https://poradnikjul.blogspot.com/
polecam gorąco
Please, just don't leave me (ZAKOŃCZONY)
poniedziałek, 2 lipca 2018
niedziela, 1 września 2013
23
Miesiąc później.
-Harry!-zawołałam, wkładając do torebki telefon.-Spóźnimy się! Po raz kolejny!
-No chwilę! Jeszcze włosy!-odkrzyknął z góry.
Westchnęłam poirytowana. Podeszłam do lusterka i przejrzałam. Poprawiłam włosy i musnęłam usta błyszczykiem. Trochę się pozmieniało przez ten czas. Nie wiem tylko, czy na lepsze, czy na gorsze.
Zapewne dla wielu fanek to był wielki cios, ale myślę, że większość z nich zrozumiało. Chodzi o to, że One Direction odwołało trasę "Where We Are". Dalej koncertują, ale skupiają się bardziej na Anglii. Na początku czułam się trochę winna, bo to był pomysł Harrego. Wiedziałam, że zostanę znienawidzona, ale wtedy dołączył się Zayn. Po zaręczynach z Perrie, chcieli zacząć wszystko organizować i tyle rzeczy się pozmieniało. Louis nie jest z Eleanor. Ale też nie jest sobą. Zmienił się. Nie wiem, jak i czemu, ale jest w porządku. Nie rozmawiam z nim, ani nie mamy jakiegoś bliższego kontaktu, ale to widać. Niestety z Eleanor nie jest dobrze. Kiedy Louis pod wpływem alkoholu ją uderzył, przedawkowała i rodzina namówiła ją na odwyk. Odwiedzam ją prawie codziennie. Louis też. Choć ona nie może mu wybaczyć, to w jakiś sposób mają kontakt. Myślę, że każdemu z chłopaków wyjdzie ten rok na dobre. Jednak ja nadal nie czułam się z tym dobrze, że musieli odwołać trasę. Chociaż mówili, że to dobry pomysł i że to nie koniec One Direction. Że będą nadal koncertować i postarają się spotykać z fanami. Ale dopiero kiedy byłam na zakupach w centrum handlowym z Danielle, podbiegło do nas kilka fanek. I dopiero one uświadomiły mi, że jeśli są prawdziwymi fankami, to będą czekać.
-Wow! Jesteś coraz większa!-powiedział, stojąc na środku schodów.
-Jak zwykle.-mruknęłam pod nosem.
Zawsze z rana mi o tym mówił. Każdego dnia, ranka, popołudnia, czy wieczora. Ale to nic w porównaniu do Nialla. Uparł się, że będzie chrzestnym i kiedy mnie nie zobaczy, gada do brzucha, jak upośledzony. On nie jest, nie wiadomo jak wielki. Lekko zaokrąglony. Przytyłam tylko 3 kilo.
-Spóźnimy się!-syknęłam do Stylesa, który przeglądał się w lustrze.-Cymbale!
Trzepnęłam go gazetą po głowie. Chłopak spojrzał na mnie swoim "poważnym" spojrzeniem i złapał w swoje sidła.
-Przeproś i pocałuj.-wskazał swoje usta. Uformował je w dziubek. Przewróciłam oczami i cmoknęłam go w usta. Chłopak puścił mnie i skierowaliśmy się do wyjścia.
~*~
Przed każdą wizytą u ginekologa jestem zdenerwowana. Nie tak jak Harry, który denerwuje się za nas oboje. Objawia się to tym, że siedzi cicho i jedzie 120km/h. Zawsze jeździł, jak wariat, ale teraz boję się, że w końcu coś się stanie. Ale on nie słucha. Jedzie i jest zawsze strasznie podekscytowany. To druga wizyta na USG. I szczerze mówiąc też się bałam.
Chyba się pogodziłam z tym, że nie będę się wiecznie bawić, bo za siedem miesięcy będę mamą.. Nadal to do mnie nie dochodzi i czasem żałuję, ale... Ale się stało. Szczęście, że nie popadłam w jakąś depresję. Tyle nie naczytałam, że szukałam tylko jakiś objawów.
Po godzinie dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z samochodu. Nie było takiej katastrofy jak za pierwszym razem. Kiedy nie mogliśmy wejść, bo wszystko było oblegane przez dziennikarzy. Ale wtedy, było ich kilku. Nie byli natrętni, ani wkurzający. Uszło. Weszliśmy do placówki i skierowaliśmy się na drugie piętro.
-Denerwujesz się?-spytałam kiedy usiedliśmy w poczekalni.
-Nie.-odpowiedział całkiem pewny. Zaczął strzelać palcami.
Zaśmiałam się i wzięłam go za rękę.
-Nie wcale.-parsknęłam.
Nagle drzwi od gabinetu się otworzyły, a starsza pani stanęła w progu. Gestem ręki zaprosiła nas do środka.
To wszystko było dla mnie takie nowe. Nie mogłam się przyzwyczaić.Czułam się starsza, niż byłam. Nadal miałam tylko dwadzieścia lat, a Harry dziewiętnaście. Boże.. Gdyby można było tak cofnąć czas, do tego dnia i sobie odpuścić... Albo, żeby ktoś wpadł do nas, na wieczór, ale nic z tych rzeczy. Nie wiem, czy kocham to dziecko. Nie wiem, czy je pokocham. Nie wiem, czy coś dla mnie znaczy. Po prostu wiem, że mam je w sobie. To by było na tyle.
Pani doktor kazał położyć mi się na kozetce. Byłam przerażona. Ale nadal nie tak, jak Harry.
Kiedy jeździła urządzeniem, bo podbrzuszu, starałam się wyczytać z jej miny, co mam mi do powiedzenia. Ale jej twarz była poważna. Mam się spodziewać najgorszego? Pani Grace Holmes, był miłą starszą panią. Można było się z nią dogadać. Sympatyczna, pięćdziesięciolatka.
Nagle na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Harry spojrzał na mnie pytająco, stojąc za nią, z założonymi rękami. Wzruszyłam bezradnie ramionami, uśmiechając się.
-Bliźniaki!-zawołała lekarka.
-Co?!-wrzasnął Harry.
-O kurwa!-zaklęłam.
~*~
Bliźniaki. Bliźniaki, bliźniaki, bliźniaki. Tylko te słowa powtarzały się w kółko po mojej głowie, podczas powrotu do domu. Nie! Nie wierzę! Bliźniaki?! Jakiś chory żart! I wcale nie zabawny! Bliźniaki! No chyba jej się coś pomyliło. Spojrzałam jeszcze raz na zdjęcie USG. Nie. To nie żart widać.
Spojrzałam na licznik. 140km/h
-Zwolnij.-powiedziałam, spoglądając na niego.
On w porównaniu do mnie, chyba się cieszył. Nie wiem, co tu było takiego zabawnego. Nie możemy mieć bliźniaków. Nigdy! I w ogóle!
-Co się cieszysz?-spytałam, na co parsknął śmiechem.
Nie zwolnił. Jechał dalej. Ja tępo wpatrywałam się w zdjęcie. Nie wierzę. U nas w rodzinie nie było bliźniaków.. Mama ma brata, ale starszego. Nie wiem, jak z babcią. Harry nigdy nie miał bliźniaków. W każdym razie, byłam w szoku. Nie wierzyłam, w to co się dzieje. Do głowy by mi nie wpadło, że mogę być ciąży mnogiej. No serio... Jedno dziecko. Jedno. Nie dwa.
Zza krzaków, wyskoczył policjant z fotoradarem. No świetnie! Jeszcze tego mi było trzeba! Mandat.
-Gratuluję!-mruknęłam.
Harry posłał mi buziaka i otworzył okno. Policjant kazał mu wysiąść z samochodu. Widziałam przez szybę, że musiał dmuchać. Słyszałam pojedyncze słowa, na temat mandatu, punktów karnych. Obiło mi się o uszy 200 funtów i 10 punktów karnych. Zdenerwowałam się. Wzięłam do ręki USG i wysiadłam z samochodu.
-Słuchaj pan!-warknęłam podchodząc do policjanta.-Właśnie wracam od lekarza i okazało się, że jestem w ciąży z bliźniakami, a pan mi tu pieprzy o mandacie?!
Pokazałam mu zdjęcie z USG. Mężczyzna zmarszczył czoło. Kątem oka, widziałam, jak Harry próbuje stłumić śmiech.
-Proszę pani, ale ja tu nic nie wiedzę!-zawołał policjant uśmiechając się.
-Tu! Jedno jajeczko. Tu drugie!-wskazałam na zdjęcie.
Poprawił swoją czapkę. Wyprawił nam kazanie, ale puścił bez mandatu. Podziękowaliśmy i wróciliśmy do samochodu.
-Powinieneś mi dziękować.-mruknęłam, chowając USG do torebki.
Chłopak złożył delikatny pocałunek na moich ustach.
~*~
Siedziałam na kanapie i patrzyłam przez okno. Nie wierzę. Ja naprawdę nie wierze, że jestem w ciąży i że będę wychowywać dzieci. Zostałam mamą, a Harry tatą. Czuję, że to do mnie nie pasuje. Teraz pytanie czy żałuje?
Gdyby nie to,że byłam wtedy w barze i nie przespałam się z Harrym... Gdyby nie to, że byliśmy "parą". Gdyby nie to wszystko, co się do tej pory stało, myślę, że nadal byłabym taka jak kiedyś. Bez uczuć, dalej siedziałabym w tym gównie, zwanym modelingiem. W każdym razie. Nie nie żałuje! Co by było, gdybym zakochała się w kimś innym, niż w Harrym? Wtedy też byłabym szczęśliwa? Kochałabym tego kogoś, całym sercem i nie chciałabym, żeby mnie opuszczał? A może wyglądałoby to inaczej? Wtedy Des nie zakochałaby się w Niallu. Nawet bym ich nie znała. Nie miała przyjaciółek. Byłby inaczej, inaczej w sposób dla mnie najgorszy.
Więc może lepiej, że to wszystko potoczyło się tak, a nie inaczej? Może powinnam się teraz cieszyć?
Po chwili dołączył do mnie na kanapę Harry z miską popcornu.
-Jak będzie parka, to ja wybieram dla dziewczynki.-oznajmił nawiązując do ciąży.
Zaśmiałam się i wtuliłam w jego tors.
-Co ze ślubem?-spytał.
-Nie denerwuj mnie, na razie.-warknęłam. Słowo "małżeństwo" jest poważne, ale "ciąża" poważniejsze. Jednak na razie, kwestia ślubu, nie była dla mnie najważniejsza. Nie wiem czemu, ale nie paliło mi się do małżeństwa. Ale jeśli już, to tylko z Harrym.
-Tylko mówię...-odparł skruszony.-Za nie długo, w żadną sukienkę się nie wciśniesz.
Wpadł w głupawkę za, co oberwał poduszką.
Elie: O matko! Wierzycie? To już koniec... To serio koniec. I szczerze mówiąc, jestem zadowolona, z całej historii. Jednocześnie wiem, że ten ostatni rozdział powinien być tak.. Wow! Niestety nie udało mi się. Wybaczcie. Szału nie ma, dupy nie urywa, staniki nie latają...
Większość scen jest z życia. Moja ciocia tak samo zareagowała na ciążę. I dosłownie tak samo było, z mandatem.
Dziękuje że byliście, wspieraliście i komentowaliście! Wiecie, że teraz będę urzędować na drugim blogu. Także! Pozdrawiam! ;*
-Harry!-zawołałam, wkładając do torebki telefon.-Spóźnimy się! Po raz kolejny!
-No chwilę! Jeszcze włosy!-odkrzyknął z góry.
Westchnęłam poirytowana. Podeszłam do lusterka i przejrzałam. Poprawiłam włosy i musnęłam usta błyszczykiem. Trochę się pozmieniało przez ten czas. Nie wiem tylko, czy na lepsze, czy na gorsze.
