Zdenerwowana i zła wybiegłam z domu, tego dupka i postanowiłam, na piechotę wrócić do domu.
Słońce, świeciło w centrum. Było bardzo ciepło, a pogoda, jak na Londyn, zdumiewająca.
Pewnie wyglądałam okropnie! Rozmazany makijaż, rozczochrane włosy.. Jak jakaś ćpunka, którą w pewnym sensie się stawałam.
Życie zawsze dawało mi w dupę.. A wszystko zaczęło się od tego, że często się przeprowadzaliśmy. Nigdy nie miałam prawdziwej przyjaciółki, oprócz Destiny. W końcu, gdy miałam 16 lat, przeprowadziliśmy się z powrotem, do Long Beach, gdzie się urodziłam. Kiedy skończyłam 18 lat, poszłam z mamą na jej ostatni pokaz mody. Stałam za kulisami, razem z Des i obie z zazdrością w oczach, obserwowałyśmy, każde ruchy osób, które pomagają jej się, przygotować. Zapragnęłam tego strasznie, ale wiedziałam, że z moimi krzywymi nogami i brzydką buzią, nie mam szans, zaistnieć w świecie mody.
Ale coś się stało. Mianowicie, na pokazie mody, zawitał znany brytyjski fotograf i kiedy mnie zobaczył, był w szoku. Dał swoją wizytówkę i szybko kazał zadzwonić. Rozumiałam, że to mogła być moja jedyna szansa i nie mogłam jej zmarnować. Po tygodniu i rozważaniu tej decyzji, doszłam do wniosku, że chcę to robić.
Wszystko szło, po mojej myśli, ale musiałam się wyprowadzić do Londynu.. Jakoś dałam sobie radę... Znalazłam duże mieszkanie, pracę, managera, a kiedy szłam po kawę, natchnęłam się na Carę, która wylała na mnie, kawę... I tak moje problemy się skończyły. Rok później, poznałam Luke'a. Był pierwszym modelem, z jakim pracowałam. Zaczęliśmy się spotykać, a po niespełna dwóch tygodniach, byliśmy parą. Wtedy, było już o mnie głośno. Po uszy byłam w nim, zakochana. Był wysokim i umięśnionym, brunetem. Kochałam jego szmaragdowe oczy i słodki uśmieszek... Ale byłam głupia. Dwa razy przyłapałam go na zdradzie, ale wierzyłam... Wierzyłam w każde jego słowo. Mówił, że mnie kocha, a tamte nic dla niego, nie znaczą... W końcu, Cara przemówiła mi do rozsądku i skończyłam z nim, raz na zawsze. Później uświadomiłam sobie, że faceci to naprawdę dupki! Postanowiłam, że nie będę dla żadnego z nich, litościwa.. Będę się zachowywać, tak jak oni... I wszystko było dobrze, póki nie zjawił się, pan Styles! On wszystko zniszczył! I znowu moje życie się posypało... Z nim nie da się, zaprzyjaźnić.. Cokolwiek by to było...
Nagle wpadł na mnie, chłopak, może trochę wyższy ode mnie. Miał na sobie jasne dżinsy i niebieski T-shirt, z jakimś obrazkiem.
-Uważaj, jak chodzisz!-warknęłam.
-Ja.. Przepraszam..-wyjąkał. Spojrzałam na niego i od razu, moja złość znikła..
Zorientowałam się, że to nie, jakiś zwykły nastolatek, tylko Nathan Sykes! Nogi mi się ugięły.
Wtopiłam się w jego zielono-niebieskie oczy i poprawił, niesforny kosmyk włosów.
-Nie.. To moja wina.-zaprzeczyłam, posyłając nieśmiały uśmiech.
-Może wynagrodzę ci to, małą kawą?-spytał, szeroko się uśmiechając.
Zamyśliłam się przez chwilę. Tylko kawa! Tylko...
Zapisałam mu na ręce, swój numer i podpisując się imieniem.
Powiedział, że napisze i śpieszył się. Kiedy odszedł, odwróciłam się za nim, kiedy on zrobił to samo i oboje sobie, pomachaliśmy.
Był słodki. Wyglądał słodko. Miał śliczne oczy, rządek lśniących zębów.. Złość i popsuty humor, wyparował. Z uśmiechem na twarzy wróciłam do domu. To było, jak strzał w dziesiątkę...
Jednak, nie przemyślałam jednego... Ten strzał może też, zatopić mnie, całą... To idiotyczne..
Przecież, jak pójdę, na koleżeńską kawę, zaczną pisać, że zdradzam Harrego... Jaki ten świat jest popieprzony.. Odpocznę od tego, zgiełku już już za dwa dni. Poniedziałek i wtorek... I Ameryko, witaj!
Kiedy wróciłam do domu, było po pierwszej, a kiedy podłączyłam telefon do ładowarki, ukazało mi się 12 nieodebranych połączeń, z czego 8 było od Stylesa, a pozostałe od Els. Do tego trzy wiadomości, od tego kołka.
1.May, strasznie cię przepraszam! Ja naprawdę, nie chciałem...xx
2.Błagam cię odezwij się!
3.May, na miłość boską, proszę cię.. xx
Wal się Styles! Najpierw pomyśl, a potem rób. Później tego żałujesz, a to we mnie pozostanie, na zawsze.
Nie ugnę się, nawet jeśli, trochę mnie to poruszyło. Niech on się w końcu ogarnie i zastanowi. Ja nie ma siły na jego, humory. To jest uciążliwe.
Starałam się nie zaprzątać nim głowy i dać na luz, tego dnia. Nie było mi to dane. Dzwonił do mnie i dzwonił, a ja tylko wyciszałam telefon i dalej oglądałam "Plotkarę". Niech się w końcu odczepi.
Później zadzwoniła do mnie Cara.. Była jakaś smutna i przygnębiona. Taka nie swoja. Zawsze tryskała energią, nawet przez telefon, ale wtedy mówiła bardzo cicha. Oznajmiła tylko, że po szóstej będzie.
Zastanawiałam się, o co chodzi? To coś poważnego? Nie umiem, zazwyczaj odnaleźć się w takich, sytuacjach, a tym bardziej, jeśli to coś ważnego. Tak, jak mówiła, punktualnie (co było dziwne), zjawiła się u mnie. Miała zatroskaną minę, a wyglądała jeszcze gorzej.
-Cara, co się stało?-spytałam, kiedy usiadłyśmy z kubkiem herbaty, na sofie.
-Muszę wyjechać.-szepnęła, spuszczając wzrok. -Do Birmingham... Chcę trochę pomóc mamie, bo została sama. Ryan, wyjechał na studia, a ona sama sobie, nie da radę, pracując, jako bibliotekarka. Chcę jej pomóc, dlatego wyjeżdżam.
Przybita całą tą sytuacją, objęłam ją ramieniem.
-Kiedy wyjeżdżasz?-spytałam, wtapiając nos, w jej włosy.
-Jutro, rano. Dlatego przyszłam się pożegnać. May, będę za tobą tęsknić.-wybuchnęła płaczem i przycisnęła mnie, do niej.
Starałam się nie rozkleić, ale oczy zaszkliły mi się same. Poczułam ukłucie w brzuchu.
Nie chciałam aby odjeżdżała. Była najważniejszą osobą w moim życiu. Ja moja druga siostra!
Poza nią, nie mam tu, nikogo! Nikogo, z kim mogłabym porozmawiać, pośmiać się, czy wyjść na zakupy.
Stracę ją... Wierzę, że nie na zawsze i kiedyś, do mnie wróci.
-Pamiętaj, Carry! Zawsze możesz, zamieszkać u mnie, jeśli chciałabyś wrócić.-powiedziałam, na koniec, kiedy żegnałyśmy się w progu.
Dziewczyna uśmiechnęła się smutno i kiwnęła głową. Odwróciła się i ruszyła w stronę swojego mieszkania.
Pomachałam jej na pożegnanie. Jak ja będę żyć, bez niej? Bez, prawdopodobnie, najważniejszej osoby, w moim życiu? Jak? Nie poradzę sobie, bez niej...
Nagle poczułam chęć wzięcia, chociaż małej ilości prochów.
Sięgnęłam do torby, która leżała na komodzie w przedpokoju, i wyjęłam z niej, woreczek z narkotykiem.
Pobiegłam do łazienki i rozsypałam proszek, na krawędzi umywalki, po czym wciągnęłam proszek.
Spokojnie, wypuściłam powietrze, z płuc i pozwoliłam sobie, na chwilę wytchnienia.
Tego było m trzeba... Mojej dawnej przyjaciółki, która może być moją kolejną, przepustką, do większej sławy..Będzie ze mną na dobre i na, złe... Jakkolwiek to brzmi.
~*~
Rano obudziłam się w dobrym humorze. Próbowałam zrozumieć, zaistniałą sytuację, z Carą. Damy radę! Jest coś takiego, jak Skype! I kamerka, przez którą możemy się zobaczyć. Zawsze mogę, przyjechać do niej, abo ona do mnie. Jakoś się ułoży!
Kiedy przygotowywałam musli, przypomniałam sobie o spotkaniu, z Nathanem. Wzięłam telefon i wystukałam do niego wiadomość:
Mam nadzieję, że nie zapomniałeś o naszym spotkaniu... Starbucks, 17.00 xxMay
Nie dostałam odpowiedzi od razu, ale z pewnością, spał albo, miał coś ważnego do zrobienia.
O tobie, zapomnieć? Nie dam rady, kotku ; D!
Nie chciałam, żebyś pomyślał, że jestem desperatką! ^^
Spróbuje... Myślisz, że Styles będzie zazdrosny, o to spotkanie?
Nie... Jeśli nas nikt, nie złapię, będzie dobrze! xx
Odłożyłam telefon i zaśmiałam się, sama do siebie. Ale z niego, słodki chłopak. Żartowniś i wgl xD!
Szybko się przebrałam i ruszyłam na sesję. Przedtem się ważyłam, ale wcale nie schoudłam
Przedtem się ważyłam, ale wcale nie schudłam... Już powinno, zacząć działać! Dwa dni, pod rząd, biorę to świństwo i żadnych postępów. Nic!
Sesja przebiegła, bez najmniejszych problemów, pomimo że trwała dobre, kilka godzin i byłam wymęczona.
Miałam ochotę, tylko rzucić się na łóżko i odpłynąć w krainę Morfeusza.
Na sesji, miałam dziwne wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią, jakbym była najgrubszą, dziewczyną i towarzystwie. Takie były moje wrażenie. Ale jak zwykle, moje uronienia, stają się uciążliwe, wtedy kiedy najbardziej się przejmuję, ale jeśli chodzi o wagę.. Ona jest dla mnie, bardzo ważna. To ona, jest podstawą pracy i jeśli nie schudnę, to, baj baj, kontrakt! A tego nie chcę!
Kiedy zawitałam z powrotem, do mieszkania, była przed czwartą. Poszłam się odświeżyć, wzięłam kolejną, troszkę większą dawkę prochów i ponownie się przebrałam.
Wyjście z chłopakiem, było dla mnie czymś nowym. Nie miałam chłopaków, za przyjaciół i jakoś się do tego, nie kwapiłam. Ale on, jakoś tak działał i sprawiał wrażenie, miłego chłopaka, który nie chce mnie zaliczyć, przy pierwszej lepszej okazji. To mi się najbardziej podobało.
Wyszłam z mieszkania i postanowiłam przejść się spacerem, do Starbucksa.
Poznamy się lepiej, może zaprzyjaźnimy? A jak nas złapią, to zwyczajnie wyjaśnię im, że to mój przyjaciel. Bo w sumie tak, jest. Pewnie, Hazz znowu dostanie furii i nici, z naszej przyjaźni.
Ujrzałam, go siedzącego przy stoliku. Uśmiechnięty machał do mnie.
_________________________________
Przepraszam! Końcówka wyszła kiczowata!
Dziękuje za trzy komentarze! To naprawdę miło z Waszej strony.
Do następnego i jeśli macie pytanie, kierujcie je na ASK! ;***
środa, 26 czerwca 2013
piątek, 21 czerwca 2013
6
Po skończonej rozmowie z Eddiem, poszłam na górę się przebrać. W między czasie napisałam sms El, że trochę się spóźnię. Złożyło się tak, że miejsce, w którym spędza czas Eddie, jest nie daleko, Darkness.
Teraz pytanie.. Czy to wszystko jest tego warte? Czy to mi pomoże? Pomóc na pewno, ale.. Boję się.
Wtedy mi się udało, natomiast teraz, dam radę?
