrobiło mi się zimno i słabo.
Czułam, że każda patrzy na mnie wielkimi oczami i nie wie, co zrobić. Ani o co, zapytać.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i zwinęłam nogi pod podbródek.
-I nigdy go nie kochałam..-wyszeptałam. -Pieprzony Modest!
Wybuchłam kolejną fazą płaczu.
Opowiedziałam im wszystko od początku... Nawet to, jak się poznaliśmy. Zerkałam na nich, żeby zobaczyć ich reakcje. Miny były bezcenne. Nie wiedziałam, jak zareagują.
-May, tak mi przykro.-podjęła Perrie.
-Musicie mi obiecać, że nikomu o tym nie powiecie, ani chłopakom, a szczególnie nie Harremu.. Tylko Des o tym, wie. Błagam was...
-Przestań! -machnęła ręką Els.
-Nikt się nie dowie.-zapewniła Dan.
Otarłam łzy i postanowiłam zejść na dół, po drugą butelkę Coli.
Skradłam się do kuchni, gdzie usłyszałam rozmowę chłopaków.
-To czemu jej nie powiesz?-spytał Niall.
-Bo tchórzy.-wtrącił Louis.
-Kochasz ją?-spytał Liam.
-Tak.. Chyba tak.-odpowiedział Harry.-Ale problem jest w tym, że ona mnie nie kocha! To jest problem! Wykorzystuje tyle okazji, by z przebywać. Mam tyle pretekstów, a zachowuje się, jak licealista! Poza tym, nie wyobrażam sobie, że możemy być razem...
-Ale chciałbyś.-zauważył Zayn.
-I co z tego? Jedyne o czym pewnie, marzy to, to, żeby się ode mnie uwolnić... To z pewnością. A kiedy już się uwolni, to ja stracę jakąkolwiek szansę. Dzisiaj było tyle od pocałunku, ale... Musiał ktoś przeszkodzić.
-Des? -spytał Niall, uśmiechając się.
-A co wy tam, robiliście?-spytał Louis.
To chyba był koniec rozmowy na temat, tajemniczej dziewczyny, którą Styles pokochał całym sercem.
Byłam ciekawa... Strasznie ciekawa, kto to był... I czemu ona jest do niego uwiązana.. Skąd wie, że ona go nie kocha? Znam ją? Ale dzisiaj ją widział... Tylko, że nie zauważyłam, chociaż jednej dziewczyny, z którą Harry by flirtował.. Cały dzień przebywał z nami.. Ze mną... O cholera!
Wzięłam butelkę i popędziłam do pokoju z zamiarem kolejnego zwierzenia.
To ja? Nie, nie mogę! Jak?! On mnie nie kocha! Zwyczajnie, może mi się pomyliło! Idiotko, po co podsłuchujesz?!
-Dziewczyny!-wrzasnęłam, zamykając za sobą drzwi.
Zajęłam swoje miejsce.
-Przed chwilą słyszałam rozmowę chłopaków! -zaczęłam. -Harry kogoś kocha! Mówił, że wie, że ona na pewno go nie kocha.. I że ma tyle szans, by ją wyrwać, ale nie potrafi, bo zwyczajnie się zakochał i boi się, że ona się wkrótce od niego uwolni i ją straci...-powiedziałam, na jednym tchu.
Wszystkie wpatrywały się we mnie, jakby zobaczyły ducha. Perrie miała otwartą buzię, Des wytrzeszczyła oczy, Dan mało co, nie wypluła Coli, a El nie zakrztusiła się babeczką.
Przez kolejne półgodziny wymyślałyśmy teorię, kto może być tą "szczęściarą".
-Zaraz, zaraz!-zawołała Des.-Przepraszam, czy to nie wy jesteście, w "związku"? I czy on nie ma "wielu okazji by się poderwać"? No wiesz... Może cię w każdej chwili pocałować i powiedzieć, że to na pokaz.
Wtedy przypomniałam sobie, ranek.. Kiedy musnął moje usta i przeprosił... Takie z zaskoczenia bez uprzedzenia... Ale zachował się naturalnie. Jakby to, było normalne, dla związku.
-Mój boże...-westchnęłam, szybciej oddychając.
-Co jest?-spytała Els.
-Dzisiaj, jeździliśmy na desce.. Upadłam na niego, a on... Przybliżył twarz do mojej, jakby... O tym też wspominał...-mówiłam, przypominając sobie to zdarzenie.
-Harry kocha May...-zanuciła Perrie
Spiorunowałam ją wzrokiem.
Niee...! Mi to nie pasuje. Harry może mnie lubić, jedynie jako przyjaciółkę. Bo... Gdy jesteśmy sami, nie zachowuje się jak... No wiecie! Chyba, że dziś kiedy na nim leżałam. To była niezręczna chwila... A on tak przybliżył głowę. To było dziwne. Jeszcze jedno, co mnie zastanawiało to, to, że Harry rozmawiał o tym z chłopakami, czyli oni musieli wiedzieć. Jeśli chodziło o mnie, a co do tego to raczej, nie mam wątpliwości... W takim razie, jeśli oni wiedzą i dziewczyną wiedzą, to nie ma, żadnej tajemnicy... To teraz, będzie jeszcze bardziej krępujące.
Usnęłyśmy wszystkie w jednym pokoju. Gdzie popadnie. Na podłodze i łóżku... Wszędzie. Usnęłam Danielle, na kolanach i tak spałyśmy całą noc.
Rano obudziłam się, doszczętnie połamana.
-Ale dałyśmy sobie.... -jęknęła Perrie.-Nie wyspałam się.
-Ty to, się lepiej zamknij, bo chrapałaś całą noc. -warknęła Des, wstając z podłogi.
Perrie rzuciła w nią poduszką i poszła do toalety.
Zaśmiałyśmy się i zeszłyśmy na dół. Miałam na sobie, spodnie od pidżamy w kratkę i szarą bokserkę. Przeszłam obok mojej sypialni, ale nie zastałam w niej Harrego. Wzięłam jego, szarą bluzę i zarzuciłam na siebie. Danielle, nie chciała zejść na śniadanie tylko, się pakowała. Liam od razu, ogłosił, że leci z nią...
I nici, ze wspólnych wakacji. Zaczęły mi się podobać, zwłaszcza, że zostały nam dwa dni.
-Dzień dobry!-zawołałam radośnie i wzięłam do ręki kubek kawy, Horana.
-Ej! -jęknął.
Aha! I jeszcze jedno! Nie zamierzałam o to, pytać Niall, bo mi nie wypada, ale Destiny... Nie mam nic, do stracenia. Kiedy pojawiła się w kuchni, podeszłam do niej.
-Przespałaś się z Horanem? -spytałam dyskretnie, dosypując do kawy, cukru.
-Może..-mruknęła, spoglądając na niego.
Równocześnie się do siebie, uśmiechnęli.
-Czyli tak..-odpowiedziałam, sama sobie i dołączyłam do towarzystwa.
Było mi trochę przykro, że Danielle i Liam, wyjeżdżają. Im też należą się wakacje... Są taką świetną parą...
A Liam, to moim zdaniem, najsympatyczniejszy z chłopaków i tylko z nim, można pogadać normalnie.
Usłyszałam piski Perrie i ujrzałam, jak Zayn nosi ją na barana. Mimowolnie się uśmiechnęłam i przygryzłam wargę.
Przypomniałam sobie wczorajszy wieczór i tą niezręczną sytuacje...
-Harry możemy porozmawiać?-spytałam, a chłopak spojrzał na mnie pytająco.-Na osobności..
Chłopak skinął głową, a ja czułam spojrzenia wszystkich na sobie. Ostatni raz spoglądnęłam na Des i El, który kiwały głowami. Weszliśmy do sypialni i oboje usiedliśmy na łóżku.
Jak zacząć? Co ja mam, mu powiedzieć? Nigdy w życiu, czegoś takiego nie robiłam... Chcę się tylko upewnić.
-Nie myśl sobie, że podsłuchiwałam... Bo naprawdę nie zrobiłam tego specjalnie. -zaczęłam.
Harremu, mina spoważniała, a źrenice się powiększyły.
Nabrałam powietrza i wstałam.
-Ja słyszałam, wczoraj waszą rozmowę i chcę tylko wiedzieć, czy ty...
-Czy coś do ciebie czuje?-wszedł mi w słowo.
Kiwnęłam mnie pewnie głową. Czułam, jak napięcie wzrasta, a ja czułam się coraz, bardziej niekomfortowo.
Chłopak wypuścił głośno powietrze i również wstał. Podszedł do mnie bliżej i podniósł mój podbródek.
-Darzę cię uczuciem, jak nikogo innego, May... Ja zwyczajnie się w Tobie zakochałem..-westchnął. -A ty..? Czujesz, coś do mnie?
Wtedy mój świat runął. Całkiem, głęboko i daleko.
-Jesteśmy przyjaciółmi, Harry...-szepnęłam, mrugając oczami, by powstrzymać łzy.
-Nic..?
-Nie..
To było moje ostatnie słowo. Chłopak trącił mnie ręką i z trzaskiem wyszedł z pokoju.
____________________________________________
Oto dwunastka, moje panie, tudzież panowie!
Pod tamtym rozdziałem, nie było, ani jednego komentarza, co mnie lekko zmartwiło.
Coś zepsułam? Faktycznie, tamten rozdział nie był idealny i wiem, o tym. Ale staram się.
Z drugiej strony są wakacje i pewnie nie macie czasu, co jest zrozumiałe. Przynajmniej czytacie.
Dziękuje! <3
piątek, 12 lipca 2013
11
Chyba wygrała Perrie, bo kiedy się obudziłam oboje spali, wtuleni w siebie, na dwuosobowym materacu. Tacy słodcy... Już nie wspomnę o tym, jak Harry wierci się na łóżku i zdzielił mnie łokciem, po twarzy. Siniak murowany...
Wstałam z łóżka, kiedy ten czubek jeszcze spał i zeszłam na dół. Dan i Liam, już nie spali, a robili śniadanie.
-Co ty robisz?-spytałam Dan, która wyjmowała mąkę z szafki.
-Śniadanie..-odparła obojętnie.
-Jesteś gościem. Usiądź na dupie, a ja to zrobię.-powiedziałam stanowczo i przejęłam miskę z mąką i jajkami.
-No przestań! -jęknęła Danielle.
Dziewczyna poddała się i zajęła miejsce obok swojego chłopaka.
Muszę przyznać, że głupio się czuję, otoczona samymi parami, dookoła. El i Lou, Dan i Li, Zayn i Pezz..
A ja jestem z chłopakiem, którego nawet nie kocham, a on mnie..Głupie uczucie... Poza tym, oni stali się dla mnie bardzo ważni i... Trudno mi jest ich okłamywać. Oni myślą, że my naprawdę się kochamy i jesteśmy szczęśliwy, a tak serio, to czuję się do niego uwiązana. Nie mogę nic zrobić, nie mogę pójść bez niego, nigdzie, bo piszą, że już się rozstaliśmy, a Leesh jest wściekła! I tak się wszystko komplikuje z dnia, na dzień... Ja... Źle się z tym czuję. Czasami mnie nosi i mam ochotę, umówić się na wywiad z byle jakim, dziennikarzem i żeby on napisał w swoim brukowcu, że nie jesteśmy parą.
Nagle wszyscy zaczęli się schodzić na dół.
-Co ci się stało?-spytała Perrie, upijając łyk wody.
Przejrzałam się w lustrze, w przedpokoju, gdzie ujrzałam siniaka pod okiem.
-Zabiję cię!-warknęłam.
-No co?!-jęknął, nie wzruszony.
Rodziców już nie było. W ich pokoju znalazłam tylko karteczkę, że o szóstej rano, wyjechali na lotnisko. No to jedni, z głowy. Des spała... Nie budzi się jej wcześniej, niż przed 11.00. Później jest zepsuta.. Niall natomiast był wypoczęty i szczęśliwy (?). Niee. Ja wcale się nie zastanawiam, co u nich się działo.. !
-To co dzisiaj robimy?-spytał Liam, biorąc do ręki małą butelkę, soku pomarańczowego.
Każdy się zamyślił. W końcu ujrzałam sprytny, a zarazem złośliwy uśmieszek i spojrzenie Louisa. Od razu wiedziałam, co miał na myśli. Jednak nie mogłam tego pojąć, jak można być takim podłym i... Zboczonym?
Jak? On.. Wydawał się, niby taki zabawny, przyjacielski no i... Taki w porządku.. Ale spójrzmy prawdzie w oczy. To skurwiel..! Nie ma co! Nie ma na niego, usprawiedliwienia, wyjaśnienia, czy łagodności. Przynajmniej ja, taka nie będę. Ze mną sobie nie pogra. Nie ulegnę. Ani jego oczom... Ani uśmiechu..
Nie tylko ze względu na Eleanor.. Ja po prostu się nim brzydzę! Być z nią i w dodatku, przelecieć kilka innych. Gratulacje Tomlinson! Jesteś pierwszy, jeśli chodzi o złamane serca!
-Może pójdziemy na plażę?-zaproponował w końcu, ten idiota.-Jest taka piękna pogoda, nieprawdaż?
Zwrócił swój wzrok na mnie, a ja sztucznie się uśmiechnęłam.
-Bynajmniej.-mruknęłam obojętnie, próbując znaleźć bezpieczne miejsca, z dala od niego, podeszłam do Stylesa, który automatycznie, zawiesił na mnie swoją dużą rękę, która była ciężka. Za każdym razem wydaje się, cięższa.
Odwróciłam głowę, w jego stronę i spojrzałam wyżej.
-Ciężko mi.-jęknęłam, śmiejąc się.
Chłopak też zaśmiał się i nagle, musnął moje usta.
Kolejny szok, zaskoczenie i zamurowanie..