Zapewne dla wielu fanek to był wielki cios, ale myślę, że większość z nich zrozumiało. Chodzi o to, że One Direction odwołało trasę "Where We Are". Dalej koncertują, ale skupiają się bardziej na Anglii. Na początku czułam się trochę winna, bo to był pomysł Harrego. Wiedziałam, że zostanę znienawidzona, ale wtedy dołączył się Zayn. Po zaręczynach z Perrie, chcieli zacząć wszystko organizować i tyle rzeczy się pozmieniało. Louis nie jest z Eleanor. Ale też nie jest sobą. Zmienił się. Nie wiem, jak i czemu, ale jest w porządku. Nie rozmawiam z nim, ani nie mamy jakiegoś bliższego kontaktu, ale to widać. Niestety z Eleanor nie jest dobrze. Kiedy Louis pod wpływem alkoholu ją uderzył, przedawkowała i rodzina namówiła ją na odwyk. Odwiedzam ją prawie codziennie. Louis też. Choć ona nie może mu wybaczyć, to w jakiś sposób mają kontakt. Myślę, że każdemu z chłopaków wyjdzie ten rok na dobre. Jednak ja nadal nie czułam się z tym dobrze, że musieli odwołać trasę. Chociaż mówili, że to dobry pomysł i że to nie koniec One Direction. Że będą nadal koncertować i postarają się spotykać z fanami. Ale dopiero kiedy byłam na zakupach w centrum handlowym z Danielle, podbiegło do nas kilka fanek. I dopiero one uświadomiły mi, że jeśli są prawdziwymi fankami, to będą czekać.
-Wow! Jesteś coraz większa!-powiedział, stojąc na środku schodów.
-Jak zwykle.-mruknęłam pod nosem.
Zawsze z rana mi o tym mówił. Każdego dnia, ranka, popołudnia, czy wieczora. Ale to nic w porównaniu do Nialla. Uparł się, że będzie chrzestnym i kiedy mnie nie zobaczy, gada do brzucha, jak upośledzony. On nie jest, nie wiadomo jak wielki. Lekko zaokrąglony. Przytyłam tylko 3 kilo.
-Spóźnimy się!-syknęłam do Stylesa, który przeglądał się w lustrze.-Cymbale!
Trzepnęłam go gazetą po głowie. Chłopak spojrzał na mnie swoim "poważnym" spojrzeniem i złapał w swoje sidła.
-Przeproś i pocałuj.-wskazał swoje usta. Uformował je w dziubek. Przewróciłam oczami i cmoknęłam go w usta. Chłopak puścił mnie i skierowaliśmy się do wyjścia.
~*~
Przed każdą wizytą u ginekologa jestem zdenerwowana. Nie tak jak Harry, który denerwuje się za nas oboje. Objawia się to tym, że siedzi cicho i jedzie 120km/h. Zawsze jeździł, jak wariat, ale teraz boję się, że w końcu coś się stanie. Ale on nie słucha. Jedzie i jest zawsze strasznie podekscytowany. To druga wizyta na USG. I szczerze mówiąc też się bałam.
Chyba się pogodziłam z tym, że nie będę się wiecznie bawić, bo za siedem miesięcy będę mamą.. Nadal to do mnie nie dochodzi i czasem żałuję, ale... Ale się stało. Szczęście, że nie popadłam w jakąś depresję. Tyle nie naczytałam, że szukałam tylko jakiś objawów.
Po godzinie dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z samochodu. Nie było takiej katastrofy jak za pierwszym razem. Kiedy nie mogliśmy wejść, bo wszystko było oblegane przez dziennikarzy. Ale wtedy, było ich kilku. Nie byli natrętni, ani wkurzający. Uszło. Weszliśmy do placówki i skierowaliśmy się na drugie piętro.
-Denerwujesz się?-spytałam kiedy usiedliśmy w poczekalni.
-Nie.-odpowiedział całkiem pewny. Zaczął strzelać palcami.
Zaśmiałam się i wzięłam go za rękę.
-Nie wcale.-parsknęłam.
Nagle drzwi od gabinetu się otworzyły, a starsza pani stanęła w progu. Gestem ręki zaprosiła nas do środka.
To wszystko było dla mnie takie nowe. Nie mogłam się przyzwyczaić.Czułam się starsza, niż byłam. Nadal miałam tylko dwadzieścia lat, a Harry dziewiętnaście. Boże.. Gdyby można było tak cofnąć czas, do tego dnia i sobie odpuścić... Albo, żeby ktoś wpadł do nas, na wieczór, ale nic z tych rzeczy. Nie wiem, czy kocham to dziecko. Nie wiem, czy je pokocham. Nie wiem, czy coś dla mnie znaczy. Po prostu wiem, że mam je w sobie. To by było na tyle.
Pani doktor kazał położyć mi się na kozetce. Byłam przerażona. Ale nadal nie tak, jak Harry.
Kiedy jeździła urządzeniem, bo podbrzuszu, starałam się wyczytać z jej miny, co mam mi do powiedzenia. Ale jej twarz była poważna. Mam się spodziewać najgorszego? Pani Grace Holmes, był miłą starszą panią. Można było się z nią dogadać. Sympatyczna, pięćdziesięciolatka.
Nagle na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Harry spojrzał na mnie pytająco, stojąc za nią, z założonymi rękami. Wzruszyłam bezradnie ramionami, uśmiechając się.
-Bliźniaki!-zawołała lekarka.
-Co?!-wrzasnął Harry.
-O kurwa!-zaklęłam.
~*~
Bliźniaki. Bliźniaki, bliźniaki, bliźniaki. Tylko te słowa powtarzały się w kółko po mojej głowie, podczas powrotu do domu. Nie! Nie wierzę! Bliźniaki?! Jakiś chory żart! I wcale nie zabawny! Bliźniaki! No chyba jej się coś pomyliło. Spojrzałam jeszcze raz na zdjęcie USG. Nie. To nie żart widać.
Spojrzałam na licznik. 140km/h
-Zwolnij.-powiedziałam, spoglądając na niego.
On w porównaniu do mnie, chyba się cieszył. Nie wiem, co tu było takiego zabawnego. Nie możemy mieć bliźniaków. Nigdy! I w ogóle!
-Co się cieszysz?-spytałam, na co parsknął śmiechem.
Nie zwolnił. Jechał dalej. Ja tępo wpatrywałam się w zdjęcie. Nie wierzę. U nas w rodzinie nie było bliźniaków.. Mama ma brata, ale starszego. Nie wiem, jak z babcią. Harry nigdy nie miał bliźniaków. W każdym razie, byłam w szoku. Nie wierzyłam, w to co się dzieje. Do głowy by mi nie wpadło, że mogę być ciąży mnogiej. No serio... Jedno dziecko. Jedno. Nie dwa.
Zza krzaków, wyskoczył policjant z fotoradarem. No świetnie! Jeszcze tego mi było trzeba! Mandat.
-Gratuluję!-mruknęłam.
Harry posłał mi buziaka i otworzył okno. Policjant kazał mu wysiąść z samochodu. Widziałam przez szybę, że musiał dmuchać. Słyszałam pojedyncze słowa, na temat mandatu, punktów karnych. Obiło mi się o uszy 200 funtów i 10 punktów karnych. Zdenerwowałam się. Wzięłam do ręki USG i wysiadłam z samochodu.
-Słuchaj pan!-warknęłam podchodząc do policjanta.-Właśnie wracam od lekarza i okazało się, że jestem w ciąży z bliźniakami, a pan mi tu pieprzy o mandacie?!
Pokazałam mu zdjęcie z USG. Mężczyzna zmarszczył czoło. Kątem oka, widziałam, jak Harry próbuje stłumić śmiech.
-Proszę pani, ale ja tu nic nie wiedzę!-zawołał policjant uśmiechając się.
-Tu! Jedno jajeczko. Tu drugie!-wskazałam na zdjęcie.
Poprawił swoją czapkę. Wyprawił nam kazanie, ale puścił bez mandatu. Podziękowaliśmy i wróciliśmy do samochodu.
-Powinieneś mi dziękować.-mruknęłam, chowając USG do torebki.
Chłopak złożył delikatny pocałunek na moich ustach.
~*~
Siedziałam na kanapie i patrzyłam przez okno. Nie wierzę. Ja naprawdę nie wierze, że jestem w ciąży i że będę wychowywać dzieci. Zostałam mamą, a Harry tatą. Czuję, że to do mnie nie pasuje. Teraz pytanie czy żałuje?
Gdyby nie to,że byłam wtedy w barze i nie przespałam się z Harrym... Gdyby nie to, że byliśmy "parą". Gdyby nie to wszystko, co się do tej pory stało, myślę, że nadal byłabym taka jak kiedyś. Bez uczuć, dalej siedziałabym w tym gównie, zwanym modelingiem. W każdym razie. Nie nie żałuje! Co by było, gdybym zakochała się w kimś innym, niż w Harrym? Wtedy też byłabym szczęśliwa? Kochałabym tego kogoś, całym sercem i nie chciałabym, żeby mnie opuszczał? A może wyglądałoby to inaczej? Wtedy Des nie zakochałaby się w Niallu. Nawet bym ich nie znała. Nie miała przyjaciółek. Byłby inaczej, inaczej w sposób dla mnie najgorszy.
Więc może lepiej, że to wszystko potoczyło się tak, a nie inaczej? Może powinnam się teraz cieszyć?
Po chwili dołączył do mnie na kanapę Harry z miską popcornu.
-Jak będzie parka, to ja wybieram dla dziewczynki.-oznajmił nawiązując do ciąży.
Zaśmiałam się i wtuliłam w jego tors.
-Co ze ślubem?-spytał.
-Nie denerwuj mnie, na razie.-warknęłam. Słowo "małżeństwo" jest poważne, ale "ciąża" poważniejsze. Jednak na razie, kwestia ślubu, nie była dla mnie najważniejsza. Nie wiem czemu, ale nie paliło mi się do małżeństwa. Ale jeśli już, to tylko z Harrym.
-Tylko mówię...-odparł skruszony.-Za nie długo, w żadną sukienkę się nie wciśniesz.
Wpadł w głupawkę za, co oberwał poduszką.
Elie: O matko! Wierzycie? To już koniec... To serio koniec. I szczerze mówiąc, jestem zadowolona, z całej historii. Jednocześnie wiem, że ten ostatni rozdział powinien być tak.. Wow! Niestety nie udało mi się. Wybaczcie. Szału nie ma, dupy nie urywa, staniki nie latają...
Większość scen jest z życia. Moja ciocia tak samo zareagowała na ciążę. I dosłownie tak samo było, z mandatem.
Dziękuje że byliście, wspieraliście i komentowaliście! Wiecie, że teraz będę urzędować na drugim blogu. Także! Pozdrawiam! ;*
czwartek, 29 sierpnia 2013
22
Usiadłam na pobliskiej ławce i spokojnie zaczekałam na Harrego. Naprawdę źle się czułam.. Och! Wiedziałam, że ta kawa to nie dobry pomysł. Pewnie mi zaszkodziła.. Zabiję Sykes'a. Obiecuję!
Przyjrzałam się przechodniom. Po drugiej stronie ulicy zauważyłam, kłócącą się parę. Kobieta była w zaawansowanej ciąży, a mężczyzna nawet nie zwracał na to uwagi i dalej się na nią darł. Myślałam, że zaraz ją uderzy.. Ona była bliska płaczu, ale facet skończył na nią krzyczeć i lekko trącił i ręką po czym odszedł.
Bezradna usiadła na ławce, która znajdowała się naprzeciwko mnie. Jak można kłócić się z kobietą, która jest w ciąży, do jasnej cholery?! Biedna nie może się denerwować, a pewnie sama zastanawia się, co dokładnie się dzieje. Mąż, który ją kocha, nagle na nią wrzeszczy kiedy ona, urodzi mu dziecko... Ugh.. Przecież to logiczne.. Ujrzałam przed sobą czarnego Rang Rovera. Podniosłam się z ławki i skierowałam do samochodu. Usiadłam na miejscy pasażera i zapięłam pasy.