Podeszłam do skrytki, za lustrem i otworzyłam mini-sejf, z którego wyjęłam 100 funtów i schowałam do portfela. Była przerażona i bardzo zdenerwowana, dlatego wszystko robiłam w pośpiechu nie myśląc, o niczym.
Gdy już, znalazłam potrzebne cichy, podeszłam do lusterka i dłonią przeczesałam włosy. Delikatne loki opadły mi na ramiona, a ja uśmiechnęłam się do swojego odbicia. Wzięłam głęboki oddech i zeszłam na dół.
Bałam się.. Bałam się, cholernie, ale wiedziałam, że muszę to zrobić. Musiałam, to zaważało na mojej karierze. Nie mogę się bać, nie mogę! Dam sobie rade...
Wsiadłam do samochodu i skierowałam się na ulicę Neal Street. Ulica znajdowała się nie daleko Garrick Street, na której ja mieszkałam. Nerwowo, trzymałam kierownicę i z zawrotnością prędkością jechałam, ulicami Londynu. Było już ciemno. Latarnie oświetlały ulice..
To było nasze pierwsze spotkanie, od kilku miesięcy. Ostatni raz widzieliśmy się w lutym... Myślałam, że już kolejnego razu nie będzie. Miałam taką figurę, jak chciałam, a z tym świństwem skończyłam, raz na zawsze.
Wjechałam w ciemną uliczkę, na której było pusto.. Ani żywej duszy. Zaparkowałam samochód na krawężniku i wysiadłam z wozu. Dreszcze przebiegły mnie po plecach, a nogi miałam, jak z waty.
Odnalazłam ciemne, metalowe drzwi, i starej kamienicy i zapukałam dwa razy.
Nagle drzwi się uchyliły, a z nich wyłoniła się sylwetka Eddiego.
Jak zwykle, włosy miał niechlujnie ułożone na, żelu. Na sobie, ciemne dżinsy i skórzaną kurtkę.
-Nie mam, czasu. -mruknęłam i założyłam ręce na piersiach.
-Poświęcam ci mój cenny czas. Nie robię wyjątków.-syknął, łapiąc mnie za ramiona.
Sięgnął do kieszeni, z której wyjął dwa woreczki białego proszku. Nagle ukłucie, w brzuchu.. Lęk i strach, przed tym, co będzie. Przełknęłam głośno silne.
-Wymiękasz?-spytał unosząc brew.
Natychmiast pokręciłam głową i wyjęłam portfel.
-Tyle ile zawsze?-zapytałam, wyjmując banknot.
-Dla ciebie księżniczko, zawsze.-szepnął mi wprost do ucha. Przewróciłam oczami i wręczyłam mu pieniądze, a woreczek z narkotykiem, wsadziłam do małej kieszonki w torbie.
Bez słowa odwróciłam się i skierowałam do samochodu. Usłyszałam za sobą tylko, szyderczy śmiech Eddiego.
Co za palant! Możliwe, że będę mu wdzięczna, za to jeśli, jeszcze zgubię te dwa kilogramy?
Po chwili znalazłam się przed klubem. Była straszna kolejka, a El stała nieopodal nie, czekając na mnie.
Przywitałam ją całusem w policzek i przeprosiłam za spóźnienie. Nie zamierzałam stać w tej ogromnej kolejce, dlatego pociągnęłam za rękę Els, i podeszłyśmy do ochroniarza. Popatrzył najpierw na Eleanor. Jego mina świadczyła o tym, że samej by jej nie wpuścił. Później spojrzał na mnie i od razu się poprawił, wpuszczając nas do środka. Przy wejście, na naszym nadgarstku pojawiła się pieczątka z napisem: Darkness.
Powitał nas odór alkoholu, potu i papierosów. Neonowe światła i głośna muzyka, dodała nam odwagi.
Najpierw skierowałyśmy się do baru po kolorowe drinki i zajęłyśmy wolne miejsce, przy stoliku.
Bardzo mi się podobało. Z El, normalnie rozmawiałyśmy, jakbyśmy znały się przynajmniej kilka lat.
O wszystkim. Jedzeniu, ciuchach i facetach.. Mimo tego, że każda z nas miała chłopaka (prócz mnie, gdzie nasz "związek", jest skomplikowany), obczajałyśmy, tutejsze ciasteczka.
Wzięłam do ręki szklankę z napojem i przez czarną słomkę, pociągnęłam drinka.
Zauważyłam, że ktoś mi się przygląda. Wysoki i przystojny chłopak, oparł się o bar i mierzył mnie wzrokiem. Spojrzałam na niego i posłałam mu, najbardziej uwodzicielski uśmiech. I teraz ta, pokusa... Podejść do niego, zatańczyć i wylądować w łóżku, czy odpuścić... Pewnie, gdybym była normalna, dałabym sobie na wstrzymanie, ale ja jestem, głupia. Gestem wskazałam, żeby chwilę poczekał, po czym przeprosiłam Els, wymówką, że idę do łazienki. Dziewczyna, nic nie podejrzewając, również poinformowała mnie, że idzie zatańczy z jakimś chłopakiem. Zaśmiałam się i poszłam, do najbliższej toalety.
Upewniłam się, że w pomieszczeniu, nikogo nie ma i wyjęłam amfetaminę. Rozsypałam proszek, na karcie kredytowej i pochyliłam się, nad nim.
Wszystko będzie dobrze, powtarzałam w myślach. Uspokój się, May!
Wciągnęłam wszystko za jednym razem i od razu odchyliłam głowę do tyłu.
Milion prze różnych odczuć i emocji. Kulminacyjny moment, w którym poczułam się błogo i lekko. Pociągnęłam dwa razy nosem i uśmiechnęłam się do swojego odbicia. Jest świetnie!
Chowając wszystko wyszłam z łazienki i odszukałam, tego chłopaka. Na mój widok, szeroko się uśmiechnął. Tu nie ma, żadnych paparazzi... Nikt mnie nie złapie i nikt się nie dowie. Będę bardzo dyskretna.
Pociągnęłam chłopaka za rękę i powędrowaliśmy na parkiet.
Harry
Nie uważałem tego za dobry pomysł, ale Niall to Niall. Uparty, jak osioł! Ostatecznie się zgodziłem.
Dawno nie byłem na żadnej imprezie, może dobrze mi to zrobi? Darkness był moim ulubionym klubem, dlatego właśnie szliśmy tam. Muszę, choć trochę, zapomnieć o May. Zajęła już wszystkie moje myśli.
Chciałem trochę odreagować. Napić się, spędzić trochę czasu z tym, głupkiem i pobawić się. Nie miałem ochoty, na żadne flirty, na żadne zabawy, a szczególnie na jakieś puste idiotki!
Zająłem wolny stolik, a Niall załatwił drinki.
Rozglądnąłem się po sali, gdzie przykuła moją uwagę, pewna brunetka. Szalała na parkiecie w objęciach jakiegoś chłopaka. Gdy bardziej się przyjrzałem, dostrzegłem twarz Eleanor!
Els? Przecież ona nie chodzi na imprezy. Zwłaszcza sama! To do niej nie podobne. A tam? Bawiła się, pewnie na wpół przytomna, ocierała się o ciało, jakiegoś idioty... A Louis? Co by było, gdyby był zamiast Nialla?
Coś mi tu nie pasowało. El sama na imprezę, by nie poszła.. A takim razie z kim?
Wstałem i ruszyłem w kierunku Calder.
-Hej! -złapałem ją za ramiona.-Odbijany!
Odepchnąłem jakiegoś kolesia i zacząłem tańczyć z dziewczyną.
-Co tu robisz?-spytałem, przekrzykując muzykę.
-To raczej, ja powinnam cię o to, spytać!
Zignorowałem jej pytanie
-Z kim przyszłaś?
-Ze znajomą.
Dziewczyna ledwo, co odpowiadała na moje pytania, gdyż była strasznie pijana.
Patrzyłem na nią, wyczekując odpowiedzi. W końcu uległa.
-Z May.
Wmurowało mnie w podłogę.. Z May? Przyszły obie? Jeszcze dzisiaj dziewczyna, była załamana cała zaistniałą sytuacją, która również mnie wkurzyła, a teraz nagle, jest wszystko dobrze?
Spytałem Els, gdzie jest May, a dziewczyna już bez oporu, powiedziała, gdzie jest May.
Tańczyła z jakimś ciemnym blondynem, dość zmysłowy taniec. Chłopak pożerał ją wzrokiem, a dziewczyna całkowicie, mu się poddała. A wtedy to uczucie.. Ukłucie zazdrości, prosto w serce... To było, jak katastrofa kolejowa. Nie chcesz w niej uczestniczyć, ale nie możesz oderwać wzroku.
Stałem tam, jak wryty patrząc, na tych dwójkę. Els, zamówiłem taksówkę, żeby pojechała do domu. Kiedy wróciłem na salę, nie mogłem ich odnaleźć. Cholera, tak bardzo chciałem być na jego miejscu. Tylko, żeby to było prawdziwe. Żeby ona darzyła mnie tym silnym uczuciem...
Nagle zauważyłem, jak May ciągnie za rękę, chłopaka, na górę do prywatnych sal.
Zniknęli za drzwi. Czułem, że byłem czerwony ze złości. Ja, nie mogę nic, robić. Nie mogę się zadawać z dziewczynami, flirtować, czy nawet przytulić. A ona puszcza się po kątach, z jakimiś dupkami, jak dziwka!
Byłem wściekły. Od razu, podążyłem za nimi. Nie zależało mi na tym, co ona powie, co on zrobi. Chciałem ją tylko odciągnąć i zabrać stąd.
Impetem otworzyłem drzwi, do prywatnej salki, gdzie ujrzałem... Ją, opierającą się na ścianie i jego.. Składającego pocałunki, na jej szyi. Ze łzami w oczach, odciągnąłem ją od niego.
-Co ty robisz?!-wrzeszczała May.
Milczałem i ciągnąłem dziewczynę za sobą. W końcu przerzuciłem ją, przez ramię i zaskoczony jej lekkością, skierowałem się do wyjścia. Dziewczyna okładała pięściami moje plecy.
Wsadziłem dziewczynę na przednie siedzenie, samochodu i sam wsiadłem do środka. Wysłałem sms Niallowi z przeprosinami i skierowałem się do mojego domu.
Dziewczyna zmęczona, swoimi krzykami, jaki to jestem głupi, idiotyczny i beznadziejny, usnęła.
May
Obudziłam się... Na pewno, w nie swoim łóżku. Kawowe ściany, ciemne łóżko, obite czarną skórą na wezgłowiu, kilka obrazów, telewizor powieszony na ścianie i biurko. Gdzie ja jestem?
Usiadłam na łóżku i od razu tego pożałowałam. Głowa bolała mnie, niemiłosiernie! Czułam, że zaraz eksploduje!
Zacznijmy od początku. Poszłam wczoraj z Els, do klubu. Bawiłyśmy się, potem ten chłopak, poszłam wziąć, wypiłam i zaczęłam tańczyć z tym przystojniakiem... Wtedy czułam, że już mi błogo. Wtedy poszliśmy do salki, a tam.. Styles! Co za idiota! Wszystko wczoraj popsuł! To wszystko przez niego.
A może z jednej strony to dobrze? A co jeśli Andy, okazałby się jakimś gwałcicielem?! Wszystkiego za dużo.. Prochy, alkohol... To źle działa.
Wstałam z łóżka i zeszłam na dół. Wtedy zorientowałam się, że to mieszkanie Harrego.
Chłopak siedział w kuchni, czytając jakąś gazetę.
-No.. Wstałaś.-mruknął, spoglądając na mnie. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał jedenastą.
-Tak.. Dzięki.. Za wczoraj.-wyszeptałam, stając przy stole.
Chłopak milczał. Był jakiś dziwny.. Obojętny i oschły.
Znowu jego humorki? Jest gorszy, niż baba.
-Co ci?-spytałam.
-Co mi? Pytasz się, co mi?-podniósł głos, wstając. -Czy ty w ogóle wiesz, co by się stało, gdyby wczoraj ktoś cię nakrył?!
-Ale tego nie zrobił! O co się tak wściekasz?-krzyknęłam.
-O to, że ja jakoś trzymam się, kontraktu i nie puszczam z byle jakim, jak jakaś...
-Dziwka, tak?-spytałam, a łzy napłynęły mi do oczu.
Dziwka.. Nazwał mnie dziwką.. Zabolało. Jego słowa bolą, bardziej, niż kogoś innego. Dlaczego mi to robi?