Ekhm, Styles, co to było?! Zawsze, jak już to robi, to bez żadnego uprzedzenia. Ale co ja mogę? Jesteśmy tu, otoczeni ludźmi, którzy myślą, że się kochamy, idiotko!
Wymusiłam uśmiech, który nie wyglądał naturalnie, bo Harry delikatnie się zmieszał i szepnął mi do ucha
-Wybacz.
Ominął mnie i dołączył do chłopaków.
Jak zwykle, niezręcznie..!
-Nie musicie się krępować.-mruknęła Perrie, uśmiechnięta.
Od uśmiechnęłam się do niej i poklepałam po ramieniu. Zaczęliśmy się przygotowywać do wyjścia. Des dalej spała. Zostawiłam jej karteczkę, żeby później do nas, doszła. Przebrałam się w strój kąpielowy, w którym Louis, tak bardzo chciał mnie zobaczyć i miałam ochotę, tak mu przywalić, w te jego śliczną buźkę, żeby dupą się nakrył! O tym marzę!
Ale dziś mam się dobrze bawić! Razem z przyjaciółmi, "chłopakiem" i siostrą! A on, nie istnieje!
Nałożyłam na kostium, zwiewną sukienkę, rzymianki. Zostało mi tylko jedno...
Moja przyjaciółka Amfa! W tym samym czasie, z El kierowałyśmy do łazienki. Jak zwykle odbyła rytuał i spojrzałam na proszek. To uczucie, które towarzyszyło od początku, jest ze mną do teraz.
Eleanor, ścisnęła moją rękę i uśmiechnęła się blado.
-Nie musisz, tego robić.-szepnęła, a oczy jej zwilgotniały.
-Jeśli chcę mieć pracę, to muszę. Już nie długo i się skończy.-dodałam na koniec, by ją zapewnić.
Pieczenie. Ostre. I genialny, energetyk! Coraz gorsze uczucie, a później lepszy stan euforii!
Ale uczucie, na początku jest straszne...Wykańcza mnie.. Już czasami nie mam siły.. Energia spada mi do minimum, kiedy narkotyk przestaje działać. Nie mam siły iść, głowa mnie boli i w ogóle nie kontaktuje ze światem.
-Idziemy?-spytała Els.
Kiwnęłam głową i wyszłyśmy z łazienki. Wszyscy już na dole, czekali na nas. Wzięłyśmy torebki zeszłyśmy na dół. Pojechaliśmy na dwa auta. Harry ja, Liam, Danielle i Zayn Perrie Eleanor, Louis i Niall.
Pokierowałam, Harrego jak ma jechać, na plażę, która znajdowała się dosłownie dziesięć minut, drogi na nogach. Ale nie! Przepraszam! On jest mądrzejszy! Wie, gdzie są skróty, których nie ma!
Po półgodziny dojechaliśmy na miejsce. Znaleźliśmy wolne miejsce i rozłożyliśmy leżak, ręczniki i torby.
Harry nasmarował mi plecki, kiedy w tym czasie dostałam sms od Louisa.
Sexy paseczki! Like it!
Przewróciłam oczami i wrzuciłam telefon, z powrotem do torby. Rozłożyliśmy się na leżakach i odprężyli.
Słonko mocno grzało, a ja czułam, że zaczynam się spiekać i jutro nie będę miała życia. Mam taki problem, że na początku opalam się na czerwono i dopiero po dwóch dniach jestem, brązowa.
Kiedy leżenie się znudziło, zagraliśmy w siatkówkę, a w tym czasie doszła Destiny. Leżała obok Niall na leżaku. Ja wiem, że ona mi o czymś nie powiedziała i szykuje się rodzinna rozmowa.
Diall.. Nestiny! Pasuje!
Ze Stylesem nie da się grać! On cały czas, fauluje! I to tylko, mnie! Widzi, że piłka jest moja i mogę ją odbić bez problemu, to rzuca się na mnie i lądujemy oboje na piasku.
-Przestaniesz w końcu?!-wrzasnęłam.
Chłopak przewrócił się tak, że była nade mną.
-Złość piękności szkodzi, słonko!
Tym razem ja przekręciłam się nad niego.
-W takim razie, ty często się złościsz!-zakończyłam naszą, jakże krótką rozmowę.
Chłopak w ramach zemsty, zrzucił mnie z siebie na rozgrzany piasek. Zrobiłam fochniętą minę, na co on podał mi ręką.
-A wal się!-warknęłam i sama wstałam.
Wróciłam na leżak i oznajmiłam, że idę do baru kupić coś do picia. Louis poleciał ze mną. Zaoferował swoją pomoc. Jego towarzystwo, doprowadza do szału,a pomoc? On w ogóle wie, co to znaczy?
Jeśli chce poprawić nasze stosunki, to za późno! Dla mnie i tak, będzie tym chłodnym, rock'n'roll 'owcem .
-Skąpy ten stój..-szepnął mi do ucha.
Wzięłam z lodówki dwie Coca-Cole Zero i skierowałam się do kasy.
-Jakbyś nie zauważył, to bikini. -ucięłam i otworzyłam portfel wręczając, kasjerowi butelki z piciem.
-W sumie nic by to nie zmieniło, jeśli byłabyś bez niego.-dodał.
-Nie dla ciebie, gnojku!- warknęłam, już lekko zirytowana.
Chłopak spoważniał, a zmarszczka na czole pogłębiła się.
-Posłuchaj, mnie!-rzucił chłodno, łapiąc mnie za łokieć.-Ja zawsze dostaje to, czego chcę! Zapamiętaj to, sobie!
Puścił moją rękę i odszedł.
Stałam tam, zdenerwowana i lekko zmęczona. Czułam, jak siły mnie opuszczają. Zrobiło mi się słabo.
Wróciłam do reszty i zauważyłam, że już się zbierają. Ulga.. Nie musiałam się tłumaczyć, tylko kiwnęłam głową.
Nie wszyscy byli przyzwyczajeni do zmiany strefy i poszli się położyć. Weszłam do salonu, gdzie siedział Harry i poczułam, jak nogi mi się uginają i upadam na ziemię. Harry znalazł się przy mnie. Wziął na ręce i położył na sofie. Czułam się wyczerpana. Zero energii.. Zero mnie.
Chciałam się uśmiechnąć, podziękować, albo powiedzieć, że nic mi nie jest, ale nie mogłam. Nie miałam siły.
-May, co się stało?-pytał gorączkowo Harry.-Mam zadzwonić po lekarza?
Oprzytomniałam i lekko usiadłam.
-Nie waż się! Nikomu, masz o tym nie mówić, jasne? -zagroziłam.
Chłopak kiwnął głową. Nagle poczułam, lekki strumień krwi, płynący z nosa. Złapałam się za nos.
-Na pewno wszystko dobrze?
-Tak.-zapewniłam.-Pójdę się położyć.
Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy.
Wszystko się komplikuje.. Nie idzie po mojej myśli. Nie potrafię tego kontrolować. Ale głód i sam narkotyk, jest dla mnie za silny.. Ja nie potrafię sobie z nim poradzić. Nie umiem wytrzymać... Jestem za słaba. Ale lekko uzależniona... Znaczy jeśli będę chciała, to rzucę.. Muszę schudnąć. Ja schudnę, rzucę i będę szczęśliwa. Na razie nie mam, co marzyć. Jeśli nie schudnę, to się z tym wykończę.
Może wymyśliłabym inny sposób.. Ale nie. Ja od razu sięgnęłam po to świństwo. Jakby nie było innego wyjścia. Może teraz, chodziłabym na jakieś ćwiczenia? Pilates, joga, zumba? Wszystko jest możliwe, ale ja muszę wybrać drogę na skróty, bo jakżeby inaczej! Później sobie nie radzę i nie mam komu o tym, powiedzieć. Przyjaciółce, która też bierze? Carze, która jest kilkaset kilometrów ode mnie? To bez sensu.. W tym, jestem sama... Jestem sama z moim problemem. On rośnie.. Przerasta mnie, moje doświadczenie i zdrowie. Narusza samopoczucie i psuje dzień. Dni z moich wakacji. Które mają być niezapomniane, bo z przyjaciółmi.
Przespałam się godzinę, po czym zeszłam na dół. Nikogo nie było. Usłyszałam, jakiś dźwięk przed domem. Wyszłam, a na ulicy, jeździł w tę i z powrotem Harry na deskorolce.
-Gdzie wszyscy?-spytałam, podchodząc bliżej.
-Śpią. Znaczy Niall i Des, siedzą w pokoju i oglądają film. Perrie i Zayn, wyszli, pozwiedzać miasto. Dan i Liam, poszli na kolacje, a Eleanor i Louis, śpią.
-Faktycznie, śpią. A ty spałeś?
Pokręcił głową.
-Nie wierzę, że ty na tym, jeździsz.-parsknęłam śmiechem i podparłam dłonie, na biodrach.
-No po patrz! -zrobił jakiś trik, sztuczkę, czy jak to się tam, nazywa i uśmiechnął się zwycięsko.-Spróbuj.
Ustąpił mi miejsca.
-Nie... Ja nigdy na czymś, takim nie jeździłam.-zaprzeczyłam.
-To okazji, żeby spróbować.-zachęcił.-No przecież, będę obok.
Uległam i ostrożnie weszłam na deskę. Od razu złapałam się ramion Stylesa i nie miałam zamiaru puszczać.
Zaczął mi wyjaśniać, jak mam skręcać i się poruszać. Niby go słuchałam, ale była przerażona. Kurczowo się go trzymałam.
-Dobra.. May, możesz mnie puścić.-chrząknął.
Zaczęliśmy się śmiać, ale pokręciłam głową.
W końcu, on szedł tuż obok mnie, kiedy ja odpychałam się nogą. Wiedziałam, że to nie dobry pomysł. W końcu runęłam na ziemię. Albo raczej na Stylesa, który próbował mnie złapać i też wylądował na asfalcie.
-Nic ci nie jest?-spytał, kiedy spokojnie, leżałam na jego torsie.
-Nie... Miałam dobra amortyzacje.-powiedziałam uśmiechnięta.
Chłopak przybliżył lekko twarz i uśmiechnął się. Patrzyliśmy tak na siebie, jakbyśmy zastygli w miejscu...
____________________
Przepraszam. Nie mogę sie skupić przez te krzyki. Boże jak one krzyczą! Jest rozdział. Przepraszam. . Zkiepszczony. :'(
Wstałam z łóżka, kiedy ten czubek jeszcze spał i zeszłam na dół. Dan i Liam, już nie spali, a robili śniadanie.
-Co ty robisz?-spytałam Dan, która wyjmowała mąkę z szafki.
-Śniadanie..-odparła obojętnie.
-Jesteś gościem. Usiądź na dupie, a ja to zrobię.-powiedziałam stanowczo i przejęłam miskę z mąką i jajkami.
-No przestań! -jęknęła Danielle.
Dziewczyna poddała się i zajęła miejsce obok swojego chłopaka.
Muszę przyznać, że głupio się czuję, otoczona samymi parami, dookoła. El i Lou, Dan i Li, Zayn i Pezz..
A ja jestem z chłopakiem, którego nawet nie kocham, a on mnie..Głupie uczucie... Poza tym, oni stali się dla mnie bardzo ważni i... Trudno mi jest ich okłamywać. Oni myślą, że my naprawdę się kochamy i jesteśmy szczęśliwy, a tak serio, to czuję się do niego uwiązana. Nie mogę nic zrobić, nie mogę pójść bez niego, nigdzie, bo piszą, że już się rozstaliśmy, a Leesh jest wściekła! I tak się wszystko komplikuje z dnia, na dzień... Ja... Źle się z tym czuję. Czasami mnie nosi i mam ochotę, umówić się na wywiad z byle jakim, dziennikarzem i żeby on napisał w swoim brukowcu, że nie jesteśmy parą.
Nagle wszyscy zaczęli się schodzić na dół.
-Co ci się stało?-spytała Perrie, upijając łyk wody.
Przejrzałam się w lustrze, w przedpokoju, gdzie ujrzałam siniaka pod okiem.
-Zabiję cię!-warknęłam.
-No co?!-jęknął, nie wzruszony.
Rodziców już nie było. W ich pokoju znalazłam tylko karteczkę, że o szóstej rano, wyjechali na lotnisko. No to jedni, z głowy. Des spała... Nie budzi się jej wcześniej, niż przed 11.00. Później jest zepsuta.. Niall natomiast był wypoczęty i szczęśliwy (?). Niee. Ja wcale się nie zastanawiam, co u nich się działo.. !
-To co dzisiaj robimy?-spytał Liam, biorąc do ręki małą butelkę, soku pomarańczowego.
Każdy się zamyślił. W końcu ujrzałam sprytny, a zarazem złośliwy uśmieszek i spojrzenie Louisa. Od razu wiedziałam, co miał na myśli. Jednak nie mogłam tego pojąć, jak można być takim podłym i... Zboczonym?
Jak? On.. Wydawał się, niby taki zabawny, przyjacielski no i... Taki w porządku.. Ale spójrzmy prawdzie w oczy. To skurwiel..! Nie ma co! Nie ma na niego, usprawiedliwienia, wyjaśnienia, czy łagodności. Przynajmniej ja, taka nie będę. Ze mną sobie nie pogra. Nie ulegnę. Ani jego oczom... Ani uśmiechu..
Nie tylko ze względu na Eleanor.. Ja po prostu się nim brzydzę! Być z nią i w dodatku, przelecieć kilka innych. Gratulacje Tomlinson! Jesteś pierwszy, jeśli chodzi o złamane serca!
-Może pójdziemy na plażę?-zaproponował w końcu, ten idiota.-Jest taka piękna pogoda, nieprawdaż?
Zwrócił swój wzrok na mnie, a ja sztucznie się uśmiechnęłam.
