-Głodny?-spytałam, nakładając na talerz jajecznice. Chłopak pokiwał głową i usiadł do stołu. Podałam mu talerz i kubek kawy, po czym zajęłam miejsce naprzeciwko niego, z musli.
-I to ci wystarcza?-spytał wskazując widelcem na moją małą szklankę.
Kiwnęłam głową i oblizałam wargi. Przyglądałam się temu, kołkowi, który zajadał się śniadaniem. Nie patrzył na mnie, za to, ja nie mogłam oderwać od niego, wzroku. Tak bardzo tego chciałam.. Tak bardzo pragnęłam tej przyjaźni. Podejść do niego, ucałować w policzek i przytulić się do niego. Opowiedzieć mu o swoim dniu... Teraz, to ma znikome szanse. Przecież, jesteśmy "parą". Wszyscy o tym wiedzą i nie ma, odwrotu.
Nagle usłyszałam, jak klamka w drzwiach się przekręca, a do przed pokoju wchodzi Cara.
Ubrana w dżinsowe, krótkie spodenki, białą bokserkę i niebieskie palto, a do tego czarne botki.
-May, tak się zastanawiałam nad tym idiotą i waszym idiotycznym związkiem. Możecie jakoś od niego uwolnimy?-spytała, nie patrząc na nas. Tak więc, nie widziała jego miny. Zaciekawionej i lekko zasmuconej miny. Zrobiło mi się głupio, bo teraz nie uważam go, za totalnego głupka i idiotę i nawet to wszystko mi odpowiada, tylko by spróbować przyjaźni.
Wytrzeszczyłam oczy i mało nie zakrztusiłam się jogurtem, kiedy Cara weszła do pokoju i ujrzała Harrego.
Zatkała usta i zastygła w ruchu.
-O matko!-zawołała.
-Utłukę cię, kiedyś!-syknęłam i pociągnęłam ją za rękę do salonu.
Stanęłyśmy naprzeciwko siebie. Położyłam jedną rękę na biodrze, a drugą dotknęłam się czoła. Cara była przestraszona.
-Boże May, strasznie cię przepraszam! Nie wiedziałam... Że on, tu będzie. -wyszeptała.
Westchnęłam głośno i zamyśliłam się.
Co on sobie teraz pomyśli? Najpierw zapraszam go do siebie, a teraz uważam go za dupka i idiotę.
Na pewno myśli, że jestem fałszywą suką i nie chce mieć ze mną nic, wspólnego. Dlaczego, kiedy chcę zrobić coś dobrego, nigdy mi to nie wychodzi? Dlaczego? Ja naprawdę tak o nim, nie uważam. Wiem, że jest zupełnie inny i chcę go odkryć. Chcę być dziewczyną, której może zaufać i powierzyć wszystkie, możliwe sekrety. Teraz zaprzepaściłam swoją szansę. Bożeee.
-Wiesz.. May, ja będę się zbierać.-odezwał się Harry.-Dzięki za śniadanie!
Wziął kurtkę i bez żadnego gestu wyszedł.
Gotowało się we mnie. Miałam ochotę krzyknąć, na cały głos, jakie to wszystko jest niesprawiedliwe.
A dotychczas, wszystko się tak, układało. Teraz, wszystko się pieprzy po kolei.
-May...-westchnęła Cara przytulając mnie.
-Cara?
-Co?
-Wyjdź! Błagam cię, idź na chwilę do łazienki. -warknęłam.
Dziewczyna, powstrzymując uśmiech, wyszła do łazienki, a ja powędrowałam do ogródka i na cały głos krzyknęłam: Ja pierdole!
Ale komu, jak nie Carze, miałam o tym powiedzieć?
Kiedy już, zupełni ochłonęłam, pozwoliłam jej wyjść z łazienki i zaczęłam opowiadać, jej. I to wszystko było prawdą. Bardzo mi na nim, zależy i nie żałuję, że zgodziłam się na ten związek. Nie wiem, co on o tym myśli, zwłaszcza teraz. Na pewno zrobiło mu się przykro. Mimo że wygląda na takiego, którego nic nie rusza, to to, co powiedziała Cara było, zapewne okropne. Jednak dziewczyna nie mogła uwierzyć, że tak myślę.