-Dobrze się czujesz?-spytał Harry zerkając na mnie.-Blada jesteś..
-Tak, wszystko dobrze.-zapewniłam.-To pewnie po tej kawie.
-O boże!-zawołał.-On cię chciał otruć!
Parsknęliśmy oboje śmiechem.
I pomyśleć, że gdybym nie była sławna, to chciałabym, żeby mój facet miał takie cechy, jak Harry.
Był zabawny, opiekuńczy, ale nadal zachowywałby się, jak mój przyjaciel.. Nawet ta cholerna zazdrość!
Spojrzał na mnie uśmiechając się. Po chwili dojechaliśmy na miejsce. Lekko mnie zemdliło i poczułam lekkie ukłucie w dolnej części brzucha. Zgięłam się w pół, przytrzymując się drzwi, od samochodu. Nie zauważyłam kiedy Harry znalazł się przy mnie.
-Na pewno, wszystko dobrze?-spytał ponownie Styles.
Nie, nic nie było dobrze. Czułam się gorzej, niż wcześniej. Teraz już wszystko mnie bolało. Nogi, ręce, barki, brzuch i głowa.. Coś pominęłam? Nie, chyba to wszystko było najistotniejsze. Czemu się tak czuję?
-Chyba nie.-odpowiedział sobie sam i wziął mnie na ręce.
Jeszcze umiem chodzić. Serio, dałabym sobie radę sama. Ale wiecznie pomocny Harry, wie lepiej jak się czuję. Mogłam się domyśleć. Wszedł do domu, nadal niosąc mnie na rękach.
-Czuję, jakbym nosił dwunastolatkę.-zażartował.
-Możesz mnie odstawić?-spytałam, otwierając oczy.
Chłopak postawił mnie na ziemię. Po chwili odzyskałam równowagę, by znowu ją stracić. Było mi nie dobrze.. Naprawdę myślałam, że zwymiotuję. Pobiegłam do toalety, zamykając za sobą drzwi. Jestem jak medium.. Wiem, co się zaraz stanie... Kiedy usłyszałam kroki Harrego, zamknęłam deskę i spuściłam wodę. Usiadłam na niej i spojrzałam na Harrego stojącego w progu.
-Nie chcę, żebyś mnie widział w takim stanie.-szepnęłam i wstałam.
Oparłam się o umywalkę i spojrzałam w lustro. Styles zamiast wyjść podszedł bliżej i objął mnie w pasie.
Wyglądałam okropnie.. Blado. Włosy całkiem mi oklapły, usta i oczy niczym nie wyróżniały się od twarzy. Tak samo matowe. Już wtedy czułam, co się święci. Obawy się potwierdziły..
Miesiąc temu, kiedy z Harrym, baraszkowaliśmy, zapomnieliśmy o jednej rzeczy... I teraz wszystko zrobiło się jasne. Z początku zaczęłam panikować, że nie damy sobie rady, że jestem za młoda i takie tam.. A teraz, jak już jestem prawie pewna to.. Nic się nie zmieniło. Ja nie chcę mieć dziecka. Nie lubię dzieci, nie chcę ich mieć i nigdy nie zamierzałam. Nawet z Harrym. Dziecko przekreśla twoją młodość. Nie mam ochoty, spędzać roku, przebierając pieluszki, wycierając jego rzygi i słuchania wrzasku. Nie chcę dziecka!
Poczułam, jak słone łzy spływają ciurkiem po moich policzkach, jedna za drugą.
-Heej...-usłyszałam szept Harrego. Odwróciłam się w objęciach,w jego stronę i spojrzałam w oczy.
-Ja nie chcę...-tyle zdołałam powiedzieć i znowu zalałam się łzami.
Chłopak mocno przycisnął mnie do siebie.
Dziecka nie powinno się mieć w wieku dwudziestu lat. Może trzydziestu, ale proszę... Ja mam przed sobą całe życie. Powinnam teraz imprezować, bawić się, pić i korzystać z młodości. Ale niestety, nie mogę z niej skorzystać.. To wszystko przekreśliło, to coś w moim brzuchu. Nie chcę go... Ono nie jest niczemu winne. To całkowicie moja wina... Ale tak czy siak, to nie zmienia mojego nastawienia, okej? Nie chcę rodzić, wychowywać i być poważnym, ale młodym rodzicem.. N-I-G-D-Y.
Co teraz? Co powinnam zrobić? Myślałam, że to po kawie.. A mogłam się tego spodziewać. Brak okresu, już przez dwa tygodnie. Mdłości, bóle głowy... Idiotka!
-May...-odezwał się Harry.
Oderwałam się od niego i spuchniętymi oczami popatrzyłam na niego.
Był w szoku. To było widać... Ale jak ma, nie być? Jest gwiazdą.. Występuje, śpiewa w zespole, jeździ w trasy, a do tego czasami nie ma czasu odsapnąć. To straszne uczucie, kiedy nie ma go obok mnie. Przekonałam się o tym, przez ten miesiąc kiedy ich nie było...Nie znośne.
-Uspokój się.-westchnął.-To już się stało i... Nie mamy nic do gadania. Uwierz, że też nie myślałem teraz o dziecku, ale jeśli już to tylko z tobą.
-Nie rozumiesz!-krzyknęłam.-Nie chcę tego cholernego dziecka! Ani teraz, ani jutro, ani nigdy! Czy to takie trudne? Nie lubię dzieci! Nigdy nie chciałam ich mieć! Nie ważne, czy z osobą którą kocham, czy nie! Po prostu nie chcę tego dziecka!
Przeszłam obok niego i poszłam do pokoju, zamykając ówcześnie drzwi.
Może powiedziałam odrobinę za dużo, ale taka była prawda. Co ma zrobić? To nie on, nosi w sobie to dziecko. Nie on jest urodzi. I zapewne nie on będzie je wychowywał. Tak! Będzie dalej jeździł w trasy, a ja będę siedziała z tym dzieckiem. Nie dam sobie rady.. Ja to wiem. Chodzi zwyczajnie o to, że nie mam wprawy, do czegoś takiego. Między mną, a Destiny jest tylko dwa lata różnicy... Jak byłam mała nie odczuwałam tego. Ale to niczego nie zmienia. To moje dziecko i to, ja pełnie za nie, odpowiedzialność.
-May otwórz drzwi.-usłyszałam skruszony głos Harrego, za drzwiami.
Zapukał lekko w drzwi.
Otarłam wierzchem ręki oczy i wstałam z podłogi. Podeszłam do drzwi, ale ich nie otworzyłam. Przystawiłam ucho do drzwi.
-May, jeśli mnie słyszysz...-odezwał się znowu.-Musisz wiedzieć, że ja naprawdę, chcę ci pomóc. Rozumiem, że się złościsz.. Ale przestań. Jesteśmy oboje.. Przecież cię nie zostawię.
Na te słowa, otworzyłam od razu drzwi. W te słowa uwierzyłam.
-Naprawdę?-spytałam pociągając nosem.
-Pewnie!-uśmiechnął się szeroko.
Wpadłam w jego ramiona. Podniósł mnie i zakręcił wokół własnej osi.
Elie: Strasznie mi trudno, ale muszę to ogłosić. To przed ostatni rozdział.. Niestety. Przepraszam. Nie dam rady dalej tego ciągnąć. Wiem, że to wszystko już się robi oczywiste i że nie ma sensu, ale chcę to dokończyć. Jest coraz gorzej i krócej, ale mam pustkę w głowie.
Natchnęło mnie na zupełnie inną historię.. Dlatego założyłam nowego bloga, na którego was serdecznie zapraszam. http://take-me-to-a-dark-paradise.blogspot.com/
Pozdrawiam! ;*
Przyjrzałam się przechodniom. Po drugiej stronie ulicy zauważyłam, kłócącą się parę. Kobieta była w zaawansowanej ciąży, a mężczyzna nawet nie zwracał na to uwagi i dalej się na nią darł. Myślałam, że zaraz ją uderzy.. Ona była bliska płaczu, ale facet skończył na nią krzyczeć i lekko trącił i ręką po czym odszedł.
Bezradna usiadła na ławce, która znajdowała się naprzeciwko mnie. Jak można kłócić się z kobietą, która jest w ciąży, do jasnej cholery?! Biedna nie może się denerwować, a pewnie sama zastanawia się, co dokładnie się dzieje. Mąż, który ją kocha, nagle na nią wrzeszczy kiedy ona, urodzi mu dziecko... Ugh.. Przecież to logiczne.. Ujrzałam przed sobą czarnego Rang Rovera. Podniosłam się z ławki i skierowałam do samochodu. Usiadłam na miejscy pasażera i zapięłam pasy.
-Dobrze się czujesz?-spytał Harry zerkając na mnie.-Blada jesteś..
-Tak, wszystko dobrze.-zapewniłam.-To pewnie po tej kawie.
-O boże!-zawołał.-On cię chciał otruć!
Parsknęliśmy oboje śmiechem.
I pomyśleć, że gdybym nie była sławna, to chciałabym, żeby mój facet miał takie cechy, jak Harry.
Był zabawny, opiekuńczy, ale nadal zachowywałby się, jak mój przyjaciel.. Nawet ta cholerna zazdrość!
Spojrzał na mnie uśmiechając się. Po chwili dojechaliśmy na miejsce. Lekko mnie zemdliło i poczułam lekkie ukłucie w dolnej części brzucha. Zgięłam się w pół, przytrzymując się drzwi, od samochodu. Nie zauważyłam kiedy Harry znalazł się przy mnie.
-Na pewno, wszystko dobrze?-spytał ponownie Styles.
Nie, nic nie było dobrze. Czułam się gorzej, niż wcześniej. Teraz już wszystko mnie bolało. Nogi, ręce, barki, brzuch i głowa.. Coś pominęłam? Nie, chyba to wszystko było najistotniejsze. Czemu się tak czuję?
-Chyba nie.-odpowiedział sobie sam i wziął mnie na ręce.
Jeszcze umiem chodzić. Serio, dałabym sobie radę sama. Ale wiecznie pomocny Harry, wie lepiej jak się czuję. Mogłam się domyśleć. Wszedł do domu, nadal niosąc mnie na rękach.
-Czuję, jakbym nosił dwunastolatkę.-zażartował.
-Możesz mnie odstawić?-spytałam, otwierając oczy.
Chłopak postawił mnie na ziemię. Po chwili odzyskałam równowagę, by znowu ją stracić. Było mi nie dobrze.. Naprawdę myślałam, że zwymiotuję. Pobiegłam do toalety, zamykając za sobą drzwi. Jestem jak medium.. Wiem, co się zaraz stanie... Kiedy usłyszałam kroki Harrego, zamknęłam deskę i spuściłam wodę. Usiadłam na niej i spojrzałam na Harrego stojącego w progu.
-Nie chcę, żebyś mnie widział w takim stanie.-szepnęłam i wstałam.
Oparłam się o umywalkę i spojrzałam w lustro. Styles zamiast wyjść podszedł bliżej i objął mnie w pasie.
Wyglądałam okropnie.. Blado. Włosy całkiem mi oklapły, usta i oczy niczym nie wyróżniały się od twarzy. Tak samo matowe. Już wtedy czułam, co się święci. Obawy się potwierdziły..
Miesiąc temu, kiedy z Harrym, baraszkowaliśmy, zapomnieliśmy o jednej rzeczy... I teraz wszystko zrobiło się jasne. Z początku zaczęłam panikować, że nie damy sobie rady, że jestem za młoda i takie tam.. A teraz, jak już jestem prawie pewna to.. Nic się nie zmieniło. Ja nie chcę mieć dziecka. Nie lubię dzieci, nie chcę ich mieć i nigdy nie zamierzałam. Nawet z Harrym. Dziecko przekreśla twoją młodość. Nie mam ochoty, spędzać roku, przebierając pieluszki, wycierając jego rzygi i słuchania wrzasku. Nie chcę dziecka!