-Bynajmniej.-mruknęłam obojętnie, próbując znaleźć bezpieczne miejsca, z dala od niego, podeszłam do Stylesa, który automatycznie, zawiesił na mnie swoją dużą rękę, która była ciężka. Za każdym razem wydaje się, cięższa.
Odwróciłam głowę, w jego stronę i spojrzałam wyżej.
-Ciężko mi.-jęknęłam, śmiejąc się.
Chłopak też zaśmiał się i nagle, musnął moje usta.
Kolejny szok, zaskoczenie i zamurowanie..
Ekhm, Styles, co to było?! Zawsze, jak już to robi, to bez żadnego uprzedzenia. Ale co ja mogę? Jesteśmy tu, otoczeni ludźmi, którzy myślą, że się kochamy, idiotko!
Wymusiłam uśmiech, który nie wyglądał naturalnie, bo Harry delikatnie się zmieszał i szepnął mi do ucha
-Wybacz.
Ominął mnie i dołączył do chłopaków.
Jak zwykle, niezręcznie..!
-Nie musicie się krępować.-mruknęła Perrie, uśmiechnięta.
Od uśmiechnęłam się do niej i poklepałam po ramieniu. Zaczęliśmy się przygotowywać do wyjścia. Des dalej spała. Zostawiłam jej karteczkę, żeby później do nas, doszła. Przebrałam się w strój kąpielowy, w którym Louis, tak bardzo chciał mnie zobaczyć i miałam ochotę, tak mu przywalić, w te jego śliczną buźkę, żeby dupą się nakrył! O tym marzę!
Ale dziś mam się dobrze bawić! Razem z przyjaciółmi, "chłopakiem" i siostrą! A on, nie istnieje!
Nałożyłam na kostium, zwiewną sukienkę, rzymianki. Zostało mi tylko jedno...
Moja przyjaciółka Amfa! W tym samym czasie, z El kierowałyśmy do łazienki. Jak zwykle odbyła rytuał i spojrzałam na proszek. To uczucie, które towarzyszyło od początku, jest ze mną do teraz.
Eleanor, ścisnęła moją rękę i uśmiechnęła się blado.
-Nie musisz, tego robić.-szepnęła, a oczy jej zwilgotniały.
-Jeśli chcę mieć pracę, to muszę. Już nie długo i się skończy.-dodałam na koniec, by ją zapewnić.
Pieczenie. Ostre. I genialny, energetyk! Coraz gorsze uczucie, a później lepszy stan euforii!
Ale uczucie, na początku jest straszne...Wykańcza mnie.. Już czasami nie mam siły.. Energia spada mi do minimum, kiedy narkotyk przestaje działać. Nie mam siły iść, głowa mnie boli i w ogóle nie kontaktuje ze światem.
-Idziemy?-spytała Els.
Kiwnęłam głową i wyszłyśmy z łazienki. Wszyscy już na dole, czekali na nas. Wzięłyśmy torebki zeszłyśmy na dół. Pojechaliśmy na dwa auta. Harry ja, Liam, Danielle i Zayn Perrie Eleanor, Louis i Niall.
Pokierowałam, Harrego jak ma jechać, na plażę, która znajdowała się dosłownie dziesięć minut, drogi na nogach. Ale nie! Przepraszam! On jest mądrzejszy! Wie, gdzie są skróty, których nie ma!
Po półgodziny dojechaliśmy na miejsce. Znaleźliśmy wolne miejsce i rozłożyliśmy leżak, ręczniki i torby.
Harry nasmarował mi plecki, kiedy w tym czasie dostałam sms od Louisa.
Sexy paseczki! Like it!
Przewróciłam oczami i wrzuciłam telefon, z powrotem do torby. Rozłożyliśmy się na leżakach i odprężyli.
Słonko mocno grzało, a ja czułam, że zaczynam się spiekać i jutro nie będę miała życia. Mam taki problem, że na początku opalam się na czerwono i dopiero po dwóch dniach jestem, brązowa.
Kiedy leżenie się znudziło, zagraliśmy w siatkówkę, a w tym czasie doszła Destiny. Leżała obok Niall na leżaku. Ja wiem, że ona mi o czymś nie powiedziała i szykuje się rodzinna rozmowa.
Diall.. Nestiny! Pasuje!
Ze Stylesem nie da się grać! On cały czas, fauluje! I to tylko, mnie! Widzi, że piłka jest moja i mogę ją odbić bez problemu, to rzuca się na mnie i lądujemy oboje na piasku.
-Przestaniesz w końcu?!-wrzasnęłam.
Chłopak przewrócił się tak, że była nade mną.
-Złość piękności szkodzi, słonko!
Tym razem ja przekręciłam się nad niego.
-W takim razie, ty często się złościsz!-zakończyłam naszą, jakże krótką rozmowę.
Chłopak w ramach zemsty, zrzucił mnie z siebie na rozgrzany piasek. Zrobiłam fochniętą minę, na co on podał mi ręką.
-A wal się!-warknęłam i sama wstałam.
Wróciłam na leżak i oznajmiłam, że idę do baru kupić coś do picia. Louis poleciał ze mną. Zaoferował swoją pomoc. Jego towarzystwo, doprowadza do szału,a pomoc? On w ogóle wie, co to znaczy?
Jeśli chce poprawić nasze stosunki, to za późno! Dla mnie i tak, będzie tym chłodnym, rock'n'roll 'owcem .
-Skąpy ten stój..-szepnął mi do ucha.
Wzięłam z lodówki dwie Coca-Cole Zero i skierowałam się do kasy.
-Jakbyś nie zauważył, to bikini. -ucięłam i otworzyłam portfel wręczając, kasjerowi butelki z piciem.
-W sumie nic by to nie zmieniło, jeśli byłabyś bez niego.-dodał.
-Nie dla ciebie, gnojku!- warknęłam, już lekko zirytowana.
Chłopak spoważniał, a zmarszczka na czole pogłębiła się.
-Posłuchaj, mnie!-rzucił chłodno, łapiąc mnie za łokieć.-Ja zawsze dostaje to, czego chcę! Zapamiętaj to, sobie!
Puścił moją rękę i odszedł.
Stałam tam, zdenerwowana i lekko zmęczona. Czułam, jak siły mnie opuszczają. Zrobiło mi się słabo.
Wróciłam do reszty i zauważyłam, że już się zbierają. Ulga.. Nie musiałam się tłumaczyć, tylko kiwnęłam głową.
Nie wszyscy byli przyzwyczajeni do zmiany strefy i poszli się położyć. Weszłam do salonu, gdzie siedział Harry i poczułam, jak nogi mi się uginają i upadam na ziemię. Harry znalazł się przy mnie. Wziął na ręce i położył na sofie. Czułam się wyczerpana. Zero energii.. Zero mnie.
Chciałam się uśmiechnąć, podziękować, albo powiedzieć, że nic mi nie jest, ale nie mogłam. Nie miałam siły.
-May, co się stało?-pytał gorączkowo Harry.-Mam zadzwonić po lekarza?
Oprzytomniałam i lekko usiadłam.
-Nie waż się! Nikomu, masz o tym nie mówić, jasne? -zagroziłam.
Chłopak kiwnął głową. Nagle poczułam, lekki strumień krwi, płynący z nosa. Złapałam się za nos.
-Na pewno wszystko dobrze?
-Tak.-zapewniłam.-Pójdę się położyć.
Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy.
Wszystko się komplikuje.. Nie idzie po mojej myśli. Nie potrafię tego kontrolować. Ale głód i sam narkotyk, jest dla mnie za silny.. Ja nie potrafię sobie z nim poradzić. Nie umiem wytrzymać... Jestem za słaba. Ale lekko uzależniona... Znaczy jeśli będę chciała, to rzucę.. Muszę schudnąć. Ja schudnę, rzucę i będę szczęśliwa. Na razie nie mam, co marzyć. Jeśli nie schudnę, to się z tym wykończę.
Może wymyśliłabym inny sposób.. Ale nie. Ja od razu sięgnęłam po to świństwo. Jakby nie było innego wyjścia. Może teraz, chodziłabym na jakieś ćwiczenia? Pilates, joga, zumba? Wszystko jest możliwe, ale ja muszę wybrać drogę na skróty, bo jakżeby inaczej! Później sobie nie radzę i nie mam komu o tym, powiedzieć. Przyjaciółce, która też bierze? Carze, która jest kilkaset kilometrów ode mnie? To bez sensu.. W tym, jestem sama... Jestem sama z moim problemem. On rośnie.. Przerasta mnie, moje doświadczenie i zdrowie. Narusza samopoczucie i psuje dzień. Dni z moich wakacji. Które mają być niezapomniane, bo z przyjaciółmi.
Przespałam się godzinę, po czym zeszłam na dół. Nikogo nie było. Usłyszałam, jakiś dźwięk przed domem. Wyszłam, a na ulicy, jeździł w tę i z powrotem Harry na deskorolce.
-Gdzie wszyscy?-spytałam, podchodząc bliżej.
-Śpią. Znaczy Niall i Des, siedzą w pokoju i oglądają film. Perrie i Zayn, wyszli, pozwiedzać miasto. Dan i Liam, poszli na kolacje, a Eleanor i Louis, śpią.
-Faktycznie, śpią. A ty spałeś?
Pokręcił głową.
-Nie wierzę, że ty na tym, jeździsz.-parsknęłam śmiechem i podparłam dłonie, na biodrach.
-No po patrz! -zrobił jakiś trik, sztuczkę, czy jak to się tam, nazywa i uśmiechnął się zwycięsko.-Spróbuj.
Ustąpił mi miejsca.
-Nie... Ja nigdy na czymś, takim nie jeździłam.-zaprzeczyłam.
-To okazji, żeby spróbować.-zachęcił.-No przecież, będę obok.
Uległam i ostrożnie weszłam na deskę. Od razu złapałam się ramion Stylesa i nie miałam zamiaru puszczać.
Zaczął mi wyjaśniać, jak mam skręcać i się poruszać. Niby go słuchałam, ale była przerażona. Kurczowo się go trzymałam.
-Dobra.. May, możesz mnie puścić.-chrząknął.
Zaczęliśmy się śmiać, ale pokręciłam głową.
W końcu, on szedł tuż obok mnie, kiedy ja odpychałam się nogą. Wiedziałam, że to nie dobry pomysł. W końcu runęłam na ziemię. Albo raczej na Stylesa, który próbował mnie złapać i też wylądował na asfalcie.
-Nic ci nie jest?-spytał, kiedy spokojnie, leżałam na jego torsie.
-Nie... Miałam dobra amortyzacje.-powiedziałam uśmiechnięta.
Chłopak przybliżył lekko twarz i uśmiechnął się. Patrzyliśmy tak na siebie, jakbyśmy zastygli w miejscu...
____________________
Przepraszam. Nie mogę sie skupić przez te krzyki. Boże jak one krzyczą! Jest rozdział. Przepraszam. . Zkiepszczony. :'(
wtorek, 9 lipca 2013
10
Ten dzień! Ten, na który czekam każdego miesiąca... Żeby zobaczyć swoją rodzinę i miasto... Tego mi brakuje i to, dosyć często. Byłam niewyspana, bo Nathan wyszedł ode mnie, koło jedenastej, a w tym czasie dużo się porobiło... No właśnie z tym problem.. Oglądaliśmy sobie film.. Już nie pamiętam jaki. Chyba Ostatnią Piosenkę. Jak, zapewne, każda dziewczyna uroniłam kilka łez, oglądając końcówkę filmu, kiedy tata Ronnie umiera, a ona w tej sukni siedzi na korytarzu szpitalnym. Wtedy niespodziewanie, Nathan przycisnął mnie do siebie i pocałował w czubek głowy. Tak po prostu! I szybko! Nie zareagowałam... No chyba, że reakcją będzie miły uśmiech i wtulenie się w jego tors... No chyba, że to... Ale nie wiedziałam, czemu tak robiłam? Całkiem się mu poddałam. Ja serio, nad tym nie panowałam. To mnie trochę przerażało... Zwłaszcza, że dokładnie nie znałam go.. A co jeśli na ściemnia coś mediom? Zniszczą mnie! Ale nie... Nathan taki, nie jest.. To dobry przyjaciel. Czuły i opiekuńczy.. Takich lubię.
Kiedy film się skończył, było po dziesiątej, a ja nie byłam spakowana. Wtedy zaproponował, że pomoże mi się spakować. Poszliśmy do pokoju, a z garderoby wyjęłam, torbę i kuferek.
Było zabawnie! Nath, wyjmował niepotrzebne ciuchy, a ja z powrotem je chowałam i brałam te "bardziej potrzebne". I cały czas. Nawet próbował mój podkład. Z pretekstem, czy będzie mu pasować..! On jest przezabawny! Oboje padliśmy na łóżko, głośno śmiejąc się.
-Masz śliczny, uśmiech.-powiedział.
Lekko się zarumieniłam.
-I nawzajem!
Chwilę później poszedł. Nadal nie mogłam się uspokoić i na wspomnienie, tego co się wydarzyło, uśmiech malował mi się na twarzy. Pocieszny z niego chłopak. I koło dwunastej, kiedy byłam spakowana, dopiero zasnęłam.
A rano obudził mnie budzik. Wstałam o siódmej i poszłam się odświeżyć. Założyłam coś luźnego i związałam włosy w luźnego koka. Ale przedtem stanęłam na wadze.. I oto chwila prawdy... Jest! O tak! Yeah!! Kilogram! Schudłam kilogram! Nareszcie! Ileż można? Wyliczając wszystko, prochy biorę cztery dni. Wychodzi nawet, pięć, jeśli chodzi o dawkę, bo przed wczoraj, brałam dwa razy... Jeśli by zwiększyć dawkę, to może... Może schudnę szybciej? Skuteczniej? I znowu, będę mogła brać udział w sesjach!? Na to liczę! Czyli wystarczy, brać dwa razy dziennie. Na przykład rano i wieczorem i już! Taż to proste! Ciekawe, jaką dawkę bierze Eleanor!