Przecież, już było tak dobrze. Przyjaciele... Jednak on musi, wszystko spieprzyć!
-Nie powiedziałem tego.-mruknął spuszczając głowę.
-Ale pomyślałeś..-dodałam, a łzy pociekły mi ciurkiem, po policzku.- Może zazdrosny jesteś, co? Droga wolna.. Rób, co chcesz i z kim, chcesz! Mnie to nie interesuje, bo mam cię w dupie! Rozumiesz, Styles! Chciałam, żeby to wszystko przebiegło w miłej atmosferze. Wyciągnęłam rękę, chciałam się zaprzyjaźnić... A ty? Nazywasz mnie dziwką! Lepiej spójrz na siebie, bo wcale lepszy nie jesteś! -wykrzyczałam mu prosto w twarz.
-May...-szepnął łapiąc mnie za nadgarstek.
-Przestań...-westchnęłam i spojrzałam mu w oczy.
Stanął naprzeciwko mnie i podniósł podbródek.
-Rozumiem... Powiedziałeś, to co myślałeś..-szepnęłam, tłumiąc szloch.
Jego oczy było nieobecne... A do tego pozbawione, jakichkolwiek emocji. Można było tylko, dostrzec winę. Czyżby czuł się winny? Harry Styles?! Wielka, gwiazda? Winna?
Uwolniłam się z jego uścisku i wyszłam z mieszkania.
____________________________
To właśnie szósty rozdział, który trochę namieszał..
Można powiedzieć, że od niego zaczną się problemy.
Bardzo chciałabym podziękować Isabel Brown, która
jest ze mną od początki, a marzę o tym, żeby było was
więcej! Dziękuje, że ktoś to czyta! <33
Teraz pytanie.. Czy to wszystko jest tego warte? Czy to mi pomoże? Pomóc na pewno, ale.. Boję się.
Wtedy mi się udało, natomiast teraz, dam radę?
Podeszłam do skrytki, za lustrem i otworzyłam mini-sejf, z którego wyjęłam 100 funtów i schowałam do portfela. Była przerażona i bardzo zdenerwowana, dlatego wszystko robiłam w pośpiechu nie myśląc, o niczym.
Gdy już, znalazłam potrzebne cichy, podeszłam do lusterka i dłonią przeczesałam włosy. Delikatne loki opadły mi na ramiona, a ja uśmiechnęłam się do swojego odbicia. Wzięłam głęboki oddech i zeszłam na dół.
Bałam się.. Bałam się, cholernie, ale wiedziałam, że muszę to zrobić. Musiałam, to zaważało na mojej karierze. Nie mogę się bać, nie mogę! Dam sobie rade...
Wsiadłam do samochodu i skierowałam się na ulicę Neal Street. Ulica znajdowała się nie daleko Garrick Street, na której ja mieszkałam. Nerwowo, trzymałam kierownicę i z zawrotnością prędkością jechałam, ulicami Londynu. Było już ciemno. Latarnie oświetlały ulice..
To było nasze pierwsze spotkanie, od kilku miesięcy. Ostatni raz widzieliśmy się w lutym... Myślałam, że już kolejnego razu nie będzie. Miałam taką figurę, jak chciałam, a z tym świństwem skończyłam, raz na zawsze.
Wjechałam w ciemną uliczkę, na której było pusto.. Ani żywej duszy. Zaparkowałam samochód na krawężniku i wysiadłam z wozu. Dreszcze przebiegły mnie po plecach, a nogi miałam, jak z waty.
Odnalazłam ciemne, metalowe drzwi, i starej kamienicy i zapukałam dwa razy.
Nagle drzwi się uchyliły, a z nich wyłoniła się sylwetka Eddiego.
Jak zwykle, włosy miał niechlujnie ułożone na, żelu. Na sobie, ciemne dżinsy i skórzaną kurtkę.
-Nie mam, czasu. -mruknęłam i założyłam ręce na piersiach.
-Poświęcam ci mój cenny czas. Nie robię wyjątków.-syknął, łapiąc mnie za ramiona.
Sięgnął do kieszeni, z której wyjął dwa woreczki białego proszku. Nagle ukłucie, w brzuchu.. Lęk i strach, przed tym, co będzie. Przełknęłam głośno silne.
-Wymiękasz?-spytał unosząc brew.
Natychmiast pokręciłam głową i wyjęłam portfel.
-Tyle ile zawsze?-zapytałam, wyjmując banknot.
-Dla ciebie księżniczko, zawsze.-szepnął mi wprost do ucha. Przewróciłam oczami i wręczyłam mu pieniądze, a woreczek z narkotykiem, wsadziłam do małej kieszonki w torbie.
Bez słowa odwróciłam się i skierowałam do samochodu. Usłyszałam za sobą tylko, szyderczy śmiech Eddiego.
Co za palant! Możliwe, że będę mu wdzięczna, za to jeśli, jeszcze zgubię te dwa kilogramy?
Po chwili znalazłam się przed klubem. Była straszna kolejka, a El stała nieopodal nie, czekając na mnie.
Przywitałam ją całusem w policzek i przeprosiłam za spóźnienie. Nie zamierzałam stać w tej ogromnej kolejce, dlatego pociągnęłam za rękę Els, i podeszłyśmy do ochroniarza. Popatrzył najpierw na Eleanor. Jego mina świadczyła o tym, że samej by jej nie wpuścił. Później spojrzał na mnie i od razu się poprawił, wpuszczając nas do środka. Przy wejście, na naszym nadgarstku pojawiła się pieczątka z napisem: Darkness.
Powitał nas odór alkoholu, potu i papierosów. Neonowe światła i głośna muzyka, dodała nam odwagi.
Najpierw skierowałyśmy się do baru po kolorowe drinki i zajęłyśmy wolne miejsce, przy stoliku.
Bardzo mi się podobało. Z El, normalnie rozmawiałyśmy, jakbyśmy znały się przynajmniej kilka lat.
O wszystkim. Jedzeniu, ciuchach i facetach.. Mimo tego, że każda z nas miała chłopaka (prócz mnie, gdzie nasz "związek", jest skomplikowany), obczajałyśmy, tutejsze ciasteczka.
Wzięłam do ręki szklankę z napojem i przez czarną słomkę, pociągnęłam drinka.
Zauważyłam, że ktoś mi się przygląda. Wysoki i przystojny chłopak, oparł się o bar i mierzył mnie wzrokiem. Spojrzałam na niego i posłałam mu, najbardziej uwodzicielski uśmiech. I teraz ta, pokusa... Podejść do niego, zatańczyć i wylądować w łóżku, czy odpuścić... Pewnie, gdybym była normalna, dałabym sobie na wstrzymanie, ale ja jestem, głupia. Gestem wskazałam, żeby chwilę poczekał, po czym przeprosiłam Els, wymówką, że idę do łazienki. Dziewczyna, nic nie podejrzewając, również poinformowała mnie, że idzie zatańczy z jakimś chłopakiem. Zaśmiałam się i poszłam, do najbliższej toalety.
Upewniłam się, że w pomieszczeniu, nikogo nie ma i wyjęłam amfetaminę. Rozsypałam proszek, na karcie kredytowej i pochyliłam się, nad nim.
Wszystko będzie dobrze, powtarzałam w myślach. Uspokój się, May!
Wciągnęłam wszystko za jednym razem i od razu odchyliłam głowę do tyłu.
Milion prze różnych odczuć i emocji. Kulminacyjny moment, w którym poczułam się błogo i lekko. Pociągnęłam dwa razy nosem i uśmiechnęłam się do swojego odbicia. Jest świetnie!
Chowając wszystko wyszłam z łazienki i odszukałam, tego chłopaka. Na mój widok, szeroko się uśmiechnął. Tu nie ma, żadnych paparazzi... Nikt mnie nie złapie i nikt się nie dowie. Będę bardzo dyskretna.
Pociągnęłam chłopaka za rękę i powędrowaliśmy na parkiet.
Harry
Nie uważałem tego za dobry pomysł, ale Niall to Niall. Uparty, jak osioł! Ostatecznie się zgodziłem.
Dawno nie byłem na żadnej imprezie, może dobrze mi to zrobi? Darkness był moim ulubionym klubem, dlatego właśnie szliśmy tam. Muszę, choć trochę, zapomnieć o May. Zajęła już wszystkie moje myśli.
Chciałem trochę odreagować. Napić się, spędzić trochę czasu z tym, głupkiem i pobawić się. Nie miałem ochoty, na żadne flirty, na żadne zabawy, a szczególnie na jakieś puste idiotki!
Zająłem wolny stolik, a Niall załatwił drinki.
Rozglądnąłem się po sali, gdzie przykuła moją uwagę, pewna brunetka. Szalała na parkiecie w objęciach jakiegoś chłopaka. Gdy bardziej się przyjrzałem, dostrzegłem twarz Eleanor!
Els? Przecież ona nie chodzi na imprezy. Zwłaszcza sama! To do niej nie podobne. A tam? Bawiła się, pewnie na wpół przytomna, ocierała się o ciało, jakiegoś idioty... A Louis? Co by było, gdyby był zamiast Nialla?
Coś mi tu nie pasowało. El sama na imprezę, by nie poszła.. A takim razie z kim?
Wstałem i ruszyłem w kierunku Calder.
-Hej! -złapałem ją za ramiona.-Odbijany!
Odepchnąłem jakiegoś kolesia i zacząłem tańczyć z dziewczyną.
-Co tu robisz?-spytałem, przekrzykując muzykę.
-To raczej, ja powinnam cię o to, spytać!
Zignorowałem jej pytanie
-Z kim przyszłaś?
-Ze znajomą.
Dziewczyna ledwo, co odpowiadała na moje pytania, gdyż była strasznie pijana.
Patrzyłem na nią, wyczekując odpowiedzi. W końcu uległa.
-Z May.
Wmurowało mnie w podłogę.. Z May? Przyszły obie? Jeszcze dzisiaj dziewczyna, była załamana cała zaistniałą sytuacją, która również mnie wkurzyła, a teraz nagle, jest wszystko dobrze?
Spytałem Els, gdzie jest May, a dziewczyna już bez oporu, powiedziała, gdzie jest May.
Tańczyła z jakimś ciemnym blondynem, dość zmysłowy taniec. Chłopak pożerał ją wzrokiem, a dziewczyna całkowicie, mu się poddała. A wtedy to uczucie.. Ukłucie zazdrości, prosto w serce... To było, jak katastrofa kolejowa. Nie chcesz w niej uczestniczyć, ale nie możesz oderwać wzroku.
Stałem tam, jak wryty patrząc, na tych dwójkę. Els, zamówiłem taksówkę, żeby pojechała do domu. Kiedy wróciłem na salę, nie mogłem ich odnaleźć. Cholera, tak bardzo chciałem być na jego miejscu. Tylko, żeby to było prawdziwe. Żeby ona darzyła mnie tym silnym uczuciem...
Nagle zauważyłem, jak May ciągnie za rękę, chłopaka, na górę do prywatnych sal.
Zniknęli za drzwi. Czułem, że byłem czerwony ze złości. Ja, nie mogę nic, robić. Nie mogę się zadawać z dziewczynami, flirtować, czy nawet przytulić. A ona puszcza się po kątach, z jakimiś dupkami, jak dziwka!
Byłem wściekły. Od razu, podążyłem za nimi. Nie zależało mi na tym, co ona powie, co on zrobi. Chciałem ją tylko odciągnąć i zabrać stąd.
Impetem otworzyłem drzwi, do prywatnej salki, gdzie ujrzałem... Ją, opierającą się na ścianie i jego.. Składającego pocałunki, na jej szyi. Ze łzami w oczach, odciągnąłem ją od niego.
-Co ty robisz?!-wrzeszczała May.
Milczałem i ciągnąłem dziewczynę za sobą. W końcu przerzuciłem ją, przez ramię i zaskoczony jej lekkością, skierowałem się do wyjścia. Dziewczyna okładała pięściami moje plecy.
Wsadziłem dziewczynę na przednie siedzenie, samochodu i sam wsiadłem do środka. Wysłałem sms Niallowi z przeprosinami i skierowałem się do mojego domu.
Dziewczyna zmęczona, swoimi krzykami, jaki to jestem głupi, idiotyczny i beznadziejny, usnęła.
May
Obudziłam się... Na pewno, w nie swoim łóżku. Kawowe ściany, ciemne łóżko, obite czarną skórą na wezgłowiu, kilka obrazów, telewizor powieszony na ścianie i biurko. Gdzie ja jestem?