Poczułam, jak słone łzy spływają ciurkiem po moich policzkach, jedna za drugą.
-Heej...-usłyszałam szept Harrego. Odwróciłam się w objęciach,w jego stronę i spojrzałam w oczy.
-Ja nie chcę...-tyle zdołałam powiedzieć i znowu zalałam się łzami.
Chłopak mocno przycisnął mnie do siebie.
Dziecka nie powinno się mieć w wieku dwudziestu lat. Może trzydziestu, ale proszę... Ja mam przed sobą całe życie. Powinnam teraz imprezować, bawić się, pić i korzystać z młodości. Ale niestety, nie mogę z niej skorzystać.. To wszystko przekreśliło, to coś w moim brzuchu. Nie chcę go... Ono nie jest niczemu winne. To całkowicie moja wina... Ale tak czy siak, to nie zmienia mojego nastawienia, okej? Nie chcę rodzić, wychowywać i być poważnym, ale młodym rodzicem.. N-I-G-D-Y.
Co teraz? Co powinnam zrobić? Myślałam, że to po kawie.. A mogłam się tego spodziewać. Brak okresu, już przez dwa tygodnie. Mdłości, bóle głowy... Idiotka!
-May...-odezwał się Harry.
Oderwałam się od niego i spuchniętymi oczami popatrzyłam na niego.
Był w szoku. To było widać... Ale jak ma, nie być? Jest gwiazdą.. Występuje, śpiewa w zespole, jeździ w trasy, a do tego czasami nie ma czasu odsapnąć. To straszne uczucie, kiedy nie ma go obok mnie. Przekonałam się o tym, przez ten miesiąc kiedy ich nie było...Nie znośne.
-Uspokój się.-westchnął.-To już się stało i... Nie mamy nic do gadania. Uwierz, że też nie myślałem teraz o dziecku, ale jeśli już to tylko z tobą.
-Nie rozumiesz!-krzyknęłam.-Nie chcę tego cholernego dziecka! Ani teraz, ani jutro, ani nigdy! Czy to takie trudne? Nie lubię dzieci! Nigdy nie chciałam ich mieć! Nie ważne, czy z osobą którą kocham, czy nie! Po prostu nie chcę tego dziecka!
Przeszłam obok niego i poszłam do pokoju, zamykając ówcześnie drzwi.
Może powiedziałam odrobinę za dużo, ale taka była prawda. Co ma zrobić? To nie on, nosi w sobie to dziecko. Nie on jest urodzi. I zapewne nie on będzie je wychowywał. Tak! Będzie dalej jeździł w trasy, a ja będę siedziała z tym dzieckiem. Nie dam sobie rady.. Ja to wiem. Chodzi zwyczajnie o to, że nie mam wprawy, do czegoś takiego. Między mną, a Destiny jest tylko dwa lata różnicy... Jak byłam mała nie odczuwałam tego. Ale to niczego nie zmienia. To moje dziecko i to, ja pełnie za nie, odpowiedzialność.
-May otwórz drzwi.-usłyszałam skruszony głos Harrego, za drzwiami.
Zapukał lekko w drzwi.
Otarłam wierzchem ręki oczy i wstałam z podłogi. Podeszłam do drzwi, ale ich nie otworzyłam. Przystawiłam ucho do drzwi.
-May, jeśli mnie słyszysz...-odezwał się znowu.-Musisz wiedzieć, że ja naprawdę, chcę ci pomóc. Rozumiem, że się złościsz.. Ale przestań. Jesteśmy oboje.. Przecież cię nie zostawię.
Na te słowa, otworzyłam od razu drzwi. W te słowa uwierzyłam.
-Naprawdę?-spytałam pociągając nosem.
-Pewnie!-uśmiechnął się szeroko.
Wpadłam w jego ramiona. Podniósł mnie i zakręcił wokół własnej osi.
Elie: Strasznie mi trudno, ale muszę to ogłosić. To przed ostatni rozdział.. Niestety. Przepraszam. Nie dam rady dalej tego ciągnąć. Wiem, że to wszystko już się robi oczywiste i że nie ma sensu, ale chcę to dokończyć. Jest coraz gorzej i krócej, ale mam pustkę w głowie.
Natchnęło mnie na zupełnie inną historię.. Dlatego założyłam nowego bloga, na którego was serdecznie zapraszam. http://take-me-to-a-dark-paradise.blogspot.com/
Pozdrawiam! ;*
poniedziałek, 26 sierpnia 2013
21
Miesiąc później.
Był wyjątkowo piękny dzień, jak na Londyn. Jak zwykle parnie, ale naprawdę wakacyjnie. Cały dzień spędziliśmy w dom, w końcu sami. Nie było wizyt Liama, Zayna, czy tego dupka Louisa, który chyba sobie... Odpuścił? No nie wiem. Nie pisze, nie odzywa się.. Unika kontaktu. Dziwne, prawda? Tak czy siak, podczas, gdy oglądaliśmy coś w telewizji dostałam sms'a od Nathana. Uśmiech wymalował mi się na twarzy. Chciał się spotkać. Dawno się nie widzieliśmy. Ostatnio rozmawialiśmy, kiedy byłam w Long Beach. W ciągu tego czasu dużo się pozmieniało i pewnie miałabym mu dużo, do opowiedzenia. A brakowało mi naszych rozmów i wypadów. Niestety Harremu nie było do śmiechu, kiedy dowiedział się, że wychodzę.
Zabronił mi! Co za ironia! Bez urazy, Harry, ale nie mam zamiaru cię słuchać. To mój przyjaciel! Tak jak ty przyjaźnisz się z Ed'em, czy chłopakami, jak mam prawo spotkać się z kolegą. Kiedy mu to powiedziałam, nic to nie zmieniło. Upierał się przy swoim. I że Nath nie jest dziewczyną.. Takie tam. Tyle, że ja wiem, że to nie chodzi tylko o to, że oni się nie lubię. No proszę.. Harry jest zwyczajnie zazdrosny. Potraktujmy to jako karę, z galę.
Poszłam na górę wziąć prysznic i przebrać się. Znowu umówiliśmy się w Starbucksie. Och! Od tej kawy, bardziej przytyję! Wyjęłam z szafy ciemne dżinsy i bluzkę z krótkim rękawem w kwiatki, na niebieskim tle. Na to cienki sweterek z kwiatowym motywem. Na stopy włożyłam welurowe, ciemno różowe obcasy i do tego turkusową listonoszkę. Przeczesałam włosy i zeszłam na dół, gdzie Harry jadł lody z kubełka. Zauważyłam, że często to robi. Zwłaszcza kiedy się denerwuje. Oj, biedactwo!
-No nie idź..-jęknął, wbijając łyżkę w kubełek lodów truskawkowych.
-Posłuchaj.-podjęłam.-Proś mnie, błagaj na kolanach. To nic nie da, skarbie! Nie idę się z nim spotkać, żeby nie wiadomo, co wyprawiać. Jest moim kumplem. No wiesz, jak brat. Więc cokolwiek powiesz, ja i tak pójdę.
Już myślałam, że to zadziało. Było cicho, on dalej jadł lody, więc pomyślałam, że mogę dalej się przygotowywać. Podeszłam do lusterka, przy schodach i przejrzałam się po raz kolejny. Chyba robią mi się zmarszczki. Powinna spędzać mnie czasu z Niallem. Bo dostanę szczękościsku. To nie zdrowe.. Brzuch boli, łzy lecą, ale on dalej się śmieje z byle czego, więc.. Naprawdę! Nie polecam jeśli nie chcesz liftingu, przed trzydziestką.
Musnęłam ostatni raz rzęsy, tuszem i zamrugałam kilka razy.
-Proszeęęęę!-zawołał uderzając łyżką o blat.
Pokręciłam głową, uśmiechając się i założyłam torbę na ramię. Dziwnie się czułam w wyprostowanych włosach, ale ujdzie.
Podeszłam do niego i pocałowałam w czoło.
-Kocham cię!-mruknęłam, pstrykając go w nosek.
Ruszyłam w stronę drzwi i pomachałam Harremu na pożegnanie.
-Foch!-krzyknął, a ja zamknęłam za sobą drzwi.
Postanowiłam się przejść. Założyłam okulary przeciwsłoneczne i ruszyłam w stronę centrum.
Niedziela... Des nie odzywa się od dwóch dni. Od czasu, kiedy wróciła do Long Beach rozmawiałyśmy codziennie. U rodziców nie jest za dobrze. Są dla siebie oschli. Nie rozmawiają ze sobą. Tata częściej wyjeżdża, albo mama wraca późno. Podobno tata przeniósł się do pokoju gościnnego. Destiny nie za bardzo potrafi z nimi porozmawiać. Boi się. Oni zachowują się wobec niej, jakby nigdy nic się nie stało.
To jest dziecinne. Des nie ma tam z kim, za bardzo porozmawiać. Kiedy wczoraj był u nas Niall i Liam, Horan mówił, że postara się do niej przyjechać. Też się nad tym zastanawiam. Mogłabym przyjechać na kilka dni. Może udałoby mi się porozmawiać z mamą, bo z tatą jest o wiele trudniej. Po prostu, może Des by się uśmiechnęła. Wiem, że jest jej trudno, ale czuje, że musi tam być. To trudne. W każdym razie, rozważam, czy nie zabrać się z Niallem.
Przeszłam przez jezdnie i ujrzałam duże logo Starbucksu. Podeszłam do ceglanego budynku. Przed wejściem na schody lekko mnie zatoczyło. Straciłam równowagę i zrobiło mi się słabo.
-Wszystko w porządku?-spytał starszy pan.
Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową. Po chwili wszystko wróciło do normy. Podniosłam głowę i weszłam po schodach do środka.
~*~
Siedzieliśmy już drugą godzinę w kawiarni, a kresu tematu, nie było widać. Albo ja wpadałam na pomysł, co można obgadać, albo on. Gadał jak baba. To przerażające! Temat spadł na jego zespół. Teraz trasa i wydanie singla. Muszą dużo pracować. Normalka.
-A może chcesz poznać, chłopaków?-spytał znienacka.
Nie wiem.. Znaczy nie byłam pewna. Wiedzą, że jestem ze Stylesem. Na pewno by mnie nie polubili. Jestem pewna. Szczerze to nie jest dobry pomysł.
Próbowałam sprawić mentalnie, by zmienił zdanie, ale on był wyraźnie podekscytowany.
-Tak!-zawołał.-Chodźmy!
Pociągnął mnie za rękę w stronę wyjścia.Wsiedliśmy do jego samochodu i po chwili znaleźliśmy się na pustych ulicach Londynu. Dochodziła trzecia. Nie czułam się za dobrze. Głowa mnie bolała i ręce, a także nogi. Boże, nie chcę żadnego choróbska! Nie mogę być teraz chora! Ja w ogóle nie mogę być chora! Nie znoszę chorób! Jest ktoś kto lubi? Byłam wypompowana. Po półgodzinie znaleźliśmy się przed dużym domem.
-To dom Max'a.-oznajmił Nath.-Często u niego przesiadujemy.
Skinęłam głową i weszliśmy do środka. Oglądali mecz. Kilkoro z nich. Jeden stał w kuchni i coś gotował.
Co chwile krzyczeli: "Gol, gol!" Jak Niall i Louis...
Poczułam się lekko skrępowana. Oni mnie znielubią.. Od pierwszego wejrzenia! Ja to czułam!
-Wróciłem!-zawołał Nathan.
Każdy obrócił głowę w naszą stronę.
Zapewne nie tego oczekiwali. Chyba myśleli, że sam przyjdzie. Nie... Ups! Wpadka!
Max spojrzał na nas i uśmiechnął się. Siva i Jay... Ich twarz nie wyrażała, żadnych emocji. Natomiast Tom.. Nie wyglądał na zadowolonego.
-To chyba był zły pomysł.-syknęłam w stronę Nathana.
-To May!-oznajmił ignorując moje słowa.