Wciągnęłam wszystko i poczułam nie przyjemne pieczenie, w śluzówkach.. Z każdym dniem, boli coraz bardziej!
Nagle zadzwonił telefon. Perrie?
-No hej, Pezz!-przywitałam ją, trzymając telefon uchem i ramieniem, równocześnie pakując ostatnią bluzkę, do torby.
-Cześć! Pomyślałam, że może razem pojedziemy? Będę przejeżdżać obok ciebie. Co ty, na to?-spytałam, radosnym głosem.
Wiecznie uśmiechnięta! To w niej lubię!
-Świetnie! -zgodziłam się, zapinając torbę.
-Będę za półgodziny!
Wsunęłam telefon do kieszeni i sięgnęłam po kosmetyki. Po kolei pakowałam fluid, puder, tusz i takie tam.
Nim się obejrzałam, półgodziny minęło, a ja nie zdążyłam zjeść śniadanie.. Wyjdzie mi to na dobre.
Wzięłam torebkę, torbę i kuferek i zeszłam na dół. Jak zwykle, przewrażliwiona posprawdzałam, gaz, okna itp. Zakluczyłam drzwi i wsiadłam do samochodu, Pezz, wcześniej chowając, torby do bagażnika.
Przywitałam ją całusem, w policzek i ruszyłyśmy na lotnisko.
Poczułam jak kręci mi się w głowie, a przed oczami wszystko mi się rozmazywało. Nałożyłam na nos, okulary przeciwsłoneczne.
-May, dobrze się czujesz?-spytała, Perrie, spoglądając na mnie.
-Tak, wszystko w porządku.-zapewniłam.
Podparłam głowę, ręką i patrzyłam na jezdnię. Chwilkę potem, odzyskałam wigor i poczucie humoru. Dojechałyśmy 10 minut, przed czasem, ale byli już Louis z El i Liam z Dan. Po chwili dołączyli chłopaki.
I wtedy nastąpiła bardzo.. Jakby to powiedzieć? Zjawisko, niespotykane. Kiedy para się wita, zazwyczaj przytula się, lub całuje. A my? My, jak kumple, powiedzieliśmy sobie "cześć!". Idioci! Reszta patrzyła na nas, jak na ufoludków. Ale Styles, przejął stery i złapał mnie za rękę. Jednak wyglądał na dziwnego... Obrażonego.. Znowu? Zwariuję! Ja naprawdę, zwariuję! Ileż można? Jest dobrze, potem źle, znowu dobrze, a teraz? Źle!
Po odprawie, kiedy zajęliśmy swoje miejsca, odetchnęłam. Zawsze się denerwowałam odprawą. Że czegoś zapomniałam. Paszportu, biletu.. Usiadłam między Harrym, a Eleanor, a obok niej Louis.
-Znowu twoje humorki?-spytałam, kiedy wystartowaliśmy.
-Nie żartuj! -warknął szeptem.
Mówiliśmy, tak żeby nikt nas nie usłyszał. Lub przynajmniej nie wyczuł napiętej atmosfery.
-Naprawdę chcesz skandalu?-spytał, wyjmując książkę.
-Proszę cię... -jęknęłam, powoli rozumiejąc, o co chodzi.-Nathan to mój przyjaciel i mam prawo się z nim, spotykać. Nic nas nie łączy, jeśli o to, ci chodzi. Kapewu?
-W przeciwieństwie do ciebie, ja staram się unikać, jakichkolwiek kontaktów z dziewczynami, na rzecz kontraktu..-mruknął.
-Jak poznasz, moją siostrę, też będziesz się obawiał, że oskarżą cię o to, że się z nią, przespałeś? Popadasz w paranoję, Styles! Myślisz, że będę się izolować od ludzi? Nie zamierzam.
Chłopak popadł w zadumę, udając, że czyta książkę.
-Może, masz rację. Ja tylko się troszczę o reputację..-zauważył.
-A o mnie, nie?-spytałam, lekko urażona.
Chłopak uśmiechnął się zadziornie i zatopił w lekturze.
Eleanor spała, Harry czytał książkę, a ja wyciągnęłam z torebki słuchawki i zaczęłam słuchać swojego ulubionego zespołu -ROOM 94. Palce podrygiwały mi w rytm "Superstar", a następnie "Girl Next Door".
Nagle poczułam wibracje w Iphone'ie. Louis.. Skąd on ma mój, numer?
Wiesz, jakie jest moje marzenie?
Niee... I nie wiem, czy chcę wiedzieć..
Moim marzeniem jest, zobaczyć cię w końcu, w bikini... Jutro.
Wychyliłam się przed El i pokazałam mu środkowego palca, na co on się zaśmiał złośliwe.
Nie znoszę! Nie znoszę, go! Co za typ! Właśnie tego, nie lubię facetach! Pewności siebie! On jest płytki, jak brodzik. Nie wiem, co El w nim widzisz... Albo, jak on zachowuje się wobec niej?
Skakałam z radości, kiedy w końcu dolecieliśmy. Pogoda, z porównaniem do Londynu... Z jakim porównaniem? Tu nie ma porównania! W Long Beach było słonecznie! Londyn =deszcz.
Lotnisko znajdowało się nie daleko, naszego osiedla, gdzie od dawna mieszkamy. Teraz muszę się przygotować na jedno. Pytania od mamy.."Czemu nie zadzwoniłaś?", "Ale mam nie posprzątane" itd. Jak każda mama w średnim wieku, ma hopla na punkcie czystości. Ale ja wiem, że taka nie będę. Owszem lubię posprzątać, ale po chwili i tak jest bałagan, więc nie widzę tym sensu.
-Rany, May daleko jeszcze?-jęknął Horan.
Przewróciłam oczami i dalej podążałam, z dziewczynami na przodzie. Sama na początku, zastanawiałam się, czy na pewno dobrze idziemy, ale kiedy ujrzałam nasz dom, byłam całkiem szczęśliwa.
-Dobra, teraz tak. -zaczęłam przed wejściem. -Moi rodzice, nie wiedzą, że przylecieliście ze mną, jasne? Więc błagam, nie zachowujcie się tak, jak u mnie, okej?
Wszyscy, a raczej chłopcy, bo to do nich, było kierowane, skinęli głowami i sprawnie weszliśmy po schodach, na górę. Pchnęłam drzwi i moim oczom ukazał się hol. Był taki, jak zapamiętałam. Płyty ułożone, w szachownice, po prawej kuchni, w której przeważały, biel i szarość, obok niej, małe drzwi do ogrodu. Na wprost salon, po lewej jadalnie, a kilka schodków wyżej, była łazienka i dwie sypialnie. Natomiast, na dole, znajdowała się sypialnia rodziców, druga łazienka, pokój gościnny i siłka.
-Witam, w moich skromnych progach.-westchnęłam odwracając się do nich.
Wszyscy uśmiechnęli się. Nagle z jednych, z drzwi na górze, wyłoniła się sylwetka mojej siostry.
-May!-wrzasnęła, zbiegając na dół. Rzuciła mi się na szyję, a ja mocno ją uścisnęłam.
Po kolei zaczęłam przedstawiać jej wszystkich. Najpierw dziewczyny potem chłopaków. Miejmy nadzieję, że się polubią. Na koniec, zostawiłam Harrego.
-A to..-wskazałam na Stylesa.
-To twój "chłopak".-weszła mi w słowo Des, robią cudzysłów w powietrzu.
Nikt tego nie zauważył, gdyż byli pochłonięci, oglądaniem mieszkania.
-Ona wie.-mruknęłam.
Chłopak skinął głową i uścisnął dłoń Destiny.
Już miałam się pytać, gdzie rodzice, kiedy oboje wyszli z siłowni.
Mama była wyraźnie zaskoczona. Na jej twarzy wymalował się uśmiech. Ucałowała mnie w dwa policzki, a tata uniósł w górę i zakręcił wokół własnej osi. Potem znowu, przedstawiłam pozostałych, a mama jak oparzona, zaczęła przygotowywać obiad. Po niespełna, piętnastu minutach, obiad- gotowy.
Usiedliśmy do stołu, gdzie mniej więcej, po dostawce krzeseł, starczyło miejsca, mama z tatą i Des, przyglądali się nam zza blatu.
-Czemu nie mówiłaś, że przyjedziesz? -spytała mama.
-Miała być niespodzianka. Mieliście poznać moich przyjaciół i..-zawiesiłam głos i przełknęłam ślinę.-Mojego chłopaka.
Louis, jak zwykle musiał coś wymamrotać pod nosem. Zapewne coś uszczypliwego.
-Ale my jutro wyjeżdżamy do Hiszpanii..-westchnęła bez radna.
-To nic, jedźcie!-machnęłam na to ręką.-Damy sobie radę!
-No tak, ale przyjechałaś do nas i...
-To duże dzieci, Al. Musimy korzystać, z tych wakacji. A May, może przylecieć do nas, jeszcze raz? Prawda?-spytał tata, błagalnym tonem.
Kiwnęłam głową.
-Daj spokój mamo.-włączyła się do rozmowy Des. -Wyluzuj!
Des, jak zwykle podchodzi do sytuacji, na luzie i to zawsze przekonuje mamę.
Po chwili rodzice wycofali się, mówiąc, że idą się pakować. I zostaliśmy sami. Każdy z nas był zmęczony. Zmiana strefy czasowej, jest bardzo męcząca. Jestem przyzwyczajona, ale jakoś jeszcze działa. Dlatego po obiedzie padliśmy wszyscy.
Jaki był problem? Pokoje... Był tylko jeden gościnny. Więc tak, my (ja+Styles), zajmiemy mój pokój. Pezz z Zaynem mogą, pójść spać dzisiaj do nas, a jak rodzice wyjadą to pójdą do nich do pokoju. El i Lou, wezmą gościnny a Niall... A Des, zaproponowała, że przygarnie do siebie Niall, jeśli będzie trzymał ręce przy sobie, na co on uśmiechnął się do niej zadziornie... Dogadują się.. To plus. Problem był z Liamem i Danielle. Bo uparli się, że będą spać na dużym materacy, w pokoju Louisa i Eleanor. Dobre, materace są wygodne, ale bez przesady. Ale oni są uparci. Zawsze muszą postawić na swoim? Dan, powiedziała, że będzie zabawnie. Ale później wkroczyła Perrie, mówiąc, że oni mogą zająć sypialnie rodziców, a oni zostaną w moim pokoju. Nie wiem ile się tak kłócili, bo ja poszłam pod prysznic i chciałam się położyć, spać.
_____________________________________________________________________
Kiedy film się skończył, było po dziesiątej, a ja nie byłam spakowana. Wtedy zaproponował, że pomoże mi się spakować. Poszliśmy do pokoju, a z garderoby wyjęłam, torbę i kuferek.
Było zabawnie! Nath, wyjmował niepotrzebne ciuchy, a ja z powrotem je chowałam i brałam te "bardziej potrzebne". I cały czas. Nawet próbował mój podkład. Z pretekstem, czy będzie mu pasować..! On jest przezabawny! Oboje padliśmy na łóżko, głośno śmiejąc się.
-Masz śliczny, uśmiech.-powiedział.
Lekko się zarumieniłam.
-I nawzajem!
Chwilę później poszedł. Nadal nie mogłam się uspokoić i na wspomnienie, tego co się wydarzyło, uśmiech malował mi się na twarzy. Pocieszny z niego chłopak. I koło dwunastej, kiedy byłam spakowana, dopiero zasnęłam.
A rano obudził mnie budzik. Wstałam o siódmej i poszłam się odświeżyć. Założyłam coś luźnego i związałam włosy w luźnego koka. Ale przedtem stanęłam na wadze.. I oto chwila prawdy... Jest! O tak! Yeah!! Kilogram! Schudłam kilogram! Nareszcie! Ileż można? Wyliczając wszystko, prochy biorę cztery dni. Wychodzi nawet, pięć, jeśli chodzi o dawkę, bo przed wczoraj, brałam dwa razy... Jeśli by zwiększyć dawkę, to może... Może schudnę szybciej? Skuteczniej? I znowu, będę mogła brać udział w sesjach!? Na to liczę! Czyli wystarczy, brać dwa razy dziennie. Na przykład rano i wieczorem i już! Taż to proste! Ciekawe, jaką dawkę bierze Eleanor!
Wciągnęłam wszystko i poczułam nie przyjemne pieczenie, w śluzówkach.. Z każdym dniem, boli coraz bardziej!
Nagle zadzwonił telefon. Perrie?
-No hej, Pezz!-przywitałam ją, trzymając telefon uchem i ramieniem, równocześnie pakując ostatnią bluzkę, do torby.
-Cześć! Pomyślałam, że może razem pojedziemy? Będę przejeżdżać obok ciebie. Co ty, na to?-spytałam, radosnym głosem.
Wiecznie uśmiechnięta! To w niej lubię!
-Świetnie! -zgodziłam się, zapinając torbę.
-Będę za półgodziny!
Wsunęłam telefon do kieszeni i sięgnęłam po kosmetyki. Po kolei pakowałam fluid, puder, tusz i takie tam.
Nim się obejrzałam, półgodziny minęło, a ja nie zdążyłam zjeść śniadanie.. Wyjdzie mi to na dobre.
Wzięłam torebkę, torbę i kuferek i zeszłam na dół. Jak zwykle, przewrażliwiona posprawdzałam, gaz, okna itp. Zakluczyłam drzwi i wsiadłam do samochodu, Pezz, wcześniej chowając, torby do bagażnika.
Przywitałam ją całusem, w policzek i ruszyłyśmy na lotnisko.