Dlaczego? Znamy się, już trzy lata i ona wie wszystko o mnie, a ja wiem wszystko, o niej. Tak więc, nie mamy nic do ukrycia. Wie, że jestem zupełnie inna, a to że posiadam serce, dla chłopaków, było abstrakcją.
Jednak ten chłopak, wzbudzał we mnie, inne uczucie i bardzo chciałam być przy nim. To się nasila z każdym dniem i coraz łatwiej mi to, zrozumieć.
-May.. Czegoś ty się naćpała?-spytała Cara dotykając mojego czoła.
-Mówię serio. Kiedy to do ciebie, dotrze?
Spędziłyśmy ze sobą cały dzień. Ten dzień, był wolny. Wolny od sesji i wolny od Harrego.
Oglądając filmy i gotując, dziś obiad nie mogłam przestać, o nim myśleć. Było mi go żal... To było takie nie dojrzałe i... I po prostu do dupy! May, spójrz prawdzie w oczy..Jesteś idiotką! On cię nienawidzi! Tak było, jest i będzie.
Kiedy Cara wyszła ode mnie, nadal byłam zła, na siebie. Nie chciałam tego, tak zostawić. Już zaczęłam, muszę to skończyć.
Siedząc, na kanapie, sięgnęłam po czerwony segregator i zaczęłam szukać jego, adresu. Najpierw znalazłam, do ich wspólnego domu, a później do jego prywatnego. Nie zamierzałam, spotykać się z całym One Direction i liczyłam, że Harry jest w domu. Przebrałam się i szybko wyszłam z domu.
Słońce kierowała się ku, zachodowi. Wsiadłam do samochodu i kierując się, znajomością dróg, skierowałam się na wyznaczoną ulicę.
Nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć? Czy w ogóle, powinnam jechać? Teraz miałam wątpliwości... A może go nie będzie? Zawsze, co może się wydarzyć. Boję się jego reakcji..
Boże od kiedy, ja się, tak zachowuje. Nigdy mi nie zależało na facetach, a teraz nagle..? Zjawia się, on i wszystko psuje... Zmienia mnie całkowicie.
Harry.
Siedziałem w ogródku na leżaku i cały czas myślałem o dzisiejszym zdarzeniu. Nie powinno mnie to obchodzić, bo przecież wcale mi na niej, nie zależy, ale jednak bolało. Zabolało. Nawet jeśli, nie ona to powiedziała, to wiedziałam, że tak myślała. A ja głupi czułem, że ona mnie polubiła i może... Ale nie! Ty sobie, za dużo obiecujesz Styles! Powinienem, przyznać. May jest dla mnie, bardzo ważna... Bardzo mi na niej zależy, a to co się ze mną dzieje, gdy ją widzę, przerasta mnie. To uczucie, którym ją darzę...
To, że sobie zdaje, że... Że wiem, jak to określić jednym słowem. W to, co nie wierzyłem. Co uważałem, za fikcyjne i wiedziałem, że u mnie w życiu, nie ma miejsce... Teraz nagle.. Wszystko się wali, a ja sam siebie nie poznaje. Bo czuje, to "coś" do May. To czego, nie potrafię pomyśleć, a co dopiero wypowiedzieć... To normalnie, nazywa się miłość... A ja, z każdym dniem, z każdą godziną i każdą minutą, zakochuje się w niej, coraz bardziej... Tylko, czy to możliwe? Możliwe, że ja? Harry Styles, pozbawiony uczuć, chłopak zakochuje się w dziewczynie, która go nie kocha, a nawet nie lubi? Nie...Ja się nie zakochuje..! To niemożliwe! To jakieś złudzenie!