Usiadłam na łóżku i od razu tego pożałowałam. Głowa bolała mnie, niemiłosiernie! Czułam, że zaraz eksploduje!
Zacznijmy od początku. Poszłam wczoraj z Els, do klubu. Bawiłyśmy się, potem ten chłopak, poszłam wziąć, wypiłam i zaczęłam tańczyć z tym przystojniakiem... Wtedy czułam, że już mi błogo. Wtedy poszliśmy do salki, a tam.. Styles! Co za idiota! Wszystko wczoraj popsuł! To wszystko przez niego.
A może z jednej strony to dobrze? A co jeśli Andy, okazałby się jakimś gwałcicielem?! Wszystkiego za dużo.. Prochy, alkohol... To źle działa.
Wstałam z łóżka i zeszłam na dół. Wtedy zorientowałam się, że to mieszkanie Harrego.
Chłopak siedział w kuchni, czytając jakąś gazetę.
-No.. Wstałaś.-mruknął, spoglądając na mnie. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał jedenastą.
-Tak.. Dzięki.. Za wczoraj.-wyszeptałam, stając przy stole.
Chłopak milczał. Był jakiś dziwny.. Obojętny i oschły.
Znowu jego humorki? Jest gorszy, niż baba.
-Co ci?-spytałam.
-Co mi? Pytasz się, co mi?-podniósł głos, wstając. -Czy ty w ogóle wiesz, co by się stało, gdyby wczoraj ktoś cię nakrył?!
-Ale tego nie zrobił! O co się tak wściekasz?-krzyknęłam.
-O to, że ja jakoś trzymam się, kontraktu i nie puszczam z byle jakim, jak jakaś...
-Dziwka, tak?-spytałam, a łzy napłynęły mi do oczu.
Dziwka.. Nazwał mnie dziwką.. Zabolało. Jego słowa bolą, bardziej, niż kogoś innego. Dlaczego mi to robi?
Przecież, już było tak dobrze. Przyjaciele... Jednak on musi, wszystko spieprzyć!
-Nie powiedziałem tego.-mruknął spuszczając głowę.
-Ale pomyślałeś..-dodałam, a łzy pociekły mi ciurkiem, po policzku.- Może zazdrosny jesteś, co? Droga wolna.. Rób, co chcesz i z kim, chcesz! Mnie to nie interesuje, bo mam cię w dupie! Rozumiesz, Styles! Chciałam, żeby to wszystko przebiegło w miłej atmosferze. Wyciągnęłam rękę, chciałam się zaprzyjaźnić... A ty? Nazywasz mnie dziwką! Lepiej spójrz na siebie, bo wcale lepszy nie jesteś! -wykrzyczałam mu prosto w twarz.
-May...-szepnął łapiąc mnie za nadgarstek.
-Przestań...-westchnęłam i spojrzałam mu w oczy.
Stanął naprzeciwko mnie i podniósł podbródek.
-Rozumiem... Powiedziałeś, to co myślałeś..-szepnęłam, tłumiąc szloch.
Jego oczy było nieobecne... A do tego pozbawione, jakichkolwiek emocji. Można było tylko, dostrzec winę. Czyżby czuł się winny? Harry Styles?! Wielka, gwiazda? Winna?
Uwolniłam się z jego uścisku i wyszłam z mieszkania.
____________________________
To właśnie szósty rozdział, który trochę namieszał..
Można powiedzieć, że od niego zaczną się problemy.
Bardzo chciałabym podziękować Isabel Brown, która
jest ze mną od początki, a marzę o tym, żeby było was
więcej! Dziękuje, że ktoś to czyta! <33
niedziela, 16 czerwca 2013
5
Ucieszona, że wszystko się ułożyło wróciłam, do siebie do domu.
Szczerze, to kamień spadł mi z serca. Jednak Harry, to złoty chłopak. Mam wrażenie, że stopniowo się przede mną, otwiera. Czuję, że już nie długo, poznam prawdziwego Harrego Stylesa. Bo ten, którego poznałam, to nie ten sam chłopak. Zależało mu tylko na jednym i ze mną miał, tylko takie skojarzenia, ale teraz próbujemy przyjaźni i strasznie się z tego, się cieszę. Wiem, że go uraziłam, ale ten kochany, czubek mi wybaczył. Nasza przyjaźń będzie oryginalna! No bo, jacy znajomy poznają się w barze, gdzie w ustronnym miejscu, uprawiają seks, nie znając swojego imienia. Czy to nie jest, śmieszne? Wiedziałam, że ze Stylesem, będzie inaczej, niż z innymi facetami. To było, zapisane gdzieś, gdzieś! Chyba, odmieniamy się, nawzajem. On mnie, a ja Go.. Od kiedy, ja jestem miła, dla facetów? Od kiedy, on naprawdę, przyjaźni się z dziewczyną i nie zależy mu, na tym?
Nagle poczułam wibrację w telefonie. Destiny.
-No, hej! Myślałam, że nie żyjesz! Nie odzywasz się i w ogóle..-przywitała mnie siostra.
-Wybacz, Des... Nie miałam czasu...-zaczęłam się wykręcać.
-No tak. Ty i twój nowy chłopak... To oczywiste.-śmiała się.
Mi nie było do śmiechu. Musiałam ich okłamywać, a dla mnie to nie było, łatwe. Oni mnie dobrze znają i wystarczy jedno, moje potknięcie, a zorientują się.
-Daj spokój..-ucięłam.
-Kiedy przylecisz?-spytała, zmieniając temat.
-Miałam, taki plan, że w środę do Was zawitam i zostanę do niedzieli. Ale niech to będzie, surprise! Nie mów nic, rodzicom.-poprosiłam.
-Postaram się, wiesz, że mi to nie wychodzi! Muszę kończyć.. Kocham cię, May!
-Ja ciebie, też Des!
Schowałam telefon, do torby i zaparkowałam na podjeździe.
Nie wiedziałam, że wszystko może się tak, odmienić. I to, w tak, szybkim tempie. Że wszystko się, ułoży. Że po raz pierwszy, nie czuję potrzeby, pójścia do klubu i znaleźć sobie, faceta. Teraz, zmieniłam się i podoba mi się. Że jestem uśmiechnięta i szczęśliwa. Mam Carę i Harrego... Wszystko idzie, w dobrym kierunku.
Jeszcze, chciałabym znaleźć sobie chłopaka.. Ale na razie, nici z tego, skoro jestem z Harrym. Nie ma na to, wyjścia. Chcę tylko, żeby kontrakt dobiegł, końca a my, będziemy wolni od tego, pieprzonego Modestu!
Rano obudził, mnie telefon od Daryla.
-Hej słonko! Pamiętaj, na 10.00, masz sesję i idź z Harrym. Wszystko idzie, dobrze. Jest o was, głośno! Powodzenia!
Nie dał mi dojść do słowa, tylko się rozłączył. Równie dobrze, może napisać sms, albo zostawić wiadomość, na poczcie głosowej. Ale, on zawsze musi, mnie budzić o 08.00. Jestem mu wdzięczna, za wszystko. Że pomógł mi z tym, wszystkim i on jest bardzo sympatyczny, kocham go, ale zawsze pojawia, się i dzwoni, w złym momencie.
Na skutek, tego że nie mogłam już, zasnąć poszłam pod prysznic. Wyjęłam z szafy, potrzebne ciuchy i zaraz się w, nie przebrałam. Harry miał być, po 10.00, także miałam jeszcze godzinę. Z moim musli, zasiadłam przed komputerem i, coś po raz, któryś skusiło mnie, żebym zajrzała na portal plotkarski "Rumors"
To zdjęcie, May wstawiła na Instagrama.
www.rumors.com
Szczerze, to kamień spadł mi z serca. Jednak Harry, to złoty chłopak. Mam wrażenie, że stopniowo się przede mną, otwiera. Czuję, że już nie długo, poznam prawdziwego Harrego Stylesa. Bo ten, którego poznałam, to nie ten sam chłopak. Zależało mu tylko na jednym i ze mną miał, tylko takie skojarzenia, ale teraz próbujemy przyjaźni i strasznie się z tego, się cieszę. Wiem, że go uraziłam, ale ten kochany, czubek mi wybaczył. Nasza przyjaźń będzie oryginalna! No bo, jacy znajomy poznają się w barze, gdzie w ustronnym miejscu, uprawiają seks, nie znając swojego imienia. Czy to nie jest, śmieszne? Wiedziałam, że ze Stylesem, będzie inaczej, niż z innymi facetami. To było, zapisane gdzieś, gdzieś! Chyba, odmieniamy się, nawzajem. On mnie, a ja Go.. Od kiedy, ja jestem miła, dla facetów? Od kiedy, on naprawdę, przyjaźni się z dziewczyną i nie zależy mu, na tym?
Nagle poczułam wibrację w telefonie. Destiny.
-No, hej! Myślałam, że nie żyjesz! Nie odzywasz się i w ogóle..-przywitała mnie siostra.
-Wybacz, Des... Nie miałam czasu...-zaczęłam się wykręcać.
-No tak. Ty i twój nowy chłopak... To oczywiste.-śmiała się.
Mi nie było do śmiechu. Musiałam ich okłamywać, a dla mnie to nie było, łatwe. Oni mnie dobrze znają i wystarczy jedno, moje potknięcie, a zorientują się.
-Daj spokój..-ucięłam.
-Kiedy przylecisz?-spytała, zmieniając temat.
-Miałam, taki plan, że w środę do Was zawitam i zostanę do niedzieli. Ale niech to będzie, surprise! Nie mów nic, rodzicom.-poprosiłam.
-Postaram się, wiesz, że mi to nie wychodzi! Muszę kończyć.. Kocham cię, May!
-Ja ciebie, też Des!
Schowałam telefon, do torby i zaparkowałam na podjeździe.
Nie wiedziałam, że wszystko może się tak, odmienić. I to, w tak, szybkim tempie. Że wszystko się, ułoży. Że po raz pierwszy, nie czuję potrzeby, pójścia do klubu i znaleźć sobie, faceta. Teraz, zmieniłam się i podoba mi się. Że jestem uśmiechnięta i szczęśliwa. Mam Carę i Harrego... Wszystko idzie, w dobrym kierunku.
Jeszcze, chciałabym znaleźć sobie chłopaka.. Ale na razie, nici z tego, skoro jestem z Harrym. Nie ma na to, wyjścia. Chcę tylko, żeby kontrakt dobiegł, końca a my, będziemy wolni od tego, pieprzonego Modestu!
Rano obudził, mnie telefon od Daryla.
-Hej słonko! Pamiętaj, na 10.00, masz sesję i idź z Harrym. Wszystko idzie, dobrze. Jest o was, głośno! Powodzenia!
Nie dał mi dojść do słowa, tylko się rozłączył. Równie dobrze, może napisać sms, albo zostawić wiadomość, na poczcie głosowej. Ale, on zawsze musi, mnie budzić o 08.00. Jestem mu wdzięczna, za wszystko. Że pomógł mi z tym, wszystkim i on jest bardzo sympatyczny, kocham go, ale zawsze pojawia, się i dzwoni, w złym momencie.
Na skutek, tego że nie mogłam już, zasnąć poszłam pod prysznic. Wyjęłam z szafy, potrzebne ciuchy i zaraz się w, nie przebrałam. Harry miał być, po 10.00, także miałam jeszcze godzinę. Z moim musli, zasiadłam przed komputerem i, coś po raz, któryś skusiło mnie, żebym zajrzała na portal plotkarski "Rumors"
Otóż,
jak już wcześniej wspominaliśmy, May i Harry, są ze sobą w związku.
-Są
ze sobą szczęśliwi.-mówi osoba z otoczenia, gwiazd.
Podobno,
spędzają ze sobą mnóstwo czasu i bez przerwy, są w kontakcie. Chodzą plotki, że
ich związek to ściema. Wiele, osób twierdzi, że Harry to robi, by pokazać
Taylor, że wcale mu, na niej nie zależało. Albo, że to właśnie May, wykorzystuje
Harrego, by się „wypromować”. Niestety, to wszystko plotki, a z żadną z gwiazd,
nikt nie rozmawiał. Natomiast, zdjęcia z Instagrama, mówią coś innego…
Miejmy,
nadzieję, że im się uda! To zdjęcie, May wstawiła na Instagrama.
www.rumors.com
piątek, 14 czerwca 2013
4
Obudziłam się w tej samej pozycji, co zasnęłam. Tylko, że telewizor był wyłączony, a Harry słodko spał, na w pół leżąco. Trzymał swoją rękę na moim biodrze. Ostrożnie, wyswobodziłam się z jego dotyku, tak by go, nie obudzić. Dla odmiany i żeby zacząć, tą przyjaźń od zera, postanowiłam zrobić śniadanie. Nic oryginalnego i nic nowego, ale zawsze coś. Wyjęłam jajka i plastry bekonu. Rozbiłam jajka na patelni, a na osobnej położyłam bekon. Związałam włosy w luźnego koka. Bekon zaczął skwierczeć, a z tym dźwiękiem obudził się pan, Styles. Zaspany, przyczłapał do kuchni, ziewając. Podrapał się po tyle głowy i uśmiechnął się.