Poczułam jak kręci mi się w głowie, a przed oczami wszystko mi się rozmazywało. Nałożyłam na nos, okulary przeciwsłoneczne.
-May, dobrze się czujesz?-spytała, Perrie, spoglądając na mnie.
-Tak, wszystko w porządku.-zapewniłam.
Podparłam głowę, ręką i patrzyłam na jezdnię. Chwilkę potem, odzyskałam wigor i poczucie humoru. Dojechałyśmy 10 minut, przed czasem, ale byli już Louis z El i Liam z Dan. Po chwili dołączyli chłopaki.
I wtedy nastąpiła bardzo.. Jakby to powiedzieć? Zjawisko, niespotykane. Kiedy para się wita, zazwyczaj przytula się, lub całuje. A my? My, jak kumple, powiedzieliśmy sobie "cześć!". Idioci! Reszta patrzyła na nas, jak na ufoludków. Ale Styles, przejął stery i złapał mnie za rękę. Jednak wyglądał na dziwnego... Obrażonego.. Znowu? Zwariuję! Ja naprawdę, zwariuję! Ileż można? Jest dobrze, potem źle, znowu dobrze, a teraz? Źle!
Po odprawie, kiedy zajęliśmy swoje miejsca, odetchnęłam. Zawsze się denerwowałam odprawą. Że czegoś zapomniałam. Paszportu, biletu.. Usiadłam między Harrym, a Eleanor, a obok niej Louis.
-Znowu twoje humorki?-spytałam, kiedy wystartowaliśmy.
-Nie żartuj! -warknął szeptem.
Mówiliśmy, tak żeby nikt nas nie usłyszał. Lub przynajmniej nie wyczuł napiętej atmosfery.
-Naprawdę chcesz skandalu?-spytał, wyjmując książkę.
-Proszę cię... -jęknęłam, powoli rozumiejąc, o co chodzi.-Nathan to mój przyjaciel i mam prawo się z nim, spotykać. Nic nas nie łączy, jeśli o to, ci chodzi. Kapewu?
-W przeciwieństwie do ciebie, ja staram się unikać, jakichkolwiek kontaktów z dziewczynami, na rzecz kontraktu..-mruknął.
-Jak poznasz, moją siostrę, też będziesz się obawiał, że oskarżą cię o to, że się z nią, przespałeś? Popadasz w paranoję, Styles! Myślisz, że będę się izolować od ludzi? Nie zamierzam.
Chłopak popadł w zadumę, udając, że czyta książkę.
-Może, masz rację. Ja tylko się troszczę o reputację..-zauważył.
-A o mnie, nie?-spytałam, lekko urażona.
Chłopak uśmiechnął się zadziornie i zatopił w lekturze.
Eleanor spała, Harry czytał książkę, a ja wyciągnęłam z torebki słuchawki i zaczęłam słuchać swojego ulubionego zespołu -ROOM 94. Palce podrygiwały mi w rytm "Superstar", a następnie "Girl Next Door".
Nagle poczułam wibracje w Iphone'ie. Louis.. Skąd on ma mój, numer?
Wiesz, jakie jest moje marzenie?
Niee... I nie wiem, czy chcę wiedzieć..
Moim marzeniem jest, zobaczyć cię w końcu, w bikini... Jutro.
Wychyliłam się przed El i pokazałam mu środkowego palca, na co on się zaśmiał złośliwe.
Nie znoszę! Nie znoszę, go! Co za typ! Właśnie tego, nie lubię facetach! Pewności siebie! On jest płytki, jak brodzik. Nie wiem, co El w nim widzisz... Albo, jak on zachowuje się wobec niej?
Skakałam z radości, kiedy w końcu dolecieliśmy. Pogoda, z porównaniem do Londynu... Z jakim porównaniem? Tu nie ma porównania! W Long Beach było słonecznie! Londyn =deszcz.
Lotnisko znajdowało się nie daleko, naszego osiedla, gdzie od dawna mieszkamy. Teraz muszę się przygotować na jedno. Pytania od mamy.."Czemu nie zadzwoniłaś?", "Ale mam nie posprzątane" itd. Jak każda mama w średnim wieku, ma hopla na punkcie czystości. Ale ja wiem, że taka nie będę. Owszem lubię posprzątać, ale po chwili i tak jest bałagan, więc nie widzę tym sensu.
-Rany, May daleko jeszcze?-jęknął Horan.
Przewróciłam oczami i dalej podążałam, z dziewczynami na przodzie. Sama na początku, zastanawiałam się, czy na pewno dobrze idziemy, ale kiedy ujrzałam nasz dom, byłam całkiem szczęśliwa.
-Dobra, teraz tak. -zaczęłam przed wejściem. -Moi rodzice, nie wiedzą, że przylecieliście ze mną, jasne? Więc błagam, nie zachowujcie się tak, jak u mnie, okej?
Wszyscy, a raczej chłopcy, bo to do nich, było kierowane, skinęli głowami i sprawnie weszliśmy po schodach, na górę. Pchnęłam drzwi i moim oczom ukazał się hol. Był taki, jak zapamiętałam. Płyty ułożone, w szachownice, po prawej kuchni, w której przeważały, biel i szarość, obok niej, małe drzwi do ogrodu. Na wprost salon, po lewej jadalnie, a kilka schodków wyżej, była łazienka i dwie sypialnie. Natomiast, na dole, znajdowała się sypialnia rodziców, druga łazienka, pokój gościnny i siłka.
-Witam, w moich skromnych progach.-westchnęłam odwracając się do nich.
Wszyscy uśmiechnęli się. Nagle z jednych, z drzwi na górze, wyłoniła się sylwetka mojej siostry.
-May!-wrzasnęła, zbiegając na dół. Rzuciła mi się na szyję, a ja mocno ją uścisnęłam.
Po kolei zaczęłam przedstawiać jej wszystkich. Najpierw dziewczyny potem chłopaków. Miejmy nadzieję, że się polubią. Na koniec, zostawiłam Harrego.
-A to..-wskazałam na Stylesa.
-To twój "chłopak".-weszła mi w słowo Des, robią cudzysłów w powietrzu.
Nikt tego nie zauważył, gdyż byli pochłonięci, oglądaniem mieszkania.
-Ona wie.-mruknęłam.
Chłopak skinął głową i uścisnął dłoń Destiny.
Już miałam się pytać, gdzie rodzice, kiedy oboje wyszli z siłowni.
Mama była wyraźnie zaskoczona. Na jej twarzy wymalował się uśmiech. Ucałowała mnie w dwa policzki, a tata uniósł w górę i zakręcił wokół własnej osi. Potem znowu, przedstawiłam pozostałych, a mama jak oparzona, zaczęła przygotowywać obiad. Po niespełna, piętnastu minutach, obiad- gotowy.
Usiedliśmy do stołu, gdzie mniej więcej, po dostawce krzeseł, starczyło miejsca, mama z tatą i Des, przyglądali się nam zza blatu.
-Czemu nie mówiłaś, że przyjedziesz? -spytała mama.
-Miała być niespodzianka. Mieliście poznać moich przyjaciół i..-zawiesiłam głos i przełknęłam ślinę.-Mojego chłopaka.
Louis, jak zwykle musiał coś wymamrotać pod nosem. Zapewne coś uszczypliwego.
-Ale my jutro wyjeżdżamy do Hiszpanii..-westchnęła bez radna.
-To nic, jedźcie!-machnęłam na to ręką.-Damy sobie radę!
-No tak, ale przyjechałaś do nas i...
-To duże dzieci, Al. Musimy korzystać, z tych wakacji. A May, może przylecieć do nas, jeszcze raz? Prawda?-spytał tata, błagalnym tonem.
Kiwnęłam głową.
-Daj spokój mamo.-włączyła się do rozmowy Des. -Wyluzuj!
Des, jak zwykle podchodzi do sytuacji, na luzie i to zawsze przekonuje mamę.
Po chwili rodzice wycofali się, mówiąc, że idą się pakować. I zostaliśmy sami. Każdy z nas był zmęczony. Zmiana strefy czasowej, jest bardzo męcząca. Jestem przyzwyczajona, ale jakoś jeszcze działa. Dlatego po obiedzie padliśmy wszyscy.
Jaki był problem? Pokoje... Był tylko jeden gościnny. Więc tak, my (ja+Styles), zajmiemy mój pokój. Pezz z Zaynem mogą, pójść spać dzisiaj do nas, a jak rodzice wyjadą to pójdą do nich do pokoju. El i Lou, wezmą gościnny a Niall... A Des, zaproponowała, że przygarnie do siebie Niall, jeśli będzie trzymał ręce przy sobie, na co on uśmiechnął się do niej zadziornie... Dogadują się.. To plus. Problem był z Liamem i Danielle. Bo uparli się, że będą spać na dużym materacy, w pokoju Louisa i Eleanor. Dobre, materace są wygodne, ale bez przesady. Ale oni są uparci. Zawsze muszą postawić na swoim? Dan, powiedziała, że będzie zabawnie. Ale później wkroczyła Perrie, mówiąc, że oni mogą zająć sypialnie rodziców, a oni zostaną w moim pokoju. Nie wiem ile się tak kłócili, bo ja poszłam pod prysznic i chciałam się położyć, spać.
_____________________________________________________________________
piątek, 5 lipca 2013
9
Obudziłam się, z lekkim bólem głowy. Wszyscy spali, gdzie popadnie. Na podłodze, na kanapie i parapecie, albo na stole (w przypadku Nialla). Wstałam z szezlongu i skierowałam się do kuchni, po szklankę wody.
Nadal zastanawiała mnie, ta wczorajsza rozmowa z Harrym. Byłam zmęczona, żeby kontynuować z nim konwersacje, ale widziałam i czułam, że było coś jeszcze.. Coś, czego wyraźnie nie chciał mi powiedzieć.
Szybko tego uniknął. Padłam, jak zmięta stówka.
Nie tylko, ja nie spałam. El siedziałam przy blacie, na krzesełku barowym i odliczała coś białego. Kiedy podeszłam bliżej, widziałam, że są to tabletki. Szeptem liczyła je, odkładając resztę do fiolki. Do tej fiolki, którą wczoraj widziałam, w jej tylnej kieszeni spodni. Kiedy skończyła, postanowiłam, ujawnić się.
-Dzień dobry!-westchnęłam z uśmiechem na twarzy. Starałam się zachować, jakby nigdy się nic nie stało.
Dziewczyna na dźwięk mojego głosu, podskoczyła na krzesełku, a fiolka wypadła jej z rąk.
Schyliłam się po flakonik i dokładnie przyjrzałam się etykiecie.
Szok! Jedyne, co przyszło mi na myśl, to szok! Eleanor? Ona, tak doskonała dziewczyna? Wysoka, zgrabna, śliczna i zabawna, dziewczyna bez nałogów. Ale.. Ale jak?
-May, to nie tak, jak myślisz.-zaczęła się nerwowo, tłumaczyć.
Nie wiedziałam, jak się zachować! Co powiedzieć, jak zareagować?! Nic, zero, null!
-Spokojnie...-szepnęłam, oddając jej fiolkę, z narkotykiem.
Cóż... Eleanor i amfetamina? Nie.. Czemu? Po co? Po co, niszczy sobie życie, tym świństwem? Jaki ma w tym interes? To bez sensu! Els, jest idealna! Tego nie potrzeba jej do szczęścia.
Nie wiem, jak to się stało, ale dziewczyna nagle, wybuchła płaczem. Schowała głowę w dłoniach i cicho szlochała.
Usiadłam na przeciwko niej i położyłam dłoń na ramieniu. Nagle z jej ust, wypłynął potok słów.
Zaczęła mi wszystko opowiadać. Tak normalnie się przede mną otworzyła, znając mnie zaledwie, kilka dni. To... Miłe.
A to, cała historia. Kiedy El, zaczęła spotykać się z Louisem, nie obawiała się, niczego, bo kochała, go i miała nadzieje, że jego fanki to zaakceptują. Myliła się. Kiedy wszyscy dowiedzieli się o tym, że są razem, fanki naskoczyła na nią. Groziły jej, prześladowały, a ona.. Nie mogła się z tym pogodzić. Nie potrafiła sobie z tym poradzić. Louis mówił jej, żeby się tym nie przejmowała, ale ona tak nie potrafiła. Presja, była coraz większa, a ona popadła w coraz większy dół. Żeby całkiem nie dać im się, poszła na imprezę. Odważyła się dopiero, po pół roku. Całkiem sama. Była zdziwiona swoją odwagą. Tam poznała chłopaka, który przed toaletą, sprzedawał właśnie pigułki. Nie wie, co ją tknęło, ale podeszła do niego i kupiła, to świństwo. No i ciągnie się z tym, od tamtego czasu.
Byłam wstrząśnięta. A zarazem zdziwiona jej odwagą. Pomyślałam, że byłoby nie fair, kiedy to samo bym, ukryła przed nią.Więc, również opowiedziałam, jej o swojej sytuacji. Nie mogła uwierzyć. Tak, jak ja. Przynajmniej byłyśmy we dwie. We dwie w tym, bagnie.
Kiedy El, uspokoiła się do kuchni wszedł Harry z Niallem. Calder natychmiast, schowała flakonik do kieszeni.
-Co tam masz? -usłyszałam głos Nialla.
-Pokaż!-dodał Styles.
Wstałam i "zagrodziłam" im dojście, do dziewczyny.
-Ciekawość to pierwszy, stopień do piekła.-mruknęłam. -A teraz, brać się za śniadanie!
Popchnęłam ich w stronę lodówki i poklepałam po tyłkach.
-Boże..-jęknął Horan.-Stary współczuje się takiej, laski!
Zagotowało się we mnie. Jako że emocje, mną kierowały Niall, dostał szmatką po głowie. Przynajmniej poprawiło humor Calder.