Nagle usłyszałem dzwonek, do drzwi. W luźnych dresach i koszulce, "Ramones", poszedłem otworzyć.
W progu, stała, drobna i chudziutka brunetka, którą doskonale znałem. Jej piękne, gęste włosy, opadały kaskadą na ramiona. Była skrępowana.. Trzymała torebkę, w dwóch rękach i patrzyła na mnie, swoimi wielkiem, ślicznymi, lazurowymi oczami.
Próbując udać, całkiem obojętnego, oparłem się o framugę drzwi i włożyłem dłonie do, kieszeni.
-Harry... Ja..-zaczęła niepewnie, May.-Strasznie cię przepraszam. Nie chciałam, żeby to tak wyszło... Nie chciałam cię urazić, bo...
Zawahała się przez chwilę i przełknęła ślinę.
-Bo.. Mi na tobie zależy..-dokończyła wypuszczając powietrze.
Zatkało mnie.. Czy ona właśnie to, powiedziała? Powiedziała, że jej na mnie, zależy? Mimowolnie, na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Rozumiem, jeśli nadal uważasz, mnie za wredną szmatę i nie chcesz, mnie widzieć, ale..
-Przestań i chodź już.-przerwałem jej monolog i pociągnąłem za rękę do środka.
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie nieśmiało. Usiedliśmy na kanapie, gdzie dziewczyna, dokładnie mi wyjaśniła, o co chodziło. Szczerze, to kamień z serca mi spadł, kiedy powiedziała, że tak nie uważa.. To było naprawdę miłe. W tamtym momencie, zdałem sobie sprawę, że nie mam potrzeby, by spać już z inną dziewczyną. By na niej, odreagować, cały mój stres i tylko się zaspokoić. Nie chciałem już tego.. Nie wiem, czemu, ale May była ważniejsza, od nich wszystkich. Była najważniejsza.
-Grasz?-spytała, wskazując na gitarę, w kącie salonu.
Kiwnąłem głową.
-A zagrasz mi coś?
Ponownie skinąłem głową, obmyślając, co mam jej zagrać i sięgnąłem po instrument
Wziąłem do ręki kostkę i zacząłem grać. To było bardzo spontaniczne. Nie lubiłem, grywać sam, kiedy ktoś się na mnie patrzy, ale przy Niej, nie miałem z tym problemu. Ona patrzyła się, na mnie uśmiechając się, co chwila i przygryzając wargę.. Rany, czy ona musi być, aż tak seksowna?!
Kiedy melodia dobiegła końca, a głos ucichł, May zaczęła bić mi ciche brawo.
-To było, niesamowite.-westchnęła.-Sam to napisałeś?
-Tak.
-Jesteś genialny, Hazz.-poczochrała mnie po głowie.
I znowu się zagadaliśmy. O ile można tak, to nazwać. May, chyba lubi dużo mówić, bo jadaczka się jej nie zamykała. Cały czas nawijała, a ja nie przerywałem jej, tylko słuchałem.. Uśmiechałem się do niej, a ona dalej gadała. Byłem zaciekawiony... Nie tym co, mówi tylko, jak... Jak porusza ustami, jak się uśmiecha, jak się marszczy i bawi dłońmi... Dla mnie, była perfekcyjna, w każdym calu.
Ściemniło się. Dziewczyna musiała, już wracać, bo miała jutro sesję.
-Tym, razem ty idziesz, do mnie do pracy!-pogroziła mi palcem i zaśmiała się.
Kiwnąłem głową, a dziewczyna niespodziewanie rzuciła mi się na szyję.
-Wiesz, co Hazz?-spytała, ujmując moją twarz w obie dłonie.
Nie wiedziałem, co chce zrobić, ale mogłem się tego spodziewać. Właśnie teraz! Teraz May! Zrób to, pocałuj!
-Chcę być twoją, najlepszą przyjaciółką!-wykrzyczała i ucałowała mój czubek nosa.
Kocham to.. i ta konsternacja i napięcie. . Moja droga lovi :*
OdpowiedzUsuń