-Głodny?-spytałam, nakładając na talerz jajecznice. Chłopak pokiwał głową i usiadł do stołu. Podałam mu talerz i kubek kawy, po czym zajęłam miejsce naprzeciwko niego, z musli.
-I to ci wystarcza?-spytał wskazując widelcem na moją małą szklankę.
Kiwnęłam głową i oblizałam wargi. Przyglądałam się temu, kołkowi, który zajadał się śniadaniem. Nie patrzył na mnie, za to, ja nie mogłam oderwać od niego, wzroku. Tak bardzo tego chciałam.. Tak bardzo pragnęłam tej przyjaźni. Podejść do niego, ucałować w policzek i przytulić się do niego. Opowiedzieć mu o swoim dniu... Teraz, to ma znikome szanse. Przecież, jesteśmy "parą". Wszyscy o tym wiedzą i nie ma, odwrotu.
Nagle usłyszałam, jak klamka w drzwiach się przekręca, a do przed pokoju wchodzi Cara.
Ubrana w dżinsowe, krótkie spodenki, białą bokserkę i niebieskie palto, a do tego czarne botki.
-May, tak się zastanawiałam nad tym idiotą i waszym idiotycznym związkiem. Możecie jakoś od niego uwolnimy?-spytała, nie patrząc na nas. Tak więc, nie widziała jego miny. Zaciekawionej i lekko zasmuconej miny. Zrobiło mi się głupio, bo teraz nie uważam go, za totalnego głupka i idiotę i nawet to wszystko mi odpowiada, tylko by spróbować przyjaźni.
Wytrzeszczyłam oczy i mało nie zakrztusiłam się jogurtem, kiedy Cara weszła do pokoju i ujrzała Harrego.
Zatkała usta i zastygła w ruchu.
-O matko!-zawołała.
-Utłukę cię, kiedyś!-syknęłam i pociągnęłam ją za rękę do salonu.
Stanęłyśmy naprzeciwko siebie. Położyłam jedną rękę na biodrze, a drugą dotknęłam się czoła. Cara była przestraszona.
-Boże May, strasznie cię przepraszam! Nie wiedziałam... Że on, tu będzie. -wyszeptała.
Westchnęłam głośno i zamyśliłam się.
Co on sobie teraz pomyśli? Najpierw zapraszam go do siebie, a teraz uważam go za dupka i idiotę.
Na pewno myśli, że jestem fałszywą suką i nie chce mieć ze mną nic, wspólnego. Dlaczego, kiedy chcę zrobić coś dobrego, nigdy mi to nie wychodzi? Dlaczego? Ja naprawdę tak o nim, nie uważam. Wiem, że jest zupełnie inny i chcę go odkryć. Chcę być dziewczyną, której może zaufać i powierzyć wszystkie, możliwe sekrety. Teraz zaprzepaściłam swoją szansę. Bożeee.
-Wiesz.. May, ja będę się zbierać.-odezwał się Harry.-Dzięki za śniadanie!
Wziął kurtkę i bez żadnego gestu wyszedł.
Gotowało się we mnie. Miałam ochotę krzyknąć, na cały głos, jakie to wszystko jest niesprawiedliwe.
A dotychczas, wszystko się tak, układało. Teraz, wszystko się pieprzy po kolei.
-May...-westchnęła Cara przytulając mnie.
-Cara?
-Co?
-Wyjdź! Błagam cię, idź na chwilę do łazienki. -warknęłam.
Dziewczyna, powstrzymując uśmiech, wyszła do łazienki, a ja powędrowałam do ogródka i na cały głos krzyknęłam: Ja pierdole!
Ale komu, jak nie Carze, miałam o tym powiedzieć?
Kiedy już, zupełni ochłonęłam, pozwoliłam jej wyjść z łazienki i zaczęłam opowiadać, jej. I to wszystko było prawdą. Bardzo mi na nim, zależy i nie żałuję, że zgodziłam się na ten związek. Nie wiem, co on o tym myśli, zwłaszcza teraz. Na pewno zrobiło mu się przykro. Mimo że wygląda na takiego, którego nic nie rusza, to to, co powiedziała Cara było, zapewne okropne. Jednak dziewczyna nie mogła uwierzyć, że tak myślę.
Dlaczego? Znamy się, już trzy lata i ona wie wszystko o mnie, a ja wiem wszystko, o niej. Tak więc, nie mamy nic do ukrycia. Wie, że jestem zupełnie inna, a to że posiadam serce, dla chłopaków, było abstrakcją.
Jednak ten chłopak, wzbudzał we mnie, inne uczucie i bardzo chciałam być przy nim. To się nasila z każdym dniem i coraz łatwiej mi to, zrozumieć.
-May.. Czegoś ty się naćpała?-spytała Cara dotykając mojego czoła.
-Mówię serio. Kiedy to do ciebie, dotrze?
Spędziłyśmy ze sobą cały dzień. Ten dzień, był wolny. Wolny od sesji i wolny od Harrego.
Oglądając filmy i gotując, dziś obiad nie mogłam przestać, o nim myśleć. Było mi go żal... To było takie nie dojrzałe i... I po prostu do dupy! May, spójrz prawdzie w oczy..Jesteś idiotką! On cię nienawidzi! Tak było, jest i będzie.
Kiedy Cara wyszła ode mnie, nadal byłam zła, na siebie. Nie chciałam tego, tak zostawić. Już zaczęłam, muszę to skończyć.
Siedząc, na kanapie, sięgnęłam po czerwony segregator i zaczęłam szukać jego, adresu. Najpierw znalazłam, do ich wspólnego domu, a później do jego prywatnego. Nie zamierzałam, spotykać się z całym One Direction i liczyłam, że Harry jest w domu. Przebrałam się i szybko wyszłam z domu.
Słońce kierowała się ku, zachodowi. Wsiadłam do samochodu i kierując się, znajomością dróg, skierowałam się na wyznaczoną ulicę.
Nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć? Czy w ogóle, powinnam jechać? Teraz miałam wątpliwości... A może go nie będzie? Zawsze, co może się wydarzyć. Boję się jego reakcji..
Boże od kiedy, ja się, tak zachowuje. Nigdy mi nie zależało na facetach, a teraz nagle..? Zjawia się, on i wszystko psuje... Zmienia mnie całkowicie.
Harry.
Siedziałem w ogródku na leżaku i cały czas myślałem o dzisiejszym zdarzeniu. Nie powinno mnie to obchodzić, bo przecież wcale mi na niej, nie zależy, ale jednak bolało. Zabolało. Nawet jeśli, nie ona to powiedziała, to wiedziałam, że tak myślała. A ja głupi czułem, że ona mnie polubiła i może... Ale nie! Ty sobie, za dużo obiecujesz Styles! Powinienem, przyznać. May jest dla mnie, bardzo ważna... Bardzo mi na niej zależy, a to co się ze mną dzieje, gdy ją widzę, przerasta mnie. To uczucie, którym ją darzę...
To, że sobie zdaje, że... Że wiem, jak to określić jednym słowem. W to, co nie wierzyłem. Co uważałem, za fikcyjne i wiedziałem, że u mnie w życiu, nie ma miejsce... Teraz nagle.. Wszystko się wali, a ja sam siebie nie poznaje. Bo czuje, to "coś" do May. To czego, nie potrafię pomyśleć, a co dopiero wypowiedzieć... To normalnie, nazywa się miłość... A ja, z każdym dniem, z każdą godziną i każdą minutą, zakochuje się w niej, coraz bardziej... Tylko, czy to możliwe? Możliwe, że ja? Harry Styles, pozbawiony uczuć, chłopak zakochuje się w dziewczynie, która go nie kocha, a nawet nie lubi? Nie...Ja się nie zakochuje..! To niemożliwe! To jakieś złudzenie!
Nagle usłyszałem dzwonek, do drzwi. W luźnych dresach i koszulce, "Ramones", poszedłem otworzyć.
W progu, stała, drobna i chudziutka brunetka, którą doskonale znałem. Jej piękne, gęste włosy, opadały kaskadą na ramiona. Była skrępowana.. Trzymała torebkę, w dwóch rękach i patrzyła na mnie, swoimi wielkiem, ślicznymi, lazurowymi oczami.
Próbując udać, całkiem obojętnego, oparłem się o framugę drzwi i włożyłem dłonie do, kieszeni.
-Harry... Ja..-zaczęła niepewnie, May.-Strasznie cię przepraszam. Nie chciałam, żeby to tak wyszło... Nie chciałam cię urazić, bo...
Zawahała się przez chwilę i przełknęła ślinę.
-Bo.. Mi na tobie zależy..-dokończyła wypuszczając powietrze.
Zatkało mnie.. Czy ona właśnie to, powiedziała? Powiedziała, że jej na mnie, zależy? Mimowolnie, na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Rozumiem, jeśli nadal uważasz, mnie za wredną szmatę i nie chcesz, mnie widzieć, ale..
-Przestań i chodź już.-przerwałem jej monolog i pociągnąłem za rękę do środka.
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie nieśmiało. Usiedliśmy na kanapie, gdzie dziewczyna, dokładnie mi wyjaśniła, o co chodziło. Szczerze, to kamień z serca mi spadł, kiedy powiedziała, że tak nie uważa.. To było naprawdę miłe. W tamtym momencie, zdałem sobie sprawę, że nie mam potrzeby, by spać już z inną dziewczyną. By na niej, odreagować, cały mój stres i tylko się zaspokoić. Nie chciałem już tego.. Nie wiem, czemu, ale May była ważniejsza, od nich wszystkich. Była najważniejsza.
-Grasz?-spytała, wskazując na gitarę, w kącie salonu.
Kiwnąłem głową.
-A zagrasz mi coś?
Ponownie skinąłem głową, obmyślając, co mam jej zagrać i sięgnąłem po instrument
Wziąłem do ręki kostkę i zacząłem grać. To było bardzo spontaniczne. Nie lubiłem, grywać sam, kiedy ktoś się na mnie patrzy, ale przy Niej, nie miałem z tym problemu. Ona patrzyła się, na mnie uśmiechając się, co chwila i przygryzając wargę.. Rany, czy ona musi być, aż tak seksowna?!
Kiedy melodia dobiegła końca, a głos ucichł, May zaczęła bić mi ciche brawo.
-To było, niesamowite.-westchnęła.-Sam to napisałeś?
-Tak.
-Jesteś genialny, Hazz.-poczochrała mnie po głowie.
I znowu się zagadaliśmy. O ile można tak, to nazwać. May, chyba lubi dużo mówić, bo jadaczka się jej nie zamykała. Cały czas nawijała, a ja nie przerywałem jej, tylko słuchałem.. Uśmiechałem się do niej, a ona dalej gadała. Byłem zaciekawiony... Nie tym co, mówi tylko, jak... Jak porusza ustami, jak się uśmiecha, jak się marszczy i bawi dłońmi... Dla mnie, była perfekcyjna, w każdym calu.
Ściemniło się. Dziewczyna musiała, już wracać, bo miała jutro sesję.
-Tym, razem ty idziesz, do mnie do pracy!-pogroziła mi palcem i zaśmiała się.
Kiwnąłem głową, a dziewczyna niespodziewanie rzuciła mi się na szyję.
-Wiesz, co Hazz?-spytała, ujmując moją twarz w obie dłonie.
Nie wiedziałem, co chce zrobić, ale mogłem się tego spodziewać. Właśnie teraz! Teraz May! Zrób to, pocałuj!
-Chcę być twoją, najlepszą przyjaciółką!-wykrzyczała i ucałowała mój czubek nosa.
-Głodny?-spytałam, nakładając na talerz jajecznice. Chłopak pokiwał głową i usiadł do stołu. Podałam mu talerz i kubek kawy, po czym zajęłam miejsce naprzeciwko niego, z musli.