Uśmiechnęłam się do nich naturalnie, ale czułam jak moją twarz, a raczej policzki oblewa, rumieniec.
-Nie dość, że się z nią spotykasz, to jeszcze ją tu przyprowadzasz.-prychnął Tom i odwrócił się.
Pozostali podeszli do nas. Wydawało mi się, że tylko Max był pozytywnie nastawiony.
-Hej jestem Max.-przywitał się chłopak w różowym fartuszku. Uśmiechnęłam się i uścisnęłam jego dłoń.
Tak jak pozostałych. Wydawało się miło..
Max ugotował obiad, który był przepyszny. Była rozmowa.. Dotyczyła mnie. Moją karierę i zdrowie, ale nie pytali o Stylesa. Niestety Tom, nadal nie był przekonany do mnie. Co chwilę dogryzał mi, ale byłam przyzwyczajona. Normalnie drugi Louis!
-Wróciłaś do Harrego, tak?-spytał uszczypliwie.
Spuściłam wzrok na talerz.
-Tak.-zgodziłam się, przygryzając wargę.
-Jak możesz spotykać się z taką ofermą?!-zawołał.-Kim on jest? Śpiewa sobie w zespole.. Bo ktoś mu pomógł? Pieprzony X-Factor? Co to jest za muzyka, gdzie w kółko śpiewają o jednym? Nie jest ci wstyd? Spotykać się z męską dziwką?
Nerwy mi normalnie puściły... Co on ma do Harrego? Serio.. Niech spojrzy na siebie i swoją dziewczynę. Galaretowate uda, wystające sutki i oponka, zamiast brzucha. No proszę..
-Tom!-warknął Nathan.
Wstałam od stołu.
-Wybacz mi, ale nie będę tracić czasu na twoje, puste gadki. -oznajmiłam, całkiem pewnym siebie głosem.-Nie wiesz o niczym, nie zdajesz sobie sprawy o czym mówisz... Nie wiesz, jakie naprawdę jest życie. Potrafisz tylko o nim mówić. Więc proszę cię, z łaski swojej, życzę ci, żeby życie dało ci takiego kopa w dupę, jak nam. -zakończyłam swój monolog.
Nałożyłam torbę na ramię i zasunęłam za sobą krzesło, po czym udałam się do wyjścia.
Usłyszałam, że ktoś za mną idzie.
-Olej go.-mruknął Siva uśmiechając się.
-Racja.-przytaknął Jay.
-Dziękuje za obiad. Był świetny!-zwróciłam się do Maxa.-Lepiej już pójdę!
Ucałowałam w policzek Nathana i wyszłam z domu.
Nawet nie wiedziałam, gdzie byłam... Szłam przed siebie, ale szczerze czułam się coraz gorzej. Nogi same uginały się pod moim ciężarem. Głowa nie przestawała boleć, a do tego pobolewał mnie brzuch.
Postanowiłam zadzwonić do Harrego.
Elie: Hej hej, kaczorki! ^^ Jak podoba wam się rozdział.. Nie mówiłam o tym wcześniej, ale trochę się pozmienia... Trochę, czyli dużo.
Rodzinny obiadek u The Wanted?
Kocham was i dziękuje za komentarze. ;**
piątek, 23 sierpnia 2013
20
Czułam jak narasta we mnie złość. Jak ona śmie obrażać mojego chłopaka. Na początku wydawała się w porządku. Aż byłam skłonna zobaczyć się z nią drugi raz, ale.. Cofam to! Co za suka! Myśli, że jej uwierzę? Czy ona, aby nie chce mi go odebrać? Puszczalska ździra!
-On lubi starsze, więc wiesz...-dodała, mieszając kawę.
Wtedy puściły mi nerwy.
-Jeśli myślisz, że twoje zdanie, znaczy dla mnie cokolwiek, to się grubo mylisz, Tay. Wiem, jak wybrałam i oprócz mnie nikt o tym nie decyduje. Zwłaszcza ty! Harry po prostu źle wybrał, natrafić na ciebie do żadna przyjemność. Mam nadzieję, że to nasz ostatnie spotkanie.-warknęłam i wzięłam torebkę.
-Och... Myliłam się, co do ciebie. Jesteś taka głupia, jak on. Jesteście siebie warci.-odpaliła.
-Taylor! Uraziłaś moją dumę.-udałam wzruszenie.
-Jesteś beznadziejna! Kiedyś mi podziękujesz, kiedy Harry już się tobą znudzi. A wierz mi.. Prędzej czy później, zobaczy, że jesteś przereklamowana.
Zacisnęłam wargi w prostą linię i... Nie zamierzałam mieć skrupułów. Wzięłam moją mrożoną kawę i chlusnęłam jej w twarz.
-Nie zapominaj, że to ty byłaś "bólem dupy" Harrego, skarbie.-powiedziałam jej prosto w twarz i uśmiechnęłam się złośliwie.
Założyłam torebkę na ramię i wyszłam z kawiarni z podniesioną głową
Gdyby nie ludzie siedzący tam, rozszarpałabym ją gołymi rękami. Co tam odciski palców.. Należało jej się! Biedactwo było zaskoczone? Och jakże mi przykro!
Parsknęłam śmiechem pod nosem i wsiadłam do samochodu.
Pięknie to załatwiłaś May! Szacunek! Jak Harry się o tym dowie, to już nie będzie taki pewien, co do swojej "Sweetie". Ale ja się nie ugnę! O nie tym razem, Styles! Przegiąłeś i to równo! Ale pewnie gdyby nie to spotkanie, to nie miałabym okazji oblać Taylor Swift kawą. Nie żałuję!
Kiedy zaparkowałam samochód na podjeździe, w domu jeszcze nikogo nie było. Usiadłam na kanapie i włączyłam MTV.
Ona chyba naprawdę myślała, że ja to kupię! Och rozumem to ty nie, grzeszysz kochana! Nigdy więcej nie posłucham Harrego i jego "świetnych" rad! Nigdy więcej! Jestem na niego wściekła, a to wszystko jego wina! Dostanie! Dostanie obiecuję!
Nagle na ekranie pojawił się wielki napis "Red Tour 2013 Taylor Swift"
-No chyba nie!-mruknęłam pod nosem, przełączając kanał.
Usłyszałam zgrzyt w drzwiach. Odwróciłam się i ujrzałam Harrego. Wstałam z kanapy i skierowałam się w jego stronę. Najlepiej wydarłabym mu wszystkie włosy. Szykuj się Harry!
-Co ty sobie, kurwa myślałeś?! Co, kurwa, jest z tobą nie tak?! Nie znoszę cię! Jesteś pieprzonym dupkiem!-krzyczałam na niego.
Okładałam pięściami jego klatkę piersiową i rzucałam obelgi w jego stronę. Kiedy siła mi się skończyła, a wszystkie przekleństwa mi się wyczerpały ujrzałam, roześmianą twarz Harrego.
Wyjął zza siebie dużą, zieloną żabę-maskotkę i słodko się uśmiechnął.
-Ooo! Ale i tak cię kocham!-dodałam i zawiesiłam ręce na jego szyi.
Automatycznie złość ulotniła się ze mnie, ustępując miejsce, radości i szczęściu.. Co za słodki Harry! Takiego lubię.. Przyniósł mi maskotkę z wesołego miasteczka i powiedział, że kocha mnie najmocniej, na świecie! Zacisnęłam powieki, kładąc brodę na jego ramieniu. Od razu przypomniało mi się, co mówiła Taylor. Teraz dopiero mnie to, zabolało. Jakoś dotarły do mnie te słowa i zakłuły.
-Co się stało?-spytał, łapiąc mnie za ramiona.
Otarł kciukiem łzę i spojrzał głęboko w oczy.
Usiedliśmy na kanapie i wszystko po woli mu wytłumaczyłam. Zaznaczałam czyja to była wina. Musiał wiedzieć, że to była jego wina! Był zły, kiedy opowiedziałam mu, jak mnie nazwała, ale śmiał się kiedy chlusnęłam jej kawą w twarz.
-Szkoda, że ta kawa nie była gorąca.-westchnął.
Zaśmiałam się i zaczęłam bawić się jego włosami. Harry odwrócił głowę w moja stronę.
-Przepraszam. -szepnął.-To moja wina.
Uśmiechnęłam się zawadiacko.
-Wybaczę ci jeśli mnie, pocałujesz.-mruknęłam.
Chłopak od razu wpił się w moje usta. Pchnął mnie na kanapę, delikatnie rozchylając moje wargi swoim językiem. Błądził po moim podniebieniu, tocząc z moim językiem wojnę. Ujęłam jego twarz w ręce i zassałam jego dolną wargę. Chłopak sięgnął do mojej bluzy, którą zwinnie zsunął z ramiona i zaczął interesować się bluzkę. Po chwili ona też wylądowała, za kanapą. Zaczął składać pocałunki na mojej szyi, co chwilę zasysając skórę. Zerwałam (nie dosłownie) z niego koszulkę i przejechałam dłońmi po jego torsie.
To była kwestia czasu, kiedy oboje byliśmy nadzy i leżeliśmy na podłodze obok kominku. Otulało nas ciepłem. Jeszcze tak bardzo go nie pragnęłam i czułam, że on też. Kiedy poczułam go w sobie.. Jego delikatne, ale stanowcze ruchy.. Nasz przyspieszone oddechy i bicie serca, które dało się słyszeć z kuchni. To było czułe.. Delikatne... To był zdecydowanie najlepszy seks w życiu.
Nic nie ma bardziej romantycznego, niż seks przy kominku. Kiedy możesz wyraźnie dostrzec jego zielone oczy. To było idealne! Po chwili opadł obok mnie. Położyłam głowę na jego torsie i przygryzłam wargę.
-Kocham cię.-wyszeptałam.
Chłopak w odpowiedzi mocno pocałował mnie w czubek głowy.
~*~
Rano obudził mnie dzwonek do drzwi. Powoli zaczynam mieć dosyć, porannych odwiedzin. Chciałabym jeden poranek dla nas. Albo cały dzień dla nas.
Jestem teraz szczęśliwa! Kocham go! Nad życie.. Moje zdrowie jest prawie unormowane. Lekarz mówi, że jest coraz lepiej. Przytyłam kilogram! Wszystko idzie w dobrym kierunku! Ba! Lepiej być nie może.
Założyłam na siebie krótki fioletowy szlafrok i poczłapałam na dół. Kiedy otworzyłam drzwi, ujrzałam Des.
Stała w progu z trzęsącymi się rękami. Oczy miała spuchnięte i zaczerwienione. O nie! Jeśli to Niall to nogi z dupy mu powyrywam! Cokolwiek jej zrobił! Jakkolwiek ją potraktował! Niech się szykuje! Wykastruje go! Uważaj Horan! Nadchodzę!
-Co się stało?-spytałam.
Des usiadła na krzesełku przy wyspie i zaczęła nerwowo obgryzać paznokcie. Wybiła 11.00
-Zadzwoniłam do mamy..-zaczęła łamiącym się głosem.
O boże! Coś im się stało? Nie proszę! Wystarczy mi wrażeń! Naprawdę! Więcej nie potrzebuje...
-Chyba nie chcący odebrała, bo nawet nie zauważyła.. -kontynuowała.-Słyszałam jak się kłócą.. Byli jacyś oschli wobec siebie. Aż padło dziwne słowo. Mianowicie mama powiedziała, że... Że tata miał rację i rozwód to dobry... To dobry pomysł.
Jej głos całkowicie ucichł, a ona znowu pogrążyła się we łzach.
Co oni do cholery jasnej, sobie wyobrażają, hmm? Po dwudziestu latach małżeństwa, kiedy już są w średnim wieku, nagle im się odechciewa i uważają, że rozwód to świetny pomysł? Gratuluję! Szkoda, że z nami o tym nie porozmawiają. Kiedy Des przyszła myślałam, że chodzi o Horana, czy cuś. Ale, że o rodziców? Nigdy bym niespodziewała.! Zrobiło mi się smutno.. Ale byłam też cholernie zła.. Co im odbiło?