Harry przejął stery jeśli chodzi o gotowanie. Nie wygrałam, jeśli chodzi o to, co będziemy jeść na śniadanie, więc mogłam się tylko, przyglądać, jak robi omlety. Powodzenia, Styles!
Chłopak, znalazł miskę i potrzebne składniki, gdzie w tym czasie wszyscy już się rozbudzili, a Niall puścił na cały głos piosenkę Biebera i Minaj "Beauty And A Beat" i zaczął tańczyć, jak głupi razem z Liamem.
Witamy w wariatkowie! Byłam ciekawa, co tam robi Styles, więc przysiadłam się na krzesełku, do blatu i zajrzałam do miski.
-Rozpraszasz mnie.-westchnął, przestając na chwilę mieszać.
-Wiem, że jestem pociągająca, ale opamiętaj się, choć na chwilę!-mruknęłam i uśmiechnęłam się zadziornie, opuszczając kuchnie.
May jeden, Harry zero! Taki wynik mi się podoba! Lubiłam się z nim droczyć. Jego poirytowana mina i wielkie oczy... To takie zabawne.
Kiedy nasz kucharz, podał śniadanie, wszyscy pomieścili się, jakoś przy stole. Jeśli można to tak, nazwać. Perrie i Danielle, musiały usiąść na kolanach, swoich chłopaków. Karmili się nawzajem. Ciekawe, jak to jest znaleźć sobie, kogoś kogo pokochasz, bez względu na wygląd, wady czy, co tam? Zastanawianie się nad tym, bardzo mnie pochłonęło i nie za bardzo słuchałam tego, co się do mnie, mówi.
-May!-zawołał Liam.
Oprzytomniałam i popatrzyłam na niego.
-Tak? Zamyśliłam się.-wymamrotałam i upiłam łyk kawy.
-Pytałem się, kiedy wracacie.. Ze Stanów. -dodał, na koniec.
Louis zakrztusił się napojem i zaczął cicho śmiać. Harry klepnął go mocno, po plecach. Raczej miał taki zamiar.
-Ee..Może w sobotę? Chyba tak.
-W sumie my też mamy kilka dni wolnego. Może też przylecimy?-zaproponował Malik.
Wszyscy zaczęli się zgadzać, a ja byłam przerażona. Po co, oni? Po co? Przecież, to wszystko miało być sztucznie, wtedy kiedy, musimy... A tak? Tak to, cały czas, 24/h, trzeba udawać przed nimi. Do dupy!
Bardzo lubię ich towarzystwo i pewnie, będzie miło.. Ale.. Ludzie! To miał być MÓJ wyjazd! Nie Harrego! Nie reszty! Grr!!
-Dobry pomysł! Muszę tylko załatwić wolne.-zawtórowała Dan.
Utłukę! Wielkimi oczami spojrzałam na Harrego, który był zaskoczony przebieg wydarzeń.
Po chwili, wszyscy zaczęli się zbierać, z wymówką, że muszą się spakować. Tylko Louis i my siedzieliśmy przy stole. Ten z cwaniacki uśmieszkiem, wpatrywał się w szklankę wody.
-Będzie ciekawie!-mruknął z ironią.-Do jutra gołąbeczki!
Wstał i również z nim odszedł.
Ocipieję, z nim! Za każdym razem, musi dodać swoje trzy grosze! W końcu, zorientują się, o co chodzi.. Co za ciota! Jest jedynym z chłopaków, którego nie znoszę. Wczorajsze teksty, dzisiejsze zachowanie... Irytujący człek!
Harry został, żeby pomóc mi posprzątać. Nagle dostałam sms, od Nathana:
Chciałbym się z tobą spotkać.. Jutro wyjeżdżasz. Nie wiem, czy wytrzymam! ; D
Spodziewaj się mnie, koło siódmej! xx
Uśmiechnęłam się do wyświetlacza i od razu odpisałam:
Będę czekać! xx
Strasznie go polubiłam! Jest podobny do mnie... Mamy wspólny język. To ważne, jeśli chcę się z nim przyjaźnić. Mam nadzieję, że on chcę, bo ja bardzo! Coś ciągnie, do niego. Może jego uśmiech, bo jest zniewalający.
-Kto to?-spytał Harry, zbierając talerze, ze stołu.
-Ee.. Kolega.-mruknęłam najciszej, jak potrafię.
Jednak usłyszał. Nic nie powiedział, tylko załadował zmywarkę.
Niezręcznie! Krępująca chwila, w której nikt nie wiedział, co powiedzieć i jak się zachować. Właśnie taka chwila, nastąpiła między nami.
-Będę się zbierać. -przerwał, ciszę.-Do jutra!
Przytulił mnie na pożegnanie i wyszedł.
To było naprawdę dziwne.. Czyżby był zazdrosny? To świadczy, o tym, że jestem atrakcyjna.
Poszłam do salonu, trochę go ogarnąć, gdzie znalazłam full cap Zayna, z Vansa. Czyli jego też, mam się spodziewać? Nie.. Oddam, mu jutro.
Nadal zastanawiałam się, nad jutrzejszym dniem. To będą bardzo dziwne dni.
Poszłam się odświeżyć i przebrać.
Musiałam zadzwonić, do Des.
Włączyłam laptopa i zalogowałam się na Skype. Dziewczyna była dostępna i od razu do niej, zadzwoniłam.
-May!-przywitała mnie radośnie, Destiny.
Siedziała na łóżku, przy ścianie, z włosami związanymi w niesfornego koka.
-Des, musimy pogadać.-ucięłam szybko.-To dotyczy, mojego przyjazdu.
Dziewczyna zrobiła zaciekawioną minę.
Nie mam nic do stracenia Mogę jej ufać, więc powinna wiedzieć. Może mi pomoże.
Des, dobrze wiedziała, jaka jestem, albo raczej jaka, byłam i nie miała z tym problemu. Zawsze mówiła, że to moje życie. Z tym się zgadzałam. Uważnie wysłuchała mojej opowieści. Pomijałam te mało istotne, rzeczy (czyt. ćpanie). Od spotkania ze Stylesem, kontraktu, imprezy z El, aż do teraz. Nie pomijając nawet Louisa.
Szok! Na jej twarzy, malował się szok!
-May.. W coś ty się wkopała?-jęknęła, podpierając dłonią czoło.
-Wiem.. Nie musisz mi tego, wypominać. I oni chcą z nami, lecieć!-dodałam, zniesmaczona.
-Jeśli chodzi ci o rodziców, to nie masz się, co martwić.-mruknęłam, patrząc w lewo, na okno.
-To znaczy?-spytałam, unosząc brwi.
-W czwartek wyjeżdżają, do Hiszpanii. Na wakacje. Praktycznie, to przez "wasz" pobyt, ich nie będzie. Jeden problem z głowy.
Odetchnęłam z ulgą. Tęskniłam za nim i to bardzo, ale w ten, ratują mi tyłek, wyjeżdżając. Mam nadzieję, że nie odwołają swoich planów. Będę musiała wtedy, coś wymyślić.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Od razu pomyślałam, że Nathan przyszedł, ale było przed piątą. Pożegnałam się z Des i wyłączyłam laptopa. Poszłam otworzyć, a w drzwiach stał Malik.
Wiedziałam, że przyszedł po czapkę, przed tym, jak chciał mi to wyjaśnić. Wpuściłam go do środka i z grzeczności spytałam, czy chce się czegoś napić. Zrobiłam nam obojgu herbaty i oboje usiedliśmy na kanapie.
-Chyba nie jesteś zadowolona, że też lecimy, nie?-spytał, upijając łyk.
Byłam zdziwiona jego pytanie i nie wiedziałam, jak zareagować.
-No co ty!-skłamałam.
Uśmiechnęłam się do niego ciepło.
-Rozumiem. Na pewno, chcieliście spędzić ten czas, sami.. No wiesz.-poruszył zabawnie brwiami.
-Daj spokój!-klepnęłam go po ręce i oboje wybuchnęliśmy śmiechem. -Moi rodzice w czwartek wyjeżdżają i zostaje tylko moja siostra, więc mamy chatę wolną.
-Oho! Błagam cię, trzymaj ją z dala od Louisa!-poprosił.
-Co?-spytałam, zaskoczona.
-Albo, nie! Na razie, ciebie ma na celowniku.-dodał po chwili.
Wytrzeszczyłam oczy i mało, co nie zakrztusiłam się herbatą.
-Co masz na myśli?
-Ja..-zaczął, ale nie dane było mu dokończyć, gdyż znowu zadzwonił dzwonek do drzwi.
Podbiegłam szybko i tym razem, nie myliłam się. To był Nathan. Wpuściłam go do środka, a kiedy wszedł do salonu i zobaczył Malika... Oni się zabijali wzrokiem.
Idiotko, przecież oni się nie lubią! Skarciłam się w duchu.
-Będę się zbierać.-mruknął Malik, biorąc czapkę.-Do jutra.
Ucałował mnie w policzek i wyszedł.
______________________________________
Mamy dziewiątkę, rozpoczynającą kolejny sezon!
Cztery komentarze! Jakiś przełom, ale żeby nie
zapeszać! Dziękuje, że to czytacie! I mam nadzieję,
że tym razem nic, nie zepsułam! ;**
-Boże..-jęknął Horan.-Stary współczuje się takiej, laski!
Zagotowało się we mnie. Jako że emocje, mną kierowały Niall, dostał szmatką po głowie. Przynajmniej poprawiło humor Calder.
Harry przejął stery jeśli chodzi o gotowanie. Nie wygrałam, jeśli chodzi o to, co będziemy jeść na śniadanie, więc mogłam się tylko, przyglądać, jak robi omlety. Powodzenia, Styles!
Chłopak, znalazł miskę i potrzebne składniki, gdzie w tym czasie wszyscy już się rozbudzili, a Niall puścił na cały głos piosenkę Biebera i Minaj "Beauty And A Beat" i zaczął tańczyć, jak głupi razem z Liamem.
Witamy w wariatkowie! Byłam ciekawa, co tam robi Styles, więc przysiadłam się na krzesełku, do blatu i zajrzałam do miski.
-Rozpraszasz mnie.-westchnął, przestając na chwilę mieszać.
-Wiem, że jestem pociągająca, ale opamiętaj się, choć na chwilę!-mruknęłam i uśmiechnęłam się zadziornie, opuszczając kuchnie.
May jeden, Harry zero! Taki wynik mi się podoba! Lubiłam się z nim droczyć. Jego poirytowana mina i wielkie oczy... To takie zabawne.
Kiedy nasz kucharz, podał śniadanie, wszyscy pomieścili się, jakoś przy stole. Jeśli można to tak, nazwać. Perrie i Danielle, musiały usiąść na kolanach, swoich chłopaków. Karmili się nawzajem. Ciekawe, jak to jest znaleźć sobie, kogoś kogo pokochasz, bez względu na wygląd, wady czy, co tam? Zastanawianie się nad tym, bardzo mnie pochłonęło i nie za bardzo słuchałam tego, co się do mnie, mówi.
-May!-zawołał Liam.
Oprzytomniałam i popatrzyłam na niego.
-Tak? Zamyśliłam się.-wymamrotałam i upiłam łyk kawy.
-Pytałem się, kiedy wracacie.. Ze Stanów. -dodał, na koniec.
Louis zakrztusił się napojem i zaczął cicho śmiać. Harry klepnął go mocno, po plecach. Raczej miał taki zamiar.
-Ee..Może w sobotę? Chyba tak.
-W sumie my też mamy kilka dni wolnego. Może też przylecimy?-zaproponował Malik.
Wszyscy zaczęli się zgadzać, a ja byłam przerażona. Po co, oni? Po co? Przecież, to wszystko miało być sztucznie, wtedy kiedy, musimy... A tak? Tak to, cały czas, 24/h, trzeba udawać przed nimi. Do dupy!
Bardzo lubię ich towarzystwo i pewnie, będzie miło.. Ale.. Ludzie! To miał być MÓJ wyjazd! Nie Harrego! Nie reszty! Grr!!
-Dobry pomysł! Muszę tylko załatwić wolne.-zawtórowała Dan.
Utłukę! Wielkimi oczami spojrzałam na Harrego, który był zaskoczony przebieg wydarzeń.
Po chwili, wszyscy zaczęli się zbierać, z wymówką, że muszą się spakować. Tylko Louis i my siedzieliśmy przy stole. Ten z cwaniacki uśmieszkiem, wpatrywał się w szklankę wody.
-Będzie ciekawie!-mruknął z ironią.-Do jutra gołąbeczki!
Wstał i również z nim odszedł.
Ocipieję, z nim! Za każdym razem, musi dodać swoje trzy grosze! W końcu, zorientują się, o co chodzi.. Co za ciota! Jest jedynym z chłopaków, którego nie znoszę. Wczorajsze teksty, dzisiejsze zachowanie... Irytujący człek!
Harry został, żeby pomóc mi posprzątać. Nagle dostałam sms, od Nathana:
Chciałbym się z tobą spotkać.. Jutro wyjeżdżasz. Nie wiem, czy wytrzymam! ; D
Spodziewaj się mnie, koło siódmej! xx
Uśmiechnęłam się do wyświetlacza i od razu odpisałam:
Będę czekać! xx
Strasznie go polubiłam! Jest podobny do mnie... Mamy wspólny język. To ważne, jeśli chcę się z nim przyjaźnić. Mam nadzieję, że on chcę, bo ja bardzo! Coś ciągnie, do niego. Może jego uśmiech, bo jest zniewalający.
-Kto to?-spytał Harry, zbierając talerze, ze stołu.
-Ee.. Kolega.-mruknęłam najciszej, jak potrafię.
Jednak usłyszał. Nic nie powiedział, tylko załadował zmywarkę.
Niezręcznie! Krępująca chwila, w której nikt nie wiedział, co powiedzieć i jak się zachować. Właśnie taka chwila, nastąpiła między nami.