-I to ci wystarcza?-spytał wskazując widelcem na moją małą szklankę.
Kiwnęłam głową i oblizałam wargi. Przyglądałam się temu, kołkowi, który zajadał się śniadaniem. Nie patrzył na mnie, za to, ja nie mogłam oderwać od niego, wzroku. Tak bardzo tego chciałam.. Tak bardzo pragnęłam tej przyjaźni. Podejść do niego, ucałować w policzek i przytulić się do niego. Opowiedzieć mu o swoim dniu... Teraz, to ma znikome szanse. Przecież, jesteśmy "parą". Wszyscy o tym wiedzą i nie ma, odwrotu.
Nagle usłyszałam, jak klamka w drzwiach się przekręca, a do przed pokoju wchodzi Cara.
Ubrana w dżinsowe, krótkie spodenki, białą bokserkę i niebieskie palto, a do tego czarne botki.
-May, tak się zastanawiałam nad tym idiotą i waszym idiotycznym związkiem. Możecie jakoś od niego uwolnimy?-spytała, nie patrząc na nas. Tak więc, nie widziała jego miny. Zaciekawionej i lekko zasmuconej miny. Zrobiło mi się głupio, bo teraz nie uważam go, za totalnego głupka i idiotę i nawet to wszystko mi odpowiada, tylko by spróbować przyjaźni.
Wytrzeszczyłam oczy i mało nie zakrztusiłam się jogurtem, kiedy Cara weszła do pokoju i ujrzała Harrego.
Zatkała usta i zastygła w ruchu.
-O matko!-zawołała.
-Utłukę cię, kiedyś!-syknęłam i pociągnęłam ją za rękę do salonu.
Stanęłyśmy naprzeciwko siebie. Położyłam jedną rękę na biodrze, a drugą dotknęłam się czoła. Cara była przestraszona.
-Boże May, strasznie cię przepraszam! Nie wiedziałam... Że on, tu będzie. -wyszeptała.
Westchnęłam głośno i zamyśliłam się.
Co on sobie teraz pomyśli? Najpierw zapraszam go do siebie, a teraz uważam go za dupka i idiotę.
Na pewno myśli, że jestem fałszywą suką i nie chce mieć ze mną nic, wspólnego. Dlaczego, kiedy chcę zrobić coś dobrego, nigdy mi to nie wychodzi? Dlaczego? Ja naprawdę tak o nim, nie uważam. Wiem, że jest zupełnie inny i chcę go odkryć. Chcę być dziewczyną, której może zaufać i powierzyć wszystkie, możliwe sekrety. Teraz zaprzepaściłam swoją szansę. Bożeee.
-Wiesz.. May, ja będę się zbierać.-odezwał się Harry.-Dzięki za śniadanie!
Wziął kurtkę i bez żadnego gestu wyszedł.
Gotowało się we mnie. Miałam ochotę krzyknąć, na cały głos, jakie to wszystko jest niesprawiedliwe.
A dotychczas, wszystko się tak, układało. Teraz, wszystko się pieprzy po kolei.
-May...-westchnęła Cara przytulając mnie.
-Cara?
-Co?
-Wyjdź! Błagam cię, idź na chwilę do łazienki. -warknęłam.
Dziewczyna, powstrzymując uśmiech, wyszła do łazienki, a ja powędrowałam do ogródka i na cały głos krzyknęłam: Ja pierdole!
Ale komu, jak nie Carze, miałam o tym powiedzieć?
Kiedy już, zupełni ochłonęłam, pozwoliłam jej wyjść z łazienki i zaczęłam opowiadać, jej. I to wszystko było prawdą. Bardzo mi na nim, zależy i nie żałuję, że zgodziłam się na ten związek. Nie wiem, co on o tym myśli, zwłaszcza teraz. Na pewno zrobiło mu się przykro. Mimo że wygląda na takiego, którego nic nie rusza, to to, co powiedziała Cara było, zapewne okropne. Jednak dziewczyna nie mogła uwierzyć, że tak myślę.
Dlaczego? Znamy się, już trzy lata i ona wie wszystko o mnie, a ja wiem wszystko, o niej. Tak więc, nie mamy nic do ukrycia. Wie, że jestem zupełnie inna, a to że posiadam serce, dla chłopaków, było abstrakcją.
Jednak ten chłopak, wzbudzał we mnie, inne uczucie i bardzo chciałam być przy nim. To się nasila z każdym dniem i coraz łatwiej mi to, zrozumieć.
-May.. Czegoś ty się naćpała?-spytała Cara dotykając mojego czoła.
-Mówię serio. Kiedy to do ciebie, dotrze?
Spędziłyśmy ze sobą cały dzień. Ten dzień, był wolny. Wolny od sesji i wolny od Harrego.
Oglądając filmy i gotując, dziś obiad nie mogłam przestać, o nim myśleć. Było mi go żal... To było takie nie dojrzałe i... I po prostu do dupy! May, spójrz prawdzie w oczy..Jesteś idiotką! On cię nienawidzi! Tak było, jest i będzie.
Kiedy Cara wyszła ode mnie, nadal byłam zła, na siebie. Nie chciałam tego, tak zostawić. Już zaczęłam, muszę to skończyć.
Siedząc, na kanapie, sięgnęłam po czerwony segregator i zaczęłam szukać jego, adresu. Najpierw znalazłam, do ich wspólnego domu, a później do jego prywatnego. Nie zamierzałam, spotykać się z całym One Direction i liczyłam, że Harry jest w domu. Przebrałam się i szybko wyszłam z domu.
Słońce kierowała się ku, zachodowi. Wsiadłam do samochodu i kierując się, znajomością dróg, skierowałam się na wyznaczoną ulicę.
Nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć? Czy w ogóle, powinnam jechać? Teraz miałam wątpliwości... A może go nie będzie? Zawsze, co może się wydarzyć. Boję się jego reakcji..
Boże od kiedy, ja się, tak zachowuje. Nigdy mi nie zależało na facetach, a teraz nagle..? Zjawia się, on i wszystko psuje... Zmienia mnie całkowicie.
Harry.
Siedziałem w ogródku na leżaku i cały czas myślałem o dzisiejszym zdarzeniu. Nie powinno mnie to obchodzić, bo przecież wcale mi na niej, nie zależy, ale jednak bolało. Zabolało. Nawet jeśli, nie ona to powiedziała, to wiedziałam, że tak myślała. A ja głupi czułem, że ona mnie polubiła i może... Ale nie! Ty sobie, za dużo obiecujesz Styles! Powinienem, przyznać. May jest dla mnie, bardzo ważna... Bardzo mi na niej zależy, a to co się ze mną dzieje, gdy ją widzę, przerasta mnie. To uczucie, którym ją darzę...
To, że sobie zdaje, że... Że wiem, jak to określić jednym słowem. W to, co nie wierzyłem. Co uważałem, za fikcyjne i wiedziałem, że u mnie w życiu, nie ma miejsce... Teraz nagle.. Wszystko się wali, a ja sam siebie nie poznaje. Bo czuje, to "coś" do May. To czego, nie potrafię pomyśleć, a co dopiero wypowiedzieć... To normalnie, nazywa się miłość... A ja, z każdym dniem, z każdą godziną i każdą minutą, zakochuje się w niej, coraz bardziej... Tylko, czy to możliwe? Możliwe, że ja? Harry Styles, pozbawiony uczuć, chłopak zakochuje się w dziewczynie, która go nie kocha, a nawet nie lubi? Nie...Ja się nie zakochuje..! To niemożliwe! To jakieś złudzenie!
Nagle usłyszałem dzwonek, do drzwi. W luźnych dresach i koszulce, "Ramones", poszedłem otworzyć.
W progu, stała, drobna i chudziutka brunetka, którą doskonale znałem. Jej piękne, gęste włosy, opadały kaskadą na ramiona. Była skrępowana.. Trzymała torebkę, w dwóch rękach i patrzyła na mnie, swoimi wielkiem, ślicznymi, lazurowymi oczami.
Próbując udać, całkiem obojętnego, oparłem się o framugę drzwi i włożyłem dłonie do, kieszeni.
-Harry... Ja..-zaczęła niepewnie, May.-Strasznie cię przepraszam. Nie chciałam, żeby to tak wyszło... Nie chciałam cię urazić, bo...
Zawahała się przez chwilę i przełknęła ślinę.
-Bo.. Mi na tobie zależy..-dokończyła wypuszczając powietrze.
Zatkało mnie.. Czy ona właśnie to, powiedziała? Powiedziała, że jej na mnie, zależy? Mimowolnie, na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Rozumiem, jeśli nadal uważasz, mnie za wredną szmatę i nie chcesz, mnie widzieć, ale..
-Przestań i chodź już.-przerwałem jej monolog i pociągnąłem za rękę do środka.
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie nieśmiało. Usiedliśmy na kanapie, gdzie dziewczyna, dokładnie mi wyjaśniła, o co chodziło. Szczerze, to kamień z serca mi spadł, kiedy powiedziała, że tak nie uważa.. To było naprawdę miłe. W tamtym momencie, zdałem sobie sprawę, że nie mam potrzeby, by spać już z inną dziewczyną. By na niej, odreagować, cały mój stres i tylko się zaspokoić. Nie chciałem już tego.. Nie wiem, czemu, ale May była ważniejsza, od nich wszystkich. Była najważniejsza.
-Grasz?-spytała, wskazując na gitarę, w kącie salonu.
Kiwnąłem głową.
-A zagrasz mi coś?
Ponownie skinąłem głową, obmyślając, co mam jej zagrać i sięgnąłem po instrument
Wziąłem do ręki kostkę i zacząłem grać. To było bardzo spontaniczne. Nie lubiłem, grywać sam, kiedy ktoś się na mnie patrzy, ale przy Niej, nie miałem z tym problemu. Ona patrzyła się, na mnie uśmiechając się, co chwila i przygryzając wargę.. Rany, czy ona musi być, aż tak seksowna?!
Kiedy melodia dobiegła końca, a głos ucichł, May zaczęła bić mi ciche brawo.
-To było, niesamowite.-westchnęła.-Sam to napisałeś?
-Tak.
-Jesteś genialny, Hazz.-poczochrała mnie po głowie.
I znowu się zagadaliśmy. O ile można tak, to nazwać. May, chyba lubi dużo mówić, bo jadaczka się jej nie zamykała. Cały czas nawijała, a ja nie przerywałem jej, tylko słuchałem.. Uśmiechałem się do niej, a ona dalej gadała. Byłem zaciekawiony... Nie tym co, mówi tylko, jak... Jak porusza ustami, jak się uśmiecha, jak się marszczy i bawi dłońmi... Dla mnie, była perfekcyjna, w każdym calu.
Ściemniło się. Dziewczyna musiała, już wracać, bo miała jutro sesję.
-Tym, razem ty idziesz, do mnie do pracy!-pogroziła mi palcem i zaśmiała się.
Kiwnąłem głową, a dziewczyna niespodziewanie rzuciła mi się na szyję.
-Wiesz, co Hazz?-spytała, ujmując moją twarz w obie dłonie.
Nie wiedziałem, co chce zrobić, ale mogłem się tego spodziewać. Właśnie teraz! Teraz May! Zrób to, pocałuj!
-Chcę być twoją, najlepszą przyjaciółką!-wykrzyczała i ucałowała mój czubek nosa.
poniedziałek, 10 czerwca 2013
3
To było dziwne... Ich wzroki, kiedy się napotkały... Miałam wrażenie, że chcą się rozszarpać. Harry mroził wzrokiem Perrie, a ta ściskała pięści i zaciskała usta. Długa i niezręczna cisza, którą przerwał bodajże Louis.
-Już się zaczęło?-spytał, unosząc brwi. Harry posłał mu znacząco minę, a Louis się zamknął.
Już sprawił dziwne wrażenie.. Wyglądał na pewnego siebie i takiego "do przodu". Harry i Lou to najlepsi przyjaciele. Może z zewnątrz nie wyglądają podobnie, ale mogę się założyć, że charaktery mają bardzo podobne. Może to bracia? Tylko, tacy w ogóle do siebie nie podobni?
-To May.-przedstawił mnie Harry, zawieszając rękę na moich ramionach.
Mocno przyciągnął mnie do siebie, a ja zlustrowałam Louisa.
Ręce w kieszeni dżinsowych rurek, szary T-shirt, na to ciemna dżinsowa kurtka, włosy postawione na żelu i lekki zarost. Każdy z nich wyglądał na swój sposób normalnie, gdyby nie to, że ich ciuchy kosztują więcej, a takie same, można znaleźć w innym, TAŃSZYM sklepie. Tak naprawdę, to nic specjalnego.