Teraz? Czemu? Jaki jest powód?
-Dlatego wracam do domu.-ponownie usłyszałam łamiący się głos Destiny.-Dzisiaj.
Przytuliłam ją mocno... Co by było, gdybym nie miała siostry? Gdybym była z tym sama? Nie poradziłabym sobie.. Nie dałabym rady. Ale mamy siebie. Dla Des rodzina zawsze była najważniejsza. Uważała, że nasza jest idealna, ale się przeliczyła.. Tylko czemu, co się stało? Byli na wakacjach, szczęśliwi uśmiechnięci, a teraz nagle.. Nic z tego nie rozumiem.
-Jak wrócisz, daj znać.. Powiedz mi jak to wszystko wygląda, dobrze?-spytałam i pogłaskałam ją po głowie.
Dziewczyna kiwnęła głową i pociągnęła nosem.
-Nie martw się, Des.. Oni są dorośli. Nie ty powinnaś się tym martwić.
Uśmiechnęła się przez łzy i skierowała do wyjścia. Przed domem czekał Niall, oparty o maskę samochodu.
Pomachał do mnie i uśmiechnął się, na co ja wykonałam ten sam gest. Wziął Des za rękę i otworzył jej drzwi do samochodu.
Masz szczęście Horan, pomyślałam zamykając drzwi.
Ujrzałam Harrego, schodzącego po schodach.
-Co się stało? Kto to był?-spytał.
Elie: Wiecie? Chyba odzyskałam wenę.. I dobrze mi z tym. Ale teraz czas na rujnowanie, po trochu wszystkiego.. Co wy na to? Po eksperymentujmy trochę!
Pozdrawiam, Elie
-On lubi starsze, więc wiesz...-dodała, mieszając kawę.
Wtedy puściły mi nerwy.
-Jeśli myślisz, że twoje zdanie, znaczy dla mnie cokolwiek, to się grubo mylisz, Tay. Wiem, jak wybrałam i oprócz mnie nikt o tym nie decyduje. Zwłaszcza ty! Harry po prostu źle wybrał, natrafić na ciebie do żadna przyjemność. Mam nadzieję, że to nasz ostatnie spotkanie.-warknęłam i wzięłam torebkę.
-Och... Myliłam się, co do ciebie. Jesteś taka głupia, jak on. Jesteście siebie warci.-odpaliła.
-Taylor! Uraziłaś moją dumę.-udałam wzruszenie.
-Jesteś beznadziejna! Kiedyś mi podziękujesz, kiedy Harry już się tobą znudzi. A wierz mi.. Prędzej czy później, zobaczy, że jesteś przereklamowana.
Zacisnęłam wargi w prostą linię i... Nie zamierzałam mieć skrupułów. Wzięłam moją mrożoną kawę i chlusnęłam jej w twarz.
-Nie zapominaj, że to ty byłaś "bólem dupy" Harrego, skarbie.-powiedziałam jej prosto w twarz i uśmiechnęłam się złośliwie.
Założyłam torebkę na ramię i wyszłam z kawiarni z podniesioną głową
Gdyby nie ludzie siedzący tam, rozszarpałabym ją gołymi rękami. Co tam odciski palców.. Należało jej się! Biedactwo było zaskoczone? Och jakże mi przykro!
Parsknęłam śmiechem pod nosem i wsiadłam do samochodu.
Pięknie to załatwiłaś May! Szacunek! Jak Harry się o tym dowie, to już nie będzie taki pewien, co do swojej "Sweetie". Ale ja się nie ugnę! O nie tym razem, Styles! Przegiąłeś i to równo! Ale pewnie gdyby nie to spotkanie, to nie miałabym okazji oblać Taylor Swift kawą. Nie żałuję!
Kiedy zaparkowałam samochód na podjeździe, w domu jeszcze nikogo nie było. Usiadłam na kanapie i włączyłam MTV.
Ona chyba naprawdę myślała, że ja to kupię! Och rozumem to ty nie, grzeszysz kochana! Nigdy więcej nie posłucham Harrego i jego "świetnych" rad! Nigdy więcej! Jestem na niego wściekła, a to wszystko jego wina! Dostanie! Dostanie obiecuję!
Nagle na ekranie pojawił się wielki napis "Red Tour 2013 Taylor Swift"
-No chyba nie!-mruknęłam pod nosem, przełączając kanał.
Usłyszałam zgrzyt w drzwiach. Odwróciłam się i ujrzałam Harrego. Wstałam z kanapy i skierowałam się w jego stronę. Najlepiej wydarłabym mu wszystkie włosy. Szykuj się Harry!
-Co ty sobie, kurwa myślałeś?! Co, kurwa, jest z tobą nie tak?! Nie znoszę cię! Jesteś pieprzonym dupkiem!-krzyczałam na niego.
Okładałam pięściami jego klatkę piersiową i rzucałam obelgi w jego stronę. Kiedy siła mi się skończyła, a wszystkie przekleństwa mi się wyczerpały ujrzałam, roześmianą twarz Harrego.
Wyjął zza siebie dużą, zieloną żabę-maskotkę i słodko się uśmiechnął.
-Ooo! Ale i tak cię kocham!-dodałam i zawiesiłam ręce na jego szyi.
Automatycznie złość ulotniła się ze mnie, ustępując miejsce, radości i szczęściu.. Co za słodki Harry! Takiego lubię.. Przyniósł mi maskotkę z wesołego miasteczka i powiedział, że kocha mnie najmocniej, na świecie! Zacisnęłam powieki, kładąc brodę na jego ramieniu. Od razu przypomniało mi się, co mówiła Taylor. Teraz dopiero mnie to, zabolało. Jakoś dotarły do mnie te słowa i zakłuły.
-Co się stało?-spytał, łapiąc mnie za ramiona.
Otarł kciukiem łzę i spojrzał głęboko w oczy.
Usiedliśmy na kanapie i wszystko po woli mu wytłumaczyłam. Zaznaczałam czyja to była wina. Musiał wiedzieć, że to była jego wina! Był zły, kiedy opowiedziałam mu, jak mnie nazwała, ale śmiał się kiedy chlusnęłam jej kawą w twarz.
-Szkoda, że ta kawa nie była gorąca.-westchnął.
Zaśmiałam się i zaczęłam bawić się jego włosami. Harry odwrócił głowę w moja stronę.
-Przepraszam. -szepnął.-To moja wina.
Uśmiechnęłam się zawadiacko.
-Wybaczę ci jeśli mnie, pocałujesz.-mruknęłam.
Chłopak od razu wpił się w moje usta. Pchnął mnie na kanapę, delikatnie rozchylając moje wargi swoim językiem. Błądził po moim podniebieniu, tocząc z moim językiem wojnę. Ujęłam jego twarz w ręce i zassałam jego dolną wargę. Chłopak sięgnął do mojej bluzy, którą zwinnie zsunął z ramiona i zaczął interesować się bluzkę. Po chwili ona też wylądowała, za kanapą. Zaczął składać pocałunki na mojej szyi, co chwilę zasysając skórę. Zerwałam (nie dosłownie) z niego koszulkę i przejechałam dłońmi po jego torsie.
To była kwestia czasu, kiedy oboje byliśmy nadzy i leżeliśmy na podłodze obok kominku. Otulało nas ciepłem. Jeszcze tak bardzo go nie pragnęłam i czułam, że on też. Kiedy poczułam go w sobie.. Jego delikatne, ale stanowcze ruchy.. Nasz przyspieszone oddechy i bicie serca, które dało się słyszeć z kuchni. To było czułe.. Delikatne... To był zdecydowanie najlepszy seks w życiu.
Nic nie ma bardziej romantycznego, niż seks przy kominku. Kiedy możesz wyraźnie dostrzec jego zielone oczy. To było idealne! Po chwili opadł obok mnie. Położyłam głowę na jego torsie i przygryzłam wargę.
-Kocham cię.-wyszeptałam.
Chłopak w odpowiedzi mocno pocałował mnie w czubek głowy.
~*~
Rano obudził mnie dzwonek do drzwi. Powoli zaczynam mieć dosyć, porannych odwiedzin. Chciałabym jeden poranek dla nas. Albo cały dzień dla nas.
Jestem teraz szczęśliwa! Kocham go! Nad życie.. Moje zdrowie jest prawie unormowane. Lekarz mówi, że jest coraz lepiej. Przytyłam kilogram! Wszystko idzie w dobrym kierunku! Ba! Lepiej być nie może.
Założyłam na siebie krótki fioletowy szlafrok i poczłapałam na dół. Kiedy otworzyłam drzwi, ujrzałam Des.
Stała w progu z trzęsącymi się rękami. Oczy miała spuchnięte i zaczerwienione. O nie! Jeśli to Niall to nogi z dupy mu powyrywam! Cokolwiek jej zrobił! Jakkolwiek ją potraktował! Niech się szykuje! Wykastruje go! Uważaj Horan! Nadchodzę!
-Co się stało?-spytałam.
Des usiadła na krzesełku przy wyspie i zaczęła nerwowo obgryzać paznokcie. Wybiła 11.00
-Zadzwoniłam do mamy..-zaczęła łamiącym się głosem.
O boże! Coś im się stało? Nie proszę! Wystarczy mi wrażeń! Naprawdę! Więcej nie potrzebuje...
-Chyba nie chcący odebrała, bo nawet nie zauważyła.. -kontynuowała.-Słyszałam jak się kłócą.. Byli jacyś oschli wobec siebie. Aż padło dziwne słowo. Mianowicie mama powiedziała, że... Że tata miał rację i rozwód to dobry... To dobry pomysł.
Jej głos całkowicie ucichł, a ona znowu pogrążyła się we łzach.
Co oni do cholery jasnej, sobie wyobrażają, hmm? Po dwudziestu latach małżeństwa, kiedy już są w średnim wieku, nagle im się odechciewa i uważają, że rozwód to świetny pomysł? Gratuluję! Szkoda, że z nami o tym nie porozmawiają. Kiedy Des przyszła myślałam, że chodzi o Horana, czy cuś. Ale, że o rodziców? Nigdy bym niespodziewała.! Zrobiło mi się smutno.. Ale byłam też cholernie zła.. Co im odbiło?
Teraz? Czemu? Jaki jest powód?
-Dlatego wracam do domu.-ponownie usłyszałam łamiący się głos Destiny.-Dzisiaj.
Przytuliłam ją mocno... Co by było, gdybym nie miała siostry? Gdybym była z tym sama? Nie poradziłabym sobie.. Nie dałabym rady. Ale mamy siebie. Dla Des rodzina zawsze była najważniejsza. Uważała, że nasza jest idealna, ale się przeliczyła.. Tylko czemu, co się stało? Byli na wakacjach, szczęśliwi uśmiechnięci, a teraz nagle.. Nic z tego nie rozumiem.
-Jak wrócisz, daj znać.. Powiedz mi jak to wszystko wygląda, dobrze?-spytałam i pogłaskałam ją po głowie.
Dziewczyna kiwnęła głową i pociągnęła nosem.
-Nie martw się, Des.. Oni są dorośli. Nie ty powinnaś się tym martwić.
Uśmiechnęła się przez łzy i skierowała do wyjścia. Przed domem czekał Niall, oparty o maskę samochodu.
Pomachał do mnie i uśmiechnął się, na co ja wykonałam ten sam gest. Wziął Des za rękę i otworzył jej drzwi do samochodu.
Masz szczęście Horan, pomyślałam zamykając drzwi.
Ujrzałam Harrego, schodzącego po schodach.
-Co się stało? Kto to był?-spytał.
Elie: Wiecie? Chyba odzyskałam wenę.. I dobrze mi z tym. Ale teraz czas na rujnowanie, po trochu wszystkiego.. Co wy na to? Po eksperymentujmy trochę!