-Będę się zbierać. -przerwał, ciszę.-Do jutra!
Przytulił mnie na pożegnanie i wyszedł.
To było naprawdę dziwne.. Czyżby był zazdrosny? To świadczy, o tym, że jestem atrakcyjna.
Poszłam do salonu, trochę go ogarnąć, gdzie znalazłam full cap Zayna, z Vansa. Czyli jego też, mam się spodziewać? Nie.. Oddam, mu jutro.
Nadal zastanawiałam się, nad jutrzejszym dniem. To będą bardzo dziwne dni.
Poszłam się odświeżyć i przebrać.
Musiałam zadzwonić, do Des.
Włączyłam laptopa i zalogowałam się na Skype. Dziewczyna była dostępna i od razu do niej, zadzwoniłam.
-May!-przywitała mnie radośnie, Destiny.
Siedziała na łóżku, przy ścianie, z włosami związanymi w niesfornego koka.
-Des, musimy pogadać.-ucięłam szybko.-To dotyczy, mojego przyjazdu.
Dziewczyna zrobiła zaciekawioną minę.
Nie mam nic do stracenia Mogę jej ufać, więc powinna wiedzieć. Może mi pomoże.
Des, dobrze wiedziała, jaka jestem, albo raczej jaka, byłam i nie miała z tym problemu. Zawsze mówiła, że to moje życie. Z tym się zgadzałam. Uważnie wysłuchała mojej opowieści. Pomijałam te mało istotne, rzeczy (czyt. ćpanie). Od spotkania ze Stylesem, kontraktu, imprezy z El, aż do teraz. Nie pomijając nawet Louisa.
Szok! Na jej twarzy, malował się szok!
-May.. W coś ty się wkopała?-jęknęła, podpierając dłonią czoło.
-Wiem.. Nie musisz mi tego, wypominać. I oni chcą z nami, lecieć!-dodałam, zniesmaczona.
-Jeśli chodzi ci o rodziców, to nie masz się, co martwić.-mruknęłam, patrząc w lewo, na okno.
-To znaczy?-spytałam, unosząc brwi.
-W czwartek wyjeżdżają, do Hiszpanii. Na wakacje. Praktycznie, to przez "wasz" pobyt, ich nie będzie. Jeden problem z głowy.
Odetchnęłam z ulgą. Tęskniłam za nim i to bardzo, ale w ten, ratują mi tyłek, wyjeżdżając. Mam nadzieję, że nie odwołają swoich planów. Będę musiała wtedy, coś wymyślić.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Od razu pomyślałam, że Nathan przyszedł, ale było przed piątą. Pożegnałam się z Des i wyłączyłam laptopa. Poszłam otworzyć, a w drzwiach stał Malik.
Wiedziałam, że przyszedł po czapkę, przed tym, jak chciał mi to wyjaśnić. Wpuściłam go do środka i z grzeczności spytałam, czy chce się czegoś napić. Zrobiłam nam obojgu herbaty i oboje usiedliśmy na kanapie.
-Chyba nie jesteś zadowolona, że też lecimy, nie?-spytał, upijając łyk.
Byłam zdziwiona jego pytanie i nie wiedziałam, jak zareagować.
-No co ty!-skłamałam.
Uśmiechnęłam się do niego ciepło.
-Rozumiem. Na pewno, chcieliście spędzić ten czas, sami.. No wiesz.-poruszył zabawnie brwiami.
-Daj spokój!-klepnęłam go po ręce i oboje wybuchnęliśmy śmiechem. -Moi rodzice w czwartek wyjeżdżają i zostaje tylko moja siostra, więc mamy chatę wolną.
-Oho! Błagam cię, trzymaj ją z dala od Louisa!-poprosił.
-Co?-spytałam, zaskoczona.
-Albo, nie! Na razie, ciebie ma na celowniku.-dodał po chwili.
Wytrzeszczyłam oczy i mało, co nie zakrztusiłam się herbatą.
-Co masz na myśli?
-Ja..-zaczął, ale nie dane było mu dokończyć, gdyż znowu zadzwonił dzwonek do drzwi.
Podbiegłam szybko i tym razem, nie myliłam się. To był Nathan. Wpuściłam go do środka, a kiedy wszedł do salonu i zobaczył Malika... Oni się zabijali wzrokiem.
Idiotko, przecież oni się nie lubią! Skarciłam się w duchu.
-Będę się zbierać.-mruknął Malik, biorąc czapkę.-Do jutra.
Ucałował mnie w policzek i wyszedł.
______________________________________
Mamy dziewiątkę, rozpoczynającą kolejny sezon!
Cztery komentarze! Jakiś przełom, ale żeby nie
zapeszać! Dziękuje, że to czytacie! I mam nadzieję,
że tym razem nic, nie zepsułam! ;**
8
Zsuwając okulary słoneczne z nosa, uśmiechnęłam się do niego i usiadłam na przeciwko.
Pocałował mnie w policzek na powitanie. Zamówiliśmy po kawie i jakoś rozmowa sama popłynęła.
Nie wiem jak, ale po prostu on gadał więcej ode mnie. A to ja zazwyczaj, dużo mówię. Jednak temu, jadaczka się nie zamykała. O wszystkim mówił, o pogodzie o koncertach, o swoim życiu i nadchodzących wakacjach, a ja tylko mu się przyglądałam z uśmiechem na twarzy, wpatrzona w jego śliczne, paczadełka.
Lśniły błękitem i zielenią jednocześnie..
-A.. Harry o tym wie?-spytał.
Spodziewałam się, że w końcu zada to pytanie. Jednak wolałam tego uniknąć. Było krępujące. Miałam mu powiedzieć, że Harry o tym nie wie, lub że się zgodził i nie ma nic, przeciwko. Przecież nie lubią się. Oni się nie znoszą! Szczerze to mam daleko i głęboko, co Styles o tym, myśli. Nie liczę się z jego zdaniem...
Choć, wcześniej było ważne i bolało, ale... W pewnym sensie on, skończył dla mnie istnieć!
Jedyne co nas łączy, to kontrakt. Tyle!
-Nie wie.. Ale średnio mnie to, obchodzi.-mruknęłam i upiłam łyk Latte.
Chłopak zrozumiał aluzję i o więcej, nie pytał.
Resztę, dnia spędziliśmy wspólnie.
Po wypiciu kawy i zjedzeniu Muffina, wybraliśmy się na krótki spacer. Pogoda była śliczna.
Słońce świeciło, lekki wiat muskał moją szyję, a do tego temperatura, typowo letnia.
Przeszliśmy się wzdłuż Tamizy ciągle, o czymś rozmawiając. Tematy, nie kończyły się i zawsze mieliśmy o czym rozmawiać. Imponował mi. Nawet nie wiem, kiedy przestawałam go słuchać i wlepiłam oczy w jego słodką buźkę. To jak mówił, jak gestykulował dłońmi, jaki był zabawny. To wszystko, robiło dla mnie wielkie, wrażenie. Ale to uczucie, które towarzyszyło mi, kiedy szliśmy, niemal stykając się ramionami... Było takie inne... Ale miłe.. Jednak nigdy, czegoś takiego nie czułam. Dla mnie, ten dzień mógł się nie kończyć.
Jego towarzystwo było naprawdę... Nawet nie wiem, jakiego epitetu użyć!
Ale musiał już wracać. Obiecał, że się nie długo odezwie, nawet jeśli będę w Stanach! To słodkie!
Pożegnałam się z nim i wróciłam do, domu.
Kiedy ja się tak zmieniłam? Gdzie dawna, oschła i mało radosna May? Ale... Ta cała "przemiana", wcale mi nie przeszkadza. W sumie to sama nie wiem, czemu... Ale jakoś podoba mi się.
Kiedy wyszłam spod prysznica, zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu, pisało Leesh.
Niepewnie odebrałam telefon,a po chwili usłyszałam piskliwy głos, kobiety.
-May, słonko! Dobrze cię słyszeć...-zaczęła.
Przewróciłam oczami, ale milczałam.
-Słyszałam, że w środę, lecisz do Stanów! To świetna okazja, żebyście się tam, razem pokazali! -zaświergotała.
Od razu się zdenerwowałam.
-Leesh, ale to jest MÓJ czas, wolny. Wolny od pracy, a szczególnie wolny od Stylesa!-podniosłam ton.
-Ale mnie to, nie interesuje!-powiedziała, tym samym sztucznie milutkim głosem. -Macie tam razem lecieć! I nie chcę słuchać, żadnych "ale"!
Rozłączyła się..
No niech ją szlag trafi! To mój wyjazd... Ja sama, nie ja i on, JA SAMA! Nie ma w kontrakcie, nic na temat, wspólnych wyjazdów..
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Przebrana w luźne, szare dresy i białą bokserkę, poszłam otworzyć drzwi.
Widok totalnie mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się dzisiaj nikogo, a szczególnie całego One Direction, z dziewczynami. Ze zdziwienia otworzyłam szeroko szczękę.
-A.. Co wy tu robicie?-spytałam, a spojrzenie utkwiłam w Harrym.
Chłopak speszony, próbował uniknąć mojego wzroku.
-Zauważyliśmy, że Harry chodzi jakiś przybity.-zaczął Liam.
-Od razu pomyśleliśmy, że chodzi o ciebie.-wtrącił Niall.
-Więc, musicie się pogodzić, a do tego zrobimy imprezkę.-zakończył Zayn.
Położyłam ręce na biodrach i zadumałam się. Chłopcy nie czekając na moją reakcję, wtargnęli mi do mieszkania.
-Strasznie cię przepraszamy, ale nie miałyśmy głosu.-szepnęła Danielle.
Uśmiechnęłam się ciepło i poprowadziłam je do salonu.
-May, możemy porozmawiać?-spytał Styles, łapiąc mnie za łokieć.
Spojrzeniem przepełnionym smutkiem i złością, kiwnęłam głową i poszliśmy do kuchni, gdzie w tym czasie Louis, puścił "One Tree Hill".
-Rozmawiałam przed chwilą z Leesh.-mruknęłam pod nosem, wyjmując z lodówki Colę.
-Wierz, mi że to nie moja sprawka. Ja nie chcę popsuć ci wakacji.-zaczął się tłumaczyć.
Wyglądał na bardzo zmartwionego i zdenerwowanego.
-Nie psujesz.-postanowiłam spuścić z tonu. -Poznasz moich rodziców..
Zaśmieliśmy się pod nosem.
-May przepraszam...-szepnął Harry.
Nabrałam głęboko powietrza i uśmiechnęłam się. Zawiesiłam mu ręce na szyi i mocno przytuliłam.
-Buziak!-zaczęła krzyczeć Dan, wchodząc do kuchni.
Symbolicznie, pocałowałam Hazze w nos.
Dlaczego mu wybaczyłam? No cóż... Gdyby mu nie zależało, to by się nie starał... A starał sie.. To mi wystarczyło.
Kiedy Danielle wyszła z kuchni, wparował Lou.
-Niezła szopka.-mruknął kpiąco.-Dobrze gracie!
Zmierzyłam go wzrokiem, a Harry po prostu, go zignorował. Wyczułam napiętą atmosferę. Najlepsi przyjaciele? Nie wydaje mi się. Wyglądali, raczej na wrogów, albo przynajmniej byli pokłóceni.
Po chwili Styles, również opuścił pomieszczenie, zostawiając mnie sam na sam, z tym człowiekiem.
Czułam się, nieco skrępowana. On, tak dziwnie na mnie, działał. Chłodne spojrzenie, złośliwy uśmieszek i przygryzanie wargi. To było... Takie płytkie.
-Chętnie zamienił bym się z nim.-westchnął mierząc mnie od stóp, do głów.-Musisz być świetna, w łóżku...
Wytrzeszczyłam oczy na jego słowa. To było chamskie! Byłam skołowana, zdenerwowana, albo raczej wściekła. O nie! On jest gorszy, od Harrego! To on, tak bardzo kocha Eleanor? Coś mi się nie wydaje..
Założę się, że przy pierwszej lepszej okazji, przeleciałby byle jaką (ale ładną) laskę. To właśnie, mnie zraża do facetów. Ich nastawienie. Myślą, że jeśli są sławni i przystojni (Tomlinson razi pięknością), to mogą mieć każdą dziewczynę. A tylko głupia, pójdzie z nim do łóżka i wierzy w jego bajeczki! Jestem ciekawa, ile dziewczyn na boku ma? Bo właśnie na takiego wygląda..
Opuściłam kuchni i wróciłam do towarzystwa, gdzie wszyscy świetnie się bawili, grając w "Kalambury".
Dużo dowiedziałam się o chłopakach. O Niallu i jedzeniu, fobii Liama, miłości tego idioty, do marchewek i zamiłowania do swojego odbicia, jeśli wiecie o kogo mi chodzi. W sumie to większość tych rzeczy wiedziałam. Wszędzie piszą, o nich! O ich koncertach, kolejnych trasach, perfumach i książkach.. Tego jest pełno! Później, kiedy mój barek został oczyszczony z wszelkich procentów, a większość z towarzystwa padła, porozmawiałam chwilę z El. Dziewczyna chciała, żeby ten wieczór został między nami, a Harry nikomu o tym, nie powiedział. Zwłaszcza Louisowi. Zapewniłam ją, że nikomu nie powie, a sama na ściemniałam, że o to, się pokłóciliśmy. Wtedy w kieszeni, dżinsów El, zauważyłam coś dziwnego. A mianowicie, bardzo malutki flakonik, w której mieściło się kilka tabletek. Nie zauważyłam, etykiety, ale to na pewno nic, takiego. Przynajmniej nie to, co mi się zdawało.
Po chwili Calder, też padła, jak pozostali. Zostałam tylko ja i Harry. Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy rozmawiać. Tak, jak bodajże przed wczoraj. Było koło pierwszej. Na zewnątrz mocno wiało, a my zostawiając alkohol sięgnęliśmy po kubek, herbaty.