Oczywiście, w pewnym sensie, miło, że mogłam ich poznać, chociaż i tak, to jest zapisane w tym, zasranym kontrakcie..
Wymieniłam kilka zdań z dziewczynami, kiedy chłopcy musieli wyjść na scenę.
Nie wiem, kiedy to zrozumiałam i jak? Ale spodobało mi się to. Granie przed nimi.. Jego dotyk,.. Jego usta.. Uśmiech. Wiem, że to wszystko głupio brzmi, bo ja wcale, nic do niego nie czuje. Mogę go traktować, jedynie jako przyjaciela. O ile, to się uda..
Zanim Harry wszedł na scenę, obdarował mnie soczystym pocałunkiem i uśmiechnął się ciepło (?).
-Musi cię, strasznie kochać.-mruknęła Eleanor, stojąc tuż za mną.
Albo dobrze gra, pomyślałam.
Zasiadłyśmy na dużej bordowej kanapie, we czwórkę.
Teraz mogłam się na własnej skórze przekonać, jakie są naprawdę dziewczyny, chłopaków. Cara, że pełna jest plotek o wszystkich gwiazdach, mówiła mi, że większość tych całychDiretionerek Dietionerek Directionerek, uważają, że każdej z nich zależy, tylko i wyłącznie na sławie. Perrie, dzięki Zaynowi chce się wybić, Eleanor wykorzystuje Louisa, a Danielle, bawi się Liamem. Może na, nie których zdjęciach tak wyglądają. Na jakieś divy, czy cuś. Ale kiedy wymieniłam z nimi pojedyncze zdania, można stwierdzić, że nie są takie złe. Nie wiem, nic o Perrie i z nią nie rozmawiałam, ale czuje, że ona też nie jest, zła.
-Jestem Perrie.-mruknęła dziewczyna, siadając na przeciwko, na krześle.
-May.-pomachałam ręką i uśmiechnęłam się do dziewczyny, a ona odwzajemniła gest.
Otworzyła puszkę pepsi i pociągnęła łyk.
-Lepiej, już chodźmy.-odezwała się Danielle.
Szłam za nimi, krok w krok, jako że nie znałam tutejszej hali, czy stadionu, i bóg wie, czego. Znalazłyśmy się kilka kroków przed sceną. Zajęłyśmy swoje miejsce i oglądałyśmy występ chłopaków.
Harry
Koncert, jak koncert. Byłem do tego przyzwyczajony. Zawsze starałam dać z siebie wszystko, dla fanów. Żeby sprawić im przyjemność i umilić czas. Jednak tym razem, coś w głębi duszy kazało mi dać jeszcze, więcej. Nie wiedziałem, czemu ale starałam się być lepszy nich dotychczas. Lepiej zaśpiewać, ciągle się uśmiechać i pokazywać, że jestem szczęśliwa.
Później zrozumiałem, że nie muszę tego się do tego zmuszać. To jest naturalne. Tylko czemu tak się, dzieje?
Nie ma tu Gemmy, ani mamy, ani nikogo z mojej rodziny. Jest tu Ona. Mam wrażenie, że to May, tak na mnie działa. To ona sprawia, że jestem szczęśliwszy i w pewnym sensie, cieszę się, że tu jest.
Spojrzałem na nią, a dziewczyna szeroko się uśmiechnęła i uniosła kciuki w górę.
Uśmiech sam malował mi się na twarzy. Dlaczego ona, tak na mnie działa? Miłość? Pff... Nie ma takiej opcji! Ja się nie zakochuje. Mogę się nią tylko zauroczyć, a to potrwa góra, tydzień. Nie ma czegoś takiego, jak "miłość". Na prawdę!
May
Szczerze muszę przyznać, że ten kołek, był całkiem nie zły na scenie. A do tego, jaki seksor! Często spoglądał na mnie ukradkiem, a ja udawałam, że go nie widzę. Lustrował mnie wzrokiem. Wiem, że mu się podobałam. Nie wiem, tylko co? Nogi, figura, czy buzia? Mam ochotę, nie na niego. Nie na seks! Chciałabym się z nim, zaprzyjaźnić. Zobaczyć, jaki jest naprawdę. Zajrzeć do niego do środka, nie przekonać się, jaki jest naprawdę?
Wierzę, że nie jest taki,... Taki, jaki jest. Nie potrafię tego nazwać. Wiem, że nie ma takiego interesu, jaki ja
Nie wiem, też po co to, robi?
Ale...Wiem, że ma uczucia. Tylko rozszarpane..Nie będę się pytać, bo uzna mnie za wariatkę, ale przyjaźń? Czemu nie?
Kiedy koncert dobiegł końca, chłopcy wzięli się za rozdawanie autografów. My wycofałyśmy się do garderoby. Muszę przyznać, że każda z nich, jest bardzo sympatyczna. Nawet Perrie! Nie wiem, co oboje do siebie mają, ale ona jest naprawdę radosną dziewczyną. Tak, jak Danielle! Tylko El, jest nie co, nieśmiała i cicha. Nie wiem, czy to dlatego, że boi się fanek, czy już zawsze taka była.
-Zaraz wrócę.-oznajmiłam i skierowałam się do wyjścia.
Wyszłam na korytarz, kierując się do łazienki, kiedy napotkałam wzrokiem, dziewczynę siedzącą na fotelu. Miała nogę w gipsie, a obok siebie trzymała kule. Płakała.
Podeszłam i ukucnęłam przed nią, dotykając dłońmi jej zdrowego kolana.
-Co się stało?-spytałam półszeptem.
Dziewczyna widząc mnie otarła oczy, mokre od łez. Jej długie brązowe włosy, z blond pasemkami, opadały na ramiona. Miała jasną cerę wydętą dolną wargę i brązowe oczy.
-Zgubiłam...-wyjąkała.-Bilet...
Założyłam jej kosmyk włosów, za ucho, a dziewczyna dopiero wtedy zauważyła kim jestem.
-O matko! Ja przepraszam, panią!-zakryła dłonią usta.
Zaśmiałam się spuszczając głowę.
-Przestań!-machnęłam ręką.-Nie masz za, co przepraszać.
Poprosiłam dziewczynę, żeby wszystko mi dokładnie wyjaśniła. Wszystko od początku.
Otóż, dziewczyna długo zbierała na koncert chłopaków. Nie pochodzi z zamożnej rodziny, a kiedy złamała nogę rodzice zabronili jej iść na koncert. Postanowiła uciec. Podwiózł ją przyjaciel, a kiedy chciała wejść, okazało się, że nie ma biletu. Ochroniarz jej nie wpuścił. Aż znalazła się tutaj, w holu, przed wejściem na backstage i siedziała, płacząc.
-Nie oczekuje od ciebie, litości, ani nic podobnego... Ale ten dzień miał być najpiękniejszym dniem w moim życiu.-zakończyła swój monolog.
Zadumałam się przez chwilę, wpatrzona w ścianę, na przeciwko
-I będzie! Chodź.-pociągnęłam Tiffany, (tak miała na imię) za rękę i poprowadziłam do toalety. Poprawiłam jej make-up i zawróciłam do garderoby.
-Żartujesz?!-spytała, zatrzymując się.
-Nie.-ucięłam.-No chodź!
Przed drzwiami stał ochroniarz. Nie chciał wpuścić Tiffany.
-Spokojnie, gruby!-poklepałam go po brzuchu.-Jest ze mną!
Pchnęłam czarne drzwi i nagle znalazłyśmy się w pomieszczeniu, wolnym od fanek. Każdy zajmował się sobą. Nawet nas nie zauważyli. Kiedy głośno odchrząknęłam wzroki poleciały na nas. Dziewczyny uśmiechnęli się do Tiff, a chłopcy byli lekko zdezorientowani. Wyjaśniłam im daną sytuację i powiedziałam, że nie wypuszczę jej stąd, dopóki nie zrobi sobie z każdym zdjęcia, nie dostanie autografu i porozmawia z nimi. Chłopcy byli zaskoczeni, dziewczyny parsknęły śmiechem i przyjaźnie się do, niej uśmiechnęły.
Tak, jak powiedziałam, Tiff zrobiła sobie z nimi zdjęcia, oni dali jej autografy i porozmawiali. Później poprosiła o zdjęcie mnie i dziewczyn! To było niesamowite!
Atmosfera wcale nie była, napięta. Wszyscy wrzucili na luz, a Tiffany nie zachowywała się, jak jakaś psychofanka. Była całkiem normalna, mimo jej onieśmielenia.
Kiedy wyczerpaliśmy wszystkie możliwe tematy, czas było się zbierać.
-To może cię odwiozę, Tiff?-zaproponowałam, biorąc do ręki torebkę.
-Nie!-zaprzeczył, niemalże od razu Niall.-Ja to zrobię!
Uśmiechnął się ciepło do dziewczyny i wziął ją za rękę. Pożegnaliśmy się z nią, po czym wyszli
-U-ła!-odezwał się Liam.
-Romansik..!-zawył Zayn poruszając zabawnie brwiami.
Wszyscy zaczęli się zbierać.
Była strasznie zmęczona, całym wieczorem. Emocje, wyssały ze mnie energię, do samego dna. Byłam wyczerpana. Marzyłam tylko, o jednym. Wpaść w ramiona Morfeusza i oddać się mu całą. Otulić się ciepłą kołdrą i zatopić głowę w miękkich poduszkach.
Pożegnałam się z dziewczynami przez areną i skierowałam się do swojego samochodu, czując, jak oczy same mi się zamykają. Złapałam się lusterka, od samochodu i spuściłam głowę.
-Może, ja poprowadzę.-usłyszałam, dobrze mi znany głos. Chłopak wziął ode mnie kluczyki i wpakował się do środka.
Utrzymując moją zaskoczoną minę powędrowałam do strony pasażera, Zapięłam pasy, a głowa sama opadła mi na wezgłowie.
Chłopak bez problemu odpalił samochód i po chwili ruszyliśmy. Każde z nas milczało.
Ta cisza mi odpowiadała. Była muzyką dla moich uszu. Tylko warkot silnika, dało się usłyszeć. Zaczęło padać. Nagle na niebie pojawiła się biała smuga, która przyprawiła mnie o dreszcze.
Pamiętam, że od dziecka bałam się burz. Kiedy mieszkałam z rodzicami, zawsze z Destiny, spałyśmy razem w jednym łóżku, bo obie, panicznie się boimy burz.
Kiedy nastąpił grzmot, podskoczyłam na siedzeniu.
-Boisz, się burzy?-spytał Styles, nie odrywając wzroku od jezdni.
Splotłam ręce na piersiach i głową wysoko uniesioną, ignorowałam jego pytanie.
-Mała May, boi się burzy.-stwierdził Harry, piskliwym głosem.
-Oj, zamknij się!-warknęłam, naburmuszona.
Kilka minut potem, stanęliśmy przed moim domem. Burza nabierała tempa. Padało, błyskało się i grzmiało. Myślałam, że umrę. Że nie dożyję do ranka.
Umówiłam się z Harrym, że będzie mógł wziąć mój samochód, do jutra. Kiedy chłopak odwracał się do samochodu, postanowiłam zadziałać.
-Harry?-spytałam, zakładając kosmyk włosów za ucho.
Przygryzłam lekko wargę, ze zdenerwowania. Błysło się!
-Mógłbyś..?-nie chciałam dokończyć zdania, bo uważałam..
No znaczy.. Jak dwudziestolatka, może bać się burzy?
-Tak, May. Zostanę z tobą, wiem, że boisz się burzy.
-To nie tak..-zaprzeczyłam.
Harreh, położył mi palec na ustach i uśmiechnął się zadziornie. Wziął mnie za rękę i weszliśmy do domu.
Nie miałam zamiaru go wypuszczać, do chwili, aż burza się skończy. Nie!
Postanowiliśmy oglądnąć jakiś film. Rozsiedliśmy się na kanapie, a Harry włączył "Kac Vegas". Położyłam głowę na jego udach, a chłopak nakrył mnie kocem.
_____________________________
Lejdis! Przybywam z trzecim rozdziałem! Mam nadzieję, że się spodoba.
Podoba mi się ten rozdział! Szczerze, po raz pierwszy mogę to przyznać! Podoba mi się!
-Już się zaczęło?-spytał, unosząc brwi. Harry posłał mu znacząco minę, a Louis się zamknął.