Pozdrawiam, Elie
środa, 21 sierpnia 2013
19
Niall jest... Bardzo przekonujący. Wszyscy przystali na to, a ja nie miałam nastroju, by pojechać do "Wesołego Miasteczka". Choćby dlatego, że nie byłam "wesoła". Mój chłopak lekceważy mnie i moje argumenty.. Ma gdzieś, że ta panienka od siedmiu boleści, zwana Taylor Swift, chce go uwieść.. Zaciągnąć do łóżka, a później z satysfakcją popatrzy na mnie tymi swoimi skośnymi oczami.. A ja będę miała ochotę rzucić się na nią z pazurami, ale mam godność, więc tylko zakręca dupcią, a Harremu wystawie szanownie środkowy palec. To jest ten najczarniejszy scenariusz. Wcześniej mogą wyjść na kawę, albo się pocałować. To i tak daje do myślenia. Ugh! Za dużo myślisz, May!
-Zjedz coś.-odezwała się Eleanor, uśmiechając się do mnie.
-Emocje odbierając głód.-rzuciłam, piorunując wzrokiem Harrego.
Wszyscy popatrzyli na mnie pytająco.
-Nie ważne.-mruknęłam.
Nagle zabrzęczał telefon Harrego. Podeszłam do blatu gdzie leżał jego BlackBerry i zamrałam kiedy zauważyłam, kto dzwoni. "Sweetie". Sweetie.. Swiftie. Chyba gorzej być nie może. Mój humor jeszcze bardziej się popsuł. Jak on może mieć ją zapisaną, jako Sweetie.. Ja nadal jestem "May", a ona? Nie znoszę jej! Nie znoszę Harrego! Nie znoszę tego pieprzonego świata!
-Haaaaryyy!-zawołałam chłopaka, który razem z Louisem i Niallem siedzieli na kanapie oglądając telewizję.
Chłopak odwrócił głowę kiedy wskazałam na jego telefon.
-Sweetie dzwoni.-oznajmiłam sztucznie miłym głosem
Harry jak wystrzelony z procy, przeskoczył przez kanapę i biegiem ruszył do kuchni. Wręczyłam mu telefon, z poirytowaną miną.
-Nie zdążyłem zmienić, jak się roztaliśmy.-zaczął się tłumaczyć
-O tak! Jasne!-kiwałam głową zdenerwowana.
-May, mówię poważnie.-jęknął Harry.
Dzwonek zrobił sie głośniejszy i zaczął mnie bardziej irytować. Tak jak Harry, jego głos i cała sytuacja.
-Odbierz ten cholerny telefon!-wrzasnęłam.
Odgarnęłam grzywkę i podparłam się ręką o blat i uniosłam jedną brew wyczekując reakcji Harrego.
-Cześć Tay!-przywitał się Harry i skierował w głąb korytarza.
Warknęłam pod nosem i wzięłam do ręki byle jaką gazetę. Przerzucałam nerwowo jej kartki.
-Cześć Tay!-udałam piskliwy głosik.
Dziewczyny bardziej zdezorientowane niż chłopcy.
-Długa historia.-mruknęłam i odłożyłam gazetę.
Po chwili Harry znowu wrócił i wręczył mi telefon.
Zamrszczyłam brwi i bezgłośnie spytałam, o co chodzi. Chłopak śmiał się.
Co do cholery..? Wzięłam telefon i przyłożyłam do ucha, czego zaraz pożałowałam. Jaki ona ma piskilwy głos!
-May!-krzyknęła do słuchawki.
-Taylor!-odkrzyknęłam już z mniejszym entuzjazmem.
-Jeśli nie masz dziś, nic do roboty to może pójdziemy na kawę? -zaproponowała.
Wytrzeszczyłam oczy i zamilkłam na sekundę.
Czy ona mi właśnie zaproponowała kawę? Dzisiaj? Razem? Czy ona w ogóle jest miła? Nie czaję...
Powinnam pójść? Nie.. A po co? No chyba nie chce się zaprzyjaźnić, prawda? Nie, dziękuje! Wolę jechać do tego zakichanego "Wesołego Miasteczka".
-Kawa?-spytałam odwracając się do dziewczyn i Harrego stojącego obok Eleanor.-Dzisiaj?
Harry uśmiechnął się i pokiwał głową unosząc kciuki. No chyba nie, Styles! Nie, nie zamierzam spotykać się na kawę z Twoją byłą. Może jeszcze was ze swatam, hmm? Nie, nigdzie nie idę!
-Zaczekasz chwilkę?-spytałam Taylor.
-Jasne!
Przykryłam dłonią słuchawkę i podeszłam do Harrego.
-Nie ma mowy!-szepnęłam zdenerwowana.
-Ale czemu, nie? Ona serio nie jest taka, zła.!-upierał się Harry.
-To nadal twoja była!-warknęłam.
Jak on śmie?! Zerwali ze sobą! Zazwyczaj z osobami, z którymi zrywasz nie utrzymujesz kontaktu, no bo zerwaliście! Chyba, że w dobrym kontakcie. No sama nie wiem. Ale to jest bezczelna. Ona i Harry! To tak, jakbym kazała Harremu spotkać się z Lukie'm, bo przecież możemy być przyjaciółmi. On nie jest taki zły!
No proszę..!
Harry zrobił maślane oczka, więc uległam.. Ugh! To będą najdłuższe dwie godziny mojego życia.
-Dobrze.-zgodziłam się z małym entuzjazmem.-Gdzie i o której?
-Może w Starbucksie, za dwie godziny?
Dziewczyna zapiszczała do słuchawki i podziękowała mi. Przewróciłam oczami i się rozłączyłam.
-Zabiję cię kiedyś!-warknęłam złowrogo w stronę Harrego.
Rzuciłam telefon na blat i pobiegłam do pokoju.
Usiadłam na lóżku i spojrzałam w okno.
Dlaczego się zgodziłam? Mogłam postawić na swoim, pokazać, że jestem twarda i żadna panienka nie stanie na mojej drodze. Ale nie! Ja jak zwykle wszystko psuje.. Godzę się, a później tego żałuje. Gdybym była odważna, to pewnie nawet teraz zadzwoniłabym do niej i odmówiła. Jednak ja jestem tą ciepłą kluchą.
Och May! Co się z tobą stało? Jeszcze nie dawno, bez uczuć.. Nie przejmowałam się nikim i niczym, a teraz? Zrobiłam to, żeby nie zranić Harrego. Żeby był szczęśliwy.. Boże! Ja już nie jestem egoistką!
Nie myślałam, o sobie! Na początku podobała mi się zmiana. To, że się uśmiechałam. To, że się zakochałam. Ale teraz?
Leżałam na łóżku i rozmyślałam tak, przez.. Długo. Aż w końcu przyszły Des z El.
-Gdyby Louis kazał mi się spotkać z Hannah, tak samo bym się wkurzyła.-mruknęła Eleanor siadając obok mnie.
Zaśmiałam się pod nosem.
-Po udaje, że mi się podoba, a później wrócę do domu.-oznajmiłam i podeszłam do lusterka.
Przeczesałam włosy i poprawiłam makijaż.
-Później do Was zadzwonię! Zróbicie zdjęcia w "Wesołym Miasteczku"!-zawołałam i wzięłam torebkę po czym zbiegłam na dół. Bez słowa wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu.
Pogada, pogada i wrócę do domu. My się więcej nie spotkamy, udowodnię Harremu, że nic nas nie łączy i wszystko wróci do normy, a następnym razem na nic się nie zgodzę.
Zaprakowałam przed Starbucksem i wysiadłam z samochodu. Już przez szybę widziałam siedzącą przy stoliku Taylor, która mieszała słomką kawę. Nabrałam powietrza i pchnęłam szklane drzwi.
Dziewczyna od razu mnie wypatrzyła i gestem dłoni zachęciła do stolika.
-May!-zawołała.
Uśmiechnęłam się i usiadłam naprzeciwko niej. Kelnerka podeszła do nas, a ja zamówiłam mrożoną kawę.
-Cieszę się, mogłyśmy się spotkać.-oznajmiła uśmiechnięta Tay.
No i tak przez pierwszą godzinę rozmawiałyśmy o jej karierze o mojej, już prawie zakończonej. Ogólnie dziewczyna opowiadała o swoim życiu, przed tym wszystkim, aż temat spadł na tym ile fanów straciła po zakończonym związku z Harrym i nagle powiedziała coś dziwnego.
-Strasznie żałuję tego związku..
Uniosłam brew i upiłam łyk kawy.
-Tobie też radzę, May. Jesteś fajną dziewczyną i prędzej czy później Harry zrobi coś głupiego, przez co będziesz cierpieć.
________________________________
Och jestem zbyt uległa.. Ale coś zrozumiałam!
Dlatego jestem, ale taki shit tu wam dałam, więc...
Przepraszam! Ale i tak was kocham!
-Zjedz coś.-odezwała się Eleanor, uśmiechając się do mnie.
-Emocje odbierając głód.-rzuciłam, piorunując wzrokiem Harrego.
Wszyscy popatrzyli na mnie pytająco.
-Nie ważne.-mruknęłam.
Nagle zabrzęczał telefon Harrego. Podeszłam do blatu gdzie leżał jego BlackBerry i zamrałam kiedy zauważyłam, kto dzwoni. "Sweetie". Sweetie.. Swiftie. Chyba gorzej być nie może. Mój humor jeszcze bardziej się popsuł. Jak on może mieć ją zapisaną, jako Sweetie.. Ja nadal jestem "May", a ona? Nie znoszę jej! Nie znoszę Harrego! Nie znoszę tego pieprzonego świata!
-Haaaaryyy!-zawołałam chłopaka, który razem z Louisem i Niallem siedzieli na kanapie oglądając telewizję.
Chłopak odwrócił głowę kiedy wskazałam na jego telefon.
-Sweetie dzwoni.-oznajmiłam sztucznie miłym głosem
Harry jak wystrzelony z procy, przeskoczył przez kanapę i biegiem ruszył do kuchni. Wręczyłam mu telefon, z poirytowaną miną.
-Nie zdążyłem zmienić, jak się roztaliśmy.-zaczął się tłumaczyć
-O tak! Jasne!-kiwałam głową zdenerwowana.
-May, mówię poważnie.-jęknął Harry.
Dzwonek zrobił sie głośniejszy i zaczął mnie bardziej irytować. Tak jak Harry, jego głos i cała sytuacja.
-Odbierz ten cholerny telefon!-wrzasnęłam.
Odgarnęłam grzywkę i podparłam się ręką o blat i uniosłam jedną brew wyczekując reakcji Harrego.
-Cześć Tay!-przywitał się Harry i skierował w głąb korytarza.
Warknęłam pod nosem i wzięłam do ręki byle jaką gazetę. Przerzucałam nerwowo jej kartki.
-Cześć Tay!-udałam piskliwy głosik.
Dziewczyny bardziej zdezorientowane niż chłopcy.
-Długa historia.-mruknęłam i odłożyłam gazetę.
Po chwili Harry znowu wrócił i wręczył mi telefon.
Zamrszczyłam brwi i bezgłośnie spytałam, o co chodzi. Chłopak śmiał się.
Co do cholery..? Wzięłam telefon i przyłożyłam do ucha, czego zaraz pożałowałam. Jaki ona ma piskilwy głos!
-May!-krzyknęła do słuchawki.
-Taylor!-odkrzyknęłam już z mniejszym entuzjazmem.
-Jeśli nie masz dziś, nic do roboty to może pójdziemy na kawę? -zaproponowała.
Wytrzeszczyłam oczy i zamilkłam na sekundę.
Czy ona mi właśnie zaproponowała kawę? Dzisiaj? Razem? Czy ona w ogóle jest miła? Nie czaję...
Powinnam pójść? Nie.. A po co? No chyba nie chce się zaprzyjaźnić, prawda? Nie, dziękuje! Wolę jechać do tego zakichanego "Wesołego Miasteczka".
-Kawa?-spytałam odwracając się do dziewczyn i Harrego stojącego obok Eleanor.-Dzisiaj?
Harry uśmiechnął się i pokiwał głową unosząc kciuki. No chyba nie, Styles! Nie, nie zamierzam spotykać się na kawę z Twoją byłą. Może jeszcze was ze swatam, hmm? Nie, nigdzie nie idę!
-Zaczekasz chwilkę?-spytałam Taylor.
-Jasne!
Przykryłam dłonią słuchawkę i podeszłam do Harrego.
-Nie ma mowy!-szepnęłam zdenerwowana.
-Ale czemu, nie? Ona serio nie jest taka, zła.!-upierał się Harry.
-To nadal twoja była!-warknęłam.
Jak on śmie?! Zerwali ze sobą! Zazwyczaj z osobami, z którymi zrywasz nie utrzymujesz kontaktu, no bo zerwaliście! Chyba, że w dobrym kontakcie. No sama nie wiem. Ale to jest bezczelna. Ona i Harry! To tak, jakbym kazała Harremu spotkać się z Lukie'm, bo przecież możemy być przyjaciółmi. On nie jest taki zły!
No proszę..!
Harry zrobił maślane oczka, więc uległam.. Ugh! To będą najdłuższe dwie godziny mojego życia.
-Dobrze.-zgodziłam się z małym entuzjazmem.-Gdzie i o której?
-Może w Starbucksie, za dwie godziny?
Dziewczyna zapiszczała do słuchawki i podziękowała mi. Przewróciłam oczami i się rozłączyłam.
-Zabiję cię kiedyś!-warknęłam złowrogo w stronę Harrego.
Rzuciłam telefon na blat i pobiegłam do pokoju.
Usiadłam na lóżku i spojrzałam w okno.
Dlaczego się zgodziłam? Mogłam postawić na swoim, pokazać, że jestem twarda i żadna panienka nie stanie na mojej drodze. Ale nie! Ja jak zwykle wszystko psuje.. Godzę się, a później tego żałuje. Gdybym była odważna, to pewnie nawet teraz zadzwoniłabym do niej i odmówiła. Jednak ja jestem tą ciepłą kluchą.
Och May! Co się z tobą stało? Jeszcze nie dawno, bez uczuć.. Nie przejmowałam się nikim i niczym, a teraz? Zrobiłam to, żeby nie zranić Harrego. Żeby był szczęśliwy.. Boże! Ja już nie jestem egoistką!
Nie myślałam, o sobie! Na początku podobała mi się zmiana. To, że się uśmiechałam. To, że się zakochałam. Ale teraz?
Leżałam na łóżku i rozmyślałam tak, przez.. Długo. Aż w końcu przyszły Des z El.
-Gdyby Louis kazał mi się spotkać z Hannah, tak samo bym się wkurzyła.-mruknęła Eleanor siadając obok mnie.
Zaśmiałam się pod nosem.
-Po udaje, że mi się podoba, a później wrócę do domu.-oznajmiłam i podeszłam do lusterka.
Przeczesałam włosy i poprawiłam makijaż.
-Później do Was zadzwonię! Zróbicie zdjęcia w "Wesołym Miasteczku"!-zawołałam i wzięłam torebkę po czym zbiegłam na dół. Bez słowa wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu.
Pogada, pogada i wrócę do domu. My się więcej nie spotkamy, udowodnię Harremu, że nic nas nie łączy i wszystko wróci do normy, a następnym razem na nic się nie zgodzę.
Zaprakowałam przed Starbucksem i wysiadłam z samochodu. Już przez szybę widziałam siedzącą przy stoliku Taylor, która mieszała słomką kawę. Nabrałam powietrza i pchnęłam szklane drzwi.
Dziewczyna od razu mnie wypatrzyła i gestem dłoni zachęciła do stolika.
-May!-zawołała.
Uśmiechnęłam się i usiadłam naprzeciwko niej. Kelnerka podeszła do nas, a ja zamówiłam mrożoną kawę.
-Cieszę się, mogłyśmy się spotkać.-oznajmiła uśmiechnięta Tay.
No i tak przez pierwszą godzinę rozmawiałyśmy o jej karierze o mojej, już prawie zakończonej. Ogólnie dziewczyna opowiadała o swoim życiu, przed tym wszystkim, aż temat spadł na tym ile fanów straciła po zakończonym związku z Harrym i nagle powiedziała coś dziwnego.
-Strasznie żałuję tego związku..
Uniosłam brew i upiłam łyk kawy.
-Tobie też radzę, May. Jesteś fajną dziewczyną i prędzej czy później Harry zrobi coś głupiego, przez co będziesz cierpieć.
________________________________
Och jestem zbyt uległa.. Ale coś zrozumiałam!
Dlatego jestem, ale taki shit tu wam dałam, więc...
Przepraszam! Ale i tak was kocham!
wtorek, 13 sierpnia 2013
18
Czytać informacje pod spodem!
Ugh... Po co ludzie wymyślają rolety, skoro i tak świeci przez nie, słońce? To bez sensu? Ogarnęłam, że już raczej nie usnę i wstałam z łóżka. Słyszałam na dole, jak ktoś sie tłucze w kuchni i wiedziałam, że Harry wstał wcześniej. Jednak nawet jeśli, chciał zrobić przeprosinowe śniadanie, to nie ma na co, liczyć. Nigdy nie byłam zazdrosna o żadnego faceta.. Chyba, że o Luke'a. Ale Harry jest bardziej na poważnie i.. Kiedy widzisz swojego faceta, rozmawiającego ze swoją ex, jedyne co przychodzi Ci namyśl, to że ona chce ci go odebrać, albo gorzej.. Ugh! I po co o tym myślisz, idiotko?! Tak czy siak, rozmawiali... Chociaż nie. To nie była rozmowa to były... Chichotki! Stali przy ścianie szepcząc coś sobie na ucho i zachodząc się od śmiechu. A mówił, że to będzie nasz wieczór.. Ale nie! Gówno z tego wyszło! Cały czas gadał i śmiał się z Tejlorcią, a ja byłam zmuszona, do wysłuchiwania pijanej Perrie, na temat jej wysuszonych włosów, co.. Nie było fajne!
A zresztą! Taylor robiła wszystko, żeby Harry nie mógł oderwać od niej wzroku. To podciągała sobie do góry sukienkę, zarzucała włosami, albo uśmiechała się do niego uwodzicielsko.. Widziałam.. Chciała go szybko zaciągnąć do łóżka.
Zeszłam na doł, przeczesując dłonią włosy, kiedy ujrzałam sylwetkę Harrego. Stał przy płycie indukcyjnej, co chwilę przewracając, coś na patleni.
-Dzień dobry!-zawołał, radośnie.
Zignorowałam go i podeszłam do lodówki. Wyjęłam karton mleka i nalałam do szklanki.
-Głodna?-nie dawał za wygraną.
Posłałam mu piorunujące spojrzenia.
Na pewno wyglądałam strasznie. Jak wkurzony szop. W pidżamie z poczochranymi włosami i nie domytym make-up'em...
Pociągnęłam łyk i poszłam do salonu. Spoczęłam na kanapie i wzięłam do ręki pierwszą lepszą gazetę, byle czymś się zająć.
-Nie rozumiem..-odezwał się Harry, siedzący przy stole. Zajadał się tuczącą jajecznicą.. Phi!
-Za co ty mnie tak, karasz?-spytał.
Wtedy to nerwy normalnie mi puściły. To normalne. Przecież każdy facet, będzie teraz udawał, że nic się nie stało, a jeśli już sobie przypomni to będzie mówił, że to nic takiego. Że wymyślam.
-Nawet mnie nie denerwuj, Harry.-warknęłam podchodząc do niego.
-Nie wiedziałem, że jesteś, taka zazdrosna..-mruknął pod nosem.
-Jesteś skończonymi idiotą.. Albo niedorozwinięty. -fuknęłam.-Mówisz, mi że ten wieczór będzie nasz, po czym spędzasz go ze swoją byłam.. No.. Gratulacje! Pobiłeś samego siebie.
Zaklaskałam w dłonie i złośliwie się uśmiechnęłam.
-My tylko rozmawialiśmy/.-wypierał się.
-O tak! -zawołałam.-Zaczyna się od rozmowy.. Później jest pierwsza kawa. Pójście do siebie do domu. Wypicie lampki wina i nieświadomie..
-May, o czym ty mówisz?-parsknął śmiechem Harry.
Może nie brzmiałam zbyt poważnie, ale on powinien to wyczuć. Ja serio byłam wściekła, a on zwyczajnie dalej jadł i śmiał się ze mnie.
-Mówię tylko, jak to widzę.. -westchnęłam.
-Zaczekaj, czy to nie ty spotykasz się z Nathanem, chociaż wiesz, że go nie lubię?-spytał, a na jego twarzy wymalował sie szczeniacki uśmiech.
-Co? Teraz będziesz mi wypominał, że spotykam się z kimś kogo nie lubisz? Nath jest tylko moim przyjacielem! A nie byłym.-dodałam.
-Nie przeginaj!
Wtedy ktoś odchrząknął za naszymi plecami, a w progu stało kilku naszych znajomych. A właściwie do Destiny z Niallem i Eleanor z Louisem.
Posłałam ostatnie znaczące spojrzenie Harremu i powędrowałam na górę przebrać się.
Kiedy szukałam odpowiednich ciuchów zdałam sobie sprawę, że to nasza pierwsza poważna kłótnia i.. Wyglądała dosyć zabawnie. Teraz złość lekko mi przeszła i byłabym w stanie wybaczyć Harremu, pod warunkiem, że on mnie przeprosi, bo złamał obietnicy. A mi się obietnic nie łamie. Albo są albo ich nie ma.
Poza tym wypomina mi, że widuję się, z Nathanem gdzie w tym czasie, on pewnie widzi sie z panną Swift na kawce w Starbucksie! Jestem zazdrosna! Wiem! Ale przecież na moim miejscu, większość dziewczyn zachowało by się tak samo, prawda? To było jak, oberwać freesbe w łeb.. Albo gorzej!
Wyjęłam z szafy, jasno niebieską poprzecieraną bluzkę na ramiączkach, schowałam ją w obcisłą spódnicę we wzorki, a na ramiona narzuciłam, krótką bluzę w kolorze mięty. Na stopy włożyłam białe trampki na podwójnej platformie. Przeczesałam włosy, nałożyłam troszkę pudru, pomalowałam oczy i lekko usta, po czym zeszłam do reszty towarzystwa. Starałam się unikać rozbawionego wzroku Harrego, który co jakiś czas spoglądał w moją stronę.
-Nie będę pytać, co między Wami zaszło.-odezwał się Niall, zajadając jajecznicą.
-Niall!-syknęła Des, klepiąc go po ramieniu.
Chłopak wzruszył ramionami, nie przestając przeżuwać buzią.
-To jakie plany na dziś?-spytała Eleanor. -Perrie pojechała z Zaynem do Bradford, a Liam chciał spędzić z Dan więcej czasu, zanim ona pojedzie do domu.
-Na mnie nie patrzcie.-mruknęła Destiny.-Rzadko tu bywam.
Zawiesiłam ręce na jej ramionach, stojąc od tyłu i pocałowałam w głowę.
-Jedźmy do Wesołego Miasteczka!-zawołał Niall.
_____________________________________________________
Krótki.. Przepraszam. Dzisiaj soczewki wpadły mi do kranu, a nie mogę nigdzie znaleźć okularów.
Na szczęście, miałam rozdział napisany w zeszycie i moja koleżanka, go przepisała, więc przepraszam, za jakiekolwiek błędy, które pewnie się tu wkradły. I jednocześnie mam informacje.. Wybaczcie.
Zawieszam bloga.. Znaczy nie zawieszam.. Ugh! Chodzi o to, że możliwe, że do końca wakacji, żaden rozdział się nie pojawi. Jest mało komentarzy i widzę, że coraz mnie osób odwiedza.. Także... Przepraszam.
Subskrybuj:
Posty (Atom)