-Ee... Mam takie pytanie.-zaczęłam.-Od dłuższego czasu mnie to męczy, a mianowicie od, pierwszego koncertu, na którym byłam. Ta sytuacje z Pezz... Nie lubicie się, czy jak?
Chłopak zadumał się przez chwilę, po czym przygryzł wargę i podjął:
-Z racji tego, że masz zaszczyt być moją przyjaciółką i dziewczyną jednocześnie.-wywróciłam oczami.-To ci powiem. Jakieś trzy tygodnie temu, wszystko było okej, a Perrie wydawała mi się, jedyną normalną dziewczyną. I w sumie tak, było. A wszystko się zmieniło kiedy, poszliśmy na imprezę do Ed'a Sheerana.
Wszyscy się nawalili, ale ja musiałem prowadzić i jako jedyny byłem trzeźwy. Natomiast, chłopcy od drugiej, już spali. Kiedy szedłem do toalety, natchnąłem się na... Niecodzienny widok. Perrie i taki chłopak... Nawet go nie znałem. Oni się po prostu... Tak zachłannie całowali. Myślałem, że dojdzie do seksu na ścianie. Kiedy mnie zobaczyła, zaczęła się tłumaczyć, że to "wcale nie tak" i coś tam.. Nie istotne. Chciałem, jak najszybciej powiedzieć, o tym Zaynowi, żeby sobie uświadomił, jaka to suka, ale ona zapewniła mnie, że więcej się to nie powtórzy. I mogę powiedzieć, o tym Zaynowi jeśli jeszcze raz się, coś takiego wydarzy. Ale pilnuję się. Może była pijana... Nie wiem.. Ale coś mi w niej, nie pasuje. -zakończył swój monolog.
-Na pierwszy rzut oka, zdaje się być w porządku. Naprawdę! Jest miła i zabawna.-zauważyłam
-Może..
Nie wiem, czemu, ale miałam wrażenie, że on coś jeszcze ukrywa, ale nie miałam siły na "przesłuchiwanie''.
_____________________________
No i ósmeczka! Były trzy miłe komentarze,
a ja z takim Shitem tu się zjawiam.
Ale ósmy rozdział kończy ten sezon.
Macie tu zwiastun... Mojej roboty.
Pierwszy raz coś takiego robiłam, więc proszę o wyrozumiałość.
;**
Pocałował mnie w policzek na powitanie. Zamówiliśmy po kawie i jakoś rozmowa sama popłynęła.
Nie wiem jak, ale po prostu on gadał więcej ode mnie. A to ja zazwyczaj, dużo mówię. Jednak temu, jadaczka się nie zamykała. O wszystkim mówił, o pogodzie o koncertach, o swoim życiu i nadchodzących wakacjach, a ja tylko mu się przyglądałam z uśmiechem na twarzy, wpatrzona w jego śliczne, paczadełka.
Lśniły błękitem i zielenią jednocześnie..
-A.. Harry o tym wie?-spytał.
Spodziewałam się, że w końcu zada to pytanie. Jednak wolałam tego uniknąć. Było krępujące. Miałam mu powiedzieć, że Harry o tym nie wie, lub że się zgodził i nie ma nic, przeciwko. Przecież nie lubią się. Oni się nie znoszą! Szczerze to mam daleko i głęboko, co Styles o tym, myśli. Nie liczę się z jego zdaniem...
Choć, wcześniej było ważne i bolało, ale... W pewnym sensie on, skończył dla mnie istnieć!
Jedyne co nas łączy, to kontrakt. Tyle!
-Nie wie.. Ale średnio mnie to, obchodzi.-mruknęłam i upiłam łyk Latte.
Chłopak zrozumiał aluzję i o więcej, nie pytał.
Resztę, dnia spędziliśmy wspólnie.
Po wypiciu kawy i zjedzeniu Muffina, wybraliśmy się na krótki spacer. Pogoda była śliczna.
Słońce świeciło, lekki wiat muskał moją szyję, a do tego temperatura, typowo letnia.
Przeszliśmy się wzdłuż Tamizy ciągle, o czymś rozmawiając. Tematy, nie kończyły się i zawsze mieliśmy o czym rozmawiać. Imponował mi. Nawet nie wiem, kiedy przestawałam go słuchać i wlepiłam oczy w jego słodką buźkę. To jak mówił, jak gestykulował dłońmi, jaki był zabawny. To wszystko, robiło dla mnie wielkie, wrażenie. Ale to uczucie, które towarzyszyło mi, kiedy szliśmy, niemal stykając się ramionami... Było takie inne... Ale miłe.. Jednak nigdy, czegoś takiego nie czułam. Dla mnie, ten dzień mógł się nie kończyć.
Jego towarzystwo było naprawdę... Nawet nie wiem, jakiego epitetu użyć!
Ale musiał już wracać. Obiecał, że się nie długo odezwie, nawet jeśli będę w Stanach! To słodkie!
Pożegnałam się z nim i wróciłam do, domu.
Kiedy ja się tak zmieniłam? Gdzie dawna, oschła i mało radosna May? Ale... Ta cała "przemiana", wcale mi nie przeszkadza. W sumie to sama nie wiem, czemu... Ale jakoś podoba mi się.
Kiedy wyszłam spod prysznica, zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu, pisało Leesh.
Niepewnie odebrałam telefon,a po chwili usłyszałam piskliwy głos, kobiety.
-May, słonko! Dobrze cię słyszeć...-zaczęła.
Przewróciłam oczami, ale milczałam.
-Słyszałam, że w środę, lecisz do Stanów! To świetna okazja, żebyście się tam, razem pokazali! -zaświergotała.
Od razu się zdenerwowałam.
-Leesh, ale to jest MÓJ czas, wolny. Wolny od pracy, a szczególnie wolny od Stylesa!-podniosłam ton.
-Ale mnie to, nie interesuje!-powiedziała, tym samym sztucznie milutkim głosem. -Macie tam razem lecieć! I nie chcę słuchać, żadnych "ale"!
Rozłączyła się..
No niech ją szlag trafi! To mój wyjazd... Ja sama, nie ja i on, JA SAMA! Nie ma w kontrakcie, nic na temat, wspólnych wyjazdów..
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Przebrana w luźne, szare dresy i białą bokserkę, poszłam otworzyć drzwi.
Widok totalnie mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się dzisiaj nikogo, a szczególnie całego One Direction, z dziewczynami. Ze zdziwienia otworzyłam szeroko szczękę.
-A.. Co wy tu robicie?-spytałam, a spojrzenie utkwiłam w Harrym.
Chłopak speszony, próbował uniknąć mojego wzroku.
-Zauważyliśmy, że Harry chodzi jakiś przybity.-zaczął Liam.
-Od razu pomyśleliśmy, że chodzi o ciebie.-wtrącił Niall.
-Więc, musicie się pogodzić, a do tego zrobimy imprezkę.-zakończył Zayn.
Położyłam ręce na biodrach i zadumałam się. Chłopcy nie czekając na moją reakcję, wtargnęli mi do mieszkania.
-Strasznie cię przepraszamy, ale nie miałyśmy głosu.-szepnęła Danielle.
Uśmiechnęłam się ciepło i poprowadziłam je do salonu.
-May, możemy porozmawiać?-spytał Styles, łapiąc mnie za łokieć.
Spojrzeniem przepełnionym smutkiem i złością, kiwnęłam głową i poszliśmy do kuchni, gdzie w tym czasie Louis, puścił "One Tree Hill".
-Rozmawiałam przed chwilą z Leesh.-mruknęłam pod nosem, wyjmując z lodówki Colę.
-Wierz, mi że to nie moja sprawka. Ja nie chcę popsuć ci wakacji.-zaczął się tłumaczyć.
Wyglądał na bardzo zmartwionego i zdenerwowanego.
-Nie psujesz.-postanowiłam spuścić z tonu. -Poznasz moich rodziców..
Zaśmieliśmy się pod nosem.
-May przepraszam...-szepnął Harry.
Nabrałam głęboko powietrza i uśmiechnęłam się. Zawiesiłam mu ręce na szyi i mocno przytuliłam.
-Buziak!-zaczęła krzyczeć Dan, wchodząc do kuchni.
Symbolicznie, pocałowałam Hazze w nos.
Dlaczego mu wybaczyłam? No cóż... Gdyby mu nie zależało, to by się nie starał... A starał sie.. To mi wystarczyło.
Kiedy Danielle wyszła z kuchni, wparował Lou.
-Niezła szopka.-mruknął kpiąco.-Dobrze gracie!
Zmierzyłam go wzrokiem, a Harry po prostu, go zignorował. Wyczułam napiętą atmosferę. Najlepsi przyjaciele? Nie wydaje mi się. Wyglądali, raczej na wrogów, albo przynajmniej byli pokłóceni.
Po chwili Styles, również opuścił pomieszczenie, zostawiając mnie sam na sam, z tym człowiekiem.
Czułam się, nieco skrępowana. On, tak dziwnie na mnie, działał. Chłodne spojrzenie, złośliwy uśmieszek i przygryzanie wargi. To było... Takie płytkie.
-Chętnie zamienił bym się z nim.-westchnął mierząc mnie od stóp, do głów.-Musisz być świetna, w łóżku...
Wytrzeszczyłam oczy na jego słowa. To było chamskie! Byłam skołowana, zdenerwowana, albo raczej wściekła. O nie! On jest gorszy, od Harrego! To on, tak bardzo kocha Eleanor? Coś mi się nie wydaje..
Założę się, że przy pierwszej lepszej okazji, przeleciałby byle jaką (ale ładną) laskę. To właśnie, mnie zraża do facetów. Ich nastawienie. Myślą, że jeśli są sławni i przystojni (Tomlinson razi pięknością), to mogą mieć każdą dziewczynę. A tylko głupia, pójdzie z nim do łóżka i wierzy w jego bajeczki! Jestem ciekawa, ile dziewczyn na boku ma? Bo właśnie na takiego wygląda..
Opuściłam kuchni i wróciłam do towarzystwa, gdzie wszyscy świetnie się bawili, grając w "Kalambury".
Dużo dowiedziałam się o chłopakach. O Niallu i jedzeniu, fobii Liama, miłości tego idioty, do marchewek i zamiłowania do swojego odbicia, jeśli wiecie o kogo mi chodzi. W sumie to większość tych rzeczy wiedziałam. Wszędzie piszą, o nich! O ich koncertach, kolejnych trasach, perfumach i książkach.. Tego jest pełno! Później, kiedy mój barek został oczyszczony z wszelkich procentów, a większość z towarzystwa padła, porozmawiałam chwilę z El. Dziewczyna chciała, żeby ten wieczór został między nami, a Harry nikomu o tym, nie powiedział. Zwłaszcza Louisowi. Zapewniłam ją, że nikomu nie powie, a sama na ściemniałam, że o to, się pokłóciliśmy. Wtedy w kieszeni, dżinsów El, zauważyłam coś dziwnego. A mianowicie, bardzo malutki flakonik, w której mieściło się kilka tabletek. Nie zauważyłam, etykiety, ale to na pewno nic, takiego. Przynajmniej nie to, co mi się zdawało.
Po chwili Calder, też padła, jak pozostali. Zostałam tylko ja i Harry. Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy rozmawiać. Tak, jak bodajże przed wczoraj. Było koło pierwszej. Na zewnątrz mocno wiało, a my zostawiając alkohol sięgnęliśmy po kubek, herbaty.
-Ee... Mam takie pytanie.-zaczęłam.-Od dłuższego czasu mnie to męczy, a mianowicie od, pierwszego koncertu, na którym byłam. Ta sytuacje z Pezz... Nie lubicie się, czy jak?
Chłopak zadumał się przez chwilę, po czym przygryzł wargę i podjął:
-Z racji tego, że masz zaszczyt być moją przyjaciółką i dziewczyną jednocześnie.-wywróciłam oczami.-To ci powiem. Jakieś trzy tygodnie temu, wszystko było okej, a Perrie wydawała mi się, jedyną normalną dziewczyną. I w sumie tak, było. A wszystko się zmieniło kiedy, poszliśmy na imprezę do Ed'a Sheerana.
Wszyscy się nawalili, ale ja musiałem prowadzić i jako jedyny byłem trzeźwy. Natomiast, chłopcy od drugiej, już spali. Kiedy szedłem do toalety, natchnąłem się na... Niecodzienny widok. Perrie i taki chłopak... Nawet go nie znałem. Oni się po prostu... Tak zachłannie całowali. Myślałem, że dojdzie do seksu na ścianie. Kiedy mnie zobaczyła, zaczęła się tłumaczyć, że to "wcale nie tak" i coś tam.. Nie istotne. Chciałem, jak najszybciej powiedzieć, o tym Zaynowi, żeby sobie uświadomił, jaka to suka, ale ona zapewniła mnie, że więcej się to nie powtórzy. I mogę powiedzieć, o tym Zaynowi jeśli jeszcze raz się, coś takiego wydarzy. Ale pilnuję się. Może była pijana... Nie wiem.. Ale coś mi w niej, nie pasuje. -zakończył swój monolog.
-Na pierwszy rzut oka, zdaje się być w porządku. Naprawdę! Jest miła i zabawna.-zauważyłam
-Może..
Nie wiem, czemu, ale miałam wrażenie, że on coś jeszcze ukrywa, ale nie miałam siły na "przesłuchiwanie''.
_____________________________
No i ósmeczka! Były trzy miłe komentarze,
a ja z takim Shitem tu się zjawiam.
Ale ósmy rozdział kończy ten sezon.
Macie tu zwiastun... Mojej roboty.
Pierwszy raz coś takiego robiłam, więc proszę o wyrozumiałość.
;**
Subskrybuj:
Posty (Atom)