sobota, 3 sierpnia 2013

16

Samotna łza spłynęła mi po policzku. Więc do tego doszło? Świetnie! Wiedziałam.. Ja to zwyczajnie czułam. Odzwyczaiłam się od jedzenia i w pewnym sensie nie czuje głodu. Jedyny jaki czuje, to  głód narkotykowy, jeżeli coś takiego istnieje.
Chciałam jak najszybciej stamtąd wyjść. Szpital zawsze źle mi się kojarzył, ale zazwyczaj nie chodziło o mnie. O kogoś z bliskich. Jednak teraz.. Czułam się zmęczona. Całym tym cyrkiem! Nie wiedziałam, że za spełnienie swoich marzeń, trzeba, aż tak zapłacić. Gdybym wiedziała, nawet bym się za to nie brała.
-Mogę już iść?-spytałam, łamiącym się głosem.
Pielęgniarka wypisała mi jakąś karteczkę i kazała zgłosić się do lekarza na kontrole. Poza tym poleciła mi, żebym zapisała się do psychologa i zaczęła więcej jeść.
Czyś ty babo zgłupiała?! Gdybym jadła normalnie i byłoby to dla mnie proste, to nie byłabym anorektyczką, idiotko! Miałam ochotę wykrzyczeć jej to w twarz, ale w odpowiednim momencie, Harry wziął mnie za rękę i wyszliśmy z gabinetu.
Teraz miałam ochotę zniknąć z show-biznesu. Na chwilę, jeśli nie na zawsze. Stojący paparazzi, przed szpitalem, bardzo mnie zdenerwowali i lekko ich trącając, przeszliśmy do samochodu.
W ciszy usiedliśmy do środka.
-Co teraz?-spytała Eleanor.
Przełknęłam ślinę i przejrzałam się w lusterku.
-Mam wszystkiego dość.-westchnęłam.-Możesz mnie zawieść do domu?
Spojrzałam na Harrego i blado się uśmiechnęłam. Chłopak zapalił samochód i ruszyliśmy w stronę mojego domu.
Po pół godzinie, znaleźliśmy się pod moim domem. El, pożegnała się ze nami i obiecała, że wieczorem zadzwoni, a Harry poszedł ze mną do domu.
Weszliśmy do środka, a chłopak do razu skierował się na górę.
-Gdzie idziesz?-spytałam, robiąc sobie kawy.
-Najpierw pozbyć się tego świństwa, a później zadzwonię do twojego managera i powiem, że...
-Ja to zrobię!-weszłam mu w słowo i wyjęłam telefon z kieszeni.
Będzie zdziwiony. Polecą pytania: "Co się stało''? "Dlaczego"? I tak było! Teraz nagle zaczął się interesować. Dla mnie odwołał wszystkie sesje i kazał mi odpoczywać. Nagle teraz?! A wcześniej? To on mi kazał schudnąć! Czyżby poczucie winy? W samą porę, Daryl! Na razie znikam ze wszystkich sesji. Może głupio to brzmi, ale chcę przybrać na wadzę.
-I po wszystkim!-zawołał Hazz, schodząc po schodach na dół.-Twoja koleżanka, Amfa, wylądowała w kibelku!
Zaśmiałam się i pociągnęłam łyk kawy.
Harry podszedł bliżej, ale milczał. Jakby się czymś denerwował. Ma coś na sumieniu? Błagam, nie oświadczaj się! Harry! Całe życie przed nami!
-Powinnaś ze mną zamieszkać.-rzucił nagle i stanął obok mnie, opierając się o blat.
Zakrztusiłam się kawą i nerwowo zaczęłam kaszleć. Czy on zaproponował mi, mieszkanie z nim? Nie... On dał nacisk na "powinnaś". O nie! Żadnego rozkazywania! Nie mi! Może to wzmocniłoby nasz związek, ale tak nagle? Dopiero, co wróciłam do domu i nie zamierzam, jak na razie, go opuszczać.
-Co?-spytałam odstawiając kubek.
-Uważam, że powinnaś ze mną zamieszkać.-powtórzył.-Chcę cię mieć na oku.. Po tym, co się zdarzyło.
-Nie ufasz mi?
-Jasne, że ufam.-powiedział, obracając się w moją stronę. Ujął moją dłoń i spojrzał w oczy.
-Po prostu, chcę ci pomóc. I zadbam o twoją dietę.-dodał, z uśmiechem.
Wizja mieszkania z nim pod jednym dachem nie wydaje się być koszmarem, ze snów. Kiedy to kobieta stoi przy garach w jakiejś starej sukience, z papierosem w ustach, gotująca jakieś bardzo tłuste danie. W całym domu panuje bałagan. Ciuchy, leżą gdzie popadnie, wszędzie kurz i brudno. Do tego okazuje się, że jesteś w ciąży, a twój chłopak wyjeżdża w trasy koncertowe i pewnie śpi na boku z inną dziewczyną.
W to raczej nie wierzę.. Za dużo przeszliśmy, żeby to się tak skończyło. Bardziej wierzę w moje wymarzoną wizje. Kiedy to śpisz ze swoim ukochanym w jednym łóżku, a on budzi Cię składając delikatne pocałunki, na twoim obojczyku, szyi... Potem robi ci śniadanie. Razem spędzacie dzień, chodząc po mieście. Na obiady, czytając w ogródku i wygłupiając się. Wieczorem oglądacie jakiś film i ponownie zasypiasz w ramionach ukochanego.
Oprzytomniałam i uśmiechnęłam się twierdząco. Chłopak objął mnie w tali i wysoko podniósł.
-Puść mnie, kołku!-wrzasnęłam i zaczęłam się śmiać.
Chłopak odstawił mnie na ziemię, a ja przewróciłam oczami i poszłam na górę pakować, rzeczy.
-Sprzedaj ten dom!-zawołał za mną Styles.
-Chyba śnisz!
Wyjęłam walizkę i torbę na potrzebne rzeczy i po kolei zaczęłam to wszystko pakować.
Nie powiedziałabym tego Stylesowi, ale w pewnym sensie, cieszę się, że będziemy razem mieszkać. I że pomyślał o mnie. Będziemy  nareszcie sami, a tego bardzo potrzebujemy, zwłaszcza po tym, co się ostatnio stało. Wyjęłam wszystkie, ciuchy z szafy i wpakowałam do walizki.