Już sprawił dziwne wrażenie.. Wyglądał na pewnego siebie i takiego "do przodu". Harry i Lou to najlepsi przyjaciele. Może z zewnątrz nie wyglądają podobnie, ale mogę się założyć, że charaktery mają bardzo podobne. Może to bracia? Tylko, tacy w ogóle do siebie nie podobni?
-To May.-przedstawił mnie Harry, zawieszając rękę na moich ramionach.
Mocno przyciągnął mnie do siebie, a ja zlustrowałam Louisa.
Ręce w kieszeni dżinsowych rurek, szary T-shirt, na to ciemna dżinsowa kurtka, włosy postawione na żelu i lekki zarost. Każdy z nich wyglądał na swój sposób normalnie, gdyby nie to, że ich ciuchy kosztują więcej, a takie same, można znaleźć w innym, TAŃSZYM sklepie. Tak naprawdę, to nic specjalnego.
Oczywiście, w pewnym sensie, miło, że mogłam ich poznać, chociaż i tak, to jest zapisane w tym, zasranym kontrakcie..
Wymieniłam kilka zdań z dziewczynami, kiedy chłopcy musieli wyjść na scenę.
Nie wiem, kiedy to zrozumiałam i jak? Ale spodobało mi się to. Granie przed nimi.. Jego dotyk,.. Jego usta.. Uśmiech. Wiem, że to wszystko głupio brzmi, bo ja wcale, nic do niego nie czuje. Mogę go traktować, jedynie jako przyjaciela. O ile, to się uda..
Zanim Harry wszedł na scenę, obdarował mnie soczystym pocałunkiem i uśmiechnął się ciepło (?).
-Musi cię, strasznie kochać.-mruknęła Eleanor, stojąc tuż za mną.
Albo dobrze gra, pomyślałam.
Zasiadłyśmy na dużej bordowej kanapie, we czwórkę.
Teraz mogłam się na własnej skórze przekonać, jakie są naprawdę dziewczyny, chłopaków. Cara, że pełna jest plotek o wszystkich gwiazdach, mówiła mi, że większość tych całych
-Jestem Perrie.-mruknęła dziewczyna, siadając na przeciwko, na krześle.
-May.-pomachałam ręką i uśmiechnęłam się do dziewczyny, a ona odwzajemniła gest.
Otworzyła puszkę pepsi i pociągnęła łyk.
-Lepiej, już chodźmy.-odezwała się Danielle.
Szłam za nimi, krok w krok, jako że nie znałam tutejszej hali, czy stadionu, i bóg wie, czego. Znalazłyśmy się kilka kroków przed sceną. Zajęłyśmy swoje miejsce i oglądałyśmy występ chłopaków.
Harry
Koncert, jak koncert. Byłem do tego przyzwyczajony. Zawsze starałam dać z siebie wszystko, dla fanów. Żeby sprawić im przyjemność i umilić czas. Jednak tym razem, coś w głębi duszy kazało mi dać jeszcze, więcej. Nie wiedziałem, czemu ale starałam się być lepszy nich dotychczas. Lepiej zaśpiewać, ciągle się uśmiechać i pokazywać, że jestem szczęśliwa.
Później zrozumiałem, że nie muszę tego się do tego zmuszać. To jest naturalne. Tylko czemu tak się, dzieje?
Nie ma tu Gemmy, ani mamy, ani nikogo z mojej rodziny. Jest tu Ona. Mam wrażenie, że to May, tak na mnie działa. To ona sprawia, że jestem szczęśliwszy i w pewnym sensie, cieszę się, że tu jest.
Spojrzałem na nią, a dziewczyna szeroko się uśmiechnęła i uniosła kciuki w górę.
Uśmiech sam malował mi się na twarzy. Dlaczego ona, tak na mnie działa? Miłość? Pff... Nie ma takiej opcji! Ja się nie zakochuje. Mogę się nią tylko zauroczyć, a to potrwa góra, tydzień. Nie ma czegoś takiego, jak "miłość". Na prawdę!
May
Szczerze muszę przyznać, że ten kołek, był całkiem nie zły na scenie. A do tego, jaki seksor! Często spoglądał na mnie ukradkiem, a ja udawałam, że go nie widzę. Lustrował mnie wzrokiem. Wiem, że mu się podobałam. Nie wiem, tylko co? Nogi, figura, czy buzia? Mam ochotę, nie na niego. Nie na seks! Chciałabym się z nim, zaprzyjaźnić. Zobaczyć, jaki jest naprawdę. Zajrzeć do niego do środka, nie przekonać się, jaki jest naprawdę?
Wierzę, że nie jest taki,... Taki, jaki jest. Nie potrafię tego nazwać. Wiem, że nie ma takiego interesu, jaki ja
Nie wiem, też po co to, robi?
Ale...Wiem, że ma uczucia. Tylko rozszarpane..Nie będę się pytać, bo uzna mnie za wariatkę, ale przyjaźń? Czemu nie?
Kiedy koncert dobiegł końca, chłopcy wzięli się za rozdawanie autografów. My wycofałyśmy się do garderoby. Muszę przyznać, że każda z nich, jest bardzo sympatyczna. Nawet Perrie! Nie wiem, co oboje do siebie mają, ale ona jest naprawdę radosną dziewczyną. Tak, jak Danielle! Tylko El, jest nie co, nieśmiała i cicha. Nie wiem, czy to dlatego, że boi się fanek, czy już zawsze taka była.
-Zaraz wrócę.-oznajmiłam i skierowałam się do wyjścia.
Wyszłam na korytarz, kierując się do łazienki, kiedy napotkałam wzrokiem, dziewczynę siedzącą na fotelu. Miała nogę w gipsie, a obok siebie trzymała kule. Płakała.
Podeszłam i ukucnęłam przed nią, dotykając dłońmi jej zdrowego kolana.
-Co się stało?-spytałam półszeptem.
Dziewczyna widząc mnie otarła oczy, mokre od łez. Jej długie brązowe włosy, z blond pasemkami, opadały na ramiona. Miała jasną cerę wydętą dolną wargę i brązowe oczy.
-Zgubiłam...-wyjąkała.-Bilet...
Założyłam jej kosmyk włosów, za ucho, a dziewczyna dopiero wtedy zauważyła kim jestem.
-O matko! Ja przepraszam, panią!-zakryła dłonią usta.
Zaśmiałam się spuszczając głowę.
-Przestań!-machnęłam ręką.-Nie masz za, co przepraszać.
Poprosiłam dziewczynę, żeby wszystko mi dokładnie wyjaśniła. Wszystko od początku.
Otóż, dziewczyna długo zbierała na koncert chłopaków. Nie pochodzi z zamożnej rodziny, a kiedy złamała nogę rodzice zabronili jej iść na koncert. Postanowiła uciec. Podwiózł ją przyjaciel, a kiedy chciała wejść, okazało się, że nie ma biletu. Ochroniarz jej nie wpuścił. Aż znalazła się tutaj, w holu, przed wejściem na backstage i siedziała, płacząc.
-Nie oczekuje od ciebie, litości, ani nic podobnego... Ale ten dzień miał być najpiękniejszym dniem w moim życiu.-zakończyła swój monolog.
Zadumałam się przez chwilę, wpatrzona w ścianę, na przeciwko
-I będzie! Chodź.-pociągnęłam Tiffany, (tak miała na imię) za rękę i poprowadziłam do toalety. Poprawiłam jej make-up i zawróciłam do garderoby.
-Żartujesz?!-spytała, zatrzymując się.
-Nie.-ucięłam.-No chodź!
Przed drzwiami stał ochroniarz. Nie chciał wpuścić Tiffany.
-Spokojnie, gruby!-poklepałam go po brzuchu.-Jest ze mną!
Pchnęłam czarne drzwi i nagle znalazłyśmy się w pomieszczeniu, wolnym od fanek. Każdy zajmował się sobą. Nawet nas nie zauważyli. Kiedy głośno odchrząknęłam wzroki poleciały na nas. Dziewczyny uśmiechnęli się do Tiff, a chłopcy byli lekko zdezorientowani. Wyjaśniłam im daną sytuację i powiedziałam, że nie wypuszczę jej stąd, dopóki nie zrobi sobie z każdym zdjęcia, nie dostanie autografu i porozmawia z nimi. Chłopcy byli zaskoczeni, dziewczyny parsknęły śmiechem i przyjaźnie się do, niej uśmiechnęły.
Tak, jak powiedziałam, Tiff zrobiła sobie z nimi zdjęcia, oni dali jej autografy i porozmawiali. Później poprosiła o zdjęcie mnie i dziewczyn! To było niesamowite!
Atmosfera wcale nie była, napięta. Wszyscy wrzucili na luz, a Tiffany nie zachowywała się, jak jakaś psychofanka. Była całkiem normalna, mimo jej onieśmielenia.
Kiedy wyczerpaliśmy wszystkie możliwe tematy, czas było się zbierać.
-To może cię odwiozę, Tiff?-zaproponowałam, biorąc do ręki torebkę.
-Nie!-zaprzeczył, niemalże od razu Niall.-Ja to zrobię!
Uśmiechnął się ciepło do dziewczyny i wziął ją za rękę. Pożegnaliśmy się z nią, po czym wyszli
-U-ła!-odezwał się Liam.
-Romansik..!-zawył Zayn poruszając zabawnie brwiami.
Wszyscy zaczęli się zbierać.
Była strasznie zmęczona, całym wieczorem. Emocje, wyssały ze mnie energię, do samego dna. Byłam wyczerpana. Marzyłam tylko, o jednym. Wpaść w ramiona Morfeusza i oddać się mu całą. Otulić się ciepłą kołdrą i zatopić głowę w miękkich poduszkach.
Pożegnałam się z dziewczynami przez areną i skierowałam się do swojego samochodu, czując, jak oczy same mi się zamykają. Złapałam się lusterka, od samochodu i spuściłam głowę.
-Może, ja poprowadzę.-usłyszałam, dobrze mi znany głos. Chłopak wziął ode mnie kluczyki i wpakował się do środka.
Utrzymując moją zaskoczoną minę powędrowałam do strony pasażera, Zapięłam pasy, a głowa sama opadła mi na wezgłowie.
Chłopak bez problemu odpalił samochód i po chwili ruszyliśmy. Każde z nas milczało.
Ta cisza mi odpowiadała. Była muzyką dla moich uszu. Tylko warkot silnika, dało się usłyszeć. Zaczęło padać. Nagle na niebie pojawiła się biała smuga, która przyprawiła mnie o dreszcze.
Pamiętam, że od dziecka bałam się burz. Kiedy mieszkałam z rodzicami, zawsze z Destiny, spałyśmy razem w jednym łóżku, bo obie, panicznie się boimy burz.
Kiedy nastąpił grzmot, podskoczyłam na siedzeniu.
-Boisz, się burzy?-spytał Styles, nie odrywając wzroku od jezdni.
Splotłam ręce na piersiach i głową wysoko uniesioną, ignorowałam jego pytanie.
-Mała May, boi się burzy.-stwierdził Harry, piskliwym głosem.
-Oj, zamknij się!-warknęłam, naburmuszona.
Kilka minut potem, stanęliśmy przed moim domem. Burza nabierała tempa. Padało, błyskało się i grzmiało. Myślałam, że umrę. Że nie dożyję do ranka.
Umówiłam się z Harrym, że będzie mógł wziąć mój samochód, do jutra. Kiedy chłopak odwracał się do samochodu, postanowiłam zadziałać.
-Harry?-spytałam, zakładając kosmyk włosów za ucho.
Przygryzłam lekko wargę, ze zdenerwowania. Błysło się!
-Mógłbyś..?-nie chciałam dokończyć zdania, bo uważałam..
No znaczy.. Jak dwudziestolatka, może bać się burzy?
-Tak, May. Zostanę z tobą, wiem, że boisz się burzy.
-To nie tak..-zaprzeczyłam.
Harreh, położył mi palec na ustach i uśmiechnął się zadziornie. Wziął mnie za rękę i weszliśmy do domu.
Nie miałam zamiaru go wypuszczać, do chwili, aż burza się skończy. Nie!
Postanowiliśmy oglądnąć jakiś film. Rozsiedliśmy się na kanapie, a Harry włączył "Kac Vegas". Położyłam głowę na jego udach, a chłopak nakrył mnie kocem.
_____________________________
Lejdis! Przybywam z trzecim rozdziałem! Mam nadzieję, że się spodoba.
Podoba mi się ten rozdział! Szczerze, po raz pierwszy mogę to przyznać! Podoba mi się!
Subskrybuj:
Posty (Atom)