*Następny dzień*
Obudziłam się wtulona w nagi tors Stylesa, zaczęłam zataczać kółka na jego klasie. Nie myślcie, że do czegoś doszło.. Nie, do niczego! Po prostu, siedzieliśmy wieczorem przy kominku, przeglądając wszystkie możliwe strony plotkarskie i czytaliśmy te brednie, na nasz temat. Zwłaszcza dzisiejsze, wczorajsze zdjęcia spod szpitala. Wszyscy myślą, że znowu jesteśmy razem.. Świetnie!
Harry zamruczał coś pod nosem, po czym otworzył oczy.
-Jak się spało?-spytałam siadając na łóżku.
-Z tobą, zawsze świetnie!-mruknął, poruszając znacząco brwiami, za co oberwał poduszką.
Zaczęliśmy wojnę i oboje wylądowaliśmy na podłodze. Chciałam wstać, ale Harry złapał mnie w swoich wielkich ramionach, uniemożliwiając, jakikolwiek ruch. W końcu, oboje wstaliśmy, ale chłopak nadal obejmował mnie w tali, co doprowadzało nas do głupawki. Ogarnęliśmy się dopiero wtedy, kiedy w drzwiach stanął Horan z Liamem, trzymając tort w ręku.
Odchrząknęłam głośno, a Hazz zwolnił uścisk, wypuszczając mnie.
-Cześć, chłopaki!-przywitałam ich, kierując się do łazienki.
Minęłam ich w przejściu, odwzajemniając ich uśmiech i zniknęłam za drzwiami drzwi.
Wzięłam lekki prysznic, zrobiłam lekki makijaż, równocześnie, wysłuchując jęków Danielle i Eleanor, żebym szybciej wyszła. Przeczesałam lekko włosy i wyszłam z łazienki, całkiem gotowa.
Zeszłam na dół, gdzie wszyscy już zajadali się tortem śmietankowym, z kawałkami truskawek. Na mnie też czekał jeden kawałek.  Stanęłam przy blacie.
-Wahasz się, jakby to była sprawa życia i śmierci.-mruknął, kpiąco Louis.
-Ej!-szepnęła El, klepiąc go po ramieniu.
Hazz z Lou, wymienili mordercze spojrzenia. Nastała napięta atmosfera. Starałam się odzyskać humor, a Tomlinsonowi go popsuć. Przyciągnęłam do siebie Harrego i mocno wpiłam w usta. Kątem oka, widziałam, jak Louis spuścił wzrok, wbijając widelczyk, w ciastko.
Ja również wróciłam do swojego ciastka i już bez skrupułów, zaczęłam je konsumować. Wtedy poczułam chęć, wzięcia, chociaż jednej... Małej dawki. Która, zapewne, nie miałaby dużego znaczenia, ale wiem, że nikomu by to się nie spodobało. Zwłaszcza Harremu, czy Eleanor. Wzięłam głęboki oddech.
-Czy to znaczy, że na razie mamy tu do was przychodzić.-spytała Perrie.
Kiwnęłam głową, a Harry ją zignorował podchodząc bliżej do Liama.
Oni stają się coraz bardziej dziwniejsi. Stają, jak najdalej od siebie. Nie rozmawiają. Posyłają mordercze spojrzenia. A ja nadal nic z tego nie rozumiem.
-Idziecie na galę?-spytał Zayn, przerywając ciszę.
O szlag! Zupełnie o tym zapomniałam! Daryl przypominał mi o tym, jakieś dwa, trzy tygodnie temu. Ale przez ten czas tyle się wydarzyło. Harry, kontrakt, sesje, narkotyki... Wyleciało mi z głowy. Wtedy nie było najważniejsze, a teraz... Nawet zapomniałam to potwierdzić. Otóż dziś odbywa się gala MTV VMA. Miałam rozdać jedną z nagród, nawet nie wiem, w jakiej kategorii. Miałam odpisać, managerowi imprezy, czy się zgadzam, a to już DZISIAJ. Wzięłam do ręki telefon i odszukałam jego numer. Wystukałam odpowiedź, że będę na pewno. Po kilku chwilach dostałam odpowiedź, że już miał szukać kogoś innego, ale jestem ja. Uśmiechnęłam się do wyświetlacza.
-Tak.-oznajmiłam, chowając telefon do tylnej kieszeni.
To już drugi rok z rzędu, kiedy wręczam nagrodę. W tamtym roku, wręczałam najlepszemu zespołowi roku, a teraz ma to robić Demi Lovato. Zawsze miałam wrażenie, że nie pasuje, do całej tej sielanki. Nie miałam wielu okazji by porozmawiać z nimi. I jakoś się do tego nie paliłam. Wystarczy mi, że będzie nasze towarzystwo.
-Wręczasz jakąś nagrodę?-spytał Niall.
Kiwnęłam głową, krojąc kolejny kawałeczek ciastka.
-Uff...-westchnął Harry.-Przynajmniej nie muszę Cię zapraszać!-zażartował.
Sprzedałam mu kopa, a wszyscy się zaśmiali.
Kiedy Niall, zjadł resztę tortu (rany, jaki on ma spust!), oni zaczęli się zbierać. Było mi troszkę smutno, bo ani Danielle, ani Eleanor nie idą na galę. Dan cały czas szuka pracy i rozważa, czy nie wyjechać, na kilka dni do swojej rodziny. Liam był wyraźnie smutny i starałam się poprawić mu humor, ale ja to nie Niall. Niestety. Za to Els, zwyczajnie stchórzyła. Bała się, że napadną ją anty-fanki, co mogło być prawdopodobne, ale nie musiało. Ta dziewczyna musi uwierzyć w siebie!
Nie wiedziałam, co na siebie włożyć. Ann nie mogła mnie przygotować, bo była w Grecji i poleciła mi swoją koleżanką. I mam nadzieję, że nie spieprzy mi wyglądu, co faktycznie brzmi trochę płytko. Harry powiedział, że najwygodniej by mu było, gdyby mógł iść w zwykłych wytartych rurkach i bluzce, ale mu zabroniłam.
Chciał, żebym pojechała z nim do Lou, która dba o ich wygląd. Bardzo mu zależało na tym, żebym ją poznała. Widocznie była dla niego bardzo ważna. Zgodziłam się i pojechaliśmy do niej.

~*~
Przyglądałam się loczkowi, siedzącemu na fotelu, pod grzebieniem Lou. Ależ ona była zwariowaną dziewczyną! Dużo mówiła, śmiała się, jednocześnie robiąc fryzurę Harremu, czy później chłopakom, zajmowała się też swoją córką. Lux była słodkim dzieckiem, potrafiła sama się sobą zająć, ale ja do dzieci się nie nadaje. One mnie nie lubią. Polubiłam Lou i mam wrażenie, że ona mnie też.
-A kto będzie Ciebie przygotowywał?-spytała Lou, wycierając włosy Zayna, ręcznikiem.
Siedziałam sobie, na kolanach u Harrego, robiąc warkoczyk z pojedynczego kosmyka włosów.
-Moja stylistka nie da rady i poleciła mi swoją koleżankę...-oznajmiłam wyciągając wizytówkę.-Meryl Andreus.-przeczytałam, na głos.
-O boże!-zawołała Lou, odwracając głowę w moją stronę.
Nie chcący pociągnęła za włosy Zayna, na co chłopak głośno zawył.
-Wybacz, Zaynie.-zwróciła sie do niego Lou, po czym ponownie spojrzała na mnie.-May, nie daj się tej pokrace! Znam ją i nie jednej gwiazdce, spieprzyła fryzurę!
Zmroziłam się na jej słowa. Świetnie! Moja "stylistka", to jakaś ciota, która sprawi, że na gali zamiast łabędzia będę wyglądała, jak brzydkie kaczątko! Genialnie! Zawsze tak jest! Jeśli już coś jest dobrze, to musi się zepsuć i... Grr!
-Nawet do niej nie idź, tylko siadaj tu na fotel i ja się tobą zajmę!-rzuciła, kiedy wylakierowała włosy Malika.
Wygoniła chłopaków ze studia i kazała mi usiąść na fotelu.
Najpierw zajęła się moim włosami. Umyła je, wysuszyła i wymodelowała. Następnie zrobiła lekki makijaż.
Miała wizję całego moje wyglądu. Wyglądała na szczęśliwą, kiedy wyszłam z przymierzalni, już przebrana.
Czułam się świetnie! Sukienka była lekka, a szpilki wygodne, co jest bardzo ważne. Cieszyłam się.
-Wszyscy gotowi!-zawołał Lou.-Teraz tylko zdjęcie!
Wzięła ze stolika swojego Iphone'a i zrobiła zdjęcie. Zrobiłyśmy razem z Perrie 'dziubki', a Lou pstryknęła dwa zdjęcia.
A więc zaraz wszystko się zacznie.





__________________________
Przepraszam, przepraszam, przepraszam! 
Strasznie Was przepraszam za tak długą nie obecność. Nie planowałam tego uwierzcie mi!
A do tego ten rozdział, taki beznadziejny. Mam wrażenie, że tracę wenę, a z każdym rozdziałem jest coraz gorzej..;c

3 komentarze:

  1. Nie denerwuj mnie nawet. Cholera, ten rozdział jest niesamowity, ale Ty i tak myślisz, że jest on do dupy. A gdybyś wydała książkę i byłaby ona jeszcze lepsza niż seria Harry'ego Pottera, to też byś twierdziła, że jest ona zła? Nie ma mowy! Musisz uwierzyć, że to co piszesz jest genialne, bo stuprocentowo jest. Zakochałam się w tym rozdziale. Uwielbiam May i Harry'ego. Są dla siebie stworzeni. Są dla siebie jak matka i ojciec, brat i siostra, przyjaciel i przyjaciółka oraz mąż i żona. Oni są sobie przeznaczeni i nikt nie może tego zepsuć. Nie wiem co się dzieje między Louisem, a Harrym. Ale wydaje mi się, że się o coś pokłócili. Cholibka, chyba Lou jest zazdrosny. Czyżby czuł coś do May? No bo każdy wie, że chciał ją przelecieć, ale może tak naprawdę to on się w niej zakochał? Oby nie. Ponieważ lubię El i jestem największą fanką Marry ( heheheh sama wymyśliłam :D Oklaski poproszę).
    "-Moja stylistka nie da rady i poleciła mi swoją koleżankę...-oznajmiłam wyciągając wizytówkę.-Meryl Andreus.-przeczytałam, na głos.
    -O boże!-zawołała Lou, odwracając głowę w moją stronę.
    Nie chcący pociągnęła za włosy Zayna, na co chłopak głośno zawył.
    -Wybacz, Zaynie.-zwróciła sie do niego Lou, po czym ponownie spojrzała na mnie.-May, nie daj się tej pokrace! Znam ją i nie jednej gwiazdce, spieprzyła fryzurę!" - Hahahah o Boże. Kocham Lou. Najlepsza kobitka na tym świecie. Jestem jej fanką, serio.
    Jak już mówiłam (pisałam) rozdział jest totalnie niesamowity. I nie zaprzeczaj temu bo przyjadę do Warszawy i Cię ukatrupię. Ja nie żartuję ;)
    Pozdrawiam i życzę weny, Kochana <333

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakiej brak weny, powiadasz? Kocham cię i ten twój bloooog! <3333 Jak nie masz weny to wieczorem jak leżysz w łóżku sobie myśl co możesz wymyślić i oczy ja też tak robię. Xd
    Powodzenia.
    PS. HARRY MUSI BYĆ Z MAY